31.08.2016

„Oszustki” Kerstin Ekman


Od autorów wymaga się, by brali aktywny udział w promocji swoich książek i nie wpadali w histerię na widok negatywnej recenzji. Powinni udzielać wywiadów, uśmiechać się do czytelników i nie okazywać, że krytyka sprawia im ból. Większość piszących jakoś sobie z tym radzi. Co ma jednak zrobić ten, który ogromnie pragnie tworzyć, ale nie jest w stanie pójść ani do wydawcy, ani na spotkanie autorskie, a na samą myśl o recenzencie czuje się tak, jakby na żywca zdzierano z niego skórę? Najlepiej byłoby, gdyby znalazł sobie jakieś spokojne zajęcie, hodował kwiatki, wyszywał serwetki... Ale tak się nie da. Nienapisane powieści będą domagały się „urodzenia”. Ten, kto czuje się pisarzem, musi pisać i szukać czytelników.

No dobrze, zapytacie, ale jaki ma to związek z „Oszustkami” Kerstin Ekman? Bardzo duży, bowiem jedna z głównych bohaterek, Babba, miała cechy charakteru, które uniemożliwiały jej realizowanie się w zawodzie pisarki. Jeden jedyny raz odważyła się wysłać opowiadanie na konkurs. Zobaczywszy recenzję, wpadła w szok. Przez trzy tygodnie chorowała, a gdy jako tako doszła do siebie, postanowiła: nigdy więcej ujawniania nazwiska i narażania się na krytykę. Ale nie chciała żyć w poczuciu niespełnienia. Długo myślała, co zrobić w tej sytuacji, i wymyśliła: znajdzie wspólniczkę, która w zamian za połowę dochodów będzie podpisywała powieści swoim nazwiskiem. Wybrała Lillemor – ładną, odważną dziewczynę z dobrego domu, znającą się na gramatyce i ortografii. Dogadały się i przez kilkadziesiąt lat udawało im się okłamywać wydawców oraz czytelników.

W Polsce Kerstin Ekman kojarzymy jako autorkę kryminałów, tymczasem „Oszustki” zaliczyć trzeba do kategorii powieści psychologiczno-obyczajowych. Dosyć wnikliwie analizowane są wzajemne relacje i charaktery mistyfikatorek. Konstrukcja jest prosta, ale przemyślana. Najpierw widzimy Lillemor jako staruszkę, potem Ekman cofa czas i ukazuje nam młodość bohaterek, ich pierwsze kroki w świecie literackim, rozwój kariery i życie prywatne. Wydarzenia ukazane są z dwóch punktów widzenia, wspomnienia Lillemor przeplatają się z pamiętnikiem Babby. Historia jest mało dynamiczna, osoby lubiące szybką akcję zanudzą się nią. W tle obserwujemy Szwecję od lat pięćdziesiątych do dwudziestego pierwszego wieku. Autorka ukazuje problemy społeczne, przemiany obyczajowe, ale przede wszystkim życie literackie.

Najciekawszy w tej książce jest właśnie jej literacki klimat. Wiele scen rozgrywa się w bibliotece, często mówi się o czytaniu i twórczości. Polscy autorzy podczas poznawania tej historii będą mogli pozazdrościć szwedzkim kolegom, bo tamci nie muszą dorabiać w innych zawodach. Lillemor i Babba już po wydaniu pierwszej książki stały się zamożne. Chwała Kerstin Ekman za to, że poruszyła temat pisarzy skrajnie nieśmiałych, przewrażliwionych, może nawet mających fobię społeczną, i pokazała, jak silna jest potrzeba pisania.

W Polsce powieść tę wydała Czarna Owca. Z mnóstwem błędów: „niż bym chciała” (s. 233), „ciało zczepiało się z moim” (s. 321), „śmietanowo białej skóry” (s. 283). Jane Austen to według wydawcy „Jane Austin” (s. 397), na str. 363 mamy „czipsy”, a kilka linijek niżej „chipsy”, na str. 301 – „Komitet Noblowski”, a chwilę potem „komitet noblowski”. Do tego zauważyłam wiele zdań w rodzaju: „Zwolniłam się z księgarni Lundequistska, ponieważ zamierzałam jej już nigdy nie wypuścić” (s. 170). Kogo nie wypuścić, księgarni? Rzadko sięgam po książki Czarnej Owcy, właśnie dlatego, że są niechlujne. Przyjemność obcowania z tekstem dobrego autora miesza się z irytacją na pracowników wydawnictwa.

