„Ja też miałam dawniej prawdziwy dom. Teraz mam dach nad głową i kąt do spania. To nie to samo”* – żali się nastoletnia Magdalena z powieści Moniki Warneńskiej. Dziewczyna nie dość, że traci w wypadku ojca, to jeszcze musi zrezygnować ze swojego pokoju, bo do malutkiego mieszkania, które dzieli razem z mamą, wprowadzają się intruzi, czyli starsza siostra Magdy z mężem i dzieckiem. Roszczeniowa i kłótliwa Alina bez skrupułów dezintegruje życie prawowitych mieszkanek. Nie pozwala im zapraszać gości, chowa telewizor, wyłącza telefon, we wszystkich pomieszczeniach wiesza pieluchy i akurat wtedy, gdy Magda wraca ze szkoły i chce coś zjeść, urządza w kuchni kąpiele dla niemowlaka. Jak w takich warunkach Magda ma przygotowywać się do matury, a mama, z zawodu korektorka, pracować?
Młodsza z sióstr uważa starszą za egoistkę, z kolei starsza wścieka się na wszystkich, bo przecież to nie jej wina, że młode małżeństwa bez końca muszą czekać na przydział mieszkania ze spółdzielni. I jak można mieć do niej pretensje, że założyła rodzinę? Ona, Alina, ma już swoje lata, czy to zbrodnia, że chciała wyjść za mąż i urodzić dziecko? Autorka przedstawia racje każdej ze stron, ale można wyczuć, że raczej nie popiera stanowiska młodej pary. Roszczeniowa postawa i przekształcanie spokojnego mieszkania matki w kołchoz to zachowania niedopuszczalne.
Akcja toczy się w Warszawie na początku lat siedemdziesiątych, kiedy zdobycie własnego dachu nad głową graniczyło z cudem, za kilkugodzinną pomoc w bibliotece można było otrzymać pięćset złotych, syrenka i trabant uchodziły za symbole luksusu, a do bezpieczeństwa dzieci podchodzono o wiele bardziej niefrasobliwie niż teraz. W jednym z pobocznych wątków autorka ukazuje dwunastoletnią dziewczynkę, która po godzinie dwudziestej trzeciej samotnie idzie do apteki. Potrącona przez samochód, trafia na pogotowie. Po krótkich badaniach lekarz wypuszcza ją – bez powiadamiania rodziców, zszokowaną, w środku nocy! – by mogła kontynuować wędrówkę po lekarstwa.
Warneńska posługuje się piękną, bogatą polszczyzną i tak zgrabnie prowadzi powieść, że czyta się ją z ciekawością i żaden wątek nie nudzi. A wątków tu dużo: żałoba, miłość do chłopaka i przyjaźń z jego rodziną, zachwyt wierszami Tuwima, przygotowania do olimpiady polonistycznej, smutek dzieci z sierocińca, początki macierzyństwa, przeszłość wojenna matki Magdy, domowe piekiełko, tęsknota za spokojem. Warneńska przekonująco ukazuje destrukcyjny wpływ ciasnoty na relacje między członkami rodziny. Żyjące do tej pory w zgodzie siostry nagle zaczynają się kłócić, a nawet nienawidzić, matka do późna pracuje poza domem, co nie wpływa dobrze na jej zdrowie. Niemowlę, zamiast być obiektem zachwytu, staje się kością niezgody. Wszystkie bohaterki lubią życie rodzinne, ale teraz tego „rodzinnego szczęścia” jest dla nich jakby za wiele i w efekcie pragną od niego uciec.
---
* Monika Warneńska, „Magdalena”, MAW, 1984, s. 59.
Nie znam tej książki. Nigdy nawet o niej nie słyszałam, podobnie jak o autorce. Patrzę na rok wydania i widzę, że już trochę lat ma. Myślę, że takich rodzin i problemów jak te z książki, mogło być wówczas wiele.
OdpowiedzUsuńTak, trochę lat ta książka ma. Ja lubię stare książki. Tę znalazłam w rodzinnym domu i zabrałam ze sobą, kiedy się wyprowadzałam. :)
OdpowiedzUsuńŻycie w ciasnocie to coś strasznego. Masz rację, kiedyś wiele rodzin znajdowało się w podobnej sytuacji, a i teraz nie wszyscy mają własny pokój. Mieszkania są, ale ich cena niejedną osobę zwala z nóg. Bohaterki książki miały pieniądze, ale w tamtych czasach brakowało mieszkań, w efekcie na własny kąt trzeba było czekać bardzo długo.
