Nie była przygotowana na ten wewnętrzny poryw, na to obezwładniające uczucie, którego nie opisuje słowo „miłość”, bo jest za słabe, i że czasem ma wrażenie, że mdleje od porywu tego uczucia, że rozpaczliwie tęskni, nawet kiedy mały jest tuż obok niej, i że to chyba jakaś odmiana szaleństwa, opętania, bo wpada do pokoju, w którym on śpi, tylko po to, żeby na niego popatrzeć i coś mu szepnąć*.
Po przeczytaniu „Jestem. Jestem. Jestem” bardzo polubiłam Maggie O'Farrell i zaraz poszukałam kolejnej jej książki. Mój wybór padł na „Ona pierwsza”. Jest to powieść o dwóch kobietach żyjących w różnych czasach (młodość jednej przypada na lata pięćdziesiąte, drugiej na wiek dwudziesty pierwszy). Dopiero pod koniec można zrozumieć, co te historie łączy – a łączy znacznie więcej niż tylko Londyn będący miejscem akcji.
Pierwszą z bohaterek, buntowniczą Lexie, wyrzucono z uczelni, bo weszła przez drzwi przeznaczone tylko dla mężczyzn i nie chciała za to „przestępstwo” przeprosić. Dziewczyna wraca do domu, wkrótce jednak przeprowadza się do Londynu, a konkretnie do Soho, dzielnicy uważanej w tamtych czasach za siedlisko alkoholików i zboczeńców, by zamieszkać bez ślubu z dziennikarzem o imieniu Innes. Zszokowani rodzice zrywają z nią kontakty. Innes jest przystojny, inteligentny – ale niestety żonaty. Mściwa i perfidna żona wychowuje córkę w duchu nienawiści do swojego niewiernego męża i jego wybranki. Dziewczynka, zamiast zająć się czymś konstruktywnym, z uporem prześladuje kochankę rzekomego ojca (rzekomego, bo w rzeczywistości jej biologicznym ojcem jest inny mężczyzna). Lexie usiłuje się tym nie przejmować; wychowuje dziecko, odnosi sukcesy zawodowe, zdobywa opinię kobiety wyzwolonej – ale dziwna dziewczynka nie pozwala o sobie zapomnieć.
Bohaterka drugiej historii, Elina, dopiero co urodziła synka. Jest obolała, wycieńczona trudnym porodem, podczas którego omal nie umarła. Oczekuje pomocy od swojego partnera Teda, jednak ten ma problemy z przystosowaniem się do roli ojca, czuje się oszołomiony, zaniepokojony i chwilami nawet zazdrosny. Zdumiewa go, że wszyscy niewolniczo podporządkowują się potrzebom maleństwa. Obserwując silną więź pomiędzy Eliną a dzieckiem, zastanawia się, dlaczego on nie czuł takiej więzi ze swoją matką. Uświadamia sobie, że jego najwcześniejsze wspomnienia pochodzą dopiero z okresu, kiedy miał dziewięć lat. A co działo się przedtem?
Autorka opatrzyła powieść mottem „I zapominamy, bo musimy”. To bardzo trafne motto, bo motyw zapominania został w niej mocno wyeksponowany. Aż dwie postacie, Ted i Elina, mają problemy z pamięcią i obie się z tego powodu bardzo denerwują. On nie pamięta niczego z wczesnego dzieciństwa, ona z kolei nie potrafi sobie przypomnieć, jak rodziła dziecko. Widzi, że już nie ma wielkiego brzucha, że obok niej leży krzyczący noworodek, ale sam poród stanowi wielką niewiadomą. Dopiero z czasem, pod wpływem różnych drobnych wydarzeń, wracają do niej szczegóły traumatycznego dnia. Spogląda na przykład na opadający czerwony szal i nagle przypomina sobie, jak z jej brzucha trysnęły na fartuchy lekarzy fontanny krwi. Rodzenie dziecka było dla niej przeżyciem niesamowicie bolesnym, strasznym – ale to i tak nic w porównaniu z tym, co wyrzucił z pamięci Ted. Trzeba przyznać, że proces odzyskiwania wspomnień Maggie O'Farrell przedstawiła z wielką maestrią, nie dając jednocześnie wyjaśnienia, czy warto dążyć do odgrzebywania tego, co zostało zapomniane. Odpowiedź na to pytanie chyba zresztą nie istnieje. Jednym to pomoże, innych zniszczy. Czy Ted byłby szczęśliwszy, gdyby nie poznał prawdy?...
Drugi ważny temat powieści to różne aspekty macierzyństwa. Autorka pokazuje chociażby, że i dorośli ludzie potrafią bardzo tęsknić za swoimi matkami i cierpieć z powodu ich oziębłości. Elina zaczyna nagle czuć, że „chce do mamy”, tymczasem ta lekceważy jej zmartwienia i nie spieszy się, by poznać wnuka. Ted ma tak silną potrzebę przypomnienia sobie czasów, kiedy jako mały chłopiec przebywał ze swoją mamą, że na niczym nie potrafi się skupić. Ta tęsknota niewątpliwie została wywołana przez fakt, że bohaterowie zostali rodzicami i pragną choć na chwilę odwrócić role, poczuć się dzieckiem. Maggie O'Farrell nie szczędzi też czytelnikowi scen pokazujących opiekę Eliny nad synkiem. Nadmiar tych opisów to jedyna, mała zresztą wada powieści, bo ileż można czytać o karmieniu niemowlaka czy zmienianiu zapaskudzonych ciuszków?
