„Noc nad Jeruzalem” Svena Delblanca to ciekawa powiastka filozoficzna ilustrująca tezę, że rozum zawsze przegra z przesądami. Narrator nazywa się Filemon z Megary. Jest greckim filozofem służącym Tytusowi Flawiuszowi. Najchętniej zajmowałby się astronomią oraz badaniem przyrody, ale musi brać udział w wojnach żydowsko-rzymskich i już piąty rok koczować w namiocie wokół Jerozolimy, czekając na przegraną Żydów. Ci jednak, choć puchną z głodu, nadal się bronią. Nieliczni próbują uciec. Najczęściej zostają złapani i po przesłuchaniu przybici do krzyży. Wokół obozowiska wciąż unoszą się krzyki torturowanych i umierających, co denerwuje nielubiącego przemocy filozofa.
Życie Filemona nie jest łatwe. Pogardza prymitywnymi Rzymianami, a ci odpłacają mu tym samym. W dniu, który został opisany w książce, staje przed trudnym zadaniem. Oto nad Jerozolimą zapadają całkowite ciemności. Z jednej strony czuje zadowolenie, bo przewidział, że dojdzie do zaćmienia Słońca, z drugiej – musi zapanować nad przerażeniem Rzymian, którzy żądają, by złożyć ofiarę z człowieka. Akurat wtedy zostaje pochwycony kolejny Żyd – stary, zniedołężniały, wycieńczony Eleazar. Utrzymuje on, że jest prorokiem i widział twarz boga. Doprowadzony do namiotu imperatora, opowiada o pierwszych chrześcijanach, znajomości z Jezusem, swoim rozgoryczeniu i pojmowaniu religii. Czy w zamian za fascynującą historię barbarzyńcy pozwolą mu ocalić życie?
Svena Delblanca znałam już ze „Speranzy”. Obie książki są mroczne i dosyć trudne. Mają akcję osadzoną w dawnych czasach i podobnych narratorów: mężczyzn o ponadprzeciętnej inteligencji i moralności, wierzących w moc nauki, postawionych w sytuacji kryzysowej. Ci panowie nie tylko opowiadają, ale i analizują wydarzenia oraz swoją psychikę.
W „Nocy nad Jeruzalem” pojawiają się postacie znane z historii: Tytus Flawiusz, Flavius Josephus, Filemon z Megary. Widać, że autor dużo wie o religioznawstwie, filozofii i naturze ludzkiej. To, co przekazuje, brzmi pesymistycznie: kiedy tylko nad światem zapadną rzeczywiste lub metaforyczne ciemności, ludzie – nawet ci uważający się za racjonalistów – szybko uwierzą, że to jakieś bóstwo zesłało na nich karę, i zaczną szukać pocieszenia. A nic tak nie pociesza, nic tak nie przekonuje o własnej mocy, jak zadanie bólu innej istocie.
---
Sven Delblanc, „Noc nad Jeruzalem” („Jerusalems natt”), przeł. Halina Thylwe, Czytelnik, 1993.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz