„Córeczka” Tamary Dudy jest powieścią bardzo aktualną, bo opowiadającą o początkach wojny w Donbasie. Główna bohaterka to młoda Ukrainka, od siedemnastego roku życia mieszkająca w Doniecku. Przy pierwszym kontakcie owo miasto nie wywiera na niej dobrego wrażenia, kiedy jednak dochodzi do zamieszek, kocha je już na tyle mocno, że nie chce słyszeć o wyprowadzce. Wegetuje więc w zrujnowanej chruszczowce bez wody, prądu i gazu, w towarzystwie „emerytów pogrążonych w głębokim otępieniu podsycanym przez telewizor”[1] i siedmiu kotów porzuconych przez uciekających sąsiadów. W przeciwieństwie do tych mieszkańców miasta, którzy „nastania Rosji oczekiwali jak manny z nieba”[2], ona pragnie, by wszystko zostało po staremu. I aby nie wpaść w rozpacz, aby nie spędzać dni bezczynnie, zaczyna pomagać żołnierzom.
Elf – bo takim pseudonimem określa się bohaterka – należy więc do tych anonimowych dobrych duszków, których pomoc jest dla ukraińskich patriotów bezcenna. To właśnie ona zakłada zbiórki w internecie i cierpliwie tłumaczy cudzoziemcom, o co chodzi z tą wojną w Donbasie. To ona zauważa, w jak fatalnych warunkach koczują żołnierze, że nie mają nawet kamizelek kuloodpornych, śpiworów, żywności, map. To ona za własne pieniądze kupuje produkty i nocami gotuje gołąbki, by w dzień przedzierać się przez niebezpieczne tereny i karmić potrzebujących. To ona każdego dnia naraża swoje życie i nie przeszkadza jej, że zmęczeni mężczyźni zdobywają się jedynie na zdawkowe podziękowania.
Czytając o wędrówkach Elfa po Doniecku i okolicach, można prześledzić, jakie zmiany zachodzą w tamtym rejonie i jak wszystko niszczeje. Bohaterka przez długi czas odnosi wrażenie, że choć wokół jest niebezpiecznie, to jednak wszystkie najważniejsze wydarzenia rozgrywają się w Kijowie, Mariupolu czy na Krymie. Potem zaczynają się bombardowania, gwałty, tortury, masowe ucieczki ludności. A kto ucieknie, ten już raczej nie będzie miał do czego wrócić. Jedne domy płoną, inne dla odmiany są niszczone przez sąsiadów, którzy z zapałem wynoszą wszystko, co da się wynieść, i nawet rury ze ścian wyrywają.„Trzy dni, góra tydzień – i z czyjegoś rodzinnego gniazda zostaje nagi szkielet. Na tym nie koniec. Koniec nastaje, kiedy w takim ograbionym domu urządzają sobie toaletę. Nie znajduję wyjaśnienia dla tej praktyki, ale w każdym pokoju było nasrane. Dlaczego? Po co? W podwórzu stoi wychodek, chcesz, to idź. Nie, lepiej wypróżnić się w czyjejś kuchni”[3].
Ciekawa rzecz, że kiedy jedne dzielnice ulegają zagładzie, w innych mieszka się całkiem spokojnie:
„W Doniecku istniały całe osiedla, w których uważano, że wsio choroszo. Jak może być wsio choroszo, kiedy kilometr od ciebie strzelają do ludzi, to dla mnie zagadka, ale w mieście faktycznie działały baseny i kluby fitness, odbywały się koncerty (...). Szczególnie bolała mnie ostentacyjna nieludzkość w postawie mieszkańców miasta. Dehumanizacja czy jak to określić? Nie zdarzyło się, żeby spokojne i syte dzielnice, z wodą i prądem, przyjmowały naszych, uciekinierów z części północnych, żeby pozwolono im się umyć i wyspać lub chociaż zjeść po ludzku”[4].„Córeczka” okazała się bardzo dobrą, wzruszającą powieścią o miłości do Ukrainy, wolontariacie i o opisanym z przerażającą dokładnością umieraniu Doniecka. W książce można znaleźć okrutne sceny, ale też komentarze pełne czarnego humoru. Bohaterka nie interesuje się polityką, płacze nad Ukrainą nie z jakichś wzniosłych powodów, ale tak całkiem po ludzku, jak ktoś, komu zabiera się to, co kocha. Przy tym wszystkim nie zawsze ma pewność, że jej zachowanie jest mądre. Bo czy na pewno warto pomagać żołnierzom i walczyć o tutejsze ziemie, skoro tylu mieszkańców pragnie „russkowo mira”, a patrioci uważają się za Chachłów i wstydzą mówić po ukraińsku? Czy utratę Donbasu Ukraina uzna za ucięcie ręki, czy raczej za usunięcie bolącego wyrostka robaczkowego? I czy ma jakiekolwiek szanse w walce z Rosją? Czy nie jest jak mrówka stająca naprzeciw słonia? Bohaterka nie zna odpowiedzi na te pytania, akcja książki urywa się w sierpniu roku 2014.
Moja ocena: 5/6.
---
[1] Tamara Duda, „Córeczka”, przeł. Marcin Gaczkowski, Kolegium Europy Wschodniej, 2022, s. 261.
[2] Tamże, s. 264.
[3] Tamże, s. 292.
[4] Tamże, s. 260-261.
