10.03.2021

„W kinie panoramicznym” Juraj Kováčik


Może i jest tak, że drugi człowiek zawsze pozostanie dla nas obcy. Że nasza wiara w to, że kogoś znamy, jest tylko iluzją, którą fabrykujemy, żeby nie zwariować od świadomości, że jesteśmy skazani na nieskończoną samotność. Że tak jak nasze zmysły wytwarzają dziecięco naiwny obraz wszechświata, w którym elektrony krążą wokół jądra atomu niczym planety wokół słońca, w tak samo uproszczony, schematyczny i wypaczony sposób odbieramy innych ludzi”[1].

„W kinie panoramicznym” to zbiorek opowiadań słowackiego autora Juraja Kováčika. Dawno nie czytałam tak dobrych miniaturek, z tak ciekawymi bohaterami. Ci bohaterowie przeważnie nie są młodzikami, pracują na etacie, ale nie można ich nazwać zwykłymi zjadaczami chleba, gdyż nie interesują się robieniem kariery, plotkowaniem ani żadnymi sprawami, które podniecają przeciętnych ludzi. To są postacie inteligentne, lubiące czytać, obserwować, rozmyślać. Często czują się samotne, zauważają, że nie znały dobrze swojego partnera życiowego. Przy tym niektóre z nich, umyślnie bądź przypadkowo, powodują śmierć innych osób. 

Moje najulubieńsze opowiadania noszą tytuły „Nowy początek”, „Kątem oka” i „Uwaga na marginesie”. Pablo z tego pierwszego aż przez piętnaście dni był uwięziony pod gruzami. Ocalał. Ponieważ zawsze lubił ciemność i samotność, okresu przymusowej izolacji nie odbiera jako traumy. Autor opisuje jego emocje, refleksje. A mężczyzna z „Kątem oka” przypadkowo dokonuje pewnego odkrycia i z zapałem eksperymentuje, nie zrażając się ani skrupułami moralnymi, ani bólem powodowanym przez doświadczenia. Te dwa opowiadania zazębiają się ze sobą, aby w pełni zrozumieć zakończenie pierwszego i powody trzęsienia ziemi, trzeba przeczytać historię o domorosłym wynalazcy. Nawiasem mówiąc, powiązanych tekstów jest w tym zbiorku więcej, na przykład drugoplanowa postać z „Dnia jak co dzień” odwiedza dziewczynę z „Tylko sen”.

„Wiem, że niedługo umrę i wiem, że mam tego pecha, że rozum będzie ostatnią rzeczą, która mnie opuści”[2] – wyznaje staruszek z „Uwagi na marginesie”, męczony przez niechciane wspomnienia. Ciągle przypomina sobie noc, podczas której wydarzyło się coś strasznego i zrozumiał, że właściwie nie zna własnej żony. To odkrycie podkopało w nim całą wiarę w siebie. Jakie ma prawo, by wydawać sądy o świecie, skoro nawet swojej wieloletniej towarzyszki nie zdołał poznać? Dochodzi do smutnego wniosku, że „nasza zdolność do rozumienia drugiego człowieka rozwinęła się w toku ewolucji w tę najprostszą, najprymitywniejszą formę, która wystarcza do przetrwania”[3].

Juraj Kováčik ma swoje ulubione tematy, do których należy śmierć (kilka postaci umiera, kilka o niej rozmyśla). Często też pisze o teleportacji – bohaterowie rozmawiają o przesuwaniu przedmiotów i ludzi, a w „Kątem oka” ten temat jest wiodący. I wreszcie słowacki autor lubi motyw czytania. W prawie wszystkich opowiadaniach pojawiają się postacie, które coś czytają lub obserwują czytających. Richard z „Pustej kartki” pisuje recenzje książek, Pablo z „Nowego początku” usiłuje zostać pisarzem, Artur z „Na zachodzie bez zmian” pracuje w księgarni, a podobająca mu się kobieta to edytorka tekstów. Ktoś martwi się, że ludzie coraz rzadziej czytają, ktoś inny narzeka, że księgarnia zmienia się w zakład produkcyjny, bo dla kierownictwa najważniejsze są efektywność i opłacalność. 

