O Kornelu Filipowiczu wiedziałam tylko tyle, że przez wiele lat kochała go Wisława Szymborska. A teraz sięgnęłam po jego mikropowieść pt. „Romans prowincjonalny”. Przeczytałam w ciągu kilku godzin i czuję się zauroczona, a także zachęcona do szukania kolejnych utworów tego niesłusznie zapomnianego pisarza.
„Romans prowincjonalny” to opowieść o ważnych wydarzeniach z życia dwudziestoczteroletniej Elżbiety. Od urodzenia mieszka ona w małym miasteczku w tym samym domu. Nie pracuje zawodowo, czasami daje lekcje muzyki pozbawionym talentu uczennicom, poza tym zajmuje się sprzątaniem, zakupami i opieką nad chorą matką. Matka jej każdego wieczoru gości u siebie księdza, swoją przyjaciółkę dewotkę oraz pana Soniewicza, którego chciałaby widzieć w roli zięcia. I życie Elżbiety mija w towarzystwie tych starszych, nudnych osób. Dziewczyna sprawia wrażenie pogodzonej ze swoim losem, ale czy na pewno tak jest? O tym, że jednak nie, świadczy spotkanie z poetą Fabianem Miłobrzeskim. Poeta, który pięknie mówi o powstawaniu wierszy, jest przystojny, zadbany i wygląda inaczej niż nieogoleni, nieokrzesani mężczyźni z sąsiedztwa, wydaje się jej przybyszem z innego, lepszego świata. Umawiają się na zwiedzanie miasteczka. Co z tego wyniknie?
Mikropowieść Filipowicza wywarła na mnie duże wrażenie. Autorowi udało się uchwycić klimat malutkiej mieściny, gdzie życie płynie ustalonym trybem, plotkarze obserwują wszystkich, a osoby takie jak Elżbieta duszą się i z czasem albo wyjeżdżają, albo wpadają w rezygnację i dopasowują się do otoczenia. Bohaterowie „Romansu prowincjalnego” to ludzie raczej przeciętni, bo przecież i poeta przy bliższym poznaniu okazuje się zwyczajny, mało uduchowiony. Elżbieta, choć odważna i wykształcona, biernie poddaje się losowi, nie stara się nic zmienić. Nie wiadomo, dlaczego nie zna rówieśników. Posłusznie przesiaduje w towarzystwie inżyniera, który z racji wieku mógłby być jej ojcem. Problemy jej nie zaskakują niczym, są typowe dla wielu innych kobiet, ale Filipowicz przedstawił je w tak zajmujący sposób i z tak wielką wrażliwością, że książka ani przez chwilę nie nudzi.
Moja ocena: 5/6.
Zainteresowałaś mnie Kornelem Filipowiczem. Przyznaję, nie czytałam żadnej jego książki. Zajrzałam do biblioteki, mają tylko same zbiory opowiadań i jedną powieść: "Ulica Gołębia" (str. 608). Przejrzę w bibliotece i może się skuszę. Wydana w 1955 roku... Przez 3 osoby wysoko oceniona w BiblioNETce, tylko jedna dała 3.
OdpowiedzUsuńFilipowicz pisał przeważnie opowiadania, długie powieści są raczej wyjątkiem :) Skusiłabym się na tę "Ulicę Gołębią", o ile będzie w bibliotece. Bo na pewno sięgnę po kolejny utwór Filipowicza. Ciekawa jestem, o czym jeszcze pisał. A Elżbiety było mi, szczególnie pod koniec utworu, bardzo żal...
UsuńOglądałam nie tak dawno film nakręcony na podstawie książki, który jak widzę wiernie oddał treść książki.
OdpowiedzUsuńElżbieta miała pewno jakieś na tamte czasy w miarę dobre wykształcenie, choćby liceum a matka aspiracje. Młodzi w takim mieście w tym czasie zazwyczaj byli robotnikami więc dla takiej młodej kobiety nie stanowili dobrego towarzystwa. A inżynier jaki by nie był to jednak inzynier z pensją.....Samo życie.
Nie wiedziałam, że jest film. Chętnie bym go obejrzała :)
UsuńElżbieta była oczytana, kupowała książki, kochała muzykę, grała Chopina i Bacha. W ich domu był fortepian. Być może żaden z małomiasteczkowych kawalerów nie pasował do niej wykształceniem. Inżynier, owszem, miał wykształcenie, pensję i nie pił, ale jednak był od niej starszy o ponad dwadzieścia lat. Matka jej uważała, że lepszy taki mąż niż żaden.
Taki był obraz prowincji, na której kobietom tego typu co Elżbieta trudno było sobie znaleźć sobie partnera, ale myślę, że i teraz nie jest z tym lepiej.
Usuńposzukam tej nowelki w bibliotece.
Poszukaj, jestem niemal pewna, że Cię zainteresuje. A ja poszukam filmu :)
UsuńTak, kobieta, która wiele wymaga, często ma trudności ze znalezieniem odpowiedniego partnera. Czasem przez wiele lat kręci nosem na różnych mężczyzn, a potem znienacka zakochuje się w jakimś nic nie wartym uwodzicielu...
Tak bywa....
UsuńFilm jest z 1976 roku ...będzie trudno, ale życzę sukcesu, bo warto...
Będzie trudno, ale postaram się go obejrzeć. Książkę będzie łatwiej znaleźć, bo została wznowiona w roku 2001.