Moja ocena: 4/6.

---
Kerstin Ekman, „Oszustki” („Grand Final i skojarbranschen”), przeł. Anna Węgleńska, Czarna Owca, 2014. Ilość stron: 404. 

37 komentarzy:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, a porusza bardzo ciekawy temat. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że niektórzy pisarze mogą być bardzo nieśmiali i ogarnia ich strach na myśl o czytelnikach i ich opinii. To może być interesująca lektura - zapiszę sobie tytuł. Szkoda, że w książce znalazły się błędy, jednak nie przeszkodzi mi to w sięgnięciu po ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że większość autorów na widok nowej recenzji odczuwa mniejszy lub większy strach. Ciekawa jestem, czy ktoś, kto jest skrajnie nieśmiały i nietowarzyski, miałby w Polsce szansę na wydanie książki w tradycyjnym wydawnictwie.

      Powieść ta ma na LC raczej słabe oceny, ale mnie się podobała. Nie uważam, by była nudna czy chaotycznie napisana :)

      Usuń
  2. Eh, ta ciężka dola "pracowników pióra" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba ciężka. Wynagrodzenie małe, a czytelnicy często nie doceniają tego, co dobre :)

      Usuń
    2. I tak doszliśmy do sedna, dobrzy pisarze - nieznający się na rzeczy czytelnicy :-)

      Usuń
    3. Otóż to. Dodajmy jeszcze, że słabi pisarze często uważają się za wybitnych i że większość zarówno słabych, jak i dobrych ocenia czytelników/recenzentów w ten sposób:

      pozytywna recenzja = inteligentny, uczciwy recenzent,
      negatywna recenzja = recenzent mściwy, głupi itd :-)

      Usuń
    4. Potwierdzam z autopsji :-) Choć, przyznaję, zdarzyło się też, że autor podjął rzeczową polemikę i miała miejsce interesująca (tak mi się wydaje) dyskusja.

      Usuń
    5. Masz pewnie na myśli polemikę Jacka Dehnela pod Twoją recenzją „Saturna”?

      Niektórzy autorzy reagują tak, jakby chcieli zastrzelić recenzenta za postawienie niskiej oceny i wypisanie paru błędów. Mam tu na myśli A. Sowę, który tworzy zdania w rodzaju „Ludzie wsiadali i wysiadali do autobusów i tramwajów” i ma pretensje do osób, które to zauważą. A wziąłby podręcznik do gramatyki i pouczył się trochę :-)

      Usuń
    6. Tak, a po przeciwnej stronie Pawła Pollaka i "Gdzie mól i rdza".

      Usuń
    7. Hm... Nie wiem, co chcesz od autora „Gdzie mól i rdza”. Przecież pierwszy go zaczepiłeś, w nieprzyjemny sposób komentowałeś jego zachowanie. Pisałeś, że prowadzi krucjatę przeciwko self-publishingowi, „strzyka jadem” i jest nudny z tym swoim wyśmiewaniem grafomanii. A do tego zarzuciłeś mu, że popełnił błędy przy tworzeniu powieści, bo np. bohaterowie książki – doświadczeni policjanci – mylą strzałę z bełtem (a tak nie było), syn głównego bohatera nie wypowiedział ani jednego słowa... A jak miał mówić, skoro w czasie trwania akcji przebywał za granicą? Jeśli się robi takie uwagi, trzeba liczyć się z tym, że krytykowany odpowie. Każdy ma prawo się bronić. Autor też.

      Obu tych pisarzy, o których wspomniałeś, bardzo cenię.

      Usuń
    8. Od Pawła Pollaka niczego nie chcę, bo czego niby miałbym chcieć - Ty spotkałaś się z alergiczną reakcją Sowy, o którym wspomniałaś, na ocenę jego książki, a ja z taką samą reakcją Pawła Pollaka. I tyle.

      Usuń
    9. Ale to nie były takie same reakcje. Sowa nie umiał napisać ani słowa w obronie swojego dzieła, jedyne, co robił, to starał się zastraszyć i ośmieszyć autorkę recenzji, posunął się przy tym do oszczerstw. Pollak nie kłamał i nie miał pretensji o słabą ocenę, tylko o to, że oskarża się go o błędy, których nie popełnił.

