Knut Hamsun to bardzo kontrowersyjny norweski autor. Pisał piękne powieści („Głód”, „Błogosławieństwo ziemi”), a w roku 1920 otrzymał nagrodę Nobla. Kilkanaście lat później zaczął publikować artykuły chwalące Hitlera i popierające faszyzm. Po wojnie został umieszczony najpierw w areszcie domowym, potem w domu starców i w szpitalu psychiatrycznym; w tych właśnie miejscach, w roku 1945, oczekując na proces, który, ku jego irytacji, był wielokrotnie odkładany, zaczął pisać autobiograficzną książkę pt. „Na zarośniętych ścieżkach”. Pisząc, podejrzewał (i całkiem słusznie), że rodacy czekają na jego śmierć. Nie obawiał się kary, bo chyba nie zdawał sobie sprawy ze swojego położenia.
Cierpliwość czytelnika, który sięga po „Na zarośniętych ścieżkach” w poszukiwaniu wyjaśnienia dziwnego zachowania Hamsuna, zostaje poddana próbie, albowiem starzec zręcznie omija niewygodne tematy i pisze o innych sprawach: o przyrodzie, o tęsknocie za książkami, o smutku z powodu pogarszającego się wzroku. Ładnie pisze – można się zaczytać i rozczulić nad jego losem, zapomnieć o meritum sprawy.
„Jeśli o mnie chodzi, to siedzę i notuję, zapisuję jakieś drobne uwagi o spalonej drewnianej willi i rozmyślam nad przemijaniem. Dalej, koło sąsiedniej zagrody, mały piesek biega tam i z powrotem, widzę, że ujada na mnie, ale to mi nie przeszkadza. W mojej duszy panuje spokój, moje uczucia są czyste, a sumienie wolne. Dostaję listy z zapewnieniami, że będę czytany po wsze czasy, nawet uczestnicy ruchu oporu ślą mi miłe słowa. Niech będzie, jak chce. Ale przecież tak niewiele rzeczy trwa dłużej, czas je zabiera, czas zabiera wszystko i wszystkich. Tracę po trochu nazwisko w świecie, wizerunek, popiersie, nie będzie już dla mnie posągu. Ale jest coś znacznie gorszego, nawet trudno o tym mówić. Myślałem zawsze, że nieźle potrafię porozumieć się z dziećmi. Przychodziły przecież do mnie ze swymi książeczkami, prosiły, żebym im wpisał swoje nazwisko, kłaniały się i dziękowały. Teraz mojego nazwiska używa się do straszenia dzieci”[1].
Wzmianki o sympatii dla Niemiec pojawiają się rzadko, można odnieść wrażenie, że staruszek nie rozumie, z jakiego powodu został oskarżony. Oto jego wypowiedź: „Próbowałem zrozumieć, czym jest NS, próbowałem się do niego włączyć, ale nic z tego nie wyszło. Zgoda, że mogłem od czasu do czasu napisać coś w duchu NS. Nie wiem tego, bo nie wiem, na czym polegał duch NS”[2]. Zaś w innym miejscu wyznaje:
„Jestem zdrajcą ojczyzny, powiada się. Ale ja nie tak to odczuwałem, nie tak pojmowałem i dzisiaj też wcale tak tego nie pojmuję. Jeśli o mnie chodzi, to jestem bardzo spokojny i sumienie mam tak czyste jak to tylko możliwe”[3].
W przeciwieństwie do większości osób popierających nazizm Hamsun nie zmienił po wojnie swoich poglądów, nie próbował wyprzeć się swojej sympatii, a w roku 1945 w dzienniku „Aftenposten” opublikował pochwalny artykuł o Hitlerze.
„Nie jestem godzien, aby mówić głośno o Adolfie Hitlerze, a jego życie i działalność też nie pobudzają do sentymentalnych wzruszeń. Był wojownikiem, bojownikiem sprawy ludzkości i głosicielem ewangelii prawa wszystkich narodów. Był reformatorem najwyższej rangi, a jego przeznaczeniem dziejowym było działać w czasach bezprzykładnej brutalności, której w końcu padł ofiarą. Tak zapewne będzie postrzegać go każdy zachodni Europejczyk. My jednak, wierni zwolennicy, chylimy czoło w obliczu jego śmierci”.
---
[1] Knut Hamsun, „Na zarośniętych ścieżkach”, przeł. Anna Marciniakówna, Kantor Wydaw. SAWW, 1994, str. 29-30.
[2] Tamże, str. 150.
[3] Tamże, str. 155.
