Podczas wojny Michał i Mirełe ukrywali się w lesie oraz przebywali w lagrze. Po powrocie do rodzinnego miasteczka odkryli, że wszystko zostało zniszczone, a ich bliscy nie żyją. Postanowili więc zamieszkać w Warszawie. Chłopak sprzedaje książki, dziewczyna znajduje pracę w Biurze Odbudowy Stolicy. Mają pieniądze, dach nad głową i siebie. Czy są szczęśliwi?
Główny temat „Ocalenia” Stanisława Benskiego to sytuacja polskich Żydów w roku 1945, wracających z różnych kryjówek czy obozów i próbujących na nowo urządzić sobie życie. Niektórym przychodzi to bez trudu, inni nie umieją uporać się z koszmarnymi wspomnieniami. Mirełe myślami wciąż tkwi w obozie oraz w lesie, gdzie ukrywała się w czasie zimy i żywiła zdechłymi ptakami. Wygląda na pogodną, jednak to tylko maska. Marzy o tym, by stracić pamięć. Po pogromach i wielkiej nienawiści nic innego nam nie pozostaje, tylko miłość[1] – uważa. Ale czy potrafi kochać?
Autor pokazuje zarówno ofiarność Polaków, bo przecież Żydzi z powieści przeżyli wojnę jedynie dzięki ich pomocy, jak i polski antysemityzm. Jeden z najbardziej przejmujących wątków dotyczy pogromu 11 sierpnia 1945 roku. Bohaterowie czytają o tym w gazecie, a potem poznają fakty z relacji świadka, który feralnego dnia przebywał w Krakowie i został mocno poturbowany przez motłoch. Zamieszki te potęgują przerażenie Żydów i zmuszają ich do postawienia sobie pytania, czy nie lepiej uciec za granicę. Jedna z postaci drugoplanowych, Anka, mówi, że za Hitlera czuła się bezpieczniej niż teraz, bo żaden Polak nie znał jej pochodzenia.
Nie można zarzucić Benskiemu, że idealizuje Żydów. Niektórzy z nich grzebią w ruinach getta i sprzedają cudzą własność. Inni dla korzyści dołączają do komunistów, czym drażnią Polaków. A Richard, który w obozie zachorował na gruźlicę, walczy ze smutkiem w sposób wyjątkowo nieetyczny:
Chciałem się przespać z żoną i nic z tego nie wyszło. Wypiliśmy w tym łóżku i znów nic. Więc żona budzi córkę i mówi: „Zrób to, mała, z tatusiem, bo jemu to się należy, siedział za nas w obozie i żadnej przyjemności nie miał, bili go codziennie i głodował jak ten święty na pustyni”. Córka się przeżegnała i zdjęła koszulkę. Objęła mnie mocno, a z tyłu mamusia głaskała mnie po plecach i płakaliśmy wszyscy troje[2].
Książka nie tylko odtwarza atmosferę roku 1945, ale też ogromnie wzrusza. Czy Mirełe, która przetrwała wojnę, naprawdę można nazwać ocaloną? W kontekście zakończenia tytuł powieści brzmi bardzo gorzko...
Polecam.
---
[1] Stanisław Benski, „Ocalenie”, Czytelnik, 1986, str. 29.
[2] Tamże, str. 95.
Polecam Ci książkę Mikołaja Grynberga "Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne". To zbiór rozmów z dziećmi ocalałych z Holocaustu, który w przejmujący sposób pokazuje, że trauma jest dziedziczona przez kolejne pokolenia i - w nawiązaniu do Twojego ostatniego akapitu - że przeżycie nie zawsze jest "ocaleniem".
OdpowiedzUsuńA dziękuję, chętnie zapoznam się z tą książką. Słyszałam tylko o Henryku Grynbergu, znanym pisarzu żydowskim, o Mikołaju – nie. Przed chwilą znalazłam w necie informację, że nie byli krewnymi. :)
UsuńStraszne!
OdpowiedzUsuńTak, straszne. Benski nie pisał pocieszających historyjek, jego bohaterowie dużo wycierpieli i nie umieją zapomnieć o koszmarnej przeszłości. Powieść jest piękna i wzruszająca.
UsuńAch, literatura powojnia to szalenie interesująca, chociaż bardzo trudna tematyka. Wszystko dopiero się konstytuuje, prawo nabiera kształtów, ale wciąż żywe są urazy i traumy. O tego typu okresach bardzo mało się mówi - wg stereotypowych i mocno uproszczonych wizji, po wojnie przychodzi pokój i wszystko jest już ok.
OdpowiedzUsuńZgoda. Tylko naiwna osoba wierzy, że koniec wojny oznaczał powrót do normalności. Bohaterowie tej książki liczyli na spokojne życie, tymczasem szybko się przekonali, że w Polsce nie są bezpieczni. Mam wrażenie, że Benski bardzo dobrze ukazał klimat roku 1945 i syndrom KZ.
UsuńTo niezwykle dołująca literatura więc raczej bym nie czytała.
OdpowiedzUsuńAle zastanawiam się czy Richard i jego żona oraz córka z Twojego cytatu to też Żydzi. To żegnanie SIĘ córki jakoś mi tu nie pasuje.
A wiesz, że nie zwróciłam uwagi na to żegnanie się?... Czytając, myślałam tylko o tym, jaką krzywdę oni robią córce. Jesteś bardzo spostrzegawcza. Ryszard na pewno był Żydem. Co do jego żony, chyba nie było to powiedziane. Być może to Polka. A może podczas okupacji córkę nauczono się żegnać, by udawała polskie dziecko, i przeżegnała się z przyzwyczajenia. Ciekawa sprawa. A co do książki, istotnie jest dołująca – jak wszystkie dobre książki o wojnie i okresie tuż po jej ukończeniu.
UsuńByć może masz rację co do córki. Ale sama scena odrzuca chociaż można mieć wobec niej ambiwalentne odczucia również, gdyż sytuacja opisana przerastała dorosłych.
UsuńCzas powojenny został otoczony tabu......stąd prawie nic o tamtych czasach nie wiemy. A przecież powojenne nastroje w tym zło, które szło ze wschodu i ludzie zmęczeni, poobijani fizycznie, niejwednokrotnie z traumatycznymi przeżyciami........to wszystko musiało się odbić również na stosunkach
Myślę, że każda książka ukazują szczerze i prawdziwie tamte czasy jednak warta jest czytania.
Jeszcze dodam, że ani w „Ocaleniu”, ani w „Tej najmniejszej cząsteczce” Benski nie pisał wprost o zagrożeniu ze wschodu. Wspomniał tylko, że niektóre postacie podczas wojny przebywały w ZSRR, możemy więc się domyślić, że zostały deportowane.
UsuńTeraz niestety mało kto chce czytać, jak wyglądał okres tuż po wojnie. Wspaniałe „Do wolności, do śmierci, do życia” Zofii Posmysz nie wzbudziło niemal żadnego zainteresowania.
Niestety dzisiaj literatura traktowana jest bardzo komercyjnie.....i wydawnictwa kierując się zyskiem równocześnie kreują trendy i gusty czytelnicze. I niestety z przykrością trzeba stwierdzić, że czytane jest głównie barachło. Nieraz się zastanawiam ile można przeczytać książek odmieniających na różne sposoby te same tematy.
UsuńKsiązki typu :Do wolności, do śmierci....." po prostu sie nie przebijają. Ale i też nie wzbudzają zainteresowania więc i nie ma o nich dyskusji.
Ale ciekawym jest to, że po upadku socjalizmu nie spróbowano nawet ukazać tych lat powojennych. Mam opowiadania Hena...muszę je przeczytać.....
Tak, większość czytelników sięga po barachło, a ignoruje dobre książki. Lata 1945-46 wydają się już prehistorią i mało kogo obchodzą. Z książek Hena dobra jest „Nikt nie woła”. Opowiadań nie znam. Poczekam na Twoją recenzję i jeśli pochwalisz, przeczytam. :)
UsuńCiekawa jest ta refleksja nad ocaleniem, które z jednej strony niby jest, a z drugiej ma taki gorzki smak. Bo przecież pamięć o tym, co było nie zniknie tylko dlatego, że wojna się skończyła, a życie z takimi wspomnieniami musi być szalenie trudne.
OdpowiedzUsuńTak. No i Żydzi zaczęli zauważać, że choć przetrwali wojnę, nie mogą czuć się bezpiecznie. Antysemityzm nadal kwitnie i dochodzi do aktów przemocy.
UsuńMnie najbardziej poraził ten cytat. Jak można własne dziecko podsuwać tatusiowi? Można spróbować zrozumieć ich traumatyczne przeżycia, ale żeby tak postąpić... Istna zgroza.
OdpowiedzUsuńTatuś nie widzi swojej winy, mało tego, osoba, której opowiada o tym zajściu, nie okazuje ani potępienia, ani nawet zdziwienia. Jakby to było coś normalnego...
UsuńCzytając Twoją recenzję przypomniał mi się wiersz "Ocalony" Różewicza. Po takiej wygranej ze śmiercią trzeba czegoś więcej, niż powrót do codzienności. Trzeba wszystko nazwać od nowa.
OdpowiedzUsuńZnam ten wiersz. Kiedyś musiałam nauczyć się go na pamięć. :)
Usuń