Miecia i Lusię, głównych bohaterów „Sierocych doli” Kraszewskiego, można opisać słowami: piękni, zacni i ubodzy. Są dziećmi chłopki i arystokraty. Rodzice ich kochali się i byli ze sobą szczęśliwi, jednak krewni ze strony ojca nie chcieli utrzymywać z nimi kontaktów.
Najpierw zmarła matka Miecia i Lusi, potem ojciec. Na pogrzeb przyjechało rodzeństwo zmarłego. Napuszona, zrzędliwa, niesympatyczna ciotka Babińska uznała, że powinna przyjąć sieroty do swojego domu. Jednak nie miała zamiaru traktować ich na równi ze swoim synem Martynianem. A Martynian, gdy podrósł, zakochał się w urodziwej Lusi, co nie spodobało się Babińskiej.
W pierwszej części powieści czarnym charakterem jest właśnie Babińska, przekonana, że wszystkie panny czyhają na to, by zbałamucić jej jedynaka. Potem pojawia się więcej postaci negatywnych, z tym że niektóre z nich na początku sprawiają wrażenie dobrych i dopiero po jakimś czasie poznajemy ich prawdziwy charakter. Do ważniejszych bohaterów należą podstarzały profesor Varius oraz 31-letnia wdowa o pięknym imieniu Serafina i bardzo despotycznym charakterze.
Prawie cała książka jest opisem perypetii miłosnych. Bohater A kocha bohatera B, B kocha C, C kocha D itd. Tło historyczne i obyczajowe zostało bardzo słabo zaznaczone. Nie mogę też powiedzieć, by Kraszewski napracował się nad psychologią postaci. Trudno uwierzyć w to, by tak wiele bogatych osób pragnęło zawierać związki małżeńskie z biednymi sierotami i że niewykształcona, nieprzygotowana do żadnej pracy Lusia bez problemu została zatrudniona na pensji. Autor nie zadbał też o ciekawe dialogi, zabrakło dowcipnych sformułowań, które śmieszą w innych książkach Kraszewskiego.
Krótko mówiąc, wynudziłam się przy tym romansie. Moja ocena: 3/6.
Tło historyczne, obyczajowe i psychologia postaci, to rzeczy, na które zwykle najbardziej liczę. Skoro tutaj tego zabrakło, to pewnie nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBędę wystrzegać się tej książki, romans bez ciekawego tła historycznego raczej mnie nie ciekawi.
OdpowiedzUsuńUeee to się Kraszewski nie popisał.
OdpowiedzUsuńTak, Kraszewski się nie popisał. Bohaterowie w kółko rozmawiają o tym, kto się w kim kocha. Spodziewałam się po tej książce wiele, bo lubię czytać o losach sierot, jednak perypetie pięknej Lusi i szlachetnego Miecia nie trafiły mi do przekonania :)
OdpowiedzUsuńTo prawie jak telenowela. Nie spodziewałam się tego. Jestem rozczarowana :(
OdpowiedzUsuńPrzy takiej liczbie powieści pewnie nie da się utrzymać cały czas wysokiego lotu. Ale imiona przynajmniej ładne - Martynian.
OdpowiedzUsuńImię Martynian jest bardzo ładne, szkoda, że popadło w zapomnienie. Żadnego Martyniana nigdy nie spotkałam. Za to żeński odpowiednik tego imienia - Martynka - stał się modny. Tu, gdzie mieszkam, mnóstwo małych dziewczynek nosi imię Martynka :)
UsuńJak się wynudziłaś, to daruję sobie tę pozycję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również :)
Usuń