„Kołysanka na śmierć” Carin Gerhardsen zaczyna się przerażająco: oto jakiś mężczyzna podcina gardło młodej, ładnej Filipince, a następnie dwojgu jej malutkim dzieciom. Kobieta ta przyjechała do Sztokholmu kilka lat temu, by wziąć ślub z poznanym w czasie wakacji Szwedem. Małżeństwo szybko się rozpadło, a ona zamieszkała we własnym, drogim mieszkaniu. Za co je kupiła? Czy naprawdę zarabiała tylko sprzątaniem? A może miała bogatego przyjaciela? Policjanci zauważają, że ją i dzieci zabito w sposób zorganizowany i beznamiętny, tak jakby morderca wykonywał egzekucję, nie czując nienawiści do ofiar.
Śledztwem zajmują się głównie Petra Westman, Jamal Hamad i Conny Sjöberg. Powinien im pomagać Einar Eriksson, ale on ani nie zgłasza się do pracy, ani nie odbiera telefonów. Bohaterowie uświadamiają sobie, że choć znają Einara od kilkunastu lat, właściwie nic o nim nie wiedzą. Dopiero teraz zaczynają odkrywać jego tajemnice i rozumieć, dlaczego był taki skryty i ponury. Przeszłość Einara to najciekawszy wątek powieści.
Inni policjanci z Hammarby też mają wielkie problemy. Jeden zamartwia się o swoją piękną córkę Jenny, która jest tak głupia, że nie widzi nic niestosownego w pokazywaniu znajomym filmików pornograficznych ze swoim udziałem. Teraz, dzięki wstawiennictwu ojca, rozpoczyna pracę na posterunku. Policjantka Petra została niedawno zgwałcona. Podejrzewa, że sprawcą był Hamad, jednak nie ma odwagi powiedzieć mu tego wprost, poprzestaje na okazywaniu złośliwości, przez co na komendzie panuje przykra atmosfera. Z kolei Hamad długo nie rozumie, dlaczego Petra, w której zresztą od dawna się podkochuje, traktuje go z taką nienawiścią. A Sjöberg zmaga się z dziwnym pociągiem do rudowłosej kobiety, postanawia też dowiedzieć się, co ukrywa matka i dlaczego nigdy nie mówi o jego ojcu. Nie zwracając uwagi na jej niechęć, poznaje wreszcie swoje korzenie. Odkrywanie przeszłości przynosi mu wiele bólu, ale też pomaga zrozumieć milczenie matki.
Podczas gdy „Najmroczniejsza ciemność”, czyli poprzednia część cyklu o policjantach z Hammarby, nawet mi się podobała, „Kołysanki na śmierć” nie mam za co pochwalić. Na plus autorce liczę tylko to, że starała się pokazać, jak poczucie winy oraz pragnienie zemsty mogą zniszczyć życie. Intryga jest słaba i prowadzona w taki sposób, że czytelnik nie dostaje szansy na odgadnięcie, kim jest morderca. Bohaterowie często zachowują się mało wiarygodnie. Na przykład kiedy Hamad dowiaduje się, kto zgwałcił, a potem ośmieszył Petrę w internecie, zachowuje tę informację dla siebie, uznając, że tak będzie najlepiej dla Petry. W rezultacie policjantka uważa gwałciciela za bliską osobę i umawia się z nim na randki. Mało przekonujące jest też zachowanie wychowawczyń z przedszkola, do którego uczęszczały zamordowane dzieci. Panie te, dowiedziawszy się o zbrodni, szczegółowo poinformowały o wszystkim dwu-, trzy- i czterolatków:
Mówimy im, że to jakiś stary głupi pan przