7.05.2022

„Po drugiej stronie książki” Andrzej Pilipiuk, Jacek Skrzypacz

Kolejna autobiograficzna książka Andrzeja Pilipiuka, tym razem mająca formę wywiadu rzeki, okazała się o wiele ciekawsza i spokojniejsza od „Raportu z Północy”. W tamtej Wielki Grafoman twierdził, że Inkwizycja powinna likwidować więcej innowierców, a Anders Breivik „polować na każdego śniadolicego, który odłączy się od stada. Zabijać lub okaleczać”[1]. W „Po drugiej stronie książki” takich przesiąkniętych nienawiścią opinii już nie ma. Pilipiuk mniej się użala, mniej mówi o swoich poglądach, a więcej o pisaniu – i to wychodzi książce na dobre. Z twórczością tego autora jest tak, że im mniej poglądów i diagnoz rzeczywistości zawiera, tym lepiej się  ją czyta. 

Pytania zadaje Jacek Skrzypacz, który z jednej strony zna życiorys i treść licznych dzieł Pilipiuka, nie wysuwa się na pierwszy plan i nie opowiada, co sam sądzi na dany temat, z drugiej – nie umie zadawać kontrowersyjnych pytań i docisnąć rozmówcy do ściany. Kiedy na przykład Pilipiuk krytykuje podejście Szwedów do pandemii, przydałoby się uświadomić mu, że i Polacy nie zachowywali się idealnie. Kiedy narzeka, że w Szwecji są „pastorzy geje nieukrywający już swojego homoseksualizmu”[2], trzeba by zapytać, dlaczego w takim razie nie krytykuje polskich księży dopuszczających się przemocy seksualnej wobec dzieci. Czyżby mu to nie przeszkadzało, a może naiwnie nie dostrzega patologii w polskim Kościele? Takich niewygodnych pytań ani uświadamiania Pilipiukowi, że niekiedy sam sobie przeczy, w tej książce nie zauważyłam.

Zauważyłam natomiast, że Skrzypacz często pyta o to samo, co było napisane w „Raporcie z Północy”, prowokując Pilipiuka do dublowania treści z tamtej książki. W efekcie osoba, która sięgnie po obie te pozycje, kilkakrotnie odniesie przykre uczucie, że czyta dwa razy to samo. Pilipiuk znowu nazywa Szwecję ruiną moralną, znowu opowiada o swoim dzieciństwie, problemach w szkole i rozwoju kariery literackiej, przy tym nie zawsze ma chęć, by ująć swoje wspomnienia inaczej, niż zrobił to w „Raporcie”. Podam tu dwa przykłady:

„Gdy miałem dziesięć lat, moją klasę rozwiązano, parcelując uczniów po klasach równoległych. Tym, kto się z kim kumpluje, nikt się nie przejmował” (cytat z „Raportu z Północy”).
„Wreszcie klasę rozwiązano i rozparcelowano nas po kilkoro do innych. Kto się z kim kumpluje – nikt się tym nie przejmował” (cytat z „Po drugiej stronie książki”, s. 33).
„(...) wszystkie maszyny w fabrykach dostosowane były do obsługi prawą ręką, zatem mańkutów tępiono nieomal jak wroga klasowego” (cytat z „Raportu z Północy”).
„Wszystkie obrabiarki były dostosowane do obsługi prawą ręką. Dlatego mańkut był niemal wrogiem nomen omen klasowym” (cytat z „Po drugiej stronie książki”, s. 44).

Drażniące jest też to, o czym pisała Dot59 – że Pilipiuk chwali się swoją ignorancją, nie kojarzy takich językoznawców jak Jerzy Bralczyk czy Jan Miodek; co więcej, dla rozbawienia czytelników nazywa ich „pryszczatymi neokomsomolcami, którym marzy się władza i terror”[3].

Kolejna wada to raczenie czytelnika nieprzemyślanymi opiniami. Oto przykład: „Ukradłeś auto za pół miliona? Tyraj w więziennej fabryce, aż odkupisz ”[4] – pisze Pilipiuk. Każdy czytelnik mający choć trochę rozsądku pomyśli: ale jak to możliwe, by w naszej polskiej rzeczywistości więzień zarobił aż pół miliona? Kilka stron dalej autor twierdzi: „Człowiek z bloku chodzący do normalnej pracy w większości przypadków nie kupi ziemi, by postawić dom, bo nie zarobi na to, choćby stanął na rzęsach”[5].  Aha. Czyli według Pilipiuka człowiek wolny, mający o wiele więcej możliwości zarabiania niż więzień, nie jest w stanie zdobyć pieniędzy na ziemię, która kosztuje przecież dużo mniej niż pół miliona, a więzień może te pół miliona zarobić. W więziennej fabryce. 

Najciekawsze partie książki to te, w których Wielki Grafoman opowiada, skąd bierze pomysły, i streszcza swoje utwory, nie żałując sobie pochwał w rodzaju „całkiem zgrabne opowiadanko mi wyszło”, „wyszedł ładny tekst z ciekawym chrześcijańskim przesłaniem”, „bardzo sympatyczne, ciepłe opowiadanko mi wyszło”, „fajny tekst wyszedł” itd. Trzeba przyznać, że z chęcią dzieli się swoimi doświadczeniami. Wśród porad dla początkujących autorów jest i taka, by napisawszy jeden utwór, nie popadali w samozadowolenie, tylko jak najszybciej tworzyli kolejne. Kto nie potrafi zdobyć się na taki wysiłek lub będzie marnował czas na robienie z siebie gwiazdy, przegra. Pilipiuk nie pozuje na twórcę miewającego wizje czy natchnienie. Otwarcie przyznaje, że w jego warsztacie mało co się marnuje, że jeśli po skończeniu książki zostają mu jakieś niewykorzystane materiały, traktuje je jak odpady produkcyjne, które trzeba przenieść do kolejnej. Oczywiście nic na siłę – jeśli jakiś pomysł nie chce się rozwijać, jeśli jakieś wątki czy sceny nigdzie nie pasują, odkłada je na potem i zaczyna pisać coś innego. Ta metoda zdaje egzamin, bo wydał już ponad pięćdziesiąt książek. Ile ich jeszcze opublikuje, zanim przejdzie na emeryturę? Sama jestem tego ciekawa.

I na koniec taka uwaga: Pilipiuk bardzo nieładnie wypowiada się o osobach, które skrytykowały „Raport z Północy”. Według niego negatywne recenzje napisały albo „syte bachory wolnej Polski”[6], albo lewacy chcący „dać odpór prawakowi”[7], innych możliwości nie ma. Autorowi zupełnie nie przychodzi do głowy, że jego książka była nudna, kiepska lub tak nasycona nienawiścią, że aż niestrawna.

A tu jest kilka cytatów z „Po drugiej stronie książki”.

---
[1] Andrzej Pilipiuk, „Raport z Północy”, Fabryka Słów, 2017, s. 340-41.
[2] Andrzej Pilipiuk, Jacek Skrzypacz, „Po drugiej stronie książki”, Fabryka Słów, 2021, s. 356.
[3] Tamże, s. 446.
[4] Tamże, s. 273.
[5] Tamże, s. 283.
[6} Tamże, s. 369.
[7] Tamże, s. 367.

10 komentarzy:

  1. Nie znam jego twórczości i jakoś niespecjalnie mi z tym źle ;) a krytyka raczej śmieszna, w końcu każdy może mieć (jeszcze) swoje zdanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zastanawiałam się nad sięgnięciem po którąś z jego książek o Panu Samochodziku, no ale to bez sensu, bo musiałabym najpierw przeczytać pierwsze części cyklu, te napisane przez Nienackiego, a nie za bardzo mi się chce.

      Usuń
  2. Książka raczej dla mojego męża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fanom Pilipiuka ta książka może się spodobać. Nie jest idealna, ale o wiele lepsza od „Raportu z Północy”. :)

      Usuń
  3. Witam serdecznie ♡
    Wspaniała recenzja. O książce coś już słyszałam, ale zdecydowanie nie jest to pozycja dla mnie :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan Andrzej w tym wywiadzie pokazał się jako człowiek niezwykły. Cichy, bardzo skromny, skupiony na ciężkiej codziennej pracy. Miałby się czym chwalić jego dorobek to wydanych ponad 50 książek, półtora miliona sprzedanych egzemplarzy, setki tysięcy odsłon audiobooków na yt. Chwali się z umiarem, skromnie „fajnie wyszło”. Zarazem chwali jako te „fajne” może kilka spośród przeszło 250 napisanych opowiadań. Książka ta – podobniej jak „Raport z Północy” czy posłowie na końcu VI tomu „Oka Jelenia” pokazuje poprzez odsłonięcie źródeł (pra-źródeł?) pomysłów - szerokość Jego zainteresowań i niezwykłą, unikalną w dzisiejszych czasach podbudowę intelektualną tego co pisze. Mi gdy go czytam przypomina się mój dziadek – przedwojenny inżynier. Niby człowiek który żył problemami technicznymi elektrociepłowni, ale też bardzo oczytany i zachowujący humanistyczne zainteresowania.
    Ktoś napisał w recenzji że pan Pilipiuk „nie bierze jeńców” i coś w tym jest. W tej książce nie ma owijania w bawełnę. Na wiele pytań odpowiada z brutalną szczerością, ale też nie przekraczając granic kultury ani dobrego smaku. Przede wszystkim zachowuje ogromną klasę i swoistą elegancję wypowiedzi. Widać że niektóre pytania mu nie podeszły, ale odpowiedzi udzielił. Po różnych wywiadach widać ogromną spójność poglądów pana Andrzeja. Zarazem konserwatywnych i pro-wolnościowych. Z wielokrotnym podkreślaniem twardej granicy którą jest krzywda drugiego człowieka. (lub zwierzęcia – bo pan Andrzej przeciwstawia się ostro np. ubojowi rytualnemu!). W świecie przepalonym polityczną poprawnością, w świecie cichego przyzwolenia na wszystko, naprawdę mało kto potrafi zdobyć się dziś na taką odwagę i podpisać imieniem oraz nazwiskiem. I to budzi mój wielki szacunek.
    Ciekawe kin jest ten Jacek Skrzypacz – kojarzę w necie tylko jakieś jego artykuły z branży IT. Z pewnością świetnie zna prozę pana Andrzeja. Wielkie brawa dla Fabryki Słów że kogoś takiego wyszukała i skierowała do przeprowadzenia tego wywiadu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Z wielokrotnym podkreślaniem twardej granicy którą jest krzywda drugiego człowieka. (lub zwierzęcia – bo pan Andrzej przeciwstawia się ostro np. ubojowi rytualnemu!)”

      Owszem, Pilipiuk potępia ubój rytualny (zapewne tylko dlatego, że dokonują go wyznawcy islamu), ale już ubój dokonywany w rzeźniach krajów chrześcijańskich mu nie przeszkadza. Nie przeszkadza mu też gehenna zwierząt w cyrkach, ba, on żałuje, że w wielu krajach czy miastach występy z udziałem niedźwiadków czy małpek są już zakazane, że obrońcy zwierząt próbują wywalczyć lepsze życie dla tych cyrkowych czworonogów, przemocą i głodem zmuszanych do posłuszeństwa.

      Na str. 375 skarży się: „Ostatnio wprowadzone ustawy praktycznie zablokowały możliwość występów zwierząt. Smutne”.

      Taki to z niego „obrońca” zwierząt...

      Usuń