Akcja toczy się w niewymienionych z nazwy miastach, współcześnie albo nieco dawniej, kiedy kino panoramiczne oraz czytnik dokumentów elektronicznych były jeszcze nowinkami. Opowiadania napisane zostały spokojnym tonem, co nie znaczy, że nie poruszają. Każdym chyba wstrząśnie historia cudem ocalałego Pabla, recenzenta stykającego się z groźbami windykatora czy tragedia pracownika biurowego, który nieoczekiwanie przekonuje się, że dla pracodawcy znaczy tyle co pyłek kurzu i że dla ludzi mało kreatywnych, niezdolnych do zmian nie ma przyszłości. Zbiorek zawiera też teksty kojące – przykładem niech będzie „Na zachodzie bez zmian” o dwojgu niemłodych ludziach, przyzwyczajonych do samotności, a mimo to mających odwagę spróbować, jak im będzie żyło się razem. 

Jak napisałam na początku, opowiadania Kováčika są bardzo ładne i godne polecenia. Dają do myślenia. Będę do nich wracać. 

---

[1] Juraj Kováčik, „W kinie panoramicznym”, przeł. Michał Wirchniański, Biblioteka Słów, 2021, s. 99-100.

[2] Tamże, s. 101.

[3] Tamże, s. 100.

28 komentarzy:

  1. Patrząc na okładkę, bym nie sięgnęła. Biegnę szukać i czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę miłego czytania. A jeśli chodzi o okładkę, dokładnie taką samą ma słowackie wydanie. :)

      Usuń
    2. Przyznam, że opis książki wzbudził we mnie sporo wątpliwości, teraz widzę, że niesłusznie.
      Pamiętam, jak mój wujek opowiadał o filmach panoramicznych i to było w jego młodości coś b. nowoczesnego.;)

      Usuń
    3. Dla ówczesnych ludzi to musiało być wielkie wydarzenie. W jednym z opowiadań można obserwować, jak małżeńska para po raz pierwszy wybiera się do kina, by obejrzeć taki film, i bardzo tę wizytę przeżywa. Nawet żona, która niezbyt lubi filmy o kosmosie, ogląda z zapartym tchem. :)

      Usuń
  2. Już pierwsze zacytowane zdanie jest tak prowokujące i zachęcające do skomentowania, do wypowiedzenia własnego sądu, że podejrzewam, iż opowiadania muszą być smakowite. Czasami trudno trafić na drugą osobę, z którą można by poczuć się mniej samotnym, ale myślę, że sztuka i literatura jest takim ratunkiem, który sprawia, że odkrywamy, że wcale nie jesteśmy tacy inni niż otoczenie, bo oto pan pisarz pisze o ty, co nam siedzi w głowie od dawna, pani pieśniarka śpiewa coś, czego lepiej byśmy nie wyrazili, a malarz namalował, rzeźbiarz wyrzeźbił, architekt zaprojektował - że aż dech zapiera, bo takie to bliskie, takie nasze, takie piękne, że nagle czuje się wielką wspólnotę z tymi ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal, doskonale opisałaś to, co i ja nieraz czuję. :) Tylko ciekawa jestem, czy podczas osobistej rozmowy z pisarzem, malarzem czy muzykiem to wrażenie wspólnoty by nie zniknęło... A w książce Kováčika jest wiele ciekawych zdań, dlatego właśnie będę do niej wracać.