Lubię czasami zajrzeć do powieści napisanych bogatą polszczyzną, co bardzo odchamia. No, i to nietuzinkowe spojrzenie na aspekty rodzinne. Nie zawsze posiadanie dziecka wiąze się z radością, warto też zdać sobie z tego sprawę. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do dziecka! A jeśli chodzi o bogatą polszczyznę, łatwiej ją znaleźć w starszych książkach niż w nowszych. :)
OdpowiedzUsuńMam kilka książeczek (bo to niewielki format) z tej serii, ale ten tytuł widzę pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńAż sobie westchnęłam przypominając swoje nastoletnie czasy, gdy kupowało się te "imiona" :)
Zachęcam więc do przeczytania. :) Czytałam cztery książeczki z tej serii i najbardziej podobała mi się właśnie „Magdalena”. To rzecz optymistyczna, bo choć bohaterka ma dużo problemów, to świetnie sobie z nimi radzi. Ważne też, że ma obok siebie pomocnych ludzi, na przykład wspaniałą wychowawczynię.
Usuń"..za kilkugodzinną pomoc w bibliotece można było otrzymać pięć tysięcy"
OdpowiedzUsuń???
W 1971 dostałem miesięczną pensję 4,800 i była to wyjątkowo wysoka pensja.
Maturzystka otrzymała pięćset złotych. Miałam na myśli pięćset złotych, a napisałam pięć tysięcy... Już nanoszę poprawkę w recenzji. Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi i gratuluję spostrzegawczości! :)
UsuńTak jakoś mi się skojarzyło, bo dziś wszystko się z tym kojarzy, ile to książek powstanie opisujących dzisiejszą przymusową izolację i odosobnienie, ileż dramatów skrywają nasze domy dziś, kiedy od nieudanych bądź relacji, od kryzysu w związku nie można uciec do pracy, na zakupy, gdzieś przed siebie. Mnie udało się na samym początku epidemii przeprowadzić do siebie, bo mieszkanie z rodziną dziś mogłoby źle się odbić na naszych relacjach. A książka wydaje się bardzo interesująca, obawiam się jedynie, czy ten nadmiar wątków jej nie szkodzi, czasami lepiej mniej, niż za dużo, ale chętnie bym się przekonała osobiście.
OdpowiedzUsuńO tak, pisarze już na pewno tworzą powieści z koronawirusem w tle. Choć ja chyba nie sięgnę zbyt szybko po taki utwór, bo mam już serdecznie dosyć tematu epidemii. Przez pierwszy miesiąc codziennie sprawdzałam, ile osób zachorowało, ile zmarło, co robi służba zdrowia, a teraz przeglądam wiadomości raz na kilka dni. Wspaniale, że już mieszkasz u siebie. W obecnych czasach własny dach nad głową to rzecz niezbędna. :)
UsuńŚwietnie, że znowu wyciągasz z niebytu jakąś całkiem zapomnianą młodzieżówkę.
OdpowiedzUsuńAkurat czytam teraz Warneńską - ale jej powieść biograficzną o Konopnickiej - "Drugie życie pani Marii". Też całkiem zapomniana rzecz. Dziś chyba tylko dla ciekawych (a akurat, jak wiesz, ja jestem zafascynowany Konopnicką:D).
O, a ja myślałam, że przeczytałeś już wszystkie książki o Konopnickiej. :) Warneńska najwidoczniej fascynowała się pisarzami urodzonymi jeszcze w dziewiętnastym wieku, bo pisała też dużo o Żeromskim. A „Magdalena” trochę kojarzyła mi się z wczesnymi powieściami Siesickiej. Może by Ci się spodobała?
UsuńJa również jestem pod wrażeniem Twojej determinacji w przybliżaniu kolejnych mniej popularnych czy wręcz zapomnianych autorek. Przyznaję, że Monika Warneńska to jedna z tych pisarek, o których wcześniej w ogóle nie słyszałem.
OdpowiedzUsuńTe starsze powieści nieraz bardzo dobrze się czyta, o wiele lepiej niż wiele współczesnych okrzykniętych bestsellerami.
Usuń