18.06.2013

„Ludzie Julya” Nadine Gordimer


Południowa Afryka, rok 1980. Maureen i Bam Smalesowie z trojgiem małych dzieci mieszkali w Soweto. Kiedy wybuchła wojna domowa, odwlekali wyjazd z miasta, aż w końcu zaczęto bombardować lotniska i ucieczka stała się niemożliwa. I wtedy July, który od piętnastu lat pracował u nich jako służący, zaproponował, że ukryje ich w swojej rodzinnej wiosce. Małżonkowie z radością przystali na ten plan i po trudnej podróży przez busz trafili do bardzo prymitywnej osady, której jeszcze nigdy nie odwiedził biały człowiek. 

Każdy ze Smalesów w inny sposób zachowuje się w nowych warunkach. Dzieci przystosowują się najłatwiej. Zaczynają biegać po murzyńskich chatkach, pić wodę z rzeki, usamodzielniają się i uodparniają na zarazki. Bam nie chce zbyt wiele rozmyślać o ich położeniu, woli zająć się czymś praktycznym, np. budowaniem zbiornika na wodę. Natomiast Maureen nie umie się uspokoić. Wciąż rozważa, czy na pewno ich rodzina jest bezpieczna wśród „ludzi Julya”. Zastanawia się, dlaczego właściwie July uciekł z Soweto, dlaczego nie zainteresował się losami swojej wieloletniej partnerki Ellen i nie dołączył do swoich braci walczących o zlikwidowanie apartheidu.

July to najbardziej niejednoznaczna i intrygująca postać książki. Na mnie sprawił on wrażenie człowieka, który nawet w tak osobliwych warunkach, w jakich się znalazł, pragnie usługiwać swoim dawnym pracodawcom, a za usługi żąda zapłaty. Kiedy Maureen chce sama zająć się szykowaniem strawy, on reaguje irytacją. Zdobycie samochodu i pieniędzy interesuje go bardziej niż walka o równość. Może to dlatego, że w pracy u białych nie było mu źle. Smalesowie dobrze go traktowali, dawali prezenty, wolne dni i pozwalali, by do swego pokoju przyprowadzał kolegów oraz kobiety. A może to po prostu typ człowieka, który myśli tylko o sobie i wojnę postrzega jako okazję do wzbogacenia się. 

Nie tylko Bam i Maureen mają okazję poznać Julya od innej strony. Również Martha, jego żona, po raz pierwszy przebywa z nim tak długo. Dotychczas mąż przyjeżdżał co dwa lata, przywoził pieniądze i rzeczy, po czym szybko wracał do miasta. Martha nie ma chęci przyjaźnić się z białymi, uważa, że ukrywając uciekinierów, July naraża się na niebezpieczeństwo.

Ze zdziwieniem zauważyłam, że powieść Nadine Gordimer jest źle oceniana na blogach książkowych, że uchodzi za chaotycznie napisaną i niezrozumiałą. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, co w niej trudnego i chaotycznego. Według mnie to wartościowa, przemyślana powieść. Autorka nakreśliła niejednoznacznych bohaterów, mocno rozwinęła warstwę psychologiczną książki. „Ludzi Julya” polecić mogę szczególnie tym osobom, które lubią chłodny typ narracji, otwarte zakończenia, afrykańskie klimaty i interesują się historią RPA.

5/6.

---
Gordimer Nadine, „Ludzie Julya” (oryg. ang. „July's People”), tłum. Żukowski Dariusz, Wydawnictwo M, 2013.

20 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja, nie zwróciłabym bez niej uwagi na książkę, a widzę, że mi się spodoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może ci się spodobać, bo to nie jakieś czytadło, ale ambitna książka, pozostawiająca czytelnikowi miejsce do przemyśleń i do własnej oceny zachowania bohaterów :)

      Usuń
  2. Też się z takimi spotkałam. Książka należy do trudniejszych jak widać. Chętnie bym ją przeczytała.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoby, które czytują nie tylko czytadła, ale lubią sięgnąć po ambitniejszą powieść, nie powinny mieć trudności ze zrozumieniem tekstu :)
      Zerknęłam na blog "Projekt nobliści" i widzę, że mało kto czyta Nadine Gordimer. Mnie ta autorka zainteresowała :)

      Usuń
  3. Rzeczywiście ciekawie ją przedstawiłaś, chociaż książka na pierwszy rzut oka wydaje się troszkę... nieciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzecz gustu :)
      Mnie opis z okładki zaciekawił. Inna sprawa, że w trakcie czytania przekonałam się, że porównywanie tej książki do "Władcy much" jest trochę na wyrost.

      Usuń
  4. Witaj w klubie tych, którym ta książka się podobała i którzy interesują się prozą Gordimer.
    Swoje wrażenia spisałam na blogu, więc pozwolę sobie podac link i już tu się nie powtarzać. Dodam tylko, że tak podejrzewałam, że z tym "Władcą much" to na wyrost...
    http://agnestariusz.blogspot.com/2013/04/zrozumiec-gordimerludzie-julya.html

    Życzę udanego odkrywania innych dzieł tej noblistki,
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie do "Władcy much" niezbyt trafne. Inni bohaterowie, trochę inne problemy, inny styl pisania.
      Miło mi zobaczyć osobę, której podobała się książka Nadine Gordimer :)

      Usuń
  5. Znam tę autorkę za sprawą książki "Trudny wybór". Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i z przyjemnością zapoznam się z jej innymi dziełami.

