3.12.2012

„Bal w Sceaux” Honoriusz Balzac


Emilia to najmłodsza córka pana de Fontaine'a, Wandejczyka, który stracił wiele pieniędzy i spodziewał się odszkodowania oraz tytułu para Francji. Trzej bracia Emilii zajmowali wysokie stanowiska, a dwie starsze siostry zawarły korzystne mariaże. I tylko ona zwlekała z zamążpójściem, kaprysiła, żaden mężczyzna jej się nie podobał: ten był za gruby, ten za mało dowcipny, tamten miał za jasne włosy, a tamten pracował jako bankier... Kąśliwa dziewczyna tyranizowała rodzinę i wygłaszała śmiałe poglądy na różne tematy. Opinie te były nadzwyczaj trafne, jednak w ustach panienki żyjącej na początku dziewiętnastego wieku brzmiały niestosownie.

Kiedy skończyła dwadzieścia dwa lata, ojciec stracił cierpliwość i oświadczył, że ma dosyć jej grymasów. Daje córce wolną rękę co do szukania męża i zaakceptuje każdego kandydata na zięcia. Ostrzegł ją też, że dostanie zaledwie sto tysięcy franków posagu, a parowie Francji nie spieszą się do małżeństw ze zubożałymi arystokratkami, wolą mieć żony mniej piękne niż Emilia, ale bogatsze.

Tymczasem nadeszło lato. Emila, jak wszystkie szanujące się paryżanki, wyjechała na wieś i zaszczyciła swoją osobą bal w Sceaux. Na tym balu poznała Maksymiliana Longueville. Urodziwy, dowcipny, o nienagannych manierach byłby idealnym kandydatem na męża, gdyby tylko Emilia miała pewność, że pochodzi z arystokracji. Postanowiła więc odkryć tajemnicę jego pochodzenia.

„Bal w Sceaux” Balzaka to utwór dosyć krótki. Są w nim fragmenty bardzo ciekawe, szczególnie te pokazujące perypetie Emilii szukającej męża, są też niestety nudne, takie jak opisy poglądów ojca Emilii i jego sytuacji finansowej. Rozwiązanie tajemnicy Maksymiliana jest dosyć zaskakujące. Czytelnik, który zapragnie, by wyrachowana, przemądrzała, bezlitosna bohaterka dostała od życia po nosie, raczej się nie zawiedzie.

20 komentarzy:

  1. Nie czytałam tego, ale mogę dodać JESZCZE, bowiem mam taki mały plan... przeczytania dzieł Balzaka w ilości wręcz hurtowej :)
    Będzie to zapewne mozolna robota, bo niestety często autor ten wdawał się w zawiłe i faktycznie nudne opisy przedsięwzięć finansowych... ale co się dziwić, całe życie zabiegał o powodzenie finansowe, taż i naszą Ewelinę nie bez kozery podrywał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bal w Sceaux" jest o wiele łatwiejszy do czytania niż np. "Beatrix" czy "Jaszczur", bo rozwlekłych opisów w nim jest dosyć niewiele, akcja toczy się żwawo, a bohaterka jest postacią ciekawą, chociaż nadzwyczaj denerwującą :-)

      O operacjach finansowych mogę czytać bez problemu, natomiast do szału doprowadzają mnie długie na kilka stronic opisy wyglądu postaci. Do tej pory przeczytałam około 10 utworów Balzaka i najtrudniej czytało mi się "Beatrix". Opisy wyglądu bohaterek ciągną się przez kilka stron. Włosy, kształt ust, wygląd powiek, kolor białek oczu... Po co opisywać wygląd powiek? Jestem cierpliwą czytelniczką, ale myślałam, że nie przebrnę przez te opisy!

      Twój plan jest godny podziwu :-) A Balzaka jest mi szkoda, przez całe życie marzył o bogactwie, tymczasem słabo mu płacili za jego utwory, po drugie - jeśli zdobył jakieś pieniądze, natychmiast je trwonił. Ewelina chyba dlatego odwlekała małżeństwo z nim, bo bała się jego rozrzutności :-)

      Usuń
  2. Zauważyłem, chociaż moje spostrzeżenie jest dalekie od autorytatywności bo jestem dopiero w trakcie II tomu Komedii ludzkiej, że im krócej u Balzaka tym lepiej :-), chociaż pewnie bywają wyjątki od tej reguły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im krócej, tym lepiej - istotnie, coś w tym jest :-) W krótkich utworach Balzac nie wdaje się w dygresje, skraca opisy, wprowadza mniej postaci, w rezultacie czego czytelnikom łatwiej jest czytać.

