Charles, główny bohater „Zabójstwa Harriet Krohn” Karin Fossum, nie był agresywny ani porywczy. Kochał żonę i córkę, jednak żona zmarła na raka, a Julie, obecnie szesnastoletnia, już od dawna nie chce utrzymywać z nim kontaktów. Ma powody – ojciec wszystkie zarobione pieniądze przeznaczał na hazard, okradł nawet swojego ostatniego pracodawcę. Narobił tyle długów, że wierzyciel chce nasłać na niego windykatora. Jakim cudem ktoś, kto otrzymuje tylko marny zasiłek dla bezrobotnych, miałby spłacić astronomiczne kwoty? Gdzie szukać ratunku? Zdesperowany Charles wpada na „genialny” pomysł: zabije i obrabuje mieszkającą samotnie Harriet. Ani przez chwilę nie zastanawia się nad krzywdą, jaką jej wyrządza. Pieniądze ofiary posłużą dla dobrego celu, więc w czym problem? Kogo obchodzi jakaś tam samotna staruszka?...
Autorka kładzie duży nacisk na wątek relacji pomiędzy ojcem a córką. Charles ma wrażenie, że gdyby Julie darzyła go taką ufnością jak kiedyś, zapomniałby o nałogu. Wspomina dzień, kiedy przywiózł ją do stadniny. Kilkulatka od pierwszej chwili zapałała namiętną miłością do koni, tak silną, jak jego miłość do gier. Paliła się wręcz do jazdy konnej, a on robił wszystko, by pomóc jej rozwijać pasję. Raz w tygodniu, bo na częstsze wizyty nie mogli sobie pozwolić, jechali do klubu jeździeckiego. Julie odkładała pieniądze, które dostawała z okazji urodzin i konfirmacji, na spełnienie swojego jedynego marzenia – kupno kucyka. Niestety, ojciec ukradł jej te oszczędności i wydał na hazard.
Pod koniec powieści do akcji wkracza komisarz Sejer. Ponieważ w swojej wieloletniej karierze jeszcze ani razu nie poniósł porażki i ponieważ przerasta mordercę inteligencją i opanowaniem, łatwo zgadnąć, że to tylko kwestia czasu, kiedy rozwiąże sprawę śmierci staruszki. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Charles wciąż popełnia błędy wynikające z nieostrożności, denerwuje się, do tego prześladuje go pech.
„Zabójstwo Harriet Krohn” to nie kryminał, lecz ciekawa, choć nie odkrywcza powieść psychologiczna utrzymana w bardzo dusznym klimacie. Od początku wiadomo, kim jest morderca, kogo zamordował i dlaczego. Czytelnik poznaje jego myśli i marzenia, obserwuje przygotowania do zbrodni, samą zbrodnię i dość nieudolne próby jej ukrycia. Morderca raczej nie budzi litości, jego żebranina o miłość córki wywołuje niesmak. Bo dlaczego nie myśli, jak się poczuje Julie, kiedy zrozumie, że ojciec znowu ją oszukał? I że niezwykły prezent, który otrzymała, został kupiony za pieniądze pochodzące z okrutnego przestępstwa?
Moja ocena: 4/6.
---
Karin Fossum, „Zabójstwo Harriet Krohn” („Drapet på Harriet Krohn”), przeł. Elżbieta Hygen,
Papierowy Księżyc, 2016
Początek jak u Dostojewskiego:) ale potem jak widzę rzecz toczy się innym torem. Czy autorka przedstawia motywy, które pchnęły głównego bohatera do nałogu, bo dalsze jego postępowanie to już konsekwencja opętania hazardem.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nawiązanie do dzieła Fiodora wydaje się na tyle oczywiste, że może to rodzaj hołdu złożony rosyjskiemu pisarzowi ;)
UsuńA co do samego hazardu to nałóg, który wyrządza bardzo wiele krzywd i to przede wszystkim najbliższym, bowiem bez przerwy padają oni ofiarą kłamstw, mataczenia i oszustw.
Guciamal: autorka nie rozpisuje się o motywach, wspomina tylko, że kiedy bohater po raz pierwszy zagrał, poczuł do gier palącą, namiętną miłość i już nie umiał się powstrzymać od wydawania na ten cel pieniędzy. Pieniądze zdobywał w najrozmaitszy sposób – pracując, pożyczając, kradnąc. Potrafił nawet okraść własne dziecko.
OdpowiedzUsuńAmbrose: o tak, ten nałóg rujnuje rodziny. Fossum świetnie pokazała, jak rodzina się rozpada. Szkoda mi było córki bohatera. Charles wciąż krzywdzi córkę, a jednocześnie błaga ją o miłość. Powieść zaczyna się od listu do córki i listem się kończy.
Fossum z pewnością inspirowała się „Zbrodnią i karą” Dostojewskiego, bo podobieństw jest tu całkiem sporo – bohaterowie są rozpaczliwie biedni, zabijają z podobnych pobudek, nie mają wyrzutów sumienia i sądzą, że jeśli zamordują nikomu niepotrzebną staruszkę i wydadzą pieniądze na dobry cel, nie zrobią niczego złego. Komisarz Sejer dociska Charlesa do ściany w podobny sposób, co Porfiry Pietrowicz Raskolnikowa. Obaj mordercy nie umieją zachować zimnej krwi, a po morderstwie zaczynają chorować.
Zabawne, że tylu autorów inspirowało się „Zbrodnią i karą”, a żadnemu nie udało się napisać lepszej powieści niż Dostojewski. :)
Widocznie nałóg dopada znienacka. Obawiam się, że byłabym podatna, dlatego bronię się nawet przed na pozór niewinnymi grami.
OdpowiedzUsuńWidocznie tak, dopada znienacka. :) Ja też się bronię przed grami. Szkoda mi na nie czasu, a widzę, że niektórzy poświęcają na granie codziennie po kilka godzin.
Usuń