Podsumowując, „Ona pierwsza” to ciekawa powieść obyczajowo-psychologiczna o zmaganiu się z brakami w pamięci, o pierwszych tygodniach macierzyństwa – przy tym autorka pokusiła się o pokazanie, jak z przywyknięciem do roli rodzica radzi sobie (a raczej nie radzi) mężczyzna – a także o zemście. Ostatnie strony wyjaśniające, jakie świństwo wyrządziła jedna z postaci drugiej, młodszej o pokolenie, są wstrząsające.
A na koniec taka ciekawostka: Innes trzyma książki na półce znajdującej się tuż pod sufitem. Kiedy Lexie pyta, dlaczego tak wysoko, odpowiada: „W ten sposób żadna cholera ich nie ukradnie”. Wydaje mi się, że to świetny sposób na ochronę swoich książek. :)
---
* Maggie O'Farrell, „Ona pierwsza”, przeł. Katarzyna Waller-Pach, Rebis, 2013, s. 303
To raczej nie moje klimaty, więc spasuję, bo mam wrażenie, że nie polubiłabym się z tą książką.
OdpowiedzUsuńNic na siłę. :) Mnie ta powieść się podobała, choć przyznaję, że „Jestem. Jestem. Jestem” wywarła na mnie większe wrażenie.
UsuńNie do końca jestem przekonana, choć wątek problemów z pamięcią mnie zainteresował.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Wątek z pamięcią wydał mi się nawet ciekawszy niż opisy macierzyństwa. :)
UsuńA mnie ta książka, na podstawie Twojej recenzji, b. zaciekawiła. Szczególnie interesuje mnie wątek trudności w pogodzeniu się z rolą ojca - swego czasu czytałem "Jak pokochać centra handlowe" Fiedorczuk-Cieślak, gdzie z kolei to kobieta miała problem z akceptacją roli matki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że wątek problemów z pamięcią też by Cię zaciekawił. :) A opisany w tej powieści świeżo upieczony tata jako dziecko miał takie przeżycia (nie chcę zdradzać, o co dokładnie chodzi, bo autorka długo robi z tego tajemnicę), które mu wejście w rolę rodzica mocno utrudniały.
UsuńDobrze wiedzieć, że Maggie O'Farrell jako autorka powieści też nie zawodzi. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że „Jestem. Jestem. Jestem” bardzo Ci się podobała. Niektóre wątki z tamtej książki pojawiają się i w tej. Jest tu na przykład wątek bardzo traumatycznego porodu, jest ogromna miłość do dziecka... Tak, jako autorka powieści Maggie O'Farrell też nie zawodzi. Przeczytaj koniecznie. :)
Usuń„Ona pierwsza” to piękna i wzruszająca powieść, z którą trudno było mi się rozstać. Zostaje głęboko w pamięci…
OdpowiedzUsuńO tak, zostaje w pamięci i wzrusza, szczególnie pod koniec. :)
UsuńJeśli książka wpadnie w moje ręce to z ciekawością przeczytam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie poczujesz się rozczarowana. :)
UsuńBrzmi całkiem interesująco, może kiedyś.
OdpowiedzUsuńNie jest to zła książka. Ja poszukam kolejnej tej autorki. :)
UsuńKsiążka z pewnością porusza trudne tematy, na które chyba w chwili obecnej nie jestem gotowa ;) Ale myślę, że gdybym spotkała ją na swojej drodze za kilka lat to z ciekawością bym się zapoznała. Szczególnie zainteresował mnie wątek przechodzenia przez drzwi "tylko dla mężczyzn" i w związku z tym polecam Ci książkę "Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji", która opowiada o tym, jak kobiety były traktowane na przestrzeni wieków tylko dlatego, że są kobietami.
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam, że bohaterkę wyrzucono ze studiów tylko dlatego, że weszła przez drzwi przeznaczone dla mężczyzn, którzy uważali się za lepszych od kobiet, aż mną zatrzęsło. Dziewczyna otrzymała szansę powrotu na uczelnię, pod warunkiem, że przeprosi. Nie chciała przeprosić. To dziewczyna pewna siebie, niegodząca się z dominacją mężczyzn.
UsuńDziękuję za polecankę, bardzo chętnie skorzystam. :)
Ciekawa jestem tego wątku z pamięcią. Zresztą nie tylko tego, bo całej książki jestem ciekawa. Kolejna powieść z Twojego polecenia ląduje na mojej liście. ;)
OdpowiedzUsuńWątek z pamięcią jest bardzo ciekawy. Przez cały czas zastanawiałam się, dlaczego Ted nie pamięta swojego dzieciństwa. :) Przeczytaj, moim zdaniem warto.
UsuńTematyka macierzyństwa (zwłaszcza pierwszych tygodni) mnie nie interesuje, za to wątek z problemem pamięci - jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńA wystawianie książek wysoko pod sufit to świetne zabezpieczenie ich przed ząbkami królika ;)
O tak, zwierzęta domowe potrafią niszczyć książki. :)
Usuń