W „Księdze samotnic” Mileny Moser znajduje się siedemnaście opowiadań o kobietach, które w pewnym momencie zaczynają zachowywać się w sposób nieoczekiwany, szalony, groźny dla innych, słowem – przestają być sobą. Wpadają w ten stan z różnych powodów – bo ktoś je zdenerwował, bo komuś zazdroszczą, bo cierpią z powodu napięcia przedmiesiączkowego lub nieprawidłowego stężenia hormonów. I choć przedtem uchodziły za porządne, teraz tracą hamulce moralne i mogą nawet popełnić czyny, które karane są więzieniem.
Kilka bohaterek, na przykład Christa, bardzo mocno odczuwa samotność, dla innych ród męski mógłby nie istnieć. A mężczyzn jest w tej książce jak na lekarstwo: jeśli już się pojawiają, to najczęściej są pozbawionymi empatii bufonami. Zapalony rowerzysta nie zauważa, że towarzysząca mu dziewczyna nie da rady jechać tak szybko i daleko jak on. Były więzień bez skrupułów wykorzystuje uczucia kobiet. Nawet nastoletni chłopak znajduje uciechę w dokuczaniu płci przeciwnej, bezustannie prowokując ratowniczkę. Jeśli bohaterki wspominają mężczyzn, to są to mężczyźni niewiele warci, odrażający. Przykładem niech będzie ojciec Matyldy, który wciąż okazywał, że wolałby mieć syna. W efekcie biedna dziewczyna ze wszystkich sił starała się upodobnić do chłopca. Nic tym nie osiągnęła – stała się mało kobieca, nieatrakcyjna, a tato i tak jej nie zaakceptował.
Szwajcarska autorka dba o różnorodność postaci i miejsc akcji. Bohaterki są młode, stare, piękne, brzydkie; pracują jako ratowniczki, kierowcy tramwajów, telefonistki, farmaceutki. Jest wśród nich i sfrustrowana grubaska, i kłamczucha opowiadająca koleżankom, że ma romans z aktorem, i starsza pani pragnąca podróżować. Jedna z bohaterek nienawidzi blondynek, inna marzy o wysłaniu swojego bogatego męża na tamten świat, jeszcze inna uwielbia rodzić dzieci, ale żadnym się nie opiekuje, podrzuca je matce prowadzącej nielegalne przedszkole i znajdującej przyjemność w drobnych kradzieżach. Miejsca akcji to tramwaj, prywatne domy, przebieralnia sklepowa, poczekalnia u lekarza, siłownia, kąpielisko, las.
Najbardziej podobały mi się opowiadania „Wycieczka”, „Kombinat sprawności fizycznej”, „Fryzura”, „Syndrom przedmiesiączkowy”, „Ratowniczka”, a najmniej „Ta druga”. Opowiadania są zwięzłe, bardzo dobrze skomponowane. Czytałam je jednym ciągiem i nie odniosłam wrażenia, że mi się zlewają w jedno. Każde ma wyrazistą bohaterkę, w każdym główny temat został sprawnie naświetlony. Autorka fenomenalnie ukazuje napięcie rodzące się w bohaterkach, moment, kiedy ogarnia je uczucie, że przelała się czara goryczy, i ich przemianę w bezwzględne, folgujące swoim zachciankom okrutnice.
Na koniec dodam, że „Księga samotnic” mocno kojarzyła mi się z „Siedemnastoma miłymi paniami” Patricii Highsmith. To nie może być przypadek, że oba zbiorki zawierają ni mniej, ni więcej, tylko po siedemnaście opowiadań, bohaterkami obu są dziwne, niezbyt dobre kobiety, w obu jest dużo czarnego humoru, ironii i suspensu. Wydaje mi się, że Milena Moser świadomie nawiązuje do swojej koleżanki po piórze. Czytając „Księgę samotnic”, wspominałam też „Modliszki” J.C. Oates, czyli opowiadania o mszczących się, niebezpiecznych kobietach. Wszystkie te trzy książki są bardzo dobre.
---
Milena Moser, „Księga samotnic”, przeł. Alicja Buras, Noir sur Blanc, 1996
Zgadzam się, że opowiadania są dobrze napisane :) Mnie jednak trochę rozczarowały, dlatego że czegoś innego się spodziewałam. Myślałam, że będą o samotności. Owszem, bohaterki są samotne, ale głównym tematem jest ich gniew.
OdpowiedzUsuńO, czytałaś. :) Tak, tytuł wprowadza w błąd. Jak napisała w swojej recenzji Ania z bloga Czytanki Anki, „Gdyby tytuł oryginalny tj. Das Schlampenbuch przetłumaczyć wiernie, mielibyśmy nie Księgę samotnic, a co najmniej księgę suk lub zołz”. Bohaterki pozwalają, by gniew przejmował nad nimi władzę. Niektóre mnie wręcz przerażały.
UsuńHa, nie pozwalacie mi zapomnieć o tej autorce, bo o zbiorze w marcu pisała Anka z bloga Czytanki Anki :) Biblioteki nareszcie otwarte, więc przy następnej wizycie postaram się rozejrzeć za tą pisarką.
OdpowiedzUsuńMnie ta autorka bardzo przypadła do gustu. Oczywiście „Księga samotnic” to specyficzna książka, jej treść trzeba traktować z przymrużeniem oka. :)
UsuńDo tej pory z uśmiechem przekory wspominam bohaterki Moser, tak bardzo zapadają w pamięć. Czasem, gdy mi ktoś nadepnie na odcisk, przypominają mi się i od razu poprawia mi się nastrój.;)
OdpowiedzUsuńO tak, ja też tak mam. :) Swoją drogą, tylko w książce możliwa jest podobna bezkarność, w prawdziwym życiu pani z syndromem miesiączkowym czy inna mścicielka szybko zostałyby ujęte. Ciekawa jestem, jakie okażą się postacie z „Wyspy sprzątaczek”, bo oczywiście mam zamiar sięgnąć i po drugą wydaną u nas książkę autorki.
UsuńW "Wyspie..." również wymierzana jest sprawiedliwość, ale w nieco inny sposób. Podobała mi się.
UsuńW nieco inny sposób? Ciekawe jaki. :) Do końca lata na pewno przeczytam tę książkę. Na Wikipedii wyczytałam, że Milena Moser napisała ponad dwadzieścia powieści. A u nas wydano tylko jedną plus zbiór opowiadań. Szkoda...
UsuńCiekawa propozycja. Chętnie sięgnę kiedyś po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńMnie bardzo się podobała, żałowałam nawet, że opowiadań nie było więcej. :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, a szkoda, bo lubię antologie opowiadań i chętnie po nie sięgam. :)
OdpowiedzUsuńMoże jedno czy dwa opowiadania z tego zbiorku niezbyt przypadły mi do gustu, pozostałe są świetne. :)
UsuńLubię czytać opowiadania i tych jestem strasznie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię. :) Ta autorka ma talent do tworzenia opowiadań.
Usuń