Jeszcze się zastanowię nad lekturą. Póki co mam na tyle wszystkiego dość, że skusiłam się na fantastykę, której z reguły nie czytam wcale. Może to mi da jakąś odskocznię.
OdpowiedzUsuń
UsuńO, to i ja tak mam, że bardzo rzadko sięgam po fantastykę. :) Ta powieść jest bardzo dobra, polecam.
Z jednej strony od tematyki, by się chciało trochę odpocząć przy książkach, ale nawet kusi, by się zapoznać
OdpowiedzUsuńO tak, chciałoby się wreszcie mieć spokój, nie słuchać o wojnie o zabitych ludziach... Książka jest dobra, ale przygnębia. Moim zdaniem warto ją przeczytać. :)
UsuńMam tę książkę na oku odkąd się ukazała (czyli od niedawna) i na pewno prędzej (mam nadzieję) bądź później po nią sięgnę. Dobrze wiedzieć, że powieść jest taka, jak się spodziewałem, czyli b. dobra :)
OdpowiedzUsuńO tak, jest bardzo dobra, nie bez powodu zalicza się ją do trzydziestu najlepszych powieści niepodległej Ukrainy. W jednej recenzji przeczytałam, że „Córeczka” jest „obszerna” i że stanowi „miksowanie dramatu wojennego z komedią”. Moim zdaniem jest dosyć krótka, a komedia to za mocne słowo. W takim razie będę czekała na Twoją recenzję. :)
UsuńPodobnie, jak książkowy las mam w tej chwili potrzebę czytania czegoś innego, odmiennego. Jestem po lekturze kryminału poleconego przez czytanki anki, a teraz sięgnę po polecony przez ciebie. Ale będę miała na uwadze tę książkę. Trochę przerażają mnie te brutalne opisy (których wiadomo, że nie da się uniknąć w powieści dotyczące ruskiej agresji), bo w tej chwili nie jestem gotowa na nie. Ale zapewne przyjdzie taki czas. Z ciekawością oglądałam film o 2014 roku o podjęciu walki obronnej przez jeden z ukraińskich okrętów - pomyślałam sobie wówczas, jak ogromną drogę przebyła Ukraina od tamtego czasu, kiedy się patrzy na to, co dziś się dzieje.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że gdyby we współczesnej ukraińskiej powieści nie było opisów brutalności, znaczyłoby to, że autor jest mocno oderwany od rzeczywistości i nie ma pojęcia, co się wokół niego dzieje. Owszem, w tej powieści jest wiele okrucieństwa, ale są też pokazani ludzie dobrzy – tacy, co to w chwilach, kiedy wszystko się wali, zaczynają pomagać innym. To, co robi główna bohaterka, to coś wspaniałego. Autorka tej książki w roku 2014 przebywała w Donbasie i podobnie jak bohaterka była wolontariuszką. :)
UsuńO widzisz... niewiele wiem o Ukrainie, o dziwo. Posłuchałam kilku wykładów na YT i to wszystko. Chyba kierowałam wzrok na Zachód. A przecież to najbliższy sąsiad...
OdpowiedzUsuńWielu Polaków (i ja też, przyznaję) nie interesowało się Ukrainą, dopiero od lutego to zainteresowanie jest większe. Tak, to nasz najbliższy sąsiad, a do tego przeżywa potworne chwile.
UsuńSłyszałam już o tej książce i na pewno będę ją czytać, zwłaszcza, że jest dobra.
OdpowiedzUsuńZachęcam do zapoznania się z nią. Tę książkę bardzo dobrze się czyta, napisana jest ciekawie, z życiem, a głównej bohaterki nie sposób nie polubić. Wspaniałe jest to, co ona robi, na przykład jak pomaga dla nastoletniej Ani. :)
UsuńNa razie nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Książka bardzo przygnębia, są w niej straszne sceny.
UsuńWciąż mnie fascynuje, jak wielka jest potęga propagandy. To potworna broń - potrzebuje tylko czasu i nośnika, żeby siać zniszczenie. Na pewno i dziś nie brak Ukraińców, którzy uważają się za Rosjan i chcą porażki Ukrainy w tej nieludzkiej wojnie. Zresztą, czy jest jakaś ludzka?
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce. W najbliższej przyszłości nie będę jej czytać, w pełni wystarczy mi sieć, żeby dołować się informacjami. I trollim jadem. Ale tytuł zapamiętam.
Masz całkowitą rację. Aparat propagandowy Putina jest bardzo rozbudowany. Mnóstwo ludzi, nawet tych wykształconych, wierzy mu bezkrytycznie. Wśród trzecioplanowych postaci tej powieści jest wielu Ukraińców, którzy chcą zwycięstwa Rosjan. Jest tu taki ciekawy wątek – otóż bohaterka zdobywa mnóstwo śpiworów i z pomocą babci angażuje sąsiadów do ich prania. Sąsiadki owszem, piorą, ale dodatkowo naszywają na nie antyukraińskie hasła. I bohaterka musi te hasła poodpruwać, zanim przekaże śpiwory obrońcom Ukrainy.
UsuńWiem, że w najbliższym czasie po nią nie sięgnę, ale podejrzewam, że to takie ludzkie spojrzenie na to, co się dzieje wokół bohaterki uznałabym za cenne.
OdpowiedzUsuńTo jest takie spojrzenie na wojnę oczami zwykłego człowieka, który chciałby zarabiać pieniądze, żyć sobie spokojnie, a traci takie możliwości...
Usuń