18.05.2020

„Kiedy umieram” William Faulkner


Addie Bundren przez dziesięć dni nie wstaje z łóżka, a kiedy widzi, że najstarszy syn zbił trumnę, umiera. Mąż i dzieci planują pochować nieboszczkę w jej rodzinnym mieście. Kładą więc zwłoki na wozie, zaprzęgają muły i wyruszają w stronę Jefferson. Sądzą, że podróż potrwa krótko, jednak wszystko jakby sprzysięga się przeciwko nim: leje deszcz, wzrasta poziom wody w rzece, przez którą muszą się przeprawić, most ulega zniszczeniu. Pomimo przeszkód uparcie dążą do celu, ignorując coraz brzydszy zapach dobiegający z trumny. To znaczy nie wszyscy ignorują, niektórzy z czasem zaczynają wątpić w sens wyprawy i chcą zostawić Addie gdziekolwiek. „Bogu by należało podziękować, jakby nas od niej uwolnił” – myśli jeden z członków rodziny. Jednak kiedy trumnie grozi zniszczenie, Klejnot, średni z synów, z poświęceniem ją ratuje. I wędrują dalej, w towarzystwie coraz większej liczby sępów...

Spotkani po drodze ludzie próbują pomóc Bundrenom, dają rozsądne rady, tyle że oni nie chcą rozsądku, chcą za wszelką cenę dotrzymać obietnicy danej umierającej. Są odporni na krytykę i głusi na logiczne argumenty. Nieboszczka nauczyła ich, że „oszustwo należy do tych rzeczy, że już od nich nic nie może być gorsze lub ważniejsze, nawet nędza”, i tego się trzymają. Są to biedni, zacofani farmerzy, urodzeni na południu Ameryki w fikcyjnym hrabstwie Yoknapawpha. Anse, świeżo upieczony wdowiec, od zawsze stroni od pracy i sądzi, że jeśli się spoci, to umrze. Jest obłudny, niezdolny do troski o dzieci, skąpi nawet na lekarza. Wszystkie jego dzieci są stanu wolnego, choć najstarsi Cash i Darl dobiegają już trzydziestki, a siedemnastoletnia Dewey Dell zaszła w ciążę. Biologicznym ojcem Klejnota jest pastor, o czym Anse nie wie. Darl sprawia wrażenie najrozsądniejszego z tej gromadki, jednak potem jego zachowanie staje się zaskakujące i mocno dwuznaczne. Najmłodsze dziecko, Vardaman, wykazuje oznaki choroby psychicznej – myśli, że matka zmieniła się w rybę. 

Do opowiedzenia o ostatniej podróży pani Bundren William Faulkner wykorzystuje wielu narratorów, wśród których są nie tylko członkowie jej rodziny, ale też sąsiedzi, lekarz, pastor, spotkani po drodze ludzie. Narratorzy ci z jednej strony wyrażają się prymitywnie i chaotycznie, z drugiej umieją używać metafor i obrazowo, poetycko opisać rzeczywistość. Dewey Dell myśli na przykład tak: „A Cash jakby piłował na deski te gorące, smutne dni i przybijał je do czegoś gwoździami”. Umierającą matkę Darl opisuje w ten sposób: „Reszta uchodzącego życia jakby wsiąkała jej w oczy, naglące, nieujarzmione”. Ktoś stwierdza: „Ale nie jestem ja taki pewny, czy człowiek ma prawo powiedzieć, co jest zwariowane, a co nie. Tak jakby w każdym siedział ktoś, kto robi rzeczy, co się nie mieszczą w normalności i w nienormalności”, a ktoś: „Żeby usnąć w obcym pokoju, trzeba wszystko ze siebie wyrzucić. A zanim się wszystko wyrzuci, jest się sobą. A kiedy już wszystko wyrzuciłeś, nie ma cię. A kiedy napełni cię sen, nigdy cię nie było”. W „Kiedy umieram” można znaleźć mnóstwo ciekawych cytatów, bo wszyscy narratorzy są postaciami myślącymi, żywo reagującymi na otoczenie. 

Autor nie stroni od tworzenia brutalnych scen. Opisuje przerażającą walkę Bundrenów z żywiołami, okrutne traktowanie rannego Casha, znęcanie się nad zwierzętami. Pisze o biedzie, śmierci, próbach usunięcia ciąży, dotrzymywaniu obietnic. Udaje mu się wykreować bohaterów bardzo niejednoznacznych, budzących mieszane uczucia i zachowujących się w sposób trudny do przewidzenia. Czy Anse kochał swoją żonę? Z jednej strony z maniackim uporem dąży do spełnienia danego jej przyrzeczenia, z drugiej traktował ją jak woła roboczego, a w dniu jej pogrzebu zachowuje się w sposób, który stawia tę miłość pod znakiem zapytania. Czy kocha dzieci? Chyba nie, bo nie przejmuje się, że tracą zdrowie fizyczne bądź psychiczne, poza tym bez skrupułów potrafi odebrać im to, co mają najcenniejszego. Czy Bundrenowie są szaleni? Czy wioząc rozkładające się zwłoki, bezczeszczą je czy też okazują Addie szacunek? Czy nie ma racji postać, która mówi, że „szacunek szacunkiem, a kobiecie, co już cztery dni leży w trumnie, najlepiej można go okazać, jak się ją jak najprędzej pochowa”? Podobnych pytań można by stawiać mnóstwo. Czyta się tę powieść z najróżniejszymi uczuciami: ciekawością, podziwem, niedowierzaniem, przerażeniem, a niekiedy, niestety, ze znużeniem, gdyż proza Faulknera nie należy do najłatwiejszych.

