Dotyk motyla to króciutka książeczka w formie zapisków prowadzonych przez lekarkę w średnim wieku. Lekarka w ciągu dnia pracuje w przychodni laryngologicznej, a wieczorami prowadzi życie kulturalne – bywa na wystawach, spotkaniach autorskich, organizuje spektakle, czyta książki. W czasie urlopowym z zapałem zwiedza Paryż, Madryt i Augustów. Wrażenia z tych wydarzeń, a także refleksje na tematy osobiste utrwala na papierze.
Anna Gniewkowska umie posługiwać się ładnym językiem, więc w trakcie obcowania z jej książką czytelnik będzie odczuwał przyjemność estetyczną. Opisy przyrody oraz analizy nastrojów często bywają zachwycające i bardzo delikatne:
Zagnieździłam się po ciemnej stronie życia. Wszystko mi dokucza, dolega. Z nastaniem dnia rana przykryta świeżym naskórkiem snu pęka i boli od nowa. Czyjeś obojętne spojrzenie, złe słowo, przykrość doznana od kogoś, kto przecież nie powinien... Jak boli, jak pogrąża na długie dni w mroku...[1].
Problem polega jednak na tym, że w kilka godzin po odłożeniu książki trudno powiedzieć, o czym autorka pisała. Wszystkie tematy, a jest ich dużo, może nawet zbyt dużo, przedstawione zostały w sposób bardzo skrótowy i mglisty, bez żadnej myśli przewodniej i porządku. Spójrzmy na ten fragment:
Spotkanie z pisarką w bibliotece. Denerwują mnie jej zniszczone włosy i coś jeszcze, sama nie wiem co[2].
I to wszystko, co Anna Gniewkowska zanotowała na temat spotkania. Nie dowiedziałam się, jak brzmiało nazwisko autorki ani o czym opowiadała. Mnie jako czytelniczkę taka sytuacja irytuje. Poza tym często Gniewkowska niby pisze o sobie, ale w sposób tak enigmatyczny, że czytelnik niewiele dowie się o jej życiu. Wspomina na przykład, że cierpi po rozstaniu z mężczyzną, ale nie ujawnia, jakie imię nosił ten mężczyzna, jak długo byli ze sobą i dlaczego się rozstali.
---
[1] Anna Gniewkowska, „Dotyk motyla”, Współczesna Oficyna Supraska, 1997, str. 26.
[2] Tamże, str.73.
Wydaje mi się, że to dość niedopracowana książka. Mnie też irytowałoby pominięcie wielu, istotnych szczegółów.
OdpowiedzUsuńAutorka sporządziła zapiski tylko dla siebie, a potem je wydała, nie myśląc o tym, że czytelnicy mogą czuć niedosyt. Brakowało mi rozwinięcia wątków i różnych szczegółów :)
UsuńNa podstawie Twojej recenzji książka jawi się bardziej jako efemeryczny twór niż twardy, materialny byt :) Może lepiej, gdyby autorka zaprezentowała swoje refleksje i przemyślenia w postaci wierszy?
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo efemeryczny i przy tym dosyć oryginalny twór. Nie umiem lubić takich książek, brakuje mi konkretnych informacji i jakiegoś porządku. Zgadzam się z Tobą - byłoby lepiej, gdyby Anna Gniewkowska spróbowała pisać wiersze i powieści :)
UsuńWygląda to tak, jakby czuła nieodpartą potrzebę podzielenia się swoim światem z innymi, a jednocześnie nie chciała się otworzyć, a pisanie niestety wymaga "obnażenia się" choćby psychicznego Ale tytuł ładny i może rzeczywiście wiersze były lepszą formą.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że trafiłaś w sedno :-)
UsuńAutorka ma skrupuły przed obnażeniem się, otwarciem swojego wnętrza i dlatego jej książka wydaje się niepełna i enigmatyczna. Najładniejsze w tej książce są opisy przyrody i opisy uczuć. Kiedy trzeba opisać konkretne wydarzenie, Gniewkowska nie radzi sobie, nie umie sprawić, by czytelnik poczuł się uczestnikiem tego wydarzenia.
Czyli dotyk motyla; lekki dotyk i odlot.....nie znam pisraki.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, czy zachęcać do sięgnięcia po książkę, czy też nie :)
UsuńGniewkowska napisała jeszcze książkę pt. "Szary odcień bieli". Jest pisarką prawie nieznaną, nie ma jej nawet w katalogu Biblionetki.
A to współczesna pisarka, obecnie pisząca?
UsuńTak, pisze obecnie i pracuje jako laryngolog. Nic więcej nie wiem :)
UsuńZa dużo wszystkiego...i za mało konkretów. Niestety.
OdpowiedzUsuńTak, za mało konkretnie i za wiele tematów. Ale autorka potrafi posługiwać się pięknym językiem, więc zajrzę do innych jej książek :)
Usuń