Narratorka „Zamkniętych drzwi” ma na imię Magda i jest bezdzietną pisarką. Kiedy jej kariera zaczęła nabierać rozpędu, przeprowadziła się do większego mieszkania i rozejrzała za pomocą domową. Polecono jej Emerenc. Ta samotna starsza pani uchodziła wśród sąsiadów za wzór uczciwości. Pracowała w kilkunastu domach i bez chwili wytchnienia sprzątała, prała, odgarniała śnieg, z poświęceniem opiekowała się też zwierzętami i chorymi. Nie przymilała się do pracodawców, lubiła zaznaczyć swoją silną osobowość. A kiedy już weszła do swojego domu, na żadne pukanie nie otwierała drzwi. Nikt nie widział jej mieszkania i nie znał jej tajemnicy – bo na pewno jakąś tajemnicę miała. Narratorka podejrzewała nawet, że Emerenc ukrywa rzeczy zrabowane wywiezionym do obozu Żydom. Z czasem napięte stosunki między obiema paniami poprawiły się i Magda jako jedyna osoba na świecie poznała zagadkę zamkniętych drzwi. Co ukrywała Emerenc? I czy nie żałowała potem, że obdarzyła Magdę zaufaniem?
Książka napisana jest w formie wspomnień snutych po latach przez Magdę. Już na samym początku dowiadujemy się, że Emerenc nie żyje, a jej śmierć ma związek z otworzonymi drzwiami. „To ja zabiłam Emerenc. I nie ma tu nic do rzeczy, że chciałam ją nie zniszczyć, lecz uratować”* – wyznaje narratorka i z bolesną szczerością analizuje swoje trwające dwadzieścia lat relacje z gosposią. Wspomina nieporozumienia, rodzącą się powoli przyjaźń i chwile, kiedy jej człowieczeństwo, mówiąc górnolotnie, zostało wystawione na próbę. Prawie cała przestrzeń powieściowa podporządkowana jest relacjom Magdy z Emerenc. Wydarzenia, które nie dotyczą stosunku między dwiema kobietami, często mają charakter szkicowy. Mężczyźni wspominani są rzadko i nie odgrywają większych ról, bo nawet o swoim mężu narratorka niewiele pisze.
Wśród miłośników książek krąży opinia, że wszystkie powieści Magdy Szabó są bardzo poruszające i napisane z wielką maestrią. Zgadzam się z tym twierdzeniem, bo ja też zawsze podziwiam ich język, konstrukcję i jednocześnie bardzo je przeżywam (wyjątkiem był tylko nijaki „Bal maskowy”). Węgierska autorka znała sztukę wywoływania w czytelniku mnóstwa emocji. Historia opisana w „Zamkniętych drzwiach” jest bardzo gorzka. Szabo dotknęła takich tematów jak obłuda, spychanie na margines ludzi starych i przewlekle chorych oraz siła wstydu (na jakie cierpienia jesteśmy gotowi, byle tylko nie ujawnić innym tego, czego się wstydzimy!). Nie występują tu tak perfidne postacie jak w „Świniobiciu”, nikt nikogo nie krzywdzi z premedytacją, nikt nie życzy nikomu źle, a jednak zło zostaje popełnione. Popełnia się je mimochodem, bezmyślnie, pod pozorem pomocy. Pomaganie jest prawdziwą sztuką, bo nie wolno urazić uczuć osoby, której ofiarowuje się pomoc...
Moja ocena: 5/6.
---
* Magda Szabó, „Zamknięte drzwi” („Az ajtó”), przeł. Krystyna Pisarska, PIW, 1993, str.7.
Ach, kolejna lektura, która sprawia wrażenie prawdziwej uczty. Ten sekret gosposi brzmi niezwykle ciekawie. Ogromnie jestem ciekaw, co odkryła narratorka i w jaki sposób doprowadziło to do zgonu starszej pani. Intryguje mnie także poruszona kwestia niesienia pomocy i wstydu, jaki odczuwa osoba, której nie raz pomoc oferuje się wręcz siłowo, z musu.
OdpowiedzUsuńWyśmienita, dająca dużo do myślenia książka, i w dodatku napisana przez osobę obdarzoną wielkim talentem literackim. Gosposia z tej książki nie była typową gosposią, to postać ogromnie intrygująca, z bardzo silną osobowością :)
UsuńSzabo to moja ulubiona autorka z Węgier.
Jeszcze nie czytałam żadnej książki Magdy Szabo, ale wiele słyszałam o jej twórczości. Mam w planach.
