6.07.2024

„My, skrajnie otyli” Magdalena Gajda

Ludzie skrajnie otyli. Ważący ponad sto pięćdziesiąt kilogramów, często uwięzieni w domach, bo wychodzić się wstydzą albo nie dają rady. Nie mieszczą się w futrynach, nogi ich nie są w stanie dźwigać zwałów tkanki tłuszczowej. A gdy już wyjdą (bądź też strażacy ich wydobędą), budzą sensację, drwiny, odrazę. Nasze społeczeństwo nie raczy przyjąć do wiadomości, że otyłość to choroba, i ani myśli traktować ich ze współczuciem. Z czego wynika to negatywne nastawienie? Otóż uważamy, że są sami sobie winni, bo za mało się ruszają, pochłaniają ogromne ilości niezdrowego jadła oraz wysokokalorycznych napitków i że gdyby naprawdę chcieli, toby schudli. Takie poglądy głosi też wielu lekarzy, zniechęcając tych nieszczęsnych chorych do szukania pomocy medycznej. Czy dziś coś zmienia się na lepsze? Czy osoby z otyłością spotykają się z większym zrozumieniem, czy wywalczyły sobie jakieś prawa? Jak sobie radzą w codziennym życiu? Jak doszło do tego, że ich BMI poszybowało aż tak bardzo w górę? Czy to wina obżarstwa, czy czegoś jeszcze? I wreszcie czy próbują schudnąć, czy w ogóle jest możliwe, by zrzucić tak ogromną ilość tłuszczu? Na te właśnie pytania i na wiele innych odpowiada reportaż Magdaleny Gajdy zatytułowany „My, skrajnie otyli”.   

Na początkowych stronach autorka opisuje własne doświadczenia, bo były lata, kiedy ważyła niesamowicie dużo, a potem przytacza historie pacjentów oraz wypowiedzi osób, które zawodowo stykają się z takimi chorymi. Jest tu więc wywiad z chirurgiem bariatrycznym, z pielęgniarką przygotowującą pacjentów do operacji zmniejszenia żołądka, z pracownikiem pogotowia, przedstawicielem branży pogrzebowej, dietetyczką, paniami z OPS szukającymi pomocy dla jednego z podopiecznych. A wśród chorych, których poznamy z reportażu, znajduje się m.in. Ewa, ważąca 260 kg i przekonana, że wszyscy i wszędzie nagrywają ją telefonami, Natalia, będąca już po operacji żołądka i zauważająca, że znowu zaczyna odczuwać ostry głód, oraz 250-kilogramowy Tadeusz, który już nie potrafi samodzielnie się umyć, ale nadal nie rozumie, że trzeba zmniejszyć kaloryczność posiłków. Wszystkie te wypowiedzi składają się na bardzo ciekawy wielogłos i po przeczytaniu można wyrobić sobie jakie takie pojęcie o kłopotach ze zbyt wysokim BMI. Oto kilka ciekawostek przekazanych przez rozmówców autorki: 
– przez wiele lat nie traktowano otyłości jako choroby, dopiero narastająca liczba osób z nadmiarem tkanki tłuszczowej spowodowała, że zaczęto postrzegać ją jako ogromny problem medyczny i społeczny,
– w Polsce boom zachorowań na otyłość nastąpił po roku 1989, kiedy pojawiło się jedzenie typu fast food i zaczęliśmy kupować coraz więcej gotowych potraw,
– otyłość skrajna najczęściej wynika z ciężkiej, latami nieleczonej depresji oraz z zaburzeń odżywiania, 
– według badań naukowych i analiz nawet jeśli osoba z otyłością poprzez dietę zmniejszy masę ciała, prędzej czy później wróci do wagi wyjściowej, trwale pomóc może jedynie operacja, 
– w polskim wojsku zaskakująco wielu mężczyzn ma otyłość trzeciego stopnia,
– ludzie z otyłością najczęściej nie mają wyższego wykształcenia ani większego pojęcia o zdrowym odżywianiu, 
– nie mają też takiej siły przebicia w dochodzeniu swoich praw jak inne wykluczone grupy społeczne,
– w gabinecie dietetyka najczęściej opowiadają, że odżywiają się bardzo zdrowo, i świadomie lub nie zaniżają wielkość swoich porcji, 
– wbrew temu, co twierdzą niektórzy ludzie z wysokim BMI, zaburzenia hormonalne są powikłaniem otyłości, a nie przyczyną, 
– osoby ważące do 200 kg jakoś sobie radzą z potrzebami fizjologicznymi, cięższe proszą o pampersa, są poodparzane, niedomyte.
Z kartek reportażu wylewa się cierpienie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Czytamy na przykład o dziewczynce, która w szkole zmuszana jest do publicznego wchodzenia na wagę, a pielęgniarka, ku uciesze gromady dzieci, komentuje: dlaczego tak się spasłaś? Czytamy o kobiecie przyjętej na SOR, która przez kilka dni leży na wózku transportowym, przywiązana pasami, bez ubrania, bez leczenia; jeśli podchodzi do niej ktoś z personelu, to tylko po to, by się pośmiać z „dziwoląga”. Czytamy o ludziach zamkniętych w domach, udręczonych, czekających na pomoc. Jeden z bohaterów reportażu nie doczekał się, zmarł. 

Niedawno w moje ręce wpadły dwie lektury poruszające temat zaburzeń odżywiania – „Moja droga do nowego życia” Dominiki Gwit oraz „Głodne” Klaudii Stabach – ale miałam sporo zastrzeżeń. Magdalena Gajda okazuje się o wiele lepszą autorką niż tamte panie. Jej książka jest rzetelna, ciekawa, trochę nawet przerażająca, a przy tym dość głęboko wnika w temat otyłości. Może tylko niepotrzebnie pojawiły się w nim rozdziały o serialu „Wielka woda” i o postaci Leny, bo reportaż powinien jednak traktować o prawdziwych wydarzeniach, a nie fikcyjnych. Poza tym okładka mogłaby być mniej szkaradna, a w tytule nie powinno się znaleźć słowo „otyli”, które przecież zostało uznane za stygmatyzujące. 

Moja ocena: 5/6.

---
Magdalena Gajda, „My, skrajnie otyli”, Wydawnictwo RM, 2024

19 komentarzy:

  1. Temat na pewno trudny i przez wiele osób niezrozumiały, bo dziwi fakt, jak można doprowadzić się do takiego stanu. Gdy pokazuje się ten problem, jako chorobę, jest to bardziej zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest bardzo dziwne i trudne do zrozumienia.Dziwi mnie też (i przyznam, że irytuje), kiedy osoba z otyłością opowiada, że dobrze się czuje i że je jak ptaszek, a ten nadmiar kilogramów to się wziął nie wiadomo skąd. :)

      Usuń
  2. Trudny temat i ważny, coraz więcej osób ze sporą nadwagą jest wśród dzieci i młodzieży. Siedzący tryb życia, zajadanie stresów itp. to choroba cywilizacyjna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, kiedyś nie było tyle młodych osób z nadwagą co teraz. Dużo szkody robi też zamiłowanie do fast foodów i słodyczy oraz zwyczaj, żeby ciągle coś podjadać.

      Usuń
  3. Okładka jest okropna, ale przyciąga uwagę. Książka wydaje się bardzo wartościowa, bo naświetla problem z wielu punktów widzenia i oddaje głos chorym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, mam wrażenie, że ta kobieta z okładki waży mniej niż 150 kg. Takie kobiety widuje się codziennie, a w reportażu mowa o osobach ważących powyżej 150 kg, budzących sensację swoim wyglądem. Książka jest bardzo wartościowa, przeczytałam ją z ogromnym zaciekawieniem, a jednocześnie z ogromnym smutkiem, przypominając sobie, ile razy byłam świadkiem upokarzania kogoś tylko dlatego, że ważył trochę więcej, niż wynosi norma. W naszym kraju naprawdę panuje ogromna fatfobia...

      Usuń

      Usuń
    2. Zgadzam się, że kobieta na okładce nie wygląda na chorą na otyłość, raczej na kogoś, kto ma nadwagę. Pisząc, że okładka jest okropna miałam na myśli dobór kolorów (ale to rzecz gustu), ale przede wszystkim brak twarzy, pewnie mający oznaczać podejście społeczeństwa do bohaterów reportażu.

      Usuń
    3. Kolory rzeczywiście dobrane są okropnie. Zastanawiałam się, co ma oznaczać brak twarzy, i wydaje mi się, że masz rację – to symbol ignorowania i odczłowieczania osób z otyłością.

      Usuń
  4. Rzadko sięgam po ten rodzaj literatury, dotąd było mi jakoś nie po drodze z reportażami, gdybym jednak miała zacząć, to myślę, że zrecenzowana książka byłaby mocnym kandydatem. Dziękuję za rekomendację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ostatnio coraz częściej mam chęć na reportaże. Niektóre reportaże są napisane przepięknym językiem, to istne cudeńka. :) A w najbliższych planach mam „Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości”.

      Usuń
  5. Myślę, że to książka na ważny temat, o którym należy mówić. Jednak jakoś nie kusi mnie przeczytanie tej książki, tym bardziej, że temat jest mi znany, bo sama walczę z otyłością. Zatem nie chcę dodatkowo na ten temat czytać.
    Pozdrawiam
    Natalia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie książka jest bardzo przygnębiająca. Wynika z niej, że jeżeli ktoś już wpadł w otyłość trzeciego stopnia, to raczej nie poradzi sobie bez pomocy chirurga, odchudzanie za pomocą diety i ruchu skazane jest na niepowodzenie. A ja w internecie znalazłam wiele historii osób, które jednak sobie poradziły. Przykładem jest Kasia Guzik, która schudła aż 100 kg.

      Usuń
  6. No właśnie, to już kolejna książka orbitująca wokół tematu zaburzeń odżywiania, po którą sięgasz. Robisz przegląd tego typu literatury? Masz jeszcze coś w planach? Przyznaję, że z ciekawością śledzę Twoje wrażenia związane z tymi lekturami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Nie nie, po prostu jak większość kobiet boję się zwiększyć swoją wagę i chcę wiedzieć, co się powinno jeść, a czego nie, w jakich godzinach, w jakich ilościach... Ciekawi mnie też, dlaczego kiedyś chorych na otyłość czy anoreksję było bardzo mało, a teraz jest ich coraz więcej. Bardzo możliwe, że coś jeszcze na ten temat przeczytam, ale na razie nie wiem co. :)

      Usuń
  7. Chyba rzeczywiście większa powszechność fast -foodów sprzyja otyłości. Otyłość jest zjawiskiem chorobowym i choć często patrzę na takie osoby no cóż bez sympatii daleka jestem od wyśmiewania, bo sama kiedyś doprowadziłam się do bardzo wysokiej wagi. Paradoksalnie pomogła mi cukrzyca, dzięki której wagę doprowadziłam prawie do normy (została mała nadwaga). Jest to problem, z którym zapewne człowiek nie poradzi sobie sam i potrzebuje wsparcia, choć bardzo często sam się do takiego stanu doprowadzi. Przypadki, kiedy taki stan wynika z zaburzeń ze strony organizmu są chyba dużo mniejsze, niż doprowadzenie się do takiego stanu. Będąc w sanatorium z przerażeniem patrzyłam na kuracjuszy, którzy ściągali na jeden posiłek pół bochenka chleba, pół kostki masła, całe stosy wędlin..... Z przerażeniem i współczuciem, bo nie wyobrażałam sobie, jak można w ciągu jednego posiłku zjeść tyle, ile ja jadam przez trzy dni. Otyłość jest jak alkoholizm, kiedy już jest wymaga pomocy. Dlatego myślę, że masz rację powinniśmy znać to zjawisko, aby próbować się go ustrzec. Jak mawia moja koleżanka- ona nie pojawia się nagle, powinniśmy się zacząć martwić jak przybyło nam 2 czy 5 kilo, bo potem to idzie lawinowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nie było dostępu do fast foodów i o wiele mniej osób dźwigało nadprogramowe kilogramy. Według specjalistów bardzo rzadko się zdarza, by za otyłość odpowiadały inne choroby, prawie zawsze jest to wina zbyt dużej dostawy kalorii. Inna sprawa, że jak już ktoś ma tych kilogramów za dużo, pojawiają się zmiany hormonalne, które utrudniają chudnięcie. Jak się już człowiek dorobi insulinooporności, to wpada jakby w błędne koło, bo nawet jeśli je mniej, waga spada powoli albo wcale. Trzeba być nieziemsko wytrwałym.

      Gratuluję zgubienia kilogramów, to wielkie osiągnięcie. :) W rodzinie mam osobę, u której niedawno stwierdzono cukrzycę typu 2, i ze zgrozą obserwuję, co ta osoba wyrabia. Przez kilkanaście dni trzęsła się ze strachu i pilnowała diety, ale potem uznała, że skoro łyka leki, to nie umrze, i znowu wcina sobie frytki, słodkie serki, ziemniaczki. Koło swego łóżka zawsze ma schowane jakieś wafle. Okropność.

      Usuń
    2. Też mam wielu znajomych, którzy są zdziwieni, kiedy odmawiam słodyczy, czy większej porcji jedzenia tłumacząc to cukrzycą. Bo oni też mają i jedzą normalnie, a raczej nienormalnie. Leki (w tym słynny, a nieosiągalny dziś na rynku ozempic) spowodowały zmniejszenie łaknienia, ale jest bardzo duże ryzyko, że po jego odstawieniu (np. spowodowanym brakiem na rynku) następuje efekt jo-jo. Jak na razie przez trzy lata udaje mi się utrzymać wagę właśnie dzięki zmianie diety. A jeśli ktoś uważa, że tabletki wszystko załatwią - no cóż wiara nie koniecznie czyni cuda. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Trzy lata to bardzo dużo. Jeśli do tej pory zrzucone kilogramy nie wróciły, to już raczej nie wrócą. Możliwe też, że cukrzyca się cofnie, są takie przypadki u osób, które przestrzegają diety. Raz jeszcze gratuluję. :)

      Przeglądałam trochę wywiadów z różnymi bariatrami oraz osobami skrajnie otyłymi i co mnie nieprzyjemnie uderzyło, to wmawianie, że ta choroba powstaje bez winy chorego i że wielu chorych ma już tak zły metabolizm, że tyje niemal od powietrza. A ja wiele razy widziałam otyłego, który przy innych nic nie je, ale potajemnie wciąż sobie podjada. Rozumiem, że ten chory nie jest w stanie powstrzymać się przed ciągłym napełnianiem żołądka, ale niech przynajmniej nie kłamie, że nic nie je.

      Usuń
  8. Tematyka skrajnej otyłości poruszona w książce Magdaleny Gajdy jest bardzo ważna i potrzebna. Jeśli posiadasz książki na inne tematy, które już przeczytałaś, sprzedaż ich do skupu może pomóc w pozyskaniu środków na nowe publikacje.
    https://skup-ksiazek-warszawa.pl

    OdpowiedzUsuń