W czerwcu roku 1954 kilkanaścioro obywateli duńskich wyjechało do Szwecji, by tam obserwować zaćmienie Słońca. Wycieczka nie udała się, gdyż w trakcie jej trwania jedna z uczestniczek, Frida, zaginęła. Nigdy nie udało się wyjaśnić, co się z nią stało. Minęły 42 lata. Policja już dawno odłożyła akta tej sprawy do archiwum, jednak Allan, który zorganizował wyprawę, wciąż rozmyśla o zagadkowym zniknięciu Fridy. Wysyła do uczestników wycieczki listy z prośbą o opisanie, co według nich wydarzyło się feralnego dnia. Dawni znajomi nie każą się prosić i wkrótce przysyłają Allanowi obszerne wyjaśnienia.
Okazuje się, że każdy zauważył coś innego, każdy miał inne zdanie o Fridzie. Wbrew temu, co sądził Allan, nie wszyscy ją uwielbiali i podziwiali. Piękna, utalentowana dziewczyna budziła także zawiść i niechęć. Nie wszystkim zakochanym w niej chłopcom podobała się jej swoboda seksualna. Poza tym Frida ukrywała różne mroczne sekrety. Jeden z uczestników został psychiatrą i z perspektywy lat sporządził profil psychologiczny Fridy. Z listów wynika też, że tylko Allan pasjonował się zaćmieniem Słońca, pozostali wycieczkowicze chcieli po prostu przyjemnie spędzić czas i zbliżyć się do wybranych osób.
Szczerze mówiąc, „Otwarte drzwi” Andersa Bodelsena nie wzbudziły we mnie żadnych uczuć – ot, taka sobie letnia historia, która raczej szybko zniknie z mojej pamięci. Największą jej zaletą jest ciekawa kompozycja, gdyż powieść składa się wyłącznie z listów Allana oraz jego dawnych znajomych i fragmentów pewnego pamiętnika. Listy ułożone są w ten sposób, że z każdego kolejnego dowiadujemy się nowych rzeczy mających związek z wycieczką do Szwecji, otrzymujemy nowy puzzel do układanki. Kto będzie te listy czytał uważnie, może odgadnie, co stało się z Fridą. Osoby, które nie należą do miłośników zagadek detektywistycznych, podczas czytania mogą się nieco nudzić.
Moja ocena: 4/6.
---
Anders Bodelsen, „Otwarte drzwi” („Den åbne dør”), tł. Urszula Knuth, Prószyński i S-ka, 1999.
Rzeczywiście - ten epistolograficzny zabieg przy konstrukcji książki wydaje się niezwykle ciekawy. W "Szeleście złotolitego brokatu" zastosowano podobną sztuczkę, tyle, że tam listy stanowiły uzupełnienie fabuły - jeden z bohaterów wyjechał za chlebem do Ameryki; czytelnik dowiadywał się o jego losach, podobnie jak i rodzina, jedynie za sprawą pocztowych wiadomości, które jednak przesiąknięte były troską o dobro najbliższych i stąd daleko im było do opisu rzeczywistych zdarzeń, zachodzących w życiu bohatera :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie jest łatwo napisać ciekawą powieść epistolarną. Listy nie mogą zawierać zbyt wielu pozdrowień i nieistotnych wiadomości, gdyż czytelnik się zanudzi. Muszą układać się w logiczny ciąg. W tej książce zostały ułożone w sposób bardzo przemyślany i logiczny - każdy kolejny list wnosi jakąś informację potrzebną do rozwikłania zagadki.
Usuń"Szelest..." wpisuję na moją listę książek do przeczytania :)
Interesująca forma przekazu. Rzadko trafia się na pozycje złożone z listów. To właśnie ten fakt powoduje, że muszę ją poznać.
OdpowiedzUsuńRzadko, to prawda. To jedyna skandynawska powieść epistolarna, o jakiej słyszałam :)
UsuńNajbardziej znaną powieścią tego typu są chyba "Niebezpieczne związki". Stare, ale wyśmienite.