      Usuń
    2. Ano właśnie, całkiem to możliwe, że o wiele łatwiej odbierać sztukę odbywając z nią dyskusję we własnej głowie czy sercu. Jestem admiratorką Michała Anioła, wręcz bezkrytyczną, ale też przeczytałam o nim tak wiele biografii, iż mimo czegoś co wydaje mi się pokrewieństwem dusz wiem, że nie umiałabym z nim rozmawiać, podobnie z Van Goghiem- choć listy do brata są mi tak bliskie. A co do pisarzy może być tak, że te literackie światy są wykreowane rozumem li tylko. Ale miło jest wierzyć, że oto twórca człowiek jest jakby naszym odbiciem. I choć może nie z każdym dobrze by się nam rozmawiało, ja wierzę, że przynajmniej z paroma mogłybyśmy się zaprzyjaźnić.

      Usuń
    3. Kilkakrotnie odnosiłam wrażenie, że jakiś pisarz jest mi bliski, a potem sięgałam po jego biografię i rozczarowywałam się charakterem tego człowieka, poglądami, nietolerancją, niedyskrecją. Dlatego teraz nie czytam biografii tak chętnie jak kiedyś. W sumie nie czuję chęci, by zaprzyjaźniać się z autorami. Jako mała dziewczynka miałam przeogromną chęć poznawania pisarzy i podziwiania ich, marzyłam nawet, by moim mężem czy partnerem został pisarz, potem mi to przeszło. Dzisiaj pisarz to dla mnie taki sam człowiek jak każdy inny. :)

      Usuń
  3. Czasami po zapoznaniu się z krótkim fragmentem natychmiast ma się ochotę przeczytać książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio przekonałam się do opowiadań. Właśnie czytam książkę izraelskiego pisarza i jestem zachwycona. Myślę, że po ten zbiór opowiadań też sięgnę. Z jednej strony autor pisze o tak przyziemnych rzeczach jak śmierć, a z drugiej o teleportacji.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pisze o śmierci, teleportacji i o wielu innych sprawach, nawet nie wypisywałam wszystkich, bo za dużo miejsca by to zajęło. :)

      Usuń
  5. Lubię opowiadania, a widzę że ten zbiór jest warty uwagi. Bardzo chcę go poznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam ten zbiorek. Opowiadań jest jedenaście. :)

      Usuń
  6. Lubię zbiory opowiadań, przekonałam się do nich już jakiś czas temu. A skoro tę dają do myślenia to jeszcze bardziej jestem ich ciekawa i z chęcią po nie sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo futurystyczna książka, czuć trochę Lemem. Warto do niej podejść z odrobiną luzu.

    Mój blog http://3d-mieszkania.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luz szczególnie się przyda podczas czytania ostatniego z opowiadań. :)

      Usuń
    2. Ale ten Lem to z uwagi na nawiązania do konwencji science fiction czy bardziej z racji pogłębionych portretów psychologicznych i motywu obcości, wszechobecnego w pisarstwie pana Staszka?

      Usuń
    3. Stanislaw Lem je autor, na ktorom som vyrastal a ktorého dodnes milujem. Ak so ho hocijako pripomenul, je to pre mňa tá najväčšia pocta.

      Usuń
    4. Je pekné čítať, že Slováci oceňujú aj Lema!

      Usuń
    5. Bardzo mi miło widzieć tu autora podobającej mi się książki i dowiedzieć, że Słowacy czytają Lema. :)

      Usuń
  8. Brzmi interesująco. Lubię zbiory opowiadań i motyw czytania... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam więc do sięgnięcia po debiut Kováčika. :)

      Usuń
  9. Lubię opowiadania, więc może się skuszę. Patrząc na okładkę raczej nie zwróciłabym na nią uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadania są naprawdę dobre, więc zachęcam do czytania. :)

      Usuń
  10. Recenzja zachęcająca, jednak ja za kinem zbytnio nie przepadam i nie lubię o nim czytać, bez względu na to, czy jest panoramiczne czy zwykłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kino jest tematem tylko jednego opowiadania, pozostałe są o czymś innym. :)

      Usuń