Najnowsza powieść wydana w Serii z Żurawiem nosi tytuł „O zmierzchu” i została napisana przez Hwang Sok-yonga. Warto zapamiętać to nazwisko, bo podobno jest silnym kandydatem do nagrody Nobla. Książka ma dwoje narratorów – dobiegającą trzydziestki Jeong U-hui oraz sześćdziesięcioletniego Parka Min-u. Łączy ich to, że mieszkają w Seulu, a różni sytuacja finansowa i podejście do życia. U-hui robi to, co najbardziej lubi, czyli pracuje w teatrze, jednak zarabia tak mało, że nocami musi dorabiać w sklepie. Rozwija więc swoje pasje, ale płaci za to ogromną cenę: jest wciąż niewyspana, niedożywiona, samotna. Nie stać jej na wynajęcie lepszego lokum niż zagrzybiona suterena, nie może przygarnąć nawet zwierzaka, bo czym by go karmiła, kiedy się nim zajmowała?
Hwang porusza takie tematy jak warunki w slumsach, awans społeczny, cena za ten awans, cena za realizowanie swoich pasji, samotność, samobójstwo. Jest to też książka o życiu w Korei, a przede wszystkim w Seulu, słynącym z bardzo szybkiego rozwoju urbanistycznego. Tylko jak ten rozwój wygląda „od kuchni”, gdy się nań patrzy oczami mieszkańców metropolii? Autor jest w tej kwestii wielkim pesymistą i pokazuje, że za gwałtownym postępem kryją się nadużycia, łapówkarstwo, przepychanie niedopracowanych projektów, ogromne chamstwo i lekceważenie ludzkiego życia, bo nawet taka katastrofa jak zawalenie się centrum handlowego w Sampoong nie spowodowała pozytywnych zmian w branży budowlanej. Modernizacja biednych dzielnic to także tragedia mnóstwa wysiedlanych biedaków, niemających szans w starciu z deweloperami, którzy mają po swojej stronie nie tylko pieniądze i znajomości, ale też prawo (w Korei domy można wyburzać bez zgody ich mieszkańców, wystarczy decyzja władz).
Wielkim atutem tej melancholijnej powieści, oprócz ciekawych postaci i tematów, jest też zakończenie. Autor postarał się, by było niebanalne, i tak zagrał niedopowiedzeniami, tak sprytnie ułożył przeplatające się narracje dwojga głównych bohaterów oraz e-maile Sun-y, by w finale mocno czytelnika zaskoczyć.
Wydaje mi się, że trafiłaby w mój gust!. Twoja recenzja bardzo mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zachęcam do przeczytania. :) Ciekawa jestem, czy autor istotnie dostanie nagrodę Nobla. Trzeba przyznać, że ta powieść jest bardzo „koreańska”, mnóstwo w niej szczegółów obyczajowych.
UsuńPoruszająca i przygnębiająca książka. Zakończenie faktycznie: świetne.
OdpowiedzUsuńAle muszę przyznać, że losy Sun-y poruszyły mnie bardziej niż losy Parka Min-u. Co do zakończenia, mocno mnie zaskoczyło. :)
UsuńMoże kiedyś sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńZachęcam, bo naprawdę warto. Dużo się z niej dowiedziałam o Seulu, o tym, jak wyglądała przebudowa tego miasta, jakim kosztem się odbywała, no i wzruszyłam się losami jednej z bohaterek. :)
UsuńOj, uświadamiasz mi, że coraz bardziej zaniedbuję "Serię z żurawiem". Wciąż nie przeczytałem "Kobiety w Fioletowej Spódnicy", której Twoja recenzja bardzo mnie zaciekawiła, a tymczasem proponujesz już kolejną pozycję. Mam nadzieję, że obie książki znajdę w którejś z odwiedzanych przeze mnie bibliotek :)
OdpowiedzUsuńObie książki bardzo polecam. A z „O zmierzchu” dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy, na przykład tego, że Koreańczycy wiek człowieka liczą od chwili poczęcia. U nich kiedy dziecko się rodzi, to ma... już roczek. Rozśmieszyła mnie ta informacja i zdumiała jednocześnie. :)
UsuńNieczęsto literatura koreańska jest tłumaczona na język polski, więc tym bardziej książka wydaje się interesująca i jestem ciekawa tego zaskakującego zakończenia :)
OdpowiedzUsuńAno właśnie, nieczęsto. Japońska tłumaczona jest o wiele częściej, a przecież Koreańczycy też piszą ciekawe książki. Ja na razie przeczytałam tylko trzy: „Mogę odejść, gdy zechcę”, „Dół” i właśnie „O zmierzchu”. :)
UsuńAż mi się przypomniały książki Natsuo Kirino, a konkretnie ich ciężka, pełna beznadziei atmosfera. Odnoszę wrażenie, że tu jest podobnie. Będę pamiętać tytuł, choć przeczytam, kiedy będzie ładniejsza pogoda. Aktualna chyba za dużo by mi dołożyła do tego książkowego klimatu ;)
OdpowiedzUsuńNatsuo Kirino jeszcze nie czytałam, więc nie mogę porównać. :) Ja czytałam „O zmierzchu” akurat wtedy, gdy za oknem kapał deszcz, i miałam wrażenie, że melancholijny nastój książki oraz warunki pogodowe wspaniale ze sobą współgrają.
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki!
OdpowiedzUsuńA więc zachęcam do przeczytania. Z tej książki można się dużo dowiedzieć o Korei. :)
UsuńRaczej nie jest to pozycja, w której bym się odnalazła.
OdpowiedzUsuńRozumiem, nic na siłę. :)
UsuńTytuł zanotowany!
OdpowiedzUsuńW takim razie będę czekać na Twoją recenzję. :)
Usuń