      A ja czytam nie po kolei, biorę, co wpadnie w ręce. Jak na razie najbardziej podobała mi się "Eugenia Grandet" oraz "Kobieta porzucona", a najmniej - "Kobieta trzydziestoletnia". Co do "Beatrix" mam mieszane uczucia, niektóre fragmenty są piękne, inne bardzo nudne :-)

      Usuń
    2. Ja też czytam nie po kolei :-), po tomie "Nieznane arcydzieło" mam na tapecie "Kobietę porzuconą".

      Usuń
    3. "Kobieta porzucona" wzruszyła mnie... To smutna historia o kobiecie, która cierpi z winy niecnego mężczyzny. Balzac nie wymyślił tej historii, usłyszał o niej od jednej ze swoich znajomych.

      Usuń
    4. Przecież on do niej wrócił i od początku było wiadomo, że małżeństwo to tylko business. W "Honorynie" za to pokazana jest odwrotność relacji porzucony mąż robi wszystko by kobieta, którą kocha powróciła do niego. W "Kobiecie porzuconej" urażona miłość własna okazała się silniejsza.

      Usuń
    5. Wrócił jako mąż innej, poślubionej dla korzyści majątkowych? Margrabina nie umiała szanować i kochać takiego mężczyzny-zdrajcy. I wcale jej się nie dziwię, moim zdaniem zachowanie Gastona było nie do przyjęcia.
      PS. Zaskoczyłeś mnie tym komentarzem, nie wiedziałam, że czytałeś "Honorynę" i "Kobietę porzuconą" :-)

      Usuń
    6. To przez Ciebie :-) ale musiałem zrobić sobie po nich przerwę bo "Beatrix" nie dałem już rady przeczytać z marszu :-) Margrabina na nie ale Oktaw (z "Honoryny") jak najbardziej. Wielkoduszność - taka jest differentia specifica pomiędzy kobietami a mężczyznami, u Balzaka, oczywiście :-).

      Usuń
    7. A ja przez Ciebie zamówiłam "Nieznane arcydzieło", ale jeszcze nie zaczęłam czytać :-)
      U Oktawa z "Honoryny" występuje wielkoduszność, ale też głupota, bo gdyby nie organizował pomocy finansowej dla żony, która od niego uciekła, kobieta nie mogłaby zarobić na swoje utrzymanie i może wróciłaby do niego. Oktaw zresztą bardzo mi się podoba, to najmilszy męski bohater, jakiego dotychczas spotkałam w książkach Balzaka.

      PS. To pisz recenzję "Honoryny", podyskutujemy :-)

      Usuń
    8. Oktaw to jest świetne imię, że się tu wtrącę od rzeczy :)

      Usuń
    9. Napiszę, jak tylko przemęczę "Beatrix" :-). Jeśli kupiłaś wydanie "Nowe kanonu" to ok :-) - wybrali dla najlepsze opowiadania, jeśli "Komedię ludzką" to może być ciężka sprawa ale do przeżycia :-)

      Usuń
    10. To przeczytałam - Oktaw to bardzo ładne imię, zgadzam się :)
      Marlow - zdecydowałam się na stare wydanie, lubię stare książki :)

      Usuń
    11. Ja też, choć dużo zależy też od wydania, nowe jakoś giną w obecnej masówce. Akurat "Komedia ludzka" była bardzo porządnie wydana.

      Usuń
  3. Już wkrótce będę musiała zapoznać się z dziełami Balzaca, które wchodzą w skład moich lektur na studiach. Ciekawa jestem czy przypadną mi do gustu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz klasykę, myślę, że przypadną Ci do gustu przynajmniej we fragmentach :-)

      Usuń
  4. Chyba mogę się dołączyć do opinii, im krótsze tym lepsze :) choć jestem dopiero po lekturze pięciu pozycji. Mnie najciężej czytało się Jaszczura (choć uważam go za niezłą książkę, ale ten język archaiczny - sprawił, że czytało mi się wyjątkowo ciężko) i też najmniej podobała mi się Kobieta trzydziestoletnia i żadne takie, że nowatorstwo, że fizjologia małżeństwa, że portret psychologiczny itp.. nie przemawiają do mnie. No i język także jak dla mnie zbyt kwiecisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Jaszczura" ciężko się czyta, bo i język archaiczny, chwilami istotnie zbyt kwiecisty, i elementy fantastyczne - nie każdy to lubi.
      Ale przyznać trzeba, że Balzac był doskonałym psychologiem :-)

      Usuń
  5. O Balzacu mówi się, że świetnie nakreśla ludzkie portrety. Szkolnego "Ojca Goriot" nie bardzo pamiętam, na półce leży "Eugenia Grandet", do której przymierzam się już od kilku lat. Będzie trzeba nad tym pomyśleć!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z utworów Balzaka, które przeczytałam, najbardziej podobała mi się właśnie "Eugenia Grandet". A "Ojca Goriot" też niezbyt pamiętam :)

      Usuń