Pierwszoplanowymi postaciami książki są dwaj przyrodni bracia – czarnoskóry Aaron Fox i młodszy o cztery lata, biały Moses Reed. Prowadzą oni te same śledztwo, z tym że Moses jest pracownikiem policji, a Aaron prywatnym detektywem zatrudnionym przez bogacza z Los Angeles. Usiłują dowiedzieć się, co stało się z zaginioną 15 miesięcy temu Caitlin Frostig. Dziewczyna studiowała filozofię, wieczorami pracowała w barze, mieszkała z ojcem w dość nędznych warunkach i uchodziła za spokojną, porządną osobę. Została zamordowana? Uciekła z domu? W takim razie gdzie przebywa, skąd ma pieniądze na utrzymanie, dlaczego ani razu nie użyła karty kredytowej? Ani ojciec, ani chłopak Caitlin nie wydają się specjalnie poruszeni jej zaginięciem i zainteresowani wyjaśnieniem tej sprawy.
Kiedyś czytałam kilka książek Jonathana Kellermana i uważałam go za solidnego pisarza, dlatego teraz przeżyłam szok, bo „Detektywi” to powieść słaba, nudna i chaotycznie napisana. Czytanie jej było dla mnie męczarnią. Akcja toczy się niemrawo, autor wciąż zapomina o głównym wątku i opisuje prywatne życie braci prowadzących śledztwo, a raczej ich przeszłość, dziecinne spory pomiędzy nimi. Sceny z przeszłości braci, a nawet epizody z życia ich ojców są zmieszane z akcją właściwą w taki sposób, że długo nie można zrozumieć, o co chodzi i jaką rolę pełni dana postać w powieści. Alex Delaware, najlepsza postać stworzona przez Kellermana, w „Detektywach” pojawia się tylko epizodycznie i jest wciśnięta na siłę, bo trudno uwierzyć, by detektywi prosili dziecięcego psychologa o pomoc w sprawie zabójstwa dorosłego. Do tego fatalny język, nawarstwienie akapitów składających się z jednego tylko zdania. Wygląda to tak:
Towarzyszyła mu na wielkanocnym obiedzie.
Z dzieckiem.
Którym Ramon się nie interesował*.
Czy Kellerman uważa czytelników za głupców, którzy nie potrafią czytać dłuższych partii tekstu? Ja w każdym razie czuję się zniechęcona, zmęczona i nie będę się spieszyła do kolejnych powieści amerykańskiego autora.
Moja ocena: 2/6.
---
* Jonathan Kellerman, „Detektywi”, przeł. Przemysław Bieliński, Amber, 2009, str.157.
Przyznam, że byłem mocno zdumiony, kiedy zacząłem czytać tę recenzję. Okładka i pierwsze zdania od razu nasunęły mi na myśl książkę, która kompletnie do Ciebie nie pasuje i jak widać nie pomyliłem się tak bardzo.
OdpowiedzUsuńA przytoczony fragment. Wręcz przytłacza. :)
Mój ulubiony gatunek literacki to książki obyczajowe, ale czasami potrzebuję czegoś innego. "Diabelski walc" Kellermana wspominam bardzo dobrze, dlatego jestem zdziwiona słabą jakością tej książki. A podobnych fragmentów jest wiele. Sprawiają wrażenie, jakby autor pisał dla głupków :)
UsuńNie znam Kellermana, ale jak spojrzałam to głównie twórca thrillerów, a ja takowych raczej nie czytam, ale seria z Alexem dość interesująco się prezentuje.
OdpowiedzUsuńKellerman stał się sławny dzięki wymyśleniu postaci Alexa Delaware, psychologa dziecięcego, który pomaga w śledztwach. Z tego, co zapamiętałam z przeszłości, wątki z psychologiem były napisane solidnie. Druga sławna postać to Milo Sturgis, policjant o skłonnościach homoseksualnych, nieakceptowany przez kolegów. Ale postacie te rzadko pojawiają się w "Detektywach" :-)
UsuńI mnie nie bardzo pasował ten rodzaj literatury do Ciebie, ale jak piszesz każdy potrzebuje od czasu do czasu małej odmiany:) Przywołane zdanie jest tak kiepskie, że zaczęłam się zastanawiać, cz to nie wina tłumacza, skoro piszesz, że autora uważałaś za solidnego pisarza.
OdpowiedzUsuńOdkąd prowadzę bloga, kryminały czytam rzadko, ale czasami mam chęć na książkę, przy czytaniu której mogłabym "najeść się strachu" :)
UsuńTrudno powiedzieć, czy to wina autora, czy tłumacza, ale bardzo źle czyta się strony, na których widnieją akapity pełne króciuteńkich zdań. To po prostu męczy. A i akcja jest nudna.
To ja nie będę sobie zawracać nią głowy, choć tytuł mnie trochę nęcił.
OdpowiedzUsuńTej książki nie polecam, a i Bogna też słabo ją oceniła :)
UsuńPrzyznam, że tematyka książki leży w sferze moich zainteresowań, ale po przeczytaniu Twojej recenzji stwierdzam, że nie sięgnę po "Detektywów". Jest tyle innych świetnych książek, że nie zamierzam się męczyć ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, wydano u nas tyle kryminałów i thrillerów, że warto poszukać czegoś lepszego i ciekawszego :)
UsuńOd czasu do czasu czytam tego rodzaju książki i Kellerman miał u mnie swoją szansę. Przestałam się jednak z nim "spotykać".
OdpowiedzUsuńDetektywi dostali ocenę 3,5/6
Kilka lat temu zetknęłam się z kilkoma książkami Kellermana i dlatego wiem, że autora stać na więcej... Szkoda, że obniżył poziom. Takich książek jak "Detektywi" nie chcę czytać, nudzą mnie i irytują :)
UsuńSzkoda, że tak bardzo się nią rozczarowałaś. Może to "wypadek przy pracy" tego autora. Nie spisywałabym go na straty.
OdpowiedzUsuńMoże... Jeśli będę miała jeszcze kiedyś chęć na tego autora, sięgnę po którąś z jego starych książek, nowe sobie daruję :)
UsuńW takim razie nie czytam.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że szkoda czasu na czytanie takiej książki.
UsuńDziękuję za ostrzeżenie. Będę omijać szerokim łukiem:)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to dobra decyzja!
UsuńKellerman...już wiem, dlaczego źle mi się kojarzy;)
OdpowiedzUsuńJego wczesne książki nie były złe. "Detektywi" to słabizna.
UsuńCytat jest po prostu tragiczny!!! Nie, to nie dla mnie i niemal dziwię się, ze widzę taką książkę u ciebie.
OdpowiedzUsuńZmarnowałam po prostu czas :) Takich zdań jest w książce mnóstwo.
Usuń