      Usuń
    10. Dla jasności, dla mnie "Gdzie mól i rdza" to jest "średnia krajowa", książka z pewnością nie gorsza niż tak reklamowana "Sprawa Niny Frank" Bondy. Co do błędów albo, może łagodniej, nieścisłości pozostaję przy swoim, a treść książki to potwierdza i nie widzę powodu by po raz kolejny wałkować to samo. Reakcję Pawła Pollak pamiętam bo wykasowałem jego post, uskarżał się potem, że go cenzuruję, a wykasowałem go ze względu na prostackie wycieczki pod Twoim adresem więc nie mów mi, proszę, o reakcjach Pawła Pollaka.

      Usuń
  3. Sam koncept książki jawi się jako piekielnie interesujący - świetna symbioza, która obu stronom przynosiła wymierne korzyści. A wymagania stawiane wobec pisarzy są dość spore - z jednej strony artysta musi być osobą wrażliwą, tak, aby dostrzegać i wnikliwie analizować otaczającą go rzeczywistość, z drugiej zaś powinien cechować się hardością i odpornością psychiczną, które umożliwiają zniesienie cięższych okresów w karierze (niemoc twórcza, wzmożona krytyka, etc.). Szkoda, że przyjemność z lektury została zepsuta przez sporą liczbę błędów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą :) Wydaje mi się, że autor musi być bardzo odporny psychicznie. Niemoc twórcza, wzmożona krytyka albo też brak krytyki i milczenie ze strony czytelników... Często natrafiam na książki bardzo dobre lub dobre, które mają niewiele albo zero ocen i recenzji. W takim wypadku autorowi musi być bardzo przykro.

      Niestety, błędów zauważyłam dużo, w tym ortograficznych, najłatwiejszych przecież do poprawienia.

      Usuń
    2. >>Często natrafiam na książki bardzo dobre lub dobre, które mają niewiele albo zero ocen i recenzji. W takim wypadku autorowi musi być bardzo przykro<<.

      Tylko pytanie: na ile sami sobie (autor i wydawca) na to "przykro" zapracowali? Niedawno dyskutowałem na katedra.nast z przedstawicielem pewnego wydawnictwa, który - z niejaką dumą! - wyśmiewał "książki masowo rozesłane blogerom". Dodam, to przedstawiciel wydawnictwa publikującego głównie debiutantów. I ma skutki takiej polityki promocyjnej: w Empiku i Matrasie trudno znaleźć ich książki na półkach, trzeba zamawiać przesyłki z "cyntrali". Więc niektórzy, zanim im się zrobi przykro, najpierw powinni zastanowić się czy zrobili dostatecznie wiele, żeby mieć pożądany efekt.

      Usuń
    3. Zgadzam się z Tobą. Niektórzy wydawcy i autorzy nic nie robią, by książka trafiła do czytelników. Jeśli nie ma żadnej recenzji, to jak mamy dowiedzieć się o książce?

      Może ten wydawca nie ma zorganizowanej sieci dystrybucji? Rozesłanie książek do blogerów to najtańsza forma promocji. I chyba niezbyt skuteczna, bo mało kto przy kupowaniu książek bierze pod uwagę opinie nieznanych mu blogerów. Większość blogerów, niestety, chwali każdą książkę, jaką dostanie. W poniedziałek mamy zachwyty nad Dostojewskim, we wtorek nad jakąś nastolatką wydającą w Novae Res... Jak takim blogerom wierzyć?

      Natrętna reklama na wiele osób działa zniechęcająco.

      Usuń
  4. Podobała mi się ta książka, choć uważam, że jej potencjał nie został w pełni wykorzystany. Wydaje mi się nawet, że jest w niej materiał na przynajmniej dwie książki.;) A opis światka literackiego był szczególnie smakowity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czegoś w niej zabrakło. Ciekawiła mnie, ale nie zachwyciłam się. Słyszałam wcześniej, że w „Oszustkach” jest dużo nawiązań do innych książek. Niestety, te nawiązania mnie rozczarowały, bo najczęściej polegały na wymienieniu tytułu.

      Przed chwilą przejrzałam opisy innych książek Ekman. Zaintrygował mnie ten o „Praktyce morderstwa”:

      Ekman niezwykle zręcznie splata swoją opowieść z „Doktorem Glasem” Hjalmara Söderberga. W tej zabawie jednak głos autorki brzmi bardzo wyraźnie i przyćmiewa literacką iluzję. Podobnie jak u Söderberga, także u Ekman opowieść ma formę dziennika pisanego przez lekarza (...). W końcowej partii powieści bohater książki Ekman pisze list do pisarza Söderberga.