    "Trudny wybór" jak i chyba wszystkie książki autorki również traktuje o apartheidzie. Zamożny, biały biznesmen, obywatel RPA, podążając za modą, decyduje się na kupno kawałka ziemi i zostaje niedzielnym farmerem. Początkowo uprawa roli jest wyraźnym kaprysem, a czarnoskórzy pracownicy traktowani są z nutką pogardy oraz niechęci. Z biegiem czasu farma staje się jednak swoistą oazą, która pozwala odpocząć od męczącego życia klasowego, w którym pozory oraz prezencja odgrywają niezwykle ważne role. Pierwszoosobowa narracja, na którą zdecydowała się Gordmier bezwzględnie obnaża mechanizmy myślowe białych bogaczy, którzy w wielu przypadkach swoich majątków dorobili się na krzywdzie i wyzysku czarnych.

    Jakiś czas temu, "Trudny wybór" nabyłem w sieci Dedalus za 9,90 zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję! Z tym komentarzem spadłeś mi jak z nieba, bo mam wielką chęć na przeczytanie jeszcze czegoś tej autorki. "Trudny wybór" wydaje mi się interesujący. Teraz panują takie upały, że łatwo utożsamić się z osobami żyjącymi w Afryce.

      W "Ludziach Julya", których szczerze Ci polecam, biali bohaterowie nie są rasistami. Oni wstydzili się za zachowanie białych :-)

      Usuń
    2. W "Trudnym wyborze" główny bohater niby nic nie ma do czarnych, niby poprawnie ich traktuje, ale widać, że w jego umyśle nie pojawia się w ogóle możliwość, że między rasą białą a czarną, można by postawić znak równości.

      Postaram się gdzieś wyszukać i przeczytać "Ludzi Julya" :)

      Usuń
    3. Ano właśnie, biali urodzeni w Afryce od dzieciństwa nasiąkali pogardą do czarnoskórych. I na wielki podziw zasługuje ktoś, kto myślał inaczej.

      Usuń
  6. Również spotkałam się z raczej nieprzychylnymi recenzjami tej książki, dlatego postanowiłam że raczej po nią nie sięgnę. Twój tekst sprawił, że zastanowię się nad tym jeszcze raz;) W każdym razie mam nadzieję, że spodoba mi się ta powieść, jeśli zdecyduję się na lekturę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoby, które lubią nie tylko lekko napisane powieści, mogą spróbować przeczytać "Ludzi Julya". Zachęcam :-)

      Usuń
  7. Co do nieprzychylnych komentarzy, to wychodzi na to, że dzisiaj uznanie zdobywają głównie książki, szybkie, łatwe i przyjemne, do lektury których nie trzeba wkładać żadnego umysłowego wysiłku. W przypadku, kiedy fabuła nie jest prosta jak drut, gdy pojawiają się wątki dotyczące moralności, metafizyki, etc., od razu można usłyszeć hasła, że lektura jest "ambitna" (w domyśle: zalatuje pretensjonalnością). Rośnie nam pokolenie czytelnicze, przyjmujące wyłącznie lekkostrawne powieści rozrywkowe.

    P.S. Uciekam, zanim spadną na mnie gromy, że każdy ma prawo czytać, to co mu się podoba i nikt nie powinien nikomu nic narzucać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem aż taką pesymistką, jeśli chodzi o przyszłe pokolenie czytelnicze. Chyba od zawsze tak jest, że jedni wolą Mniszkównę, inni Prusa, jedni Danielle Steel, inni Marqueza, jedni Dehnela, inni Balzaka :-)

      Usuń
  8. Należę do osób, którym szczególnie polecasz książkę i zamierzam ją przeczytać :)
    Wcześniej już słyszałam o niej, też bardzo dobrą opinię, za to na niepochlebną nigdzie nie trafiłam i jestem zaskoczona informacją, że jest źle oceniana na blogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj, serdecznie zachęcam :)
      Kilka miesięcy temu na blogach i na lubimyczytac.pl było o wiele mniej recenzji tej książki niż teraz i wtedy właśnie zauważyłam, że w recenzjach pojawiają się trochę niepochlebne uwagi. Oto kilka urywków ze starszych recenzji:

      "Ogólnie fabuła jest dosyć nudna i brakuje porywających zdarzeń"
      "Książka zapowiadała się naprawdę rewelacyjnie. Myślałam, iż mocno będzie oddziaływać na czytelnika, jednak z każdą kolejną stroną… nudziłam się coraz bardziej. Nim się obejrzałam, zerkałam jedynie na ilość stron, czekając, aż skończę lekturę".
      "Mianowicie pani Gordimer zaplątała się lekko w opisywaniu postaci. Mianowicie pewni bohaterowie, nie posiadając początkowo pewnych umiejętności, wykazują się nimi dwa zdania dalej – uważam, iż jest to niedopatrzenie, które nie powinno mieć miejsca".
      "Tym co zawiodło mnie najbardziej jest brak akcji, pewnego dynamizmu, którego oczekiwałam po zapoznaniu się z opisem książki, mówiącemu iż to pozycja „trzymająca w napięciu”.

      A u mnie na półce czeka już "Trudny wybór", kolejna książka Nadine Gordimer :-)

      Usuń
    2. Nie zraziły mnie te cytaty, gdzie zarzuca się brak akcji, gorzej z tym, w którym mowa o braku konsekwencji w budowaniu postaci.
      Ale i tak zamierzam przeczytać, w najgorszym razie rozczaruję się.
      Życzę udanej lektury "Trudnego wyboru".

      Usuń
    3. Moim skromnym zdaniem postacie zostały zbudowane bardzo konsekwentnie. Nie zauważyłam żadnych niedopatrzeń :)

      Usuń