Jest to opowieść o wielkich problemach małego chłopca Hermana. Mieszka on w Oslo wraz z mamą – pracownicą sklepu i ojcem – operatorem dźwigu. Chodzi do szkoły, ale raczej nie ma kolegów. Wieczory spędza samotnie w mieszkaniu albo też odwiedza chorego dziadka. I nagle z Hermanem zaczyna się dziać coś złego: wypadają mu włosy. Z każdym kolejnym dniem jego głowa staje się coraz bardziej łysa i nic nie można na to poradzić...
Książka została napisana prostym, bardzo obrazowym językiem, z punktu widzenia Hermana. Uczucia targające chłopcem nie zostały nazwane wprost, ale łatwo można sobie wyobrazić jego wstyd, lęk przed zdjęciem czapki i ból, gdy dostrzegł w lustrze swoje odbicie. Dramat dziecka Christensen odmalował z wielką empatią. Czujemy, jak trudno Hermanowi pogodzić się z własną szpetotą, jak nienaturalnie zachowują się ludzie wobec czyjegoś nieszczęścia i jak bezradni są rodzice, którzy chcą pomóc swojemu dziecku, ale nie bardzo wiedzą jak. Opisując przykre sprawy, autor nie przybrał ponurego, poważnego tonu, przeciwnie, wiele tej książce lekkości i delikatnego humoru.
Powieść zaintrygowała mnie już od pierwszej strony i nie mogłam się od niej oderwać. Ale pomimo zachwytu dostrzegłam w niej słabsze punkty. Mam wrażenie, że w kilku miejscach autor nieco przejaskrawił zachowania postaci. Trudno uwierzyć, by dosłownie wszyscy litowali się nad Hermanem, dziwiłam się też, że matka pozwala dziecku odwiedzać alkoholika Piwko. Raziło mnie też zachowanie lekarza, który podczas badania pacjenta kładł się na kozetce, by odpocząć, albo też palił cygaro. Ale może to zachowanie wynikało z czasu akcji: początek lat sześćdziesiątych. Żałowałam, że autor nie rozwinął wątku zetknięcia się bohatera ze śmiercią znajomej osoby. Ale te mankamenty nic nie znaczą; powieść jest piękna i bardzo poruszająca. Czuję, że Lars Saabye Christensen to „mój” autor i będę szukać kolejnych jego książek.
Moja ocena: 5/6.
Poruszająca historia dziecka, zwrócę na nią uwagę.
OdpowiedzUsuńPoruszająca i chwytająca za serce :) Mnie się bardzo podobała.
UsuńCzytałem niedawno o tej książce u Ekrudy i odniosłem wrażenie, że to całkiem przyjemna lektura. Twoja opinia jest swoistym stemplem, potwierdzającym, że Christensen Lars Saabye to nazwisko, którego nie należy unikać :)
OdpowiedzUsuńO tak, recenzja Ekrudy była bardzo zachęcająca :) Ja na pewno nie będę tego pisarza unikać. Muszę, po prostu muszę poszukać innych jego książek. Z książek przeczytanych w tym miesiącu to właśnie ta okazała się najciekawsza.
UsuńBrzmi kusząco
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała, nie mogłam się oderwać od czytania :)
UsuńMnie ta książka niezbyt zachwyciła, ale pomyślałam, że ekranizacja na pewno by mi się spodobała. Fabuła chwilami lekko odstawała od rzeczywistości i to właśnie lubię w obyczajowym kinie skandynawskim.
OdpowiedzUsuńMnie ta książka nie powaliła na kolana, ale krzywdy też nie zrobiła. Reprezentuje natomiast poziom absurdu, który b. lubię w kinie skandynawskim. Niestety nigdy nie trafiłam w telewizji na filmową wersję Hermana.
OdpowiedzUsuńWidziałam Twoją recenzję :) Ja mam słabość do książek o ludziach chorych, niepełnosprawnych, oszpeconych, biednych, bezdomnych lub też w inny sposób pokrzywdzonych przez los. Za filmem się rozejrzę, a pisarstwo Christensena zainteresowało mnie na tyle, że wczoraj zaopatrzyłam się w kolejną jego książkę - "Jubel". Bohaterem jest pianista - może być ciekawie :)
Usuń"Jubel" nie za bardzo mi się podobał, mam zamiar przeczytać jeszcze "Półbrata", podobno jest lepszy. "Hermana" niestety nie ma w 15 bibliotekach mojej dzielnicy :-(
OdpowiedzUsuńW mojej bibliotece "Półbrat" na razie jest ciągle przez kogoś wypożyczany. Muszę poczekać. Na szczęście za kilka tygodni czytelnicy rzucą się na inną nowość i książka będzie dostępna. Trochę zmartwiłaś mnie wiadomością, że "Jubel" Ci się nie podobał. Ale skoro już mam tę książkę, przeczytam ją :)
Usuń"Raziło mnie też zachowanie lekarza, który podczas badania pacjenta kładł się na kozetce, by odpocząć albo też palił cygaro." - O matko, tak się zmęczył badaniem, że musiał się położyć na kozetce? ;) Ale wiesz, niedawno byłam u dentystki na przeglądzie, w pewnym momencie zadzwonił telefon, dentystka wstała i rozmawiała z jakąś znajomą (sądząc po rubasznych żarcikach) przez dziesięć minut, a ja sobie leżałam (na jej usprawiedliwienie dodam, że to nie była jakaś poważna sprawa, tylko rutynowa wizyta). ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, lekarze czasami zapominają o pacjentach i podczas badania zajmują się swoimi prywatnymi sprawami :)
UsuńNie mam pojęcia, czym lekarz z powieści się tak bardzo zmęczył... Podczas jednej z wizyt Herman zauważył, że w poczekalni siedzą pacjenci z porozpinanymi spodniami i wiadrami przed sobą. Dziwne, dziwne rzeczy działy się u tego lekarza. Cieszę się, że już nie można palić w miejscach publicznych, bo lekarz ziejący nikotyną na małego pacjenta to według mnie coś strasznego.
A książkę polecam :)
Miałam nawet wrażenie, że oni się trochę tym Piwkiem "opiekowali". Była tam chyba taka scena w sklepie, kiedy Piwko wpadł w jakąś panikę i matka Hermana próbowała go uspokoić.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie też się podobało. Nie jestem odosobniona ;)
A tak, Piwko rzucił się w sklepie na podłogę i histeryzował, bo wydawało mu się, że widzi mrówki. Mieli do tego alkoholika bardzo tolerancyjne podejście. Matka pozwoliła nawet, by Herman kupił dwie butelki piwa i zaniósł do mieszkania Piwka.
UsuńPodobało się i to bardzo! A teraz poluję na "Odpływ", o którym tak ciekawie pisałaś na swoim blogu :)
Ja z kolei na "Półbrata", bo podobno jest jeszcze lepszy :) Chyba większość osób, z którymi o tym rozmawiałam, mówi, że w "Odpływie" najlepsza jest pierwsza część (pozostałe nie przypadły im do gustu), ale do "Półbrata" nie mają żadnych zastrzeżeń. Ciekawe :D
UsuńA "Półbrata" już dostałam z biblioteki i za dwa tygodnie muszę go oddać, więc pewnie lada chwila doniosę Ci, czy to wszystko prawda ;)
Ja za kilka dni zacznę czytać "Jubel", który już leży na mojej półce, a potem - kolejne książki tego pisarza w zależności od tego, co uda mi się wypożyczyć. Ciekawa jestem, co napiszesz o "Półbracie" :)
UsuńTak, czasami tak jest, że po przeczytaniu po prostu się wie, że to MÓJ autor, że wyczuwasz to unikalne zrozumienie. Jakie to wspaniałe i urokliwe... Tak miałam z "Bibliotekarzem" - autor Michaił Jelizarow. Do wielu osób nie trafia, a ja byłam jak porażona!
OdpowiedzUsuńTwoja książka brzmi ciekawie. Ładnie o niej napisałaś.
Tak, to wspaniałe uczucie, kiedy zauważamy jakąś "łączność" z autorem i myślimy, że autor dopasowuje się do naszych zainteresowań i wrażliwości. Kilkanaście razy w życiu miałam takie uczucie. Ale czasami przy drugiej książce doznawałam rozczarowania. "Bibliotekarza" nie czytałam, ale przesunę go na początek kolejki :)
UsuńCzuję, że Christensen mógłby być również „moim” pisarzem - poszukam jego książek w antykwariacie.
OdpowiedzUsuńWarto sprawdzić, bo to pisarz lubiany przez wiele osób :)
UsuńZauważyłam Larsa Saabye Christensena po tym, jak wydano jego "Półbrata". Zdążyłam jednak na razie przeczytać "Odpływ" i jest to zdecydowanie styl jaki lubię.
OdpowiedzUsuńDobry, godny uwagi pisarz z tego Christensena! Na pewno za jakiś czas wznowią "Hermana", bo tę książkę trudno dostać. "Odpływ" też postaram się przeczytać :)
Usuń