      Bardzo ciekawe! :-)

      Usuń
    2. Jeśli są powiązania z "Doktorem Glasem", to coś dla Ciebie.;)
      Mnie najbardziej kusi "Czarna woda", mam sentymente do serii VIP Muzy.;)

      Usuń
    3. Jestem bardzo ciekawa, na czym polegają te nawiązania. Ekman jest dobrą autorką, więc może wyszło z tego coś wartościowego. „Doktora Glasa” dopiero co czytałam. Niesamowita książka. :)

      Usuń
  5. >>Od autorów wymaga się, by (...) nie wpadali w histerię na widok negatywnej recenzji.
    (...) Babba, miała cechy charakteru, które uniemożliwiały jej realizowanie się w zawodzie pisarki<<.

    Bluzgala recenzentów od idiotów, ktorzy się nie znają, a na dodatek wypowiadają się, chociaż nie czytali książki? Skąd ja to znam... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bohaterka książki Ekman, zobaczywszy negatywną recenzję, przez wiele dni płakała i chorowała. Gdyby zwymyślała recenzenta, może poczułaby się lepiej. :)

      Usuń
  6. pamietamm tę książkę jako miłą rozrywke na czas urlopu. Chyba ja nawet ochrzciłam mianem najlepszej wakacyjnej kilka lat temu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, też czytałaś! :-) Zaraz poszukam Twojej recenzji. Mnie Kerstin Ekman na tyle zainteresowała, że sięgnę po inne jej książki.

      Usuń
  7. Przypomniał mi się "Autor widmo" Roberta Harrisa - książka poruszająca podobną tematykę, jak "Oszustki".
    Bycie "autorem widmo" to ryzykowna rzecz, zarówno dla człowieka sygnującego książkę swoim imieniem, jak i dla tego, który faktycznie ją napisał. Bo co, gdy książka odniesie sukces, i autor-widmo zechce upomnieć się o swoje? To by było ciekawe. Trochę jak z matką i surogatką, gdy ta ostatnia rodzi dziecko, a potem nie chce go oddać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za tytuł, będę chciała przeczytać, bo przepadam za książkami, których bohaterem jest pisarz. Tak, to bardzo ryzykowne. Prawdziwy autor z czasem może zechcieć się ujawnić. Ekman też porusza problem upominania się o swoje. Ale nie będę się rozpisywać na ten temat, by za dużo nie zdradzić. :)

      Usuń
  8. Szkoda, że tak kiepsko wydana, bo to przeszkadza w czytaniu a zapowiada się faktycznie interesująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest interesująca, warto przeczytać. Teraz trudno o porządnie wydaną książkę. Czytelnicy nie zwracają uwagi na błędy, większość pisze tylko o treści i okładce. Ja akurat do wyglądu okładek nie przywiązuję znaczenia, dlatego niemal nigdy o nich nie wspominam. :)

      Usuń
  9. Koczowniczka: a to są u nas inne jej książki? Bo zupełnie nie kojarzę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są! I to dosyć dużo. :-)

      1. „Dzwon śmierci”. Kryminał.
      2. „Czarna woda”. Powieść psychologiczna, podobno bardzo dobra.
      3. „Praktyka morderstwa”. Tej jestem najbardziej ciekawa, bo wyczytałam, że są w niej nawiązania do „Doktora Glasa” Hjalmara Söderberga. „Doktora Glasa” dopiero co czytałam, a Söderberg to jeden z moich najulubieńszych pisarzy.

      Usuń
  10. Dzięki rozejrzę się za nimi😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekman jest ciekawą autorką. Najpierw publikowała kryminały, potem zaczęła pisać powieści psychologiczne. Pisarze chyba rzadko tak robią...

      Usuń
  11. Czytałam dość sporo opinii o tej książce. Chcę ją poznać od dość dawna, tylko ciągle mi nie jest dane :) Historia brzmi całkiem ciekawie, zastanawiam się czy cała prawda wyszła na jaw - mam nadzieję, że tak. Nie miałam pojęcia o tym błędach, troszkę mnie odrzucają, ale nadal mam ochotę przeczytać te "Oszustki" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie zdradzę, staram się nie ujawniać za wiele z fabuły. :) Da się czytać pomimo błędów. Polecam, fajna książka.

      Usuń
  12. Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.

    OdpowiedzUsuń