Kiedyś MAW wydawało książeczki z serii Portrety. Książeczki te miały brzydkie okładki, a za tytuł służyło imię nastolatka. Była więc Grażyna Minkowskiego, Agnieszka Krystyny Siesickiej, Halina Anny Frankowskiej i kilkadziesiąt innych.
Halina przedstawia losy Haliny urodzonej w roku 1969 i dorastającej w czasach PRL. Dziewczyna nie miała beztroskiego dzieciństwa - musiała stać w kolejkach, by kupić chleb na kartki, donaszała ciuchy po starszej siostrze, nadaremnie marzyła o pomarańczach i o bananach. Jej rodzice postanowili zbudować dom, choć dysponowali tylko swoimi niewielkimi pensjami. Matka wprowadziła drastyczne oszczędności - nigdy gości, letnich wyjazdów, świąt, szkolnych wycieczek. Na obiad podawała domownikom owsiankę, kartoflankę albo dla odmiany grochówkę. Kiedy sytuacja gospodarcza w Polsce się poprawiła, rodzina nadal klepała biedę, bo trzeba było spłacać długi. Koleżanki Haliny jadły już pomarańcze, a ona nadal musiała spożywać tanie, paskudne potrawy.
A dom? Piękny, kosztowny dom przestał cieszyć. Wszyscy mieli żal do matki, uważali, że byłoby lepiej mieszkać w ciasnym, ale miłym mieszkanku i mieć trochę pieniędzy na przyjemności. Matka zmieniła się w wiedźmę: ciągle krzyczała, złościła się o byle co. Ojciec spędzał czas w garażu, Halina i jej siostra starały się wychodzić jak najczęściej.
Wiele miejsca w książce zajmują ciekawe i zabawne opisy pracy w zakładzie fryzjerskim. Były to czasy, kiedy do płynu do trwałej ondulacji fryzjerki dolewały wodę, światło gasło w najmniej odpowiednich momentach, a klientki musiały myć głowy w zimnej wodzie.
Czytanie Haliny to przeniesienie się w czasy PRL, bo książka pełna jest szczegółów obyczajowych. Wspominani są ludzie uczciwi i pełni zapału, ale także kombinatorzy i cwaniacy. Jedna z postaci, pani Iza, pozuje na nastolatkę i gardzi niezaradnymi biedakami, inna - pani Stacha - jest szczęśliwa, że po wielu latach wyrzeczeń udało się jej kupić mieszkanie na dziesiątym piętrze. Mieszkanie ma nieszczelne okna, jest puste, bo brakuje pieniędzy na meble, lecz Stacha cieszy się i zaprasza do siebie młodzież na miłe rozmowy.
Halina Frankowskiej napisana została w formie monologu. Halina przemawia do znajomej dziennikarki, opowiada o tym, dlaczego znalazła się o trzeciej w nocy na warszawskim dworcu. Książka przeznaczona raczej dla młodzieży, choć dorośli też mogą po nią sięgnąć i powspominać czasy PRL.
4/6.
"Haliny" nie czytałam ale serię znam, a jakże:) Mam Siesicką i nawet niedawną do niej wróciłam:) A nabyłam jej ksiązkę na wyprzedaży w bibliotece za zawrotną sumę 1 złotego.
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie mam szczęścia i nie natrafiam na takie wyprzedaże :)
UsuńKsiążeczek z serii Portrety mam w domu całkiem sporo, bo kiedyś moja mama kupowała je w kiosku. Mam "Grażynę", "Krzysztofa", "Agnieszkę" i sporo innych. Ale nie wszystkie wydają mi się równie ciekawe. "Halina" należy do tych ciekawszych, wartych przeczytania.
Nie znałam tej serii! Książka w moim guście, lubie czytać o tym jak się żyło w czasach PRL-u!!
OdpowiedzUsuńO, przy takiej książeczce można powspominać, a młodsze osoby mogą dowiedzieć się, jak to było jeszcze nie tak dawno temu :)
UsuńO ile się nie mylę, w tej serii wydano 30 książeczek.
Kojarzę tę serię. Z tytułów pamiętam chyba tylko "Agnieszkę" i "Krzysztofa". Pewnie kiedyś je czytałam.:) "Halina" jest mi kompletnie nieznana. Ciekawe, że książeczki te nie wpadły mi w oko w bibliotekach, które odwiedzam.
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie zauważyłam w bibliotece żadnej książeczki z tej serii. Pewnie wycofano je ze zbiorów bibliotecznych, bo zostały wydane już dawno, a większość czytelników sięga tylko po nowości.
UsuńZnajomo brzmi ta książka. Czytałam ją już dosyć dawno i pamiętam, że trochę mnie wówczas wynudziła. Ale to chyba dlatego, że źle do niej podeszłam. Teraz chętnie odświeżyłabym sobie pamięć i może spojrzałabym na książkę trochę inaczej.
OdpowiedzUsuńArcydziełem nie jest, ale można przeczytać :)
Usuń