Niektórzy twierdzą, że „Opactwo Northanger” jest najsłabszą książką Jane Austen, ja jednak uważam, że nie tyle najsłabszą, co po prostu inną. Skonstruowana jako parodia powieści gotyckich, zawiera wiele dygresji, zabawnych scen i na pewno jest lżejsza w czytaniu niż „Duma i uprzedzenie”, ale czy to wady? Chyba nie. Ja w każdym razie podczas czytania „Opactwa...” bardzo dobrze się bawiłam.
O czym jest „Opactwo...”? W powieści tej Austen pokazała „wchodzenie w świat” pochodzącej z wielodzietnej rodziny, siedemnastoletniej Katarzyny Morland. Rodzice jej mieszkali na wsi, nie znali prawie żadnych młodych osób, toteż z chęcią przyjęli propozycję poczciwej sąsiadki, która chciała, by Katarzyna towarzyszyła jej w wyprawie do uzdrowiska w Bath. Wkrótce Katarzyna, pełna nadziei na poznanie nowych przyjaciół, wyruszyła w swoją pierwszą w życiu podróż. Odwiedziła nie tylko Bath, ale też Opactwo Northanger. Podczas tych wyjazdów doznała mnóstwa wrażeń, przekonała się, jakie niebezpieczeństwa czyhają na niedoświadczoną osobę i poznała zarówno ludzi dobrych, jak i złych.
Katarzyna jest naiwna, prawdomówna, skromna. Nie umie prowadzić rozmów w sposób błyskotliwy. Nie rozumie intryg, nie zauważa, kiedy ktoś z niej drwi lub nią manipuluje. A kiedy nawet zauważa, grzecznie udaje, że nic się nie stało. A jednak ma w sobie coś ujmującego, jakąś wrodzoną prawość charakteru i tym zdobywa sympatię czytelnika. Z czasem okazuje się, że Katarzyna umie jednak oprzeć się złym wpływom, a jej naiwność wynika nie z głupoty, lecz po prostu z braku doświadczenia.
Czytając „Opactwo...”, pomyślałam sobie: potwierdza się zasada, że nic tak nie ożywia powieści jak czarny charakter. Bo czyż pełni wad, trochę nawet karykaturalni Izabella i John Thorpowie nie są najciekawszymi bohaterami drugoplanowymi? Tak to już jest, że ze szlachetnymi osobami dobrze jest mieć do czynienia w codziennym życiu, na kartach powieści często wypadają one bezbarwnie i trochę nużą. A o takim Johnie czyta się ze złością, a zarazem z ogromną ciekawością.
Nigdy nie należałam do czytelników stroniących od klasyki, czasami sięgam po Balzaka czy nawet po Kraszewskiego, ale muszę powiedzieć, że Austen jest jedyną znaną mi dziewiętnastowieczną pisarką, w której powieściach nie znalazłam dłużyzn. Nawet kiedy czytałam o balach, strojach i zalotach, nie kusiło mnie, by ominąć kilka stron. Austen najwyraźniej znała sztukę wykreślania niepotrzebnych, rozwlekających fabułę scen. Do tego posługiwała się ciekawym, potoczystym językiem. Nic, tylko czytać i się zachwycać!
Moja ocena: 5/6.
O proszę, nie widziałem, że Austen wydano w serii KIK :) Ha, portret młodego człowieka, nieco naiwnego i szczerego, spodziewającego się podobnej prostoduszności po innych, to całkiem popularny wątek w literaturze. Kusi mnie, żeby sprawdzić jak zaprezentowała go pani Austen :)
OdpowiedzUsuńJa też się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że tak starą książkę, pochodzącą sprzed prawie dwustu lat, wydano w serii KIK :)
UsuńAusten pokazała ten wątek z wielkim humorem, podkreślając przy tym, że niespecjalnie ładna i pozbawiona talentów Katarzyna nie jest podobna do bohaterek modnych w tamtych latach książek.
P.S. Publikacja posta wypadła Ci w idealnym terminie - z tego co wyczytałem na łamach portalu LC, 16. grudnia obchodzony jest jako dzień poświęcony twórczości Jane Austen :)
UsuńNaprawdę??? Muszę wobec tego częściej zaglądać na LC :)
UsuńZaglądałam dziś tylko do Biblionetki, ale tam nie ma żadnej informacji o Dniu Austen.
Interesująco zaprezentowałaś książkę.
OdpowiedzUsuńJa Austen znam tylko z filmów. I raczej już jej czytać nie będę, bo i kiedy?
Ale o książkach, które napisała chętnie czytam.
Może dasz się namówić i kiedyś sięgniesz po książki Austen :) A ja nie dla odmiany nie znam filmów i nie ciągnie mnie do nich.
UsuńMoże. Nie mówi się nigdy, to prawda. Ale jak będziesz mieć okazję oglądnij sobie serial z Colinem Firthem w roli Darcy'ego. Świetny, ale i serial Mansfield Park też miło wspominam.