UsuńJa o autorze nie wiedziałam nic, nawet tego, że kochała się w nim Szymborska:) Kojarzę tytuł filmu, ale zupełnie go nie pamiętam. Brzmi zachęcająco i twoja wysoka ocena także :)
OdpowiedzUsuńTak, Szymborska go kochała i właśnie po jego śmierci napisała swój słynny wiersz, zaczynający się od słów:
Usuń"Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu".
"Romans prowincjonalny" to jeden z najlepszych utworów, jakie czytałam w ostatnim miesiącu. Im bliżej końca, tym staje się ciekawszy :)
Na postać Filipowicza natrafiłam przy okazji zbierania informacji o Wisławie Szymborskiej, ale jego książki nie czytałam.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak Szymborska oceniała utwory Filipowicza :)
UsuńNie wiem, jakie są inne jego książki, ale "Romans prowincjonalny" na pewno warto przeczytać.
Jeśli dobrze pamiętam, to Szymborska uważała, że to Filipowicz zasługiwał na Nobla, więc zdaje się, że oceniała je dobrze :)
UsuńI mam jeszcze ciekawostkę, mówi się, że w słynnym wierszu Kot w pustym mieszkaniu mowa własnie o kocie Filipowicza. Uwielbiał koty :)
UsuńO, to dobra wiadomość, że oceniała pozytywnie twórczość swojego przyjaciela. Nie zazdrościła mu, a to dobrze o niej świadczy :)
UsuńDla zwierzęcia śmierć pana to tragedia. Mam nadzieję, że ten biedny kot znalazł dobrą opiekę...
O proszę, ja o Filipowiczu nie słyszałem nic, a nic i z przyjemnością dowiem się o tym jegomościu czegoś więcej :) Mikropowieść, o której wspominasz wydaje się b. interesująca - lubię portrety samotnych ludzi uwięzionych na ciasnej i dusznej prowincji.
OdpowiedzUsuńNa prowincji dobrze jest mieszkać ludziom starszym, ale młodym chyba lepiej w większym mieście, gdzie panuje większa swoboda i gdzie trudniej narazić się na plotki.
UsuńFilipowicza warto poznać, tak mi się wydaje :)
O. Małe miasteczka zawsze są wdzięcznym (jeśli mogę się tak wyrazić) tematem. Wydaje mi się jednak, że w tym momencie ta powieść mogłaby mnie zbytnio przytłoczyć. To miasteczko i samo życie w nim jest zbyt... zbyt ciasne, zbyt trudne.
OdpowiedzUsuńMasz rację, małe miasteczka są wdzięcznym tematem powieści :) A ta książka istotnie przytłacza, bo bohaterka, która wydaje się bardzo sympatyczna, ma wielkie problemy.
UsuńJa o Filipowiczu czytałam trochę u Virginii (http://karuzelakobiecegozycia.blogspot.com/), która go uwielbia. Tylko nie wiedzieć czemu kojarzyłam go jako poetę, a mnie do poetów jednak trochę nie po drodze... Skoro proza, to rozejrzę się za tą książką na pewno!
OdpowiedzUsuńZaraz zajrzę na blog, którego nazwę mi podałaś. Dzięki za namiar! Przeczytałam tylko jedną książkę tego autora, ale jestem przekonana, że można go uwielbiać. Najbliższa moja wizyta w bibliotece na pewno skończy się pochwyceniem jakiegoś tomu Filipowicza. Rozejrzyj się za "Romansem prowincjonalnym", to wartościowa proza!
UsuńSkojarzenie z poetą być może wzięło się stąd, że jego nazwisko łączone jest z nazwiskiem poetki Szymborskiej :)
Tak mi się właśnie wydaje, że to mogło być przez Szymborską :)
UsuńNa pewno tak było :) Trochę to smutne, że Szymborska jest sławna, a Filipowicz popadł w zapomnienie...
UsuńA ja polecam jeszcze "Modlitwę za odjeżdżających", bo to ładnie pokazuje, jak się zmieniała twórczość Filipowicza :)
OdpowiedzUsuńZ polecenia na pewno skorzystam, dzięki! Byłam dziś w swojej osiedlowej bibliotece i przeżyłam szok, bo okazało się, że żadnego więcej utworu Filipowicza nie mają... Ale to nic, zdobędę książkę w inny sposób :)
UsuńUpolowałam "Modlitwę" w Taniej książce, tam się te książki co jakiś czas pojawiały, ale nie wiem czy masz coś takiego w okolicy. Pisałam kiedyś o "Modlitwie" u siebie, więc jeśli masz ochotę, zapraszam :) Miłego wieczoru!
UsuńNie, niestety, koło mnie nie ma Taniej książki. Będę cierpliwie szukać na allegro. Szkoda, że biblioteki pozbyły się Filipowicza. Zaraz pobiegnę do Ciebie, by poczytać o "Modlitwie..." :)
UsuńFilipowicz to geniusz krótkiej formy. Sporo czytałem jego opowiadań i za każdym razem to były małe dzieła sztuki. Moje dwa ulubione tomy to "Kot w mokrej trawie" i "Dziewczyna z lalką czyli o potrzebie smutku i samotności". Niesłusznie zapomniany pisarz. Powinni wznowić te teksty w jakimś sążnistym tomidle.
OdpowiedzUsuńMiło mi widzieć, że są osoby, które cenią twórczość Kornela Filipowicza. Choć przeczytałam tylko jedną jego książkę, mogę powiedzieć, że się w jego twórczości zakochałam :)
Usuń