2.10.2022

„O zmierzchu” Hwang Sok-yong

Najnowsza powieść wydana w Serii z Żurawiem nosi tytuł „O zmierzchu” i została napisana przez Hwang Sok-yonga. Warto zapamiętać to nazwisko, bo podobno jest silnym kandydatem do nagrody Nobla. Książka ma dwoje narratorów – dobiegającą trzydziestki Jeong U-hui oraz sześćdziesięcioletniego Parka Min-u. Łączy ich to, że mieszkają w Seulu, a różni sytuacja finansowa i podejście do życia. U-hui robi to, co najbardziej lubi, czyli pracuje w teatrze, jednak zarabia tak mało, że nocami musi dorabiać w sklepie. Rozwija więc swoje pasje, ale płaci za to ogromną cenę: jest wciąż niewyspana, niedożywiona, samotna. Nie stać jej na wynajęcie lepszego lokum niż zagrzybiona suterena, nie może przygarnąć nawet zwierzaka, bo czym by go karmiła, kiedy się nim zajmowała?

Drugi z narratorów, Park Min-u, dorastał w najnędzniejszej dzielnicy Seulu. Aby wyrwać się ze slumsów, trzeba stoczyć ciężką walkę – i jemu się to udało. Ukończył dobre studia, nawiązał pożyteczne znajomości, nie mieszał się do polityki, nakładał klapki na oczy, gdy obok dochodziło do przemocy, byle tylko sobie nie zaszkodzić, nie zablokować drogi do zrobienia kariery... Teraz posiada własną pracownię architektoniczną, dobrze zarabia, nic więc dziwnego, że czuje się spełniony. Nie ma czasu ani chęci, by widywać dawnych znajomych. Ale któregoś razu otrzymuje liścik od Sun-y, swojej młodzieńczej miłości, i postanawia odpowiedzieć. Ten kontakt, ten głos z przeszłości prowokuje go do snucia wspomnień i rozważań, czy to, co osiągnął, to na pewno szczęście.

W powieści współgrają więc ze sobą dwie pierwszoosobowe narracje, poza tym sporo miejsca zajmują e-maile i fragmenty pamiętnika Sun-y, która w przeciwieństwie do Min-u o dorastaniu w slumsach myśli często i z sentymentem. Według niej  wracanie do swoich korzeni jest bardzo ważne, nawet wtedy, gdy wiąże się ze wspominaniem złych przeżyć. I ta prosta prawda, że człowiek nie powinien tracić kontaktu ze swoją przeszłością, z miejscami, które były dla niego ważne, przewija się przez całą powieść. Niestety wiele spośród postaci wykreowanych przez Hwanga  ten kontakt utraciło. Niektórzy – i tutaj przykładem będzie architekt – z własnej woli, inni zostali do tego zmuszeni. Park Min-u, pracujący przy modernizacji biednych dzielnic, ma duży wpływ na to przymusowe wykorzenianie. Projektuje nowoczesne budynki, a potem patrzy na buldożery wjeżdżające na uliczki przeznaczone do wyburzenia, na przeganianych biedaków, na ochroniarzy brutalnie uciszających nieudolne protesty. Takie widoki nie sprawiają mu przyjemności, często ma uczucie, że proces przebudowy Seulu posuwa się za daleko, że piękne, zielone miejsca znikają na rzecz betonowych gór, ale co można zrobić? 

Hwang porusza takie tematy jak warunki w slumsach, awans społeczny, cena za ten awans, cena za realizowanie swoich pasji, samotność, samobójstwo. Jest to też książka o życiu w Korei, a przede wszystkim w Seulu, słynącym z bardzo szybkiego rozwoju urbanistycznego. Tylko jak ten rozwój wygląda „od kuchni”, gdy się nań patrzy oczami mieszkańców metropolii? Autor jest w tej kwestii wielkim pesymistą i pokazuje, że za gwałtownym postępem kryją się nadużycia, łapówkarstwo, przepychanie niedopracowanych projektów, ogromne chamstwo i lekceważenie ludzkiego życia, bo nawet taka katastrofa jak zawalenie się centrum handlowego w Sampoong nie spowodowała pozytywnych zmian w branży budowlanej. Modernizacja biednych dzielnic to także tragedia mnóstwa wysiedlanych biedaków, niemających szans w starciu z deweloperami, którzy mają po swojej stronie nie tylko pieniądze i znajomości, ale też prawo (w Korei domy można wyburzać bez zgody ich mieszkańców, wystarczy decyzja władz).

Wielkim atutem tej melancholijnej powieści, oprócz ciekawych postaci i tematów, jest też zakończenie. Autor postarał się, by było niebanalne, i tak zagrał niedopowiedzeniami, tak sprytnie ułożył przeplatające się narracje dwojga głównych bohaterów oraz e-maile Sun-y, by w finale mocno czytelnika zaskoczyć.

---
Hwang Sok-yong, „O zmierzchu”, przeł. Dominika Chybowska-Jang, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2022

18 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że trafiłaby w mój gust!. Twoja recenzja bardzo mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zachęcam do przeczytania. :) Ciekawa jestem, czy autor istotnie dostanie nagrodę Nobla. Trzeba przyznać, że ta powieść jest bardzo „koreańska”, mnóstwo w niej szczegółów obyczajowych.

      Usuń
  2. Poruszająca i przygnębiająca książka. Zakończenie faktycznie: świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale muszę przyznać, że losy Sun-y poruszyły mnie bardziej niż losy Parka Min-u. Co do zakończenia, mocno mnie zaskoczyło. :)

      Usuń
  3. Może kiedyś sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, bo naprawdę warto. Dużo się z niej dowiedziałam o Seulu, o tym, jak wyglądała przebudowa tego miasta, jakim kosztem się odbywała, no i wzruszyłam się losami jednej z bohaterek. :)

      Usuń
  4. Oj, uświadamiasz mi, że coraz bardziej zaniedbuję "Serię z żurawiem". Wciąż nie przeczytałem "Kobiety w Fioletowej Spódnicy", której Twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła, a tymczasem proponujesz już kolejną pozycję. Mam nadzieję, że obie książki znajdę w którejś z odwiedzanych przeze mnie bibliotek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie książki bardzo polecam. A z „O zmierzchu” dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy, na przykład tego, że Koreańczycy wiek człowieka liczą od chwili poczęcia. U nich kiedy dziecko się rodzi, to ma... już roczek. Rozśmieszyła mnie ta informacja i zdumiała jednocześnie. :)

      Usuń
  5. Nieczęsto literatura koreańska jest tłumaczona na język polski, więc tym bardziej książka wydaje się interesująca i jestem ciekawa tego zaskakującego zakończenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, nieczęsto. Japońska tłumaczona jest o wiele częściej, a przecież Koreańczycy też piszą ciekawe książki. Ja na razie przeczytałam tylko trzy: „Mogę odejść, gdy zechcę”, „Dół” i właśnie „O zmierzchu”. :)

      Usuń
  6. Aż mi się przypomniały książki Natsuo Kirino, a konkretnie ich ciężka, pełna beznadziei atmosfera. Odnoszę wrażenie, że tu jest podobnie. Będę pamiętać tytuł, choć przeczytam, kiedy będzie ładniejsza pogoda. Aktualna chyba za dużo by mi dołożyła do tego książkowego klimatu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natsuo Kirino jeszcze nie czytałam, więc nie mogę porównać. :) Ja czytałam „O zmierzchu” akurat wtedy, gdy za oknem kapał deszcz, i miałam wrażenie, że melancholijny nastój książki oraz warunki pogodowe wspaniale ze sobą współgrają.

      Usuń
  7. Jestem bardzo ciekawa tej książki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc zachęcam do przeczytania. Z tej książki można się dużo dowiedzieć o Korei. :)

      Usuń
  8. Raczej nie jest to pozycja, w której bym się odnalazła.

    OdpowiedzUsuń