UsuńObejrzę, skoro polecasz :) Okazja na pewno się trafi. Darcy to jeden z najciekawszych bohaterów książek Austen.
UsuńTej książki Austen jeszcze nie czytałam, ale wszystko przede mną :) Będę musiała się za nią rozejrzeć, bo to porównanie do parodii powieści gotyckich mnie zaintrygowało :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie w drugiej połowie książki, tej z akcją w opactwie, widać parodię. Choć mi akurat bardziej podobała się pierwsza połowa. Książka ciekawa, moim zdaniem warto po nią sięgnąć :)
UsuńMam podobne odczucia, co prawda nie potrafiłabym dziś tak ładnie sprecyzować dlaczego, ale pamiętam, że książka wywarła na mnie dobre wrażenie, ot. nic wielkiego, czy wybitnego, ale czyta się dobrze. Nie napisałam opinii od razu, więc troszkę umknęła mi z pamięci, ale to fakt, iż dobry bohater to troszkę nudny bohater.
OdpowiedzUsuńCzyta się dobrze, zresztą wszystkie książki Austen czytało mi się bardzo dobrze. Każdą z czytanych pochłonęłam od pierwszej do ostatniej kartki, nie opuszczając żadnego fragmentu.
UsuńA źli bohaterowie podczas czytania wzbudzają mnóstwo emocji i często zostają w pamięci dłużej niż ci dobrzy :)
Czytałam kilka powieści Jane Austen, tej akurat nie. Może trafię na nią w bibliotece:)
OdpowiedzUsuńJak na "starocie", powieści Austen bardzo dobrze się czyta :) Oprócz "Opactwa" czytałam też inne książki tej autorki, ale dosyć dawno temu.
UsuńLubię XIX wiek w literaturze i co tylko mogę, to czytam. "Opactwo ..." to 1817 rok, czytałam i oceniłam je na 4,5 ... muszę się tu przyznać, że preferuję grubsze książki, lubię, jak długo coś się dzieje i przyjmując, że zabrałam jej 0,5 za tylko 286 stron, to oceniłyśmy ją tak samo. :-)))
OdpowiedzUsuńŻałuję, że Austen nie napisała więcej książek...
Jakże dawno powstała ta książka. A mimo to czyta się ją znakomicie :)
UsuńJa też żałuję... Gdyby nie zmarła tak młodo (bo cóż to jest 41 lat, to przecież jeszcze młodość), na pewno napisałaby więcej powieści. I dokończyłaby te zaczęte...
Ojej, ależ ta Katarzyna mnie irytowała!;) Ale tak właśnie miała się zachowywać. Interesująca parodia powieści gotyckiej. Dobra, jak i inne powieści Jane Austen. Czy najgorsza? Kwestia gustu. Może (przynajmniej w moim przypadku) bardziej odpowiednim określeniem byłoby "najmniej ulubiona".
OdpowiedzUsuńA mnie nie irytowała :) Choć zastanawiałam się na początku, czy będę w stanie polubić tak naiwną dziewczynę. Okazało się, że tak, polubiłam Katarzynę.
UsuńMoja naj, naj, najulubieńsza powieść Austen to "Duma i uprzedzenie".
To była moja pierwsza książka autorki, którą przeczytałam i wcale nie zniechęciła mnie do poznania reszty jej twórczości. Może dlatego, że od początku wiedziałam, że jest to parodia powieści gotyckich, dlatego nie miałam aż tak wygórowanych oczekiwań ;)
OdpowiedzUsuńJa akurat najpierw poznałam "Dumę i uprzedzenie", ale myślę, że gdyby moim pierwszym spotkaniem z twórczością Austen było "Opactwo...", na pewno bym się nie zraziła :-)
UsuńCoś w tym jest, że zły bohater bardziej zapada w pamięć i jakoś lepiej wgryza się w myśli niż Ci mili i ułożeni :) Wychodzę też z założenia, że lepiej żeby postać wzbudzała we mnie jakiekolwiek większe emocje (nawet gdyby to miała być złość i irytacja) niż była nijaka i zupełnie mi obojętna.
OdpowiedzUsuńCo do Austen to czytałam do tej pory tylko "Rozważną i romantyczną" i nabrałam chęci na inne książki autorki. Przed "Opactwem Northanger" chciałabym jednak zapoznać się z "Dumą i uprzedzeniem" - ciągnie mnie jakoś do niej bardziej.
Kiedy postać jest nijaka, często nie mogę skupić się na czytaniu o niej. Kiedy czytam o postaci złej, pojawiają się emocje; postać denerwuje albo nawet przeraża i czytanie od razu staje się większą przyjemnością :)
Usuń"Duma..." jest na pewno doskonalsza literacko od "Opactwa". Obie warto przeczytać.
Mam nadzieję, że w tym roku będę miała okazję po nie sięgnąć :)
Usuń"Opactwo" czyta się bardzo szybko, zaś na "Dumę..." trzeba poświęcić więcej niż jeden wieczór :)
Usuń