Leszek mieszka w centrum Katowic z partnerką Ewą i córką Baśką. Od trzydziestu lat jest niewidomy. Z wiekiem narasta w nim żal do losu, agresja, irytacja. Zawsze chce mieć rację, ciągle zrzędzi, domaga się pomocy. Ewa, która poświęciła mu całą swoją młodość, nie może nawet w spokoju poczytać książki, gdyż Leszek nie raczy używać słuchawek podczas słuchania audiobooków. Nigdy nie dostaje od niego kwiatów ani miłych słów. W razie rozstania zostanie z niczym, bo z marnej pensyjki nie udaje jej się nic odłożyć, a mieszkanie należy wyłącznie do partnera. Nic więc dziwnego, że czuje się niekochana, przegrana, niedoceniana. Myśli o odejściu, jednak nie umie zostawić niepełnosprawnego na pastwę losu.
W powieści znajduje się wiele szczegółów dotyczących codzienności osób ociemniałych. Na przykład taki obrazek: Leszek wychodzi sam z domu i wpada do źle zabezpieczonych wykopów. Jak na osobę od trzydziestu lat niewidomą, jest on bardzo nieporadny; chwilami odnosiłam wrażenie, że wzrok stracił całkiem niedawno. Nie zna alfabetu Braille'a, nie umie korzystać z elektronicznego miernika cieczy, nie rozpoznaje, że kiedy pod jego nogami kręci się kot, ma problem z zapamiętaniem, że Ewa przestawiła coś w mieszkaniu, zostawia półotwarte drzwi i potem się o nie uderza…
Wśród głównych postaci znajduje się też Joanna, osóbka niemal tak odrażająca jak Baśka, gotowa wsiadać po pijanemu za kierownicę, oszukiwać, romansować z żonatymi mężczyznami. Żona jej ostatniego kochanka podcięła sobie żyły. Tymczasem Joanna nie czuje się winna i nie żałuje niedoszłej samobójczyni, uważa ją za egoistkę, która dla kaprysu gotowa była osierocić swoje małe dzieci. Na początku książki Leszek i Joanna się nie znają, ale w pewnym momencie ich drogi się przetną.
A czym są tytułowe popielate słońca? Jest to nawiązanie do oczu Leszka, które z czasem wyblakły i wyglądają teraz jak posypane popiołem, jak dwa wygasłe słońca. Kiedyś Ewie się wydawało, że spojrzenie ukochanego, mimo że martwe, ma w sobie trochę blasku. Ale to było w okresie, kiedy się jeszcze kochali i kiedy pozwalała mu rzeźbić. Potem zarówno te oczy, jak i charakter Leszka zaczęły jej się kojarzyć z pogorzeliskiem.
Książka jest sprawnie napisana, ciekawa i bardzo realistyczna. Autorka bez grama ckliwości opowiada o trudach życia niewidomego, który wielokrotnie spotyka się z chamstwem i nieuczciwością, o niesnaskach rodzinnych, o wygasaniu miłości, a także o tym, że jeśli ktoś ma duszę twórcy, nigdy nie przestanie nim być. Pięknie i wzruszająco opisana została walka Leszka z rodziną o prawo do pracy artystycznej i ekscytacja, która pojawiła się podczas przygotowywania rzeźb na wystawę.
Koniec końców „Popielate słońca”, choć opowiadają o wydarzeniach przykrych i o ludziach albo zgorzkniałych i nieszczęśliwych, albo po prostu podłych, nie są beznadziejnie smutne, zawierają w sobie coś wzruszającego, coś pocieszającego. Bardzo mi się podobała ta książka. Już biegnę szukać kolejnych tej autorki.
Kilka cytatów:
„Tak się nie godzi. Ograniczać człowieka, który od lat i tak tkwi w piekle. Wydrzeć mu nikłą wiarę, że nie jest śmieciem” (s.199).
„Zastanawiał się, dlaczego on musi szanować uczucia innych, wdrapywać się na Himalaje empatii, podczas gdy z nim nie liczy się nikt. Obie zepchnęły go do pokoju niewiele większego od gawry niedźwiedzia, z której mógł swobodnie wychynąć tylko pod ich nieobecność. W każdym innym wypadku ryzykował potrącenie, kwaśne słowo, grad oskarżeń, że znowu brudzi, depcze, kruszy, rozlewa” (s.177).
„Ekscytacja narastała w Leszku, aż wreszcie pozwolił jej wybuchnąć. Brał stery we własne ręce. Był artystą. Nigdy nie przestał, bo jeśli ktoś ma duszę twórcy, może jedynie zmniejszyć ogień. Płomień zawsze się tli. Aż zaczyna parzyć i wtedy człowiek musi wzniecić pożar. Zatopić ręce w glinie, dać jej życie, rzeźbiąc rozmaite figury” (s.205).
Moja ocena: 5/6.

Książka wydaje się godna uwagi, nieckliwa i niebanalna. Na pewno będę o niej pamiętać. Pięknie dziękuję za kolejną nietuzinkową podpowiedź. :)
OdpowiedzUsuńTaka właśnie jest: nieckliwa i niebanalna. :) Pokazuje prawdziwe życie, a nie jakieś przesłodzone. I nie jest też płytka. Cieszę się, że wśród żyjących polskich autorek znalazłam wreszcie taką, która do mnie trafia.
Usuń