„Samotność” Zofii Bystrzyckiej w czasach PRL-u wydawana była wielokrotnie. Nic w tym dziwnego, ponieważ to mądra, ciekawa powieść. Śmiało można ją czytać i dziś, bo opowiada o sprawach, które nigdy nie stracą aktualności: o rozpaczy, samotności, miłości do dziecka, zdradzie, wyzwalaniu się spod wpływu mężczyzny, odzyskiwaniu szacunku do siebie, a także o tym, że nigdy nie jest za późno, by zmienić swoje życie.
Bohaterka ma na imię Zuzanna. Pragnęła zostać pediatrą, ukończyła nawet odpowiednie studia, ale pracuje w biurze, bo tak nakazał pan mąż. A ona męża ubóstwia i pokornie słucha we wszystkim. Nauczyła się tłumić w sobie poczucie wstydu i żalu za porzuconymi marzeniami. I tylko kiedy widzi chore dzieci, coś w niej aż krzyczy, że marnuje życie. Pewnego razu odkrywa, że jest zdradzana...
Akcja rozgrywa się na tle odbudowywanej Warszawy, w Kielcach oraz nad morzem. Bystrzycka posługuje się plastycznym językiem, zwraca uwagę na detale i tło. Bardzo dokładnie opisuje rzeczywistość Zuzanny: ciasne mieszkanko, które w tamtych czasach uchodziło za luksus, rozmowy z biurowymi koleżankami, synkiem Dankiem i babcią Motysią, relacje z mężem. Z retrospekcji dowiemy się, w jaki sposób poznała tego „cudownego” mężczyznę i jak zgłupiała od tej znajomości. Z powodu swojego zachowania będzie denerwowała niejedną czytelniczkę. Ale spokojnie – ta kobieta potrafi się zmienić. Zuzanna z początku książki i Zuzanna z końca to jakby dwie inne osoby. Tę przemianę autorka przedstawiła bardzo wiarygodnie.
Powieść wzbogacają wzruszające sceny szpitalne. Bystrzycka z czułością pisze o Celince z ogromnym brzuchem, niezdającej sobie sprawy ze swojej brzydoty, o Elżbietce przywiezionej w stanie agonalnym przez lekkomyślną matkę, o sparaliżowanych po polio i innych biednych maleństwach. Wiele z nich nie dość, że cierpiało fizycznie, to jeszcze traciło rodzinę. Bywało, że po wyleczone dziecko nikt miesiącami się nie zgłaszał. Wówczas pielęgniarka osobiście wiozła je do rodziców, nawet na odległą wieś. I nieraz wracała razem z nim, bo okazywało się, że w międzyczasie matka urodziła kolejne dziecko i tego już nie chce...
Pasjonująca książka, wzbudzająca mnóstwo najrozmaitszych uczuć. Polecam.
Nazwisko pisarki jest mi znane, ale nie mogę sobie przypomnieć co jej czytałam. Być może jakieś opowiadania.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że warto powracać do literatury z XX wieku...choćby nawet dlatego, że to była literaura pisana pięknym językiem...i z namysłem.
Warto! A „Samotność” to bardzo ładna powieść, wzruszająca i niesłusznie zapomniana. Ciekawa fabuła, realizm, piękny, plastyczny język. Książka opowiada o smutnych wydarzeniach z życia kobiety, ale nie jest pesymistyczna. Pokazuje, że wbrew pozorom świat nie kończy się w chwili porzucenia przez ukochanego mężczyznę. Autorka ujęła mnie też swoją wrażliwością na krzywdę dzieci.
UsuńSzkoda, że nie pamiętasz tytułu. Chętnie bym przeczytała coś jeszcze tej autorki. :)
Niestety....nie przypomnę sobie, ale za tą książką rzucę okiem w bibliotece.
UsuńA, jeszcze dodam, że podziwiam to, że czytasz takie niszowe pozycje....dla mnie jest to również okazja czasem do przypomnienia sobie autora, książki, ale i do inspiracji. Szkoda, że tak mało ostatnio czytam....a czas mi ucieka.....