Nie miałam pojęcia, ani o osobie, ani o życiorysie, ani o Noblu. Przypomina mi się scena z którejś części Ani z Z.W., w której mały chłopiec zapytany co zrobiłby z Kaiserem, który wyrządził ludziom tyle zła podczas I wojny powiedział, największą karą byłoby dla niego, gdyby zrozumiał, co zrobił :(
OdpowiedzUsuńAaa, właśnie :) Gdyby zrozumiał... Hamsun nie był w stanie zrozumieć, że Hitler to nie żaden bojownik sprawy ludzkości, lecz ohydny zbrodniarz. Co prawda Hamsun nie przyczynił się bezpośrednio do śmierci żadnego człowieka, ale przez sam fakt pisania pochwalnych artykułów o Hitlerze, przez wypowiedzi, że kiedy Niemcy zwyciężą, nastąpi piękny okres dla Norwegii, przez nawoływania, by Norwegia przestała stawiać opór, przez fakt, że oddał Goebbelsowi medal stanowiący część nagrody Nobla, uczynił wiele zła. Był przecież noblistą, autorytetem moralnym, bardzo ważnym człowiekiem w Norwegii, a tu takie wypowiedzi?
UsuńAle jego książki są bardzo ładne. Mogłyby Ci się spodobać, bo lubisz klasykę :) Piękny język, niejednoznaczni bohaterowie, w "Głodzie" Chrystiania z początku dwudziestego wieku, w "Błogosławieństwie ziemi" zakładanie osady w odludnym miejscu...
Absolutnie nie sięgnę do książki autora, który wielbił Hitlera i faszyzm.
OdpowiedzUsuńMożna śmiało sięgnąć, bo - tak jak napisała Kaye w poniższym komentarzu - we wcześniejszych książkach autora nie widać fascynacji Hitlerem. Ja nie zauważyłam w tych książkach nic niewłaściwego. Wprost przeciwnie - autor okazywał wiele zrozumienia dla ubogich, prostych, wrażliwych ludzi :)
UsuńA ja jestem właśnie po lekturze "Błogosławieństwa ziemi", za którą dostał Nobla. Obie książki jego autorstwa, które czytałam (Myślę również o "Głodzie"), były świetne, ale powstały dużo wcześniej niż pojawiła się jego fascynacja Hitlerem...
OdpowiedzUsuńNie potrafię określić, która z tych książek jest lepsza - czy "Błogosławieństwo ziemi", czy "Głód. W "Błogosławieństwie ziemi" bardzo denerwowały mnie kobiece postacie - Inger, Olina, Barbro. Choć Olina to chyba najmniej. Ale zachowanie Inger (historia z noworodkiem) jest dla mnie nie do przyjęcia. Jakże ta kobieta irytująco się zachowuje; dopóki jest oszpecona, okazuje Izakowi miłość, a po operacji jak się zmienia... Ale trzeba przyznać, że są to świetnie wykreowane postacie i bardzo wiarygodne.
UsuńCzytałam "Głód" ze dwa lata temu. Mocna książka... Pamiętam ją i raczej już nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńMocna, bardzo mocna. Właśnie od "Głodu" zaczęła się moja znajomość z Hamsunem. Potem było wspaniałe "Błogosławieństwo ziemi", a potem "Wiktoria", która mi się nie spodobała, bo zbyt naiwna i sentymentalna :)
UsuńZainteresowałaś mnie, a nawet zaintrygowałaś. Ostatnio coraz bardziej interesuję się tematyką tamtych czasów, ale jeszcze w takiej perspektywie nie czytałam żadnej książki. Także rozglądnę się za nią.
OdpowiedzUsuńHamsun był dziwną postacią. Wielki talent literacki w połączeniu z pewnym brakiem moralności.
UsuńHamsun podobno nie znosił Brytyjczyków i stąd też ta jego sympatia ponoć do Hitlera.
OdpowiedzUsuńMam Głód I Wiktorię, którą czytałam i pisałam też o niej na tym blogu.)
Oczywiście na blogu Projekt Nobliści.
UsuńO, nie wiedziałam, że Hamsun nie znosił Brytyjczyków :-)
UsuńKsiążki Hamsuna lubię, a jego sympatii do Hitlera nie umiem zrozumieć.
Bardzo lekka i przyjemna lektura, choć nie pamiętam, aby przykuł moją uwagę wątek przez Ciebie tak wyeksponowany, jakby tylko o Adolfie pisał, a jest tam tego chyba niewiele.
OdpowiedzUsuńNie umiesz zrozumieć jego sympatii do Hitlera?
Odpowiedź jest w jego książkach. Obaj byli Marzycielami, chodzili zarośniętymi ścieżkami, indywidualiści z wizjonerską wizją przerastającą zwykłe i typowe pojmowanie. No i wiedział, jak sobie radzić z rozwiązywaniem wew/zew-nętrznych zagrożeń. Trudno go nie docenić. Gdyby nie jego pycha i pazerność wszystko skończyłoby się inaczej, ale to chyba typowy syndrom władzy.
Tak to jest, że każdy czytelnik na co innego zwraca uwagę. Hamsun poruszał oczywiście różne tematy, ale najbardziej zainteresowało mnie to, co napisał o Hitlerze, bo nie umiem zrozumieć, jak ktoś wrażliwy, będący intelektualistą, mógł popierać działania zbrodniarza. Im jestem starsza, tym większy wstręt czuję do Hitlera. Za przyjemną książkę Hamsuna uważam „Błogosławieństwo ziemi”. Nie wiem, czy czytałeś; jeśli nie, to bardzo polecam. Jest uspokajająca, piękna i ciekawa.
Usuń