OdpowiedzUsuńMusisz koniecznie sięgnąć po tę autorkę! Naprawdę warto :) Mnie nie zafascynował tylko młodzieżowy "Bal maskowy", pozostałymi się zachwycam.
UsuńTak, jak pisałam wcześniej nie miałam obaw co do twoich wrażeń z lektury. Jak dotychczas nie trafiłam na słabą Szabo (nie czytałam Balu maskowego), ale Zamknięte drzwi najbardziej wryły mi się w pamięć i poruszyły. W swojej opinii opisałam wrażenia z lektury, zgadzam się też z twoimi.
OdpowiedzUsuńGuciamal, o "Zamkniętych drzwiach" słyszałam już wiele lat temu i czytałam o tej książce na lubianych blogach, ale to właśnie Twoja recenzja stała się jakby kroplą, która przelała czarę i pomyślałam, że muszę, muszę tę książkę przeczytać. Dziękuję za inspirację :)
UsuńWrażeń mnóstwo. Bardzo mi szkoda Emerenc. Teraz zachciało mi się powtórzyć "Piłata". A "Bal maskowy", chociaż słabszy od najlepszych powieści Szabo, też jest warty przeczytania.
Czuję, że to będzie bardzo emocjonująca książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńMagda Szabo to mistrzyni wywoływania emocji :)
UsuńDla mnie to chyba najlepsza jak dotąd powieść Szabo, obu bohaterek nie sposób zapomnieć. Dobrze pokazane zostało zderzenie dwóch różnych światów (także inteligentka kontra prosta kobieta "z ludu") oraz postępująca choroba Emerenc. Zło to jedno, ale ilu rzeczy w ogóle nie dostrzegamy, albo błędnie je interpretujemy - to również dla mnie było ciekawe w tej opowieści.
OdpowiedzUsuńLudzie nie dostrzegają wielu rzeczy, bo brakuje im czasu, empatii, a kiedy już jest za późno na naprawienie błędów, pogrążają się w żalu. Może się mylę, ale odniosłam wrażenie, że narratorka z powodu swojego chodzenia do kościoła uważała się za lepszą od ateistycznej Emerenc. Masz rację, zderzenie dwóch różnych światów zostało pokazane bardzo dobrze. A prosta Emerenc z ludu wydawała mi się mądrzejsza od wykształconej Magdy.
UsuńWspaniała powieść :)
Narratorka chyba na każdym kroku widziała przepaść, jaka dzieli ją od Emerenc.
UsuńTak, Emerenc pod wieloma względami postępowała sensowniej niż jej chlebodawczyni. Tłumaczę sobie to tzw. chłopskim rozumem, który często przynosi lepsze efekty ni solidne wykształcenie teoretyczne.;)
Tylko w postępowaniu ze zwierzętami Emerenc nie zachowywała się sensownie. Psa narratorki uderzyła tak mocno łopatą, że biedny zwierzak miał złamane żebro :(
UsuńBo to prosta kobieta była, na wsiach nadal tak niestety często postępują.;(
UsuńA nie było tak, że Emerenc kochała zwierzęta (albo one ją), jak to tak zapamiętałam. Czułość i szczerość z jaką Szabo napisała tę książkę jest niezwykła. Ta "Magduszka" i wiele innych takich ...
UsuńTo wiejskie pochodzenie trochę ją tłumaczy...
UsuńEmerenc kochała zwierzęta, owszem, ale jednocześnie czasami potrafiła bić psa i to dosyć mocno. Czasami psa biła, a czasami sadzała przy stole i częstowała najlepszymi potrawami. W każdym razie dla kotów zawsze była łagodna :)
I ja jestem wielbicielką Szabo, na blogu pisałam o wielu jej książkach. Mnie chyba najbardziej poruszył "Piłat". Bal maskowy czytałam w podstawówce i wtedy mi się podobał, jako osoba dorosła już inaczej odebrałam tę książkę.
OdpowiedzUsuńMnie z kolei najbardziej poruszyło "Świniobicie". W następnej kolejności stawiam "Piłata" i "Zamknięte drzwi", w jeszcze dalszej "Staroświecką historię" :)
UsuńLiteraturę węgierską znam z zaledwie jednej powieści nie najwyższych lotów i bardzo tego żałuję, ponieważ fascynuję mnie kultura Węgier. Cieszę się, że podrzuciłaś mi nazwisko pisarki, na której twórczości raczej się nie zawiodę - dzięki!
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie spotkałam się z negatywną recenzją książki Szabo. Ta pisarka podoba się chyba każdemu :)
Usuń