Rok 1942, Karelia. Pewien sierżant-maruda, mający za zadanie pilnowanie rozjazdu kolejowego przed atakiem Niemców, wciąż pisał skargi do dowództwa Armii Czerwonej i żądał, by podległych mu żołnierzy wymienić na takich, którzy będą stronić od alkoholu i od kobiet. Po którejś z kolei skardze dowództwo postanowiło zrobić mu psikusa i przysłało... oddział dziewcząt. Wkrótce wokół kwater zawisły damskie fatałaszki, karabiny leżały na piasku, a dziewczęta opalały się i śpiewały pieśni patriotyczne. I nie przejmowały się rozkazami sierżanta, którego uznały za nudną piłę wiecznie cytującą regulaminy.
Jak na złość właśnie teraz, po wielu miesiącach spokoju, pojawili się Niemcy z paczkami trotylu. Sierżant otrzymał rozkaz, by powstrzymać atak dywersantów. Z kwaśną miną, bo uważał, że dziewczęta nie nadają się do takich akcji, wziął ze sobą Ritę, Żenię, Halę, Sonię i Lizę i wyruszył w stronę rozjazdu kolejowego. Postanowił, że pójdą na skróty przez trzęsawiska. W ten sposób wyprzedzą Niemców i przygotują zasadzkę.
Pomiędzy sceny rozgrywające w lesie i na bagnach Borys Wasiljew wplótł informacje o życiu prywatnym dziewcząt. Każda z nich ma za sobą inną przeszłość. Hala ciągle się boi i nie nadaje się do niebezpiecznych akcji. Żenia straciła całą rodzinę. Rita jest nafaszerowana komunistycznymi hasłami, a Liza w ogóle nie znała świata poza leśniczówką, w której się wychowała. Nie miała koleżanek, całymi dniami opiekowała się chorą matką i usługiwała ojcu. Z letargu wytrącił ją dopiero wybuch wojny. Poznajemy również przeszłość sierżanta. Co ciekawe, z czasem okazuje się, że ten marudny człowiek potrafi być opiekuńczy, gotowy do poświęceń.
Z początku myślałam, że „Tak tu cicho o zmierzchu” to jeden z tych utworów, które pokazują wojnę na wesoło, jednak myliłam się. Opisy perypetii sierżanta-służbisty z niesfornymi podwładnymi szybko się kończą. Z każdą przewracaną kartką pojawiają się sceny coraz smutniejsze, coraz okrutniejsze. Autor miał dar tworzenia bardzo plastycznych opisów, dzięki czemu doskonale można sobie wyobrazić złowrogi las, trzęsawiska i przerażenie dziewcząt, zmuszonych do tropienia uzbrojonych wrogów. Książka jest niewielka objętościowo i nieprzegadana. Na mnie wywarła wielkie wrażenie, będę ją długo pamiętać.
Moja ocena: 5/6.
---
Borys Wasiljew, „Tak tu cicho o zmierzchu” („А зори здесь тихие”), przeł. Henryka Broniatowska, Iskry, 1967.
Na podstawie książki Wasiljewa został nakręcony jeden z lepszych filmów kina radzieckiego.
OdpowiedzUsuńRadzieckie filmy wojenne często są bardzo dobre :-) Ale tego filmu raczej nie będę chciała oglądać ze względu na dużą ilość okrutnych scen.
UsuńW filmie owszem są sceny dramatyczne ale nie okrutne. On chyba wszedł do historii rosyjskiej kinematografii także dlatego, że jest jedne z pierwszych filmów pokazujących nagie kobiety :-).
UsuńNa początku książki była scena o opalaniu się nagich dziewcząt. Z powodu tego opalania się sierżant był bardzo zmieszany i chrząkał głośno, zanim zbliżył się do którejś ze swoich podwładnych. Było to przedstawione w sposób dość humorystyczny :)
UsuńW filmie, jeśli mnie pamięć nie myli, wchodzi do łaźnie, w której są rozebrane dziewczyny - piski, krzyki i skonfundowany wycofuje się. Tak naprawdę słaba jest tylko końcówka, podsumowująca historię już po latach - ale bez tego ani rusz także i w amerykańskich filmach.
UsuńCzyli w filmie trochę zmienili :) I też scena tonięcia w bagnie została w filmie mocno wyeksponowana, zaś w książce tylko zaznaczona, nie ma dokładnego opisu tonięcia.
UsuńCiekawy temat poruszyłeś. Takie podsumowanie jest i w książce. Ta końcówka jest ni w pięć, ni w dziesięć, sprawia wrażenie, jakby dopisał ją ktoś inny. Najsłabszy punkt książki...
Bez tego niestety ani rusz - inny świetny wojenny film radziecki o patetycznym i drętwym tytule "Oni walczyli za ojczyznę" też kończy się "odpowiednio" a i tak wywołał w ZSRR wiele kontrowersji.
UsuńTytuł powalający... Nie obejrzałabym filmu o takim tytule.
UsuńŻałuj, bo w tym przypadku pozory baaardzo mylą - to jeden z najlepszych filmów wojennych w ogóle.
UsuńSkoro tak twierdzisz... Wierzę Ci na słowo i jeśli tylko trafi się okazja, obejrzę :)
UsuńŚwietnie opisałaś tę książkę. Nie wiem, czy jest to Twój warsztat, czy ta powieść może poszczycić się tak ciekawą fabułą, ale poczułam się bardzo zachęcona do ,,Tak tu cicho o zmierzchu".
OdpowiedzUsuńFabuła jest naprawdę ciekawa! Widzisz, ja raczej nie przepadam za książkami opisującymi tropienie Niemców, ale od tej nie mogłam się oderwać :-)
UsuńPoczątek Twojej notki faktycznie sugeruje książkę na wesoło. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mojej bibliotece nie ma tej książki.
Autor zwodzi czytelnika. Początkowe sceny przedstawione są z humorem, uśmiechałam się wyobrażając sobie zachowanie dziewczyn, ale potem było mi nie do śmiechu.
UsuńSzkoda, że nie ma :)
Tytuł wydawał mi się znajomy, to pewnie za sprawą filmu. pamiętam, że kiedyś bardzo chętnie oglądałam radzieckie kino wojenne wylewając przy nim hektolitry łez (jak Czterdziesty pierwszy czy Lecą żurawie). Teraz raczej nie do obejrzenia, kiedy w mediach króluje orientacja na zachód.
OdpowiedzUsuńW telewizji pewnie nie do obejrzenia, ale można poszukać na dvd. "Lecą żurawie" oglądałam kiedyś, to bardzo dobry film :)
UsuńŻałuję, że jej nie mam. Rzeczywiście zapowiadała się na wesoło.
OdpowiedzUsuńZapowiadała się na wesołą powieść, okazała się powieścią bardzo smutną i realistyczną. I taka mi się podobała, oceniłam ją wysoko i polecam :-)
UsuńTytuł mi się kojarzy więc musiałam oglądać film, ale bardzo dawno temu stąd po za tytułem nic nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńMój mąż dwa dni temu oglądał ten film u kolegi i mówił, że bardzo dobry. Oczywiście trzeba pamiętać, że pokazuje on wojnę z punktu widzenia Rosjan, którzy w tej historii pokazani zostali bardzo pozytywnie :)
UsuńAno to zrozumiałe. Tak było z wszystkimi ich filmami jakie produkowali w czasach ZSRR. Myślę, że oglądając je po prostu głównie interesowały nas losy bohaterów, a te były zawsze poruszające. Oczywiście oglądając nie braliśmy pod uwagę tego co się nam przez te produkcje wciska, jak się nas indokrynuje. Ech!
UsuńW każdym było mniej lub więcej propagandy. W książce tej niestety też ją widać. Główny bohater Waskow uważa, że Niemcy to nie ludzie, Rosjanie pokazani są jako dzielni, skłonni do poświęceń, broniący swojego kraju...
UsuńPrzekonuje mnie plastyczny język, którym posługuje się autor, zawsze wyobraźnia reaguje na takie opisy.
OdpowiedzUsuńJęzyk prosty, bez żadnych udziwnień i bardzo plastyczny, taki, który dobrze się czyta. Autor napisał jeszcze książkę pt. "W ewidencji nie figuruje" - to podobno też o wojnie.
Usuń