Eugenia Grandet nie miała łatwego życia. Była córką największego bogacza w okolicy, ale odżywiała się gorzej niż dzieci dzierżawców. Nie miała wygodnych butów ani ciepłych ubrań. Zimą marzła w nieogrzewanym domu i ciągle musiała łatać ojcowską bieliznę. Biedactwo nie buntowało się... do czasu.
Pewnego dnia do ich domu przybył kuzyn Karol z Paryża, wychowany zupełnie inaczej niż Eugenia: rozpieszczano go, przyzwyczajano do zbytku. Eugenia zakochała się w nim i z potulnej, zahukanej istotki zaczęła zmieniać się w kobietę odważną, upartą, zdolną nawet do tego, by przeciwstawić się ojcu. Wiele ryzykowała, bo na początku dziewiętnastego wieku nieposłuszne dziewczęta mogły zostać wydziedziczone i odesłane do klasztoru. A jednak Eugenia nie zlękła się, dla miłości gotowa była podjąć ogromne ryzyko.
W tej niedługiej i ciekawej powieści Balzac pokazał wielką odwagę, ale też wielkie skąpstwo. Stary Grandet to postać przerażająca. Pogardza ludźmi, którzy pozwolili się okraść i którzy zbankrutowali. Jego namiętnością są pieniądze. Zdobywa je w wyniku spekulacji, poza tym fanatycznie oszczędza. W jego domu nie wolno palić świec, nosić ładnych ubrań, jeść do syta, używać cukru.
„Eugenię Grandet” czyta się o wiele łatwiej niż inne utwory Balzaka, gdyż znajduje się w niej wiele scen nakreślonych z lekkością i humorem. Jeden z najciekawszych i najzabawniejszych fragmentów to opis śniadania Karola. Karol nie rozumie, dlaczego kobiety karmią go w tajemnicy, nie wie, że jajko, którym go częstują, podarował im przejęty litością dzierżawca. Zabawna jest też scena, kiedy służąca Nanon pomaga Karolowi przygotować się do snu. Widząc wykwintny szlafrok gościa, Nanon krzyczy: „Panno święta, co to by był za piękny przód do ołtarza w parafii!” oraz: „Och, jaki pan w tym ładniuśki. Zawołam panienkę, żeby pana zobaczyła”.
Nawet stary Grandet ze swoim skąpstwem pokazany został nie tylko jako człowiek straszny, ale też śmieszny. Jego śmieszność widać na przykład wtedy, gdy nie chce pożyczyć gościowi przyrządu do nagrzewania pościeli, rzekomo dlatego, że nagrzewanie pościeli odpowiednie jest tylko dla kobiet w połogu.
W „Eugenii Grandet” znajduje się wiele celnych uwag, świadczących o tym, że Balzac był dobrym psychologiem. Warto zastanowić się nad takimi choćby słowami: „Okropna dola człowieka! Nie ma dla niego szczęścia, które by nie płynęło z jakiejś niewiedzy”. Im jestem starsza, tym bardziej rozumiem trafność tej uwagi.
---
Honoriusz Balzac, „Eugenia Grandet”, przeł. Tadeusz Boy-Żeleński, Książka i Wiedza, 1987.
Co za zbieg okoliczności :-) ale w ocenie chyba jednak trochę się różnimy, bo te śmiesznostki, biorąc pod uwagę "całokształt okoliczności" jeśli budzą uśmiech, to jest to raczej uśmiech przez łzy.
OdpowiedzUsuńTym razem trochę się różnimy w ocenie, bo ja nie czułam się "zakatowana" opisami wnętrz i raczej zgadzam się z osobami, które uważają "Eugenię" za arcydzieło :)
UsuńTak, to śmiech przez łzy, tragikomizm. A jednak książkę ze scenami tragikomicznymi czyta się lepiej niż napisaną w sposób śmiertelnie poważny. Grandetowi trzeba przyznać, że jednak kochał córkę. Na pierwszym miejscu stawiał pieniądze, ale córka też była dla niego ważna. Od małego uczył ją skąpstwa, bo uważał, że to jedna z najbardziej przydatnych cech w życiu.
