Anette, bohaterka powieści Katariny Bivald pt. „Życie, motocykle i inne niemożliwe projekty”, przez dziewiętnaście lat samotnie wychowywała córkę. Teraz, kiedy Emma wyjeżdża na studia, nadopiekuńcza mama nie wie, czym zapełnić puste godziny. Posprzątać w szafie? A może raz jeszcze poodkurzać? Nie ma żadnych przyjaciół, jeśli nie liczyć tych z miejsca pracy, żadnych zainteresowań i marzeń. W końcu dochodzi do wniosku, że „Życie jest za krótkie, by być nudziarą”[1]. Postanawia częściej odwiedzać matkę mieszkającą w domu opieki, pomóc w przygotowaniach do Dnia Skogahammar, zapisać się na kurs jazdy motocyklem i znaleźć kochanka.
Jak w takich oderwanych od życia czytadełkach bywa, pierwszy spotkany mężczyzna okazuje się być tym wymarzonym. Jest o dziewięć lat młodszy od bohaterki, przystojny i z racji wykonywanego zawodu oblegany przez nastolatki, a mimo to od razu ulega urokowi czterdziestolatki ze sporą nadwagą, z zainteresowaniem wysłuchuje jej paplaniny i nawet chce być ojcem dla jej córki. W realnym życiu kwestia dużej różnicy wieku stanowiłaby przeszkodę, w książce Katariny Bivald nikt – ani siostry, ani koledzy – nie mówią Lukasowi, że Anette jest dla niego za stara. Wszyscy witają ją z otwartymi ramionami, jakby była królową angielską. Sama Anette też nie ma kompleksów na tle wieku i zbędnych kilogramów (a tych musi być niemało, skoro żadne dżinsy z butiku na nią nie pasują).
Katarina Bivald chciała zapewne pokazać czytelniczkom, jak radzić sobie z syndromem pustego gniazda, i zachęcić je do realizowania marzeń. Niestety, nie umiała nadać postaciom głębi i sprawić, by wydawały się interesujące. Język jest poprawny, ale pozbawiony polotu i mdły, a cała powieść – optymistyczna, a zarazem bardzo przewidywalna i przesłodzona. Maksymy w rodzaju „Przypuszczalnie życie byłoby o wiele prostsze, gdyby dało się całkowicie wyłączyć mózg”[2] czy „życie to ocean wolnego czasu”[3] też nie dodają jej wartości. Książka nadaje się tylko dla osób, które potrafią przez cały dzień jeść cukierki, popijając je coca-colą. Ja do takich osób nie należę, więc ogromnie się wynudziłam.
Moja ocena: 3/6.
---
[1] Katarina Bivald, „Życie, motocykle i inne niemożliwe projekty” („Livet, motorcyklar och andra omöjliga projekt”), przeł. Patrycja Włóczyk, Sonia Draga, 2017, s 458.
[2] Tamże, s. 27.
[3] Tamże, s. 26.
To chyba niekoniecznie książka dla mnie. Póki co odpuszczę ją sobie. ;)
OdpowiedzUsuńMnie okropnie wynudziła, toteż nie będę zachęcać Cię do czytania. :)
UsuńWedług mnie takie książki są bardzo niebezpieczne, bo dają złudną nadzieje. Uważam, że taka literatura powinna być czytana przez osoby o dużym dystansie to siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z mowmikate
Całkowicie się z Tobą zgadzam. :) Ja nie potrafiłam uwierzyć autorce.
UsuńCzterdziestoletnie panie z dużą nadwagą i syndromem pustego gniazda pewnie są dobrym targetem dla tego typu powieścideł. Mnie jednak one strasznie nudzą i irytują i od jakiegoś czasu chyba intuicyjnie wyczuwam je na odległość i nie biorę do ręki. Mają albo coś takiego w okładce, albo tytule, albo na skrzydełku w opisie, co pozwala uniknąć niechcianego spotkania. Choć pewnie czasami potrafią się nieźle maskować.
OdpowiedzUsuńMnie też takie przesłodzone czytadła bardzo nudzą. Po „Życie, motocykle...” sięgnęłam tylko dlatego, że autorka pochodzi ze Skandynawii, a ja mam wielką słabość do literatury skandynawskiej. Po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że nie pojmuję, dlaczego przełożono ją na polski.
UsuńJeśli tak jak piszesz, autorka chciała zaprezentować jak radzić sobie z syndromem pustego gniazda, to pozycję należy uznać za wysoce szkodliwą :) Ze statystycznego punktu widzenia zawsze znajdzie się ktoś, kto uwierzy w podobne bzdury, i kiedy dojdzie do konfrontacji z realnym życiem, rozczarowanie może być ogromne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, rozczarowanie może być wielkie. Bohaterka na początku nie ma żadnych zainteresowań, nie ma pojęcia, co zrobić z czasem. Potem przypomina sobie, że jej pierwszy chłopak był motocyklistą, i postanawia nauczyć się jeździć motorem. Od chwili, gdy podejmuje taką decyzję, jej życie nabiera sensu. Motory bynajmniej nie są jej pasją – kobieta podczas jazdy boi się, przewraca na ziemię – ale nie rezygnuje. :)
UsuńPrzyznam, że też bardzo wynudziłabym się przy tej książce, nie przepadam za książkami, które nie wnoszą przesłań, owszem lubię optymizm i radość, ale w ciekawej odsłonie. :) Dziękuję za spisanie szczerych wrażeń. :)
OdpowiedzUsuńTutaj nie dosyć, że historia jest nierealistyczna, to jeszcze napisana w niesłychanie nudny sposób. Książka usypia. :)
UsuńLubię cukierki! :)) A tak poważnie, to od czasu od czasu sięgam po lekkie powieści, ale nawet lekkie powieści muszą mieć jakąś głębię i coś ciekawego wnosić. Tutaj widzę, że nie mam co na to liczyć :)
OdpowiedzUsuńI ja lubię lżejsze powieści, ale wymagam, by były ciekawie napisane. Katarina Bivald, niestety, mocno przynudza. :)
UsuńI mnie by znudziła....
OdpowiedzUsuńO ile znam Twój gust, znudziłaby Cię. To już nasze polskie czytadła dla pań są lepsze. Nie wiem, czym kierowała się osoba podejmująca decyzję o przełożeniu tej książki na polski.
Usuń