Maura, dyrektorka biblioteki w małym amerykańskim miasteczku, dowiaduje się od radnego, że wkrótce biblioteka zostanie zlikwidowana, gdyż jej utrzymanie zbyt drogo kosztuje, poza tym prawie nikt nie wypożycza książek. Maura wpada w panikę i postanawia zawalczyć o czytelników. W tym celu zakłada klub dyskusyjny - członkowie będą spotykać się raz na kilka miesięcy, by spożywać kilkudaniowe posiłki i rozmawiać o wybranej lekturze.
Powieść zaczęła się ciekawie, ale szybko przekonałam się, że to nudna, mało realistyczna „amerykańska papka”. Trudno uwierzyć w to, że w roku 2012, bo to jest czas akcji, biblioteka nie posiadała ani jednego komputera i że dyrektorka biblioteki przez wiele lat za własne pieniądze kupowała ciastka dla jednego z czytelników, który rzucał encyklopediami o ścianę, jeśli nie dostanie słodyczy. Biblioteki to miejsca, w których szanuje się książki, lecz w powieści Ashtona Lee jest inaczej. Przy tym autor najpierw twierdzi, że księgozbiór składa się niemal tylko z czytadeł, potem nagle okazuje się, że każdy czytelnik może znaleźć coś inspirującego dla siebie - zawodowa fryzjerka odkrywa wiele fachowych pozycji o fryzjerstwie itd. Już nie wspomnę o moim zdziwieniu informacją, że klub książkowy przygotowuje tyle pysznego jedzenia, że śmiało starczyłoby dla kilkudziesięciu osób. Kto to finansuje?...
W Wiśniowym Klubie Książki więcej jest o jedzeniu niż o książkach. Spotkania klubu odbywają się niezwykle rzadko, bo raz na kilka miesięcy, a dyskusje o książkach przebiegają na żenująco słabym poziomie. Po przeczytaniu Przeminęło z wiatrem klubowicze zastanawiają się, kto z nich jest bardziej podobny do Melanii, a kto do Scarlett. I to cała dyskusja...
Maura to bardzo irytująca osoba. Przez wiele lat nie robiła niczego, by przyciągnąć czytelników do biblioteki. Kupowała tylko bestsellery, nie zważając na to, że niektórzy mogą lubić literaturę faktu lub klasykę. Czytelnikom dawała harlequiny, nie starała się zaproponować im bardziej wartościowej lektury. Nie wiedziała nawet, jak założyć klub dyskusyjny.
Rozczarował mnie ten Wiśniowy Klub Książki. Spodziewałam się inspirującej powieści w uroczych bibliotecznych klimatach, a otrzymałam mało realistyczne, przesłodzone, liche czytadło.
---
Ashton Lee, Wiśniowy Klub Książki (The Cherry Cola Book Club), tł. Anna Rogulska, Znak literanova, 2013.
Dobrze, że nie zdecydowałam się na przeczytanie tej pozycji. Tyle interesujących lektur przede mną, że szkoda mi czasu na takie książki.
OdpowiedzUsuńSłaba pozycja, a szkoda :)
UsuńBardzo lubię książki, których bohaterami są bibliotekarze albo członkowie klubu książkowego, z entuzjazmem rzuciłam się więc na "Wiśniowy Klub Książki". A tu - rozczarowanie.
Miałam nosa, po okładce wyczułam, że to takie sobie czytadło i akurat tym razem ocenianie książki po okładce się sprawdziło;) Wiem, że dobre czytadło nie jest złe od czasu do czasu, ale musi mieć "to coś";) Lubię książki o książkach, molach książkowych itp., więc tu też potencjał dostrzegam:) Szkoda, że zmarnowany.
OdpowiedzUsuńMiałaś dobre przeczucie :)
UsuńMnie przeczucie zawiodło, choć słowo "wiśniowy" powinno być ostrzeżeniem. Bo "Wiśniowy Klub Książki" to bardzo infantylna, niepoważna nazwa. Tak mógłby nazywać się klub książkowy dla przedszkolaków, ale nie dla dorosłych ludzi...
A okładka prezentuje się tak kusząco;)
OdpowiedzUsuńMnie akurat nie podoba się kubeczek stojący na książkach... I jeszcze łyżeczka.
UsuńWidzę tu brak szacunku do książek i boję się, by książki się nie poplamiły :)
Z tego, co piszesz wynika, że książkę można sobie darować. Mnie uderzyło też, że skoro groźba zamknięcia biblioteki jest tak bliska to dziwne, że klub ma się spotykać raz na kilka miesięcy. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, bardzo rzadko się spotykają, bardzo długo czytają jedną książkę. Mnie jeszcze uderzyło to, że dopiero poznają książki, które w Ameryce powinny być bardzo znane - "Przeminęło z wiatrem" i "Zabić drozda" :)
UsuńPiękna okładka, cudowny tytuł, a treść oklepana. Dlaczego często tak jest?
OdpowiedzUsuńDobre pytanie. Sama chciałabym znać na nie odpowiedź :)
Usuńz tego co zdążyłam zauważyć, to masa ludzi zawiodła się na tej książce. sama dałabym sie załapać na piękną okładkę, na szczęście są blogi i rzetelne opinie.
OdpowiedzUsuńCieszę się wobec tego, że nie okazałam się marudą, która jako jedyna narzeka na książkę, która innym się podoba :)
UsuńAutor miał dobry pomysł na książkę, ale niestety nie poradził sobie z wykonaniem.
Pamiętam, że raz już czytałam jakąś powieść (polską) o bibliotece czy raczej bibliotekarzach (bibliotekarkach) i strasznie słabe to było. Widać biblioteki nie mają szczęścia do literatury :) poza Imieniem róży oczywiście!
OdpowiedzUsuńTo być może były "Bibliotekarki" Teresy Moniki Rudzkiej, reklamowane jako "pierwsza na polskim rynku książka o bibliotekarskich realiach. Szczera do bólu". Ale osoby, których gust cenię, wypowiadały się o tej książce tak źle, że nigdy po nią nie sięgnęłam.
UsuńA ja bardzo chciałabym przeczytać jakąś solidną powieść z bibliotekarką w roli głównej. Ale nigdy na taką powieść nie trafiłam. Masz rację, że biblioteki nie mają szczęścia do literatury :)
Tak, to było to arcydzieło :) na szczęście pożyczone z biblioteki, a nie kupione...
UsuńWidzę, że podzielasz moje zdanie. Czytałam niedawno tę książkę i mam podobną opinię na temat tej pozycji. Żałuję wgl, że wypożyczyłam tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu widziałam Twoją recenzję :)
UsuńAle już wtedy książka leżała u mnie na półce. Też żałuję, że ją pożyczyłam. Wyjątkowo kiepska pozycja. Zmarnowany czas.
Jak zaczęłam czytać Twą opinię już mi wpadła myśl: o to będzie fajne bo o książkach. I masz, rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńDobrze określiłaś książkę i ja nie cierpię tej amerykańskiej paki, ani w książkach, ani w filmach.
Nie znoszę tzw. amerykańskiej papki, braku realizmu, nieuzasadnionych happy endów. Odrzuca mnie od takich książek.
UsuńAutor uczęszczał na kursy pisania, ale najwyraźniej mu one nie pomogły :)
O rany, a pierwsze zdania brzmiały tak kusząco. Szkoda, że całkiem dobry pomysł został tak źle pociągnięty.
OdpowiedzUsuńBardzo mi było przykro, gdy stwierdziłam, że "Wiśniowy Klub Książki" jest książką przereklamowaną, płytką, nudną. Czekam na inną, lepszą książkę o podobnej tematyce :)
UsuńOczekiwałam właśnie takiej opinii o tej książce:/ Pomysł był świetny, ale wykonanie zawiodło. Spotkania klubu książki raz na kilka miesięcy? I takie żenujące dyskusje? Ech... Naprawdę chciałabym przeczytać dobrą powieść o bibliotekarkach, tylko czy ktoś kiedykolwiek taką napisał?;)
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś zna dobrą powieść o bibliotekarkach, niech da znać! Chętnie przeczytam :)
UsuńBardzo się dziwiłam tym, że członkowie klubu spotykają się zaledwie raz na trzy miesiące i potrzebują mnóstwo czasu na przeczytanie książki. Nie jestem pewna, czy chciałabym należeć do takiego klubu :)
Tytuł zachęcający, ale od samego początku podchodziłam do tej powieści z dystansem. Nie jestem z tych, co ekscytują się nowościami, tylko pokornie czekałam na pierwsze opinie. Każda kolejna utwierdza mnie w tym, że dobrze zrobiłam ignorując ten kuszący tytuł :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem zrobiłaś bardzo dobrze :-)
UsuńJeśli o mnie chodzi, żałuję, że nie poczytałam wcześniej recenzji tej książki - uniknęłabym ogromnego rozczarowania.
Dziwni ci czytelnicy ...
OdpowiedzUsuńBardzo dziwni, by czytają jedną książkę przez trzy miesiące i nie znają najlepszych dzieł ze swojego kraju :)
Usuń