UsuńPrzeanalizowałam jeszcze raz twórczość Pani Bystrzyckiej i już wiem z czym mi się jej nazwisko kojarzy.........z "Zwierciadłem". Lubiłam to czasopismo/stere wydanie/ w przeszłości a ona tam prowadziła rubrykę "Serce w rozterce".
UsuńCzytam to, co mnie zainteresuje, a niszowe pozycje często są o wiele ciekawsze od modnych nowości... Tego czasopisma nie znam. Bystrzycka miała interesujący życiorys. Tutaj link do ciekawego artykułu o niej:
Usuńhttp://pisarki.wikia.com/wiki/Zofia_Bystrzycka
Poszukam jeszcze jej książki pt. „Kontuzja”. To o chorowaniu na raka piersi.
Jak w tym czasopiśmie Bystrzycka pisała być może Agnieszko Ciebie na świecie jeszcze nie było.Dzisiejsze "Zwierciadło" to już nie tamto......dzisiaj ja też nie czytam od wielu lat żadnych kolorowych czasopism, bo [iszą głównie o celebrytach i zawierają całe masy reklam.
UsuńJa sobie na LC zaznaczyłam jej ksiązki...i ciekawe czy moja biblioteka co kolwiek z nich ma.
Ja czasopism niemal nigdy nie kupowałam, bo wolałam wydać pieniądze na książkę. :)
UsuńW bibliotece koło mnie nie ma, ale czasami jeżdżę do innej, dalej położonej. Może tam znajdę...
Ha, kolejna autorka, której dzieło przytaczasz, a która dla mnie jest nazwiskiem kompletnie anonimowym. Powieść sprawia wrażenie b. interesującej, szczególnie z uwagi na wątek przemiany, jakiej ulega główna bohaterka. Takie tłamszenie osobowości jednego z partnerów przez drugiego to okropna sprawa, chociaż zdarzają się ludzie, którzy podświadomie przystają na takie niezdrowe układy.
OdpowiedzUsuńTutaj nawet nie jest tak, że agresywny mąż zmusza żonę do posłuszeństwa. On tylko mówi lub daje do zrozumienia, czego oczekuje, a ona stara się go zadowolić. Robi to z miłości. I nie zadaje sobie pytania, czy mąż będzie ją szanował i doceniał.
UsuńPowieść ciekawa, choć może raczej dla kobiet. :)
Wydaje mi się, że książki tej autorki były kiedyś b. popularne w mojej bibliotece, bo kojarzę nazwisko.
OdpowiedzUsuńOdbudowa Warszawy i denerwująca bohaterka to dla mnie przynęta.;)
Na początku Zuzanna drażni swoją poddańczą postawą wobec męża. Wszystko robi pod jego dyktando i nawet nie rozumie, jak bezwolną istotą się stała. Potem można jej współczuć i ją podziwiać. :)
UsuńAutorka starannie opisała, jak żyło się na początku lat pięćdziesiątych. Zszokował mnie opis mieszkania Zuzanny. Mieszkanko to było niesamowicie ciasne (na niewielu metrach gnieździły się aż cztery osoby: małżonkowie, ich syn oraz babcia), ale w tamtych czasach uchodziło za luksus i wiele osób go Zuzannie zazdrościło.
Ciasne, ale własne - rzecz nie do przecenienia.
UsuńTak. :) Dzisiaj luksusowe mieszkanie znaczy co innego niż sześćdziesiąt lat temu.
UsuńDenerwująca bohaterka i mnie zainteresowała, zwłaszcza, iż potrafiła dokonać przemiany i ta przemiana jest wiarygodna. Nazwisko obiło mi się o uszy, ale nie miałam przyjemności.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za powieściami dla pań, tymczasem ta ogromnie mi się podobała. Bystrzycka pisała tak ciekawie, że nawet wątki biurowe mnie nie znudziły. :) I niewątpliwie była dobrym psychologiem, bo przemiana Zuzanny ukazana została bardzo wiarygodnie.
Usuń