W ubogim litewskim dworku o nazwie Berezówka mieszkała pani Adela ze swoim drugim mężem - nieznośnym leniem, utracjuszem i egoistą, oraz z piętnastoletnią córką Marynką. Marynka bardzo lubiła śpiewać. Pewnego razu, gdy pląsała wśród polnych kwiatów i nuciła ludową piosenkę, przejeżdżał drogą pan Volant, wielki impresario. Przystanął, zasłuchał się, wpadł w zachwyt. Od razu zrozumiał, że znalazł skarb, że jeśli pokaże tę dziewczynkę w teatrze, uzyska sławę i bogactwo. Trzeba tylko nakłonić matkę Marynki do podpisania kontraktu.
Pani Adela oraz jej brat, ksiądz Kalikst, nie ucieszyli się z propozycji sławnego gościa. Uważali, że w wielkim mieście Marynka nie zaznałaby szczęścia, poza tym teatr to siedlisko zepsucia, a śpiewaczki są osobami niemoralnymi.
Jednak w końcu Marynka trafiła do Warszawy i rozpoczęła ćwiczenia śpiewu. Większa część powieści to opisy nauk dziewczyny oraz intryg w środowisku teatralnym. Osoby poznane przez bohaterkę to m.in. maestro Scarlatti, śpiewaczka Laura Lacerti, baron Percival, pani Ildefonsa Krzewska. Ludzie skupieni wokół teatru są na ogół bardzo źli, mściwi, pozbawieni skrupułów, dwulicowi. Intrygują, plotkują, zazdroszczą innym. Bohaterowie pozytywni charakteryzują się naiwnością, nie umieją przeciwstawić się czarnym charakterom, nie mają siły przebicia i często umierają.
Marynkę, w przeciwieństwie do innych kobiecych postaci wymyślonych przez Kraszewskiego, trudno nazwać pięknością. To dosyć pospolite dziewczę, mające rumianą twarzyczkę „pogniecioną kapryśnie”[1], opaloną szyję, niezbyt piękną sylwetkę. „Wydawała się jakimś wielkim kopciuszkiem... nic więcej...”[2] - charakteryzuje ją narrator. Jedyne piękno Marynki to słowiczy głos.
Kraszewski przedstawił bohaterów z humorem i złośliwością. O impresariu Volancie napisał, że w dzieciństwie „gęsiom służył za mentora”[3]. Prawda, że to brzmi o wiele ładniej, niż „pasał gęsi”?
W książce „Męczennicy: Marynka” dostrzegam wiele słabych punktów. Wieś została wyidealizowana, zaś miasto ukazane jako miejsce złe, wypełnione dusznymi wyziewami, pełne wykolejonych ludzi. Nie udało się Kraszewskiemu przedstawić warszawskiego teatru w sposób barwny i przekonujący. Powinien wprowadzić do powieści więcej doświadczonych śpiewaczek, a nie tylko jedną Laurę. Zbyt wielu bohaterów uśmiercił. Na utalentowaną wiejską dziewczynę wysypał cały worek najrozmaitszych nieszczęść, przez co powieść wpędza czytelnika w przygnębienie.
3/6.
----
[1] Kraszewski Józef Ignacy, „Męczennicy; Marynka”, Wydawnictwo Literackie, 1966, str. 7.
[2] Tamże, str. 7.
[3] Tamże, str. 38.
Bardzo lubię tego typu powieści, jednak słaba ocenia i wszystkie błędy(?) mnie do niej zniechęcają.
OdpowiedzUsuńCóż, nie jest to najlepsza powieść Kraszewskiego. Pisał za dużo, za szybko, powinien trochę popoprawiać tekst :-)
UsuńJa tam bardzo lubię ksiązki autorów tego okresu, peną manierę pisania i dość szablonowe fabuły, gdzie wszystko jest czarne (tutaj miasto) lub białe (wieś). A najbardziej rozbraja mnie gdy główny bohater, dobry, szlachetny i czysty po wielu życiowych perypetiach jest uśmiercany.
OdpowiedzUsuńA tak, wiele dziewiętnastowiecznych książek kończy się śmiercią głównego bohatera. A zaczyna opisem pacholęcych lat :-)
UsuńPrzedstawianie miasta jako siedliska zła, a wsi jako miejsca sielskiego było charakterystyczne dla literatury dziewiętnastego wieku. Nawet Prus w "Lalce" idealizował wieś :-)
Ja bardzo też lubię egzaltowany styl pisarski, taki jak np u Mniszkówny. Ostatnio wróciłąm do Sfinksa i nie powiem, rozbawił mnie do łez:) Sielska wieś, rodzinne strony, do bólu przesłodzone opisy przyrody ukochanej,bo rodzimej, no i boghaterowei schematyczni do bólu:)Nie powiem , sama bym się na wieś przeprowadziła chętnie,ale takich peanów pochwalnych , to bym raczej wsi nie wystawiała:)
UsuńBardzo ciekawa recenzja, jednak sama książka do mnie nie przemawia. Nigdy nie byłam fanką Kraszewskiego.
OdpowiedzUsuńJa też nie uważam się za fankę Kraszewskiego:-)
UsuńJedyna książka Kraszewskiego, która utkwiła mi w pamięci to "Stara baśń". Ale nie mówię nie. To przecież klasyka.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się wciąż przekonać do Kraszewskiego. I widzę, że nie ma raczej czego żałować w tym wypadku. :) Spasuję. W ogóle z romantyzmem mi jakoś nie po drodze...
OdpowiedzUsuńSkąd bierzesz takie unikaty Kraszewskiego?
OdpowiedzUsuńPytam ponieważ obeszłam z miesiąc temu 3 łódzkie biblioteki i poza Stara Baśnią Kraszewskiego, jak na lekarstwo. Smutne ale prawdziwe. Chciałam sobie skompletować tyle ile się da jego dziel (bo całości to chyba nie dam rady:))ale w antykwariatach też brak, chyba ostatnio nikt nie wznawiał. Tzn. ze 2 lata temu wydawnictwo MG coś Kraszewskiego wydawało, ale kiepściutko się sprzedawało.
http://www.antykwariat.szcz.pl/index.php?site=szukaczka
UsuńTo link do mojego ulubuionego antykwartiatu,gdzie mają też sprzedaz wysyłkową i masę ksiązek Kraszewskiego:)
Autorkę bloga od razu pytam , czy mogę ten link wstawić, zeby nie było,że spam czy coś.
Oczywiście, że możesz wstawić link :-) Sama też zajrzę do tego antykwariatu, może znajdę coś dla siebie :-)
UsuńAnetapzn, trochę pożyczyłam od mojej mamy, trochę z biblioteki. Akurat w mojej bibliotece książek Kraszewskiego jest bardzo wiele i, o dziwo, są dosyć często wypożyczane. Jeśli chodzi o wznowienia, Wydawnictwo MG wydało trzy książki Kraszewskiego: "Chatę za wsią", "Królewskich synów" oraz "Zygmuntowskie czasy".
Ja ostatnio kupiłam wydanie z 1950 Wojny i pokoju, "Olaf, syn Auduna" Sigrid Undset w płóciennej oprawie i kilka ksiązek Mniszkówny:) Kocham antykwariaty.Kraszewskiego jakoś po macoszemu zasze traktowałam i poza kanon lektur nie wyszłam. A może niesłusznie.
OdpowiedzUsuń