Ponieważ nie czytam tak dużo jak inni blogerzy, a nie chcę, by blog zarastał kurzem, od dziś będę na nim zamieszczała także swoje uwagi na różne tematy oraz co ciekawsze fragmenty książek. Zaczynam od „Na wysokim niebie”. Autorka, Danuta Awolusi, prowadziła kiedyś blog z recenzjami, ale rzadko na niego zaglądałam. Kiedy więc wypożyczałam z biblioteki książkę „Na wysokim niebie”, nie miałam pojęcia, że napisała ją blogerka. A książka opowiada o otyłej, bardzo samotnej dziewczynce, która z braku innych zajęć bezustannie czytała powieści. I oto podczas pewnych wakacji miła pani z biblioteki poprosiła ją o pomoc w inwentaryzacji zbiorów:
„Teoretycznie miałam siedzieć w bibliotece tylko po osiem godzin, ale spędzałam tam całe dnie, tracąc kontakt z rzeczywistością.
Moje ręce były czarne od kurzu i brudu. Skóra wyschnięta i zmęczona od gładzenia grzbietów i zapomnianych często kartek. Nie jestem w stanie powiedzieć, jakie zbiory zgromadziła nasza biblioteka, ale zapewne były to tysiące tytułów. Dla mnie jednak każda trzymana w rękach książka stawała się osobnym bytem, który zasługuje na pochwałę, uwagę, chwilę skupienia. Zachłannie podziwiałam okładki, czytałam opisy z tyłu, notki o autorach. Odginałam zagięte rogi, czasem przeglądałam fragmenty, gubiąc się w plątaninie fabuł, wydarzeń i bohaterów.
Czułam się trochę jak kat, bowiem wiele tytułów od lat nie było wypożyczonych nawet raz, a niektóre książki okazywały się tak zniszczone, że nie nadawały się do czytania. Szybko zrozumiałam, że te porzucone piękności, czasem ułomne, dla wielu nieatrakcyjne, dla mnie są gwiazdami największego formatu. I nie miałam zamiaru nikomu ich oddawać. Pani Sabina powiedziała, że z ubytków mogę wziąć, co tylko będę chciała, więc kartonowe pudło stojące zawsze blisko mnie systematycznie wypełniało się po brzegi”.
Cytaty pochodzą z książki Danuty Awolusi „Na wysokim niebie” (Wydawnictwo Sol, 2013, str. 74-75).
Będę z niecierpliwością wyczekiwać tych nowych wpisów :)
OdpowiedzUsuńA prezentowany opis kojarzy mi się nieco z cmentarzyskiem książek - porzucone, niechciane, brudne, zaniedbane. Szkoda, że wiele lektur kończy w ten sposób.
Szkoda, szczególnie że często są to bardzo dobre książki. Ale tak to już jest, że kiepskie czytadło znajduje więcej czytelników niż dobra książka, ale słabo wypromowana.
UsuńBo teraz liczy się głównie reklama ;) jeśli nie ma dobrej reklamy, to książki w ciszy od razu odchodzą do lamusa :) na szczęście jesteśmy my i możemy z tym walczyć :)
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam :-)
UsuńPisze nie gorzej, jeśli nie lepiej niż autorki krajowych bestsellerów, choć to w sumie żaden komplement :-) W każdym razie wie co pisze gdy wspomina o brudnych dłoniach i wysuszonej skórze.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że lepiej... To tak z serca napisane, ładną polszczyzną. Książka jest bardzo smutna. Ta Ania cieszy się tylko książkami, książkami i niczym więcej. Jej życie jest bardzo podłe. Zobaczymy, jak się akcja dalej rozwinie.
UsuńSzkoda, że autorka już nie prowadzi bloga. Ostatni wpis jest sprzed półtora roku.
Długodystansowców w blogowaniu jest chyba niewielu, o ile można jeszcze znaleźć takich z pięcioletnim stażem, to blogi, które do ciągnęły to coś na podobieństwo białych kruków.
UsuńTak, blogi z długim stażem to rzadkość w przyrodzie :) Dla mnie najgorszy był ten ostatni rok.
UsuńJa postanowiłem postawić na jakość, naiwnie sądząc, że mniejsza ilość wpisów przełoży się na ich ciężar gatunkowy ale jakoś tego nie mogę dostrzec, przynajmniej u siebie :-)
UsuńIdealnie byłoby połączyć wysoką jakość recenzji z dużą częstotliwością ich pisania :)
UsuńWydaje mi się, że pisać raz w tygodniu to za mało.
Żeby nabić sobie statystykę - z pewnością, tu pierwszorzędną rolę mają codzienne wpisy. Ale jakoś nie mogę się zdobyć na pisanie o zakładkach do książek, postaciach w których chciałbym się wcielić i bohaterkach książek, przy których boku mógłbym wieść szczęśliwe życie. Jakoś nie mogę się tej tematyce odnaleźć :-)
UsuńJa też nie – jeszcze nigdy nie zrobiłam wpisu z zapowiedziami, zdjęciami zdobytych książek itd. Co nie znaczy, że przeszkadza mi to u innych :)
UsuńBlog, na którym posty pojawiają się rzadziej niż raz w tygodniu, jest niewidoczny na listach blogów, mała jest szansa, że trafi na niego nowy czytelnik. A i stali czytelnicy mogą się znudzić i odejść.
Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, u boku której bohaterki książkowej mógłbyś wieść szczęśliwe życie :)
Od dzisiaj zaczynam codzienne wpisy :-)
UsuńTo proszę zacząć od spisu bohaterek ;-)
UsuńCiekawie byłoby przeprowadzić eksperyment: publikować posty codziennie i porównać, czy naprawdę statystyka się zwiększa. Bo może jednak nie? Ja na przykład ze swego brogrolla powyrzucałam mnóstwo blogów z codziennymi wpisami. Nie nadążam z czytaniem, poza tym irytuje mnie, że ciągle te same blogi są u góry listy.
Na pewno ma, podobnie jak zamieszczanie zdjęć, widzę to po statystykach rówieśniczych blogów, zresztą sam swego czasu miałem szansę się o tym przekonać zamieszczając posty co drugi, trzeci dzień.
UsuńAch, widziałam już Twój dzisiejszy wpis! Szczerze mówiąc, nie przypadł mi on do gustu, bo krytykujesz jedną z moich ulubionych książek... Ale niestety, czytałam ją dawno temu i nie pamiętam dokładnie treści, więc nie mogę odnieść się do Twoich zarzutów :)
UsuńTo nie zarzuty, to dekodowanie, zresztą zrobione tylko z grubsza :-)
UsuńZaraz przyjdą wielbicielki Austen i będziesz miał za swoje :)
UsuńJuż przyszły :-)
UsuńOby przyszło ich jak najwięcej!
UsuńDobra decyzja. I ja lubię zamieszczać a także czytać u innych zamieszczane fragmenty książek. Bywają takie, które chce się koniecznie zacytować, koniecznie nimi podzielić...przynajmniej ja tak czasem mam.
OdpowiedzUsuńTo jakby coś o mnie, bo ja też bym zapominała o czasie, gdybym się dorwała do takich zbiorów.
O, ja też chciałam pogrzebać w takich zbiorach i mieć takie pudełko :) Ale kiedy byłam dzieckiem, nie miałam szczęścia do bibliotekarek. W szkolnej bibliotece można było brać tylko to, co leżało na biurku, o żadnym grzebaniu na półkach nie mogłam nawet marzyć, a w osiedlowej pracowała taka wredna pani, która wciąż mi wpychała to, czego ja nie chciałam i już po dziesięciu minutach okazywała zniecierpliwienie. Niestety.
UsuńJa miałam dobrze, bo zawsze mogłam sama wybierać sobie książki w bibliotece. Jak chodziłam do liceum to szukając tylko w katalogu, ale w swojej miejscowej zawsze z dostępem do półek. Nigdy nie jestem długo, bo nie bardzo mam czas, mimo że jestem na emeryturze, ale to lubię w bibliotece najbardziej...."grzebanie" na półkach.
UsuńTeraz mamy serwisy książkowe i blogi, możemy więc w domu zorientować się, o czym jest dana książka, czy pisarz nam odpowiada. Kiedyś trzeba było wziąć książkę do ręki, przekartkować, przeczytać notę z okładki. A to wymagało czasu...
UsuńŚwietny pomysł. A fragment trafił we właściwe miejsce... Wyobrażam sobie, że przez połowę życia już autorka rozplątuje mętlik tych poplątanych opowieści, które wpadły w jej ręce, gdy była dzieckiem:)
OdpowiedzUsuńFragmentów o miłości do książek jest u Awolusi całkiem sporo. Można powiedzieć, że autorka bardzo promuje czytelnictwo :)
UsuńNie czytałam, nie słyszałam, ale.. mam zamiar to zmienić. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Na razie jestem na setnej stronie i nie narzekam, podoba mi się :)
UsuńPozdrawiam również.
Dobrze, że o książkach można pisać na wiele sposobów :)
OdpowiedzUsuńMożna! Każdy sposób jest dobry, by napisać o książce :)
UsuńPogratulować autorce takiego namaszczenia w kontakcie z książką z biblioteki (starą, zakurzoną, których u mnie w pracy też są tysiące i niestety zachwytami nie są raczone). Takie książki blogerek-amatorek to zawsze wielka niewiadoma, ale fajnie, że dajesz szansę :)
OdpowiedzUsuńTakimi starymi książkami mało kto się zachwyca, bo kurz, bo nieprzyjemne w dotyku... Mnie nie przeszkadza, kiedy książka jest pożółkła ze starości, ale już plamami się brzydzę.
Usuń„Na wysokim niebie” już przeczytałam. Niestety, druga połowa podobała mi się nieco mniej niż pierwsza :)
Podoba mi się pomysł na wpisy-cytaty. Chyba sama odkurzę swoje notesy z cytatami - obecnie zapełniam dziesiąty ;-) Ktoś kiedyś (?) powiedział, że niektóre książki warto przeczytać choćby dla jednego zdania, które potrafi zaskoczyć, zachwycić, utkwić w pamięci. I choć się z tym poglądem nie do końca zgadzam (wolę, żeby książka miała do zaoferowania więcej, niż jedno zdanie), to jestem namiętną łowczynią takich perełek. A przytoczony przez Ciebie fragment z "Na wysokim niebie" ścisnął mnie trochę za serce. Bo zawsze - to głupie, wiem - żal mi się robi na widok pożółkłych ze starości książek, których nikt już czytać nie chce...
OdpowiedzUsuńDziesiąty? O, zazdroszczę, bo ja nie mam ani jednego :) A szkoda, bo lubię wracać do ulubionych fragmentów. Mnie też żal książek, których nikt nie chce. Ale też żal mi osób, dla których książki są całym światem. Książki powinny być dodatkiem do życia, a nie całym życiem...
UsuńTak, już dziesiąty, ale to nieduże notesiki ;-) Nazbierało się przez lata! Lubię je odkurzać i czytać na chybił-trafił. Takie zapisywanie to jedyny sposób, żeby zachować wspomnienie o książce, zwłaszcza, gdy trzeba oddać ją do biblioteki.
UsuńMyślę, że różnie można na sprawę spojrzeć. Dla wielu ludzi są książki są rozrywką i hobby, "dodatkiem do życia", jak piszesz, ale dla wielu - prawdziwym ratunkiem. To banał, ale go napiszę: dobrze, że książki istnieją.
Żałuję, że nie mam takich zeszytów i że od początku istnienia bloga nie zapisywałam co ciekawszych fragmentów, bo u innych czytam je bardzo chętnie.
UsuńZ tym banałem całkowicie się zgadzam :) Nic tak nie pociesza osoby przygnębionej jak kontakt z książkami, ale też z muzyką, z przyrodą.
Staram się okraszać wpisy cytatami, właśnie z powodu tej niepamięci. Traktuję bowiem je nie tylko jako rodzaj dzielenia się z innymi, ale i własnej pamięci zastępczej (taki dysk zapasowy- brzydko mówiąc). Wpisy codzienne- zdarzały mi się na początku blogowania, z czasem słabnie zapał i braknie czasu, zwłaszcza, jak chciałoby się napisać coś sensownego. Uśmiecham się na komentarz marlowa, że nie udaje mu się połączyć pisania z jakością wpisu (można by dyskutować). Większość z nas (blogerów niszowych) ma chyba niską samoocenę:) w przeciwieństwie do tych, którym rosną statystyki. Staram się nie robić wpisów ze stosikami, zapowiedziami, choć zdarzało mi się w chwili zastoju. Notesik z cytatami - cudowny pomysł, niestety przy mojej niesystematyczności obawiam się, że nie wypali, stąd blogowe wstawki. Choć niektóre książki zawierają tyle ciekawych myśli, że nie jestem w stanie przytoczyć nawet małej ich części, zwłaszcza, jak książka wypożyczona. Teraz czytając biografię Boya zaznaczyłam sobie tyle myśli i zdań.... , że mogłyby zając wiele wpisów. A są też książki, z których nie mam ochoty cytować choćby jednego zdania.
OdpowiedzUsuńTakie cytaty bardzo miło się czyta. Lubię blogi z fragmentami książek, na przykład świetny blog Paren „W wygodnym fotelu - z książką i kawą”. Szkoda, że Paren ostatnio rzadziej pisze.
UsuńSą blogerzy, którzy codziennie zamieszczają wpisy, ale z jakością tych wpisów różnie bywa. Niektórzy piszą byle co, kopiują nawet teksty z Wikipedii, byle tylko wstawić nowy post, przy tym nie mają czasu na to, by odpowiedzieć na komentarze. Na takie blogi rzadko zaglądam.
Co do notesów z cytatami. Ja należę do tych osób, które nie lubią ręcznego pisania, wolę pisać na klawiaturze, bo to i szybciej, i literówki można bez problemu poprawić.
Marlow dobrze pisze o Conradzie i o wielu innych autorach, ale do kilku jego wpisów mam niestety zastrzeżenia, m.in. do tych o Austen. To czekam na recenzję biografii Boya i na fajne cytaty :-)
:) też nie zawsze się zgadzam ze wszystkimi wypowiedziami m. ale lubię zaglądać do niego, czasami myślę sobie jakie to mądre, a czasami wkurzam się, jak zjedzie mojego kochanego pisarza, bywa, że kiedy pisze o mojej ulubionej książce zaglądam z obawę. Ale chyba o to chodzi, aby wpis nie był nudny i nie zawsze będziemy się zgadzać ze sobą. Ja Austin lubię, choć nie uważam jej za wielką pisarkę- może dlatego nie odebrałam wpisu tak krytycznie. A korzystając z okazji życzę Spokojnych i radosnych Świąt.
OdpowiedzUsuńDzięki i nawzajem :)
UsuńNie oczekuję od blogerów, by zachwycali się tym, czym zachwycam się ja, bo wiadomo, każdy ma prawo oceniać według własnego gustu. Marlow czasami ocenia... jakby to powiedzieć? Może nieco za surowo. Życzyłabym sobie więcej recenzji z pochwałami, zachęcających do sięgnięcia po książkę :)
:) mnie może nie ta surowość troszkę przeszkadza, co - odbieram to- może się mylę, jako przekonanie o własnej jedynie słusznej racji, choć często ją ma.
UsuńA wiesz, że i ja mam czasami takie wrażenie... Przy czym niekiedy wydaje mi się, że owszem, krytykowana przez Marlowa książka ma pewne wady, ale nie zasługuje na aż tak wielkie zjechanie (jak na przykład powieści Austen). Można by przecież krytykować trochę oględniej, delikatniej. Szczególnie dotyczy to żyjących polskich autorów, bo oni zaglądają na blogi i martwią się negatywnymi recenzjami.
UsuńMiejmy nadzieję, że Marlow to przeczyta i wyciągnie wnioski :)
Ale ciekawe cytaty, w moim klimacie. Muszę zajrzeć do tej książki.
OdpowiedzUsuńW tej książce są ciekawe cytaty, więc nie żałuję, że przeczytałam. Ale muszę powiedzieć, że dalsza część książki mnie rozczarowała...
Usuń