Ja nie przepadam za powieściami epistolarnymi, wyjątkiem są jedynie przytoczone przez ciebie wyżej "Niebezpieczne związki". Z opisu książka wydaję się być naprawdę ciekawa, ale niestety forma mnie odrzuca.
OdpowiedzUsuńZ powieści tego typu ciekawi się jeszcze "Biedni ludzie" Dostojewskiego. Innych ciekawych sobie nie przypominam :)
UsuńJeszcze świetne "Wariacje pocztowe" Kazimierza Brandysa!
UsuńO tej książce nie słyszałam. Skoro świetna, będę o niej pamiętać!
UsuńMiło się dowiedzieć, że powieści epistolarnych istnieje więcej niż kilka :)
Lubię powieści, gdzie wykorzystywane są w fabule listy.
OdpowiedzUsuńTutaj listy wykorzystane zostały w bardzo sprytny sposób :)
UsuńMuszę przyznać, że w sumie zainteresowałaś mnie książką...powieść wydaje mi się intrygująca ze względu na sposób próby rozwiązania zniknięcia bohaterki, ale również znaczenie na odkrywanie jej osobowości, poznanie nie tylko kim była, ale jak była postrzegana. Z pozoru banalna opowiastka o mało istotnym wydarzeniu ma chyba zaprezentować postawy ludzi wobec siebie ich reakcje na to co dostrzegają, ale na co nie reagują.
OdpowiedzUsuńMoże to tylko moja nadinterpretacja, ale mam wrażenie, że to można w tej książce znaleźć.
Masz całkowitą rację, właśnie te elementy znajdziemy w książce :-) A do tego opis całkowitego Zaćmienia Słońca i łamigłówkę detektywistyczną. Książka jest bardzo krótka, można przeczytać ją w ciągu kilku godzin.
UsuńNawiązując do tytułu to polecam "Zamknięte drzwi" Magdy Szabo, cudowna książka, koniecznie przeczytaj.
OdpowiedzUsuńPolecała mi już tę książkę Guciamal, polecasz Ty, więc muszę, po prostu muszę ją przeczytać!
UsuńO, jakie podobne tytuły :)
Popatrz, a ja nie zauważyłam podobieństwa tytułów. :( Rzeczywiście Zamknięte drzwi warte poznania. A Otwarte drzwi - być może sięgnę ze względu na konstrukcję -lubię czytać listy, choć najbardziej te kierowane do mnie :)
UsuńW naszych czasach sztuka pisania listów zanikła. Szczęściarzem jest ten, kto listy dostaje. Ostatni długi list, jaki otrzymałam, pochodzi z roku 1999... Dlatego miło jest co jakiś czas sięgnąć po powieść, w której listy odgrywają dużą rolę. A bohaterowie "Otwartych drzwi" umieli pisać listy. Wszystkie napisane są ładnym, poprawnym stylem i dosyć długie :)
UsuńZainteresowałaś mnie tą książką, poszukam jej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńBardzo fajny pomysł na książkę. Wydaję mi się, że podobałoby mi się analizowanie tych listów w celu odkrycia prawdy :) Będę szukać tego tytułu w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńPomysł jest bardzo ciekawy, autor musiał napracować się przy obmyślaniu treści tych listów :)
UsuńZafascynowała mnie fabuła tej książki, i to pomimo niezbyt dobrej oceny końcowej. Poza tym mam słabość do powieści epistolarnych, mogę im naprawdę sporo wybaczyć.
OdpowiedzUsuńOcena końcowa wynika stąd, że od jakiegoś czasu męczą mnie wątki detektywistyczne. Osoba, która lubi takie zagadki, na pewno oceni książkę wyżej :-)
UsuńA listy są naprawdę ciekawie ułożone.
No i kolejny kamyczek do ogródka literatury duńskiej. Mimo braku zachwytów z Twojej strony, recenzja zachęciła mnie do lektury :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy, że poczułeś się zachęcony do lektury. :) Ja tej książki zupełnie nie pamiętam. Pamiętam za to ze szczegółami inną duńską powieść, którą czytałam dawno temu – „Przy drodze” H. Banga. To była piękna, melancholijna historia o żonie zawiadowcy stacji...
Usuń