29.06.2019

„Witold i Elwira” Władysław Bochenek



„Witold i Elwira” Władysława Bochenka to powieść o Śląsku. Akcja toczy się w środowisku górników, którzy przed wojną wyjechali do Francji lub Belgii, a kiedy tamtejsze kopalnie zamknięto, wrócili do Polski. I z przyjemnością zauważyli, że warunki życia w kraju się poprawiły. Otrzymali zatrudnienie, o wiele lepsze wypłaty niż paręnaście lat temu, a także poniemieckie domki – wprawdzie zdewastowane i ogołocone przez szabrowników, ale zawsze to własny dach nad głową. Przekonali się też, że zawód górnika zyskuje coraz większą rangę. Pracownicy polskich kopalń mają swoje święto, paradne stroje, mogą czuć się ważni i dumni, podczas gdy we Francji zawód górnika nadal uchodzi za jeden z najgorszych i przeznaczony jest głównie dla ludzi, którzy nigdzie indziej nie mogą znaleźć zatrudnienia, czyli dla cudzoziemców i kryminalistów.

Do najważniejszych bohaterów powieści należą członkowie rodziny Wardęgów: Witold, jego ojciec Paweł, matka Urszula i siostra Izabela. Paweł to przodownik pracy i przewodniczący Rady Miasta. Niestety, choruje na pylicę. Jego żona, jak wiele kobiet ze Śląska, nie pracuje zawodowo; sprząta dom, czeka z obiadem na męża i dzieci. Witold wdał się w ojca – też jest górnikiem z zamiłowania. A Izabela jako jedyna z tej rodziny nie lubi pracować, szuka rozrywek i chciałaby wrócić do Francji.

Autor całkiem dużo miejsca przeznacza na wątek miłosny. Miłość ukazana w tej powieści jest trudna, ponieważ zakochani nie tylko wywodzą się z różnych środowisk, ale też mają odmienne charaktery i zainteresowania. Witold ukończył zaledwie technikum, nie czyta książek, a za szczyt marzeń uważa pracę w kopalni. Okres wojenny spędził dosyć spokojnie, bo we Francji. Elwira nie miała tyle szczęścia – jako mieszkanka Wołynia była świadkiem ludobójstwa, straciła bliskie osoby. Potem wraz ze swoją mamą, zdeklasowaną szlachcianką, przyjechała na Śląsk. Pracuje w bibliotece, kocha książki, imponują jej artyści i intelektualiści. Jest spokojna, powściągliwa i nie chce podjąć współżycia seksualnego, co Witolda, przyzwyczajonego do towarzystwa dziewcząt wesołych i łatwych, doprowadza do pasji. Chłopak zaczyna rozumieć, że to, co bez problemu dostałby od innych koleżanek, od Elwiry otrzyma dopiero po ślubie. Czuje się rozżalony, zmuszany do żeniaczki. Rozmyśla o odejściu, jednak zauważa, że towarzystwo łatwych panienek już go nie cieszy. Może więc warto związać się właśnie z tą dziwną, wymagającą Elwirą?

Dla urozmaicenia akcji Bochenek wprowadza postać dziennikarza wypytującego repatriantów o ich przeżycia oraz wątek wypadku w kopalni, kiedy to osunął się strop i kilkunastu mężczyzn zostało odciętych od wyjścia. Dowiadujemy się, jak przebiegała akcja ratownicza i czy wypadek był wynikiem czyjegoś niedbalstwa. Widać, że autor dobrze zna środowisko, w którym poruszają się bohaterowie „Witolda i Elwiry”, ale nie nie idealizuje zawodu górnika. Podkreśla, że praca pod ziemią jest niebezpieczna, szkodliwa i że właściwie górnicy nie mają czym się chwalić. Powieść nie należy do zbyt porywających, ale ma szansę zaciekawić osoby, które chcą dowiedzieć się, jak wyglądało życie na Śląsku w latach sześćdziesiątych. 

Moja ocena 4/6.

---
Władysław Bochenek, „Witold i Elwira”, Wydawnictwo Śląsk, 1980

2 komentarze:

  1. Agnieszko, wydaje się, że przechrzciłaś Witolda na Wiktora:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ jesteś spostrzegawczy! Dzięki, zaraz poprawię. :)

      Usuń