Opis jest chyba jeden - wnętrza domu Grandet ale za to ciągnie się i ciągnie :-) to na pewno jest u Balzaka postęp, przynajmniej w stosunku do tego co czytałem :-)
UsuńMoże i jeden, nieważne ;-) Dla mnie najbardziej dłużyła się "Beatrix".
UsuńGrandet, choć taki okropny, wcale nie jest najgorszym ojcem opisanym przez Balzaka. Najgorszy jest hrabia jakiśtam z noweli "Przeklęty syn". Ten zapowiedział żonie, że jeśli dziecko urodzi się choć o dzień za wcześnie, "skręci łeb" i jej, i dziecku. I potem istotnie prześladował syna, próbował go otruć itp.
A ja mam też z Kolibra, ale czytałam tak dawno, tak dawno, że nic już nie pamiętam.)
OdpowiedzUsuńWobec tego namawiam Cię do powtórki, bo wiem, że z chęcią czytasz trochę starsze książki :-)
UsuńW zasadzie czytam same starsze książki i lubię powroty więc w ramach wyczytywania Kolibrów do niej wrócę.)
UsuńW serii Koliber mamy jeszcze "Bal w Sceaux" oraz "Proboszcz z Tours". Tę pierwszą czytałam - bohaterka jej jest kapryśna, złośliwa i inteligentna, czyli stanowi przeciwieństwo dobrej, lecz naiwnej Eugenii :)
UsuńTylko po okładce poznałam,że kiedyś czytałam tę książkę. I za cholerę nic z niej nie pamiętam:/
OdpowiedzUsuńJa natomiast prawie nic nie pamiętam z treści "Beatrix" tego autora. A czytałam tak niedawno... :)
UsuńJeszcze nie miałam przyjemności poznać twórczości tego autora. Skoro to książka dobra na początek, chętnie wezmę ją pod uwagę :-)
OdpowiedzUsuńZ tych, które czytałam, tę bym poleciła na początek, gdyż losy bohaterki są interesujące. Wiele scen napisanych jest w tonie tragikomicznym, poza tym opowieść jest niedługa :)
UsuńPo tym jak już uporam się z moim stosikiem chciałabym zabrać się za klasykę. Ta książka wydaje się być naprawdę interesująca, a nazwisko autora samo w sobie stanowi zapowiedź oraz przedsmak prawdziwego arcydzieła.
OdpowiedzUsuńWedług mnie "Eugenia Grandet" jest interesująca, z tym że ja lubię klasykę (lubię, więc polecam). To dosyć smutna opowieść o miłości. Szkoda mi było tej Eugenii :)
UsuńDla mnie 6/6! Uwielbiam Balzaca! "Eugenię..." czytałam jeszcze na studiach i wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Balzac i Zola to dla mnie najlepszy duet jeśli chodzi o piękno opisów. Trzeba również docenić tłumacza, moim zdanie, Boy jest jednym z najlepszych. Być może dlatego tak dobrze przekładał, że sam był wyjątkowym artystą (w tej kategorii stawiam go na równi z Janem Kasprowiczem, choć tłumaczyli zupełnie inne utwory).
OdpowiedzUsuńBalzak, podobnie jak Zola, zasługuje na uwielbienie :) Nie umiem powiedzieć, którego z tych dwóch pisarzy bardziej lubię. Zolę czyta się łatwiej niż Balzaka, u Balzaka może trochę za często utwór kończy się śmiercią głównej bohaterki lub bohatera. Balzaka cenię za piękne opisy, za zmysł obserwacji i za pokazanie niedoli kobiet.
UsuńLubię zarówno tłumaczenia Boya, jak i Rogozińskiego. Obaj byli wspaniali i wykonali ogromną pracę :)
Akurat ta historia mnie nie zaciekawiła... Poza tym na razie wolę się zrelaksować, czytając coś mniej ambitnego niż klasyka;)
OdpowiedzUsuńWobec tego nie będę Cię namawiała. Może kiedyś :)
UsuńChyba rzeczywiście odświeżę:)
OdpowiedzUsuń"Eugenia Grandet" należy do tych utworów, które można czytać kilka razy :)
UsuńNie czytałam tej książki, ale chętnie po nią sięgnę. Bardzo mnie zaciekawiłaś:) Z Balzaca czytałam chyba tylko "Ojca Goriot", ale też niewiele z niego pamiętam.
OdpowiedzUsuń"Ojca Goriot" czytałam dawno temu i też niewiele pamiętam, ale mam zamiar po wakacjach przeczytać go ponownie :)
UsuńW takim razie czekam na Twoją recenzję:)
UsuńNie czytałam, ale bardzo pięknie mnie zachęcasz. Brzmi wspaniale!
OdpowiedzUsuńBarbaro, warto poznać "Eugenię" :)
UsuńZapraszam do mnie na zabawę "Żyrafa Tosia z Czytelni". Pozdrawiam cieplutko.
UsuńDziękuję, z przyjemnością zajrzę :)
UsuńMam to samo wydanie książki, które jest na obrazku. Szczerze? Nie doczytałem z jakiś powodów do końca, tak sobie mi się podobało. Wziałem gdzieś na wyjazd do Warszawy bodajże tą lekturę, a później o niej zapomniałem. Czyta się lekko, humor mi się nie podobał. To tyle.
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczerość w wyrażeniu opinii :)
UsuńJa akurat ten typ humoru lubię. I w żadnym innym utworze Balzaka nie zauważyłam humoru, ten pisarz pisał raczej na smutno.
Przeczytałam po raz drugi, bo w mojej ocenie warto. Dzieło może nie jest wybitne, ale czyta się nieźle i ma świetnie nakreślony obraz ojca Grandet. Nawet zastanawiałam się, czy nie powinien nazywać się Ojcem Grandet (nie pamiętam imienia), bowiem Eugenia jest tak dobra, spolegliwa, że aż nieco nudna momentami. Jej postać to hołd dla Eweliny Hańskiej- kobiety anioła wg Balzaka. Piszę tutaj, bo wiele książek, które ostatnio opisujesz jest mi zupełnie nie znanych i choć czytam twoje recenzje nie mam pomysłu na komentarz. :)
OdpowiedzUsuńOjciec Eugenii chyba miał na imię Feliks... Ale głowy za to nie dam. To wyjątkowo antypatyczna postać. Ależ mnie drażnił podczas czytania!
UsuńDzięki, że zaglądasz. :) Ostatnio nadrabiam braki w literaturze współczesnej. Ale muszę przyznać, że wiele nowości porzucam po przeczytaniu kilku stron. Nie rozumiem, czym niektórzy blogerzy tak się zachwycają.
Czytałam "Eugenię" w zeszłym roku i pamiętam, że ogromnie mi się spodobała. Jest w tej książce wiele prawdy, przeważnie gorzkiej, podanej w taki sposób, że po prostu trzeba się nad nią głębiej zastanowić. Pamiętam, że dość przygnębiło mnie zakończenie. Balzak miał to do siebie, że raczej skąpił swoim bohaterom (acz nie wszystkim) szczęśliwych zakończeń. Dziękuję za recenzję. Uwielbiam Balzaka i z radością przeczytałam Twoją opinię na temat tej powieści.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. :) O tak, w tych (niewielu) utworach pisarza, które czytałam, zakończenia były smutne, niełaskawe dla tych bohaterów, którzy zasługiwaliby na lepszy los. Balzac nie tworzył światów, w których cnoty byłyby nagradzane, a zło karane, i raczej nie rozpisywał się o postaciach czujących szczęście. „Nie ma nieznośniejszej rzeczy niż człowiek szczęśliwy” – napisał w jednym ze swoich utworów.
Usuń