---
Cytaty pochodzą z „Kiedy umieram” Williama Faulknera w przekładzie Ewy Życieńskiej

16 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że ta opowieść to taka trochę przypowieść... Nie znam twórczości Faulknera. Wciąż jeszcze nie... Choć aż mi wstyd, bo planuję poznać od dawna, a Ty mi właśnie o nim przypomniałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja poznaję dopiero teraz. :) Wyczytałam, że w krajach anglojęzycznych „Kiedy umieram” jest lekturą. Wydaje mi się, że dla młodzieży ta powieść może być za trudna. Dużo w niej narratorów, akcja nie jest przedstawiona chronologicznie, więc można się pogubić. To bardzo dobra i ciekawa powieść, ale wymagająca dużego skupienia.

      Usuń
  2. Nie znam jeszcze twórczości Faulknera, ale planuję to zmienić. Z twojej recenzji wnioskuję, że nie jest to prosta prosta książka, a trudna. Przy, której czytelnik spedzi więcej czasu.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, raczej trudna, początek musiałam przeczytać dwa razy, by zrozumieć, kto jest kim i co tam właściwie się stało. :)

      Usuń
  3. Faulkner to pisarz o niezwykle specyficznym piórze. Jego styl kojarzy się z labiryntem, do którego zapraszany jest czytelnik. Ale przyznaję, że po przebrnięciu przez kilka pierwszych zdań, z reguły udaje mi się złapać odpowiedni rytm, w rezultacie czego dalsza lektura jest już czystą przyjemnością. "Kiedy umieram" jeszcze nie czytałem, dlatego dzięki za podrzucenie tego tytułu - odnotowuję tym bardziej, że moje ostatnie spotkanie z Faulknerem miało miejsce, o zgrozo!, prawie 3 lata temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ładnie opisałeś styl Faulknera! Zgadzam się, ten styl kojarzy się z labiryntem. I czytelnik może się gubić, jeśli nie umie skupić uwagi. W „Kiedy umieram” jest wielu narratorów, wielu głównych bohaterów i na początku trudno się połapać, kto jest kim. Przeczytaj koniecznie, ciekawa jestem, czy uznałbyś rodzinkę Bundrenów za szaleńców. :) Aaa, i dla zachęty dodam, że ta książka ma bardzo zaskakujące zakończenie. Zaskakujące, a jednocześnie logiczne.

      Usuń
  4. Chociaż to nie jest łatwa w odbiorze książka to jednak mogłabym po nią sięgnąć. Ciekawa jestem prozy autora, więc myślę, że za jakiś czas przeczytam tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać, ta historia mocno działa na wyobraźnię. Ciekawe, czy inne książki tego autora są łatwiejsze w czytaniu. :)

      Usuń
  5. Autor ma specyficzny styl i trzeba się do niego przyzwyczaić. Czytałam na razie tylko jedną książkę Faulknera, ale mam zamiar sięgnąć po kolejne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam tak samo jak Ty: na razie czytałam jedną książkę tego autora i kiedyś sięgnę po kolejną. :)

      Usuń
  6. Dzięki za tę recenzję! Przypomniałaś mi moje pierwsze zderzenie z prozą Faulknera, to była „Światłość w sierpniu”. I chyba „zderzenie” to dobre słowo, bo czytając, cały czas miałam wrażenie, jakbym się odbijała od zamkniętych drzwi, od zamkniętej na kluczyk szkatułki, w której pewnie jest wiele dobra, ale jakoś nie umiem się do niej dostać. W pamięci utknęło mi też – co potwierdza Twoja recenzja – że to proza dosyć okrutna. Mimo jednak wszystkich tych trudności, wspominam tę lekturę z sentymentem. Może już dojrzałam do sięgnięcia po kolejnego Faulknera? I może to będzie właśnie „Kiedy umieram”? :) A miałaś może już okazję obejrzeć tę niedawną ekranizację w reżyserii Jamesa Franco?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ekranizacji nie widziałam, ale ja nie przepadam za oglądaniem filmów. Tak, jest to proza okrutna, bohaterów życie nie rozpieszcza. Najbardziej zdziwiło mnie „leczenie” rannego Bundrena i fakt, że chłopak tak cierpliwie je znosi, nie skarży się, nie wyje z bólu. Zdumiewające jest też zachowanie umierającej pani Bundren, która chce obserwować, jak syn zbija dla niej trumnę.

      Słowo „zderzenie” doskonale pasuje też do opisu mojego pierwszego zetknięcia się z Faulknerem. Ja również miałam wrażenie, że powieść – a była to „Wściekłość i wrzask” – jest bardzo dobra, lecz za trudna dla mnie. Zresztą to samo czułam, zaglądając do książek Nabokova. :)

      Usuń
    2. Masz rację, Nabokov jest w podobny sposób trudno przyswajalny. :) A równocześnie po prostu pięknie się go czyta. Nawet jeśli nie do końca się rozumie, o co mu chodzi. ;)

      Usuń
    3. Z książek Nabokova czytałam tylko „Lolitę”. :) Dwa razy. O zgrozo, za pierwszym razem narrator budził moją sympatię. Dopiero przy drugim czytaniu dotarło do mnie, że jest przebiegłym zboczeńcem i że wyrządził Dolores ogromną krzywdę.

      Usuń
    4. Myślę, że na tym polega maestria tej książki. :) Ja też w pewien sposób współczułam bohaterowi. Bo kiedy się już wejdzie do jego głowy, zacznie myśleć tą jego pokrętną logiką i czuć to co on, faktycznie trudno się zdobyć na obiektywną ocenę tego, co zrobił.

      Usuń
    5. Tak, zgadzam się z tym, co napisałaś. :) Podczas tej wymiany zdań nabrałam chęci, by sięgnąć po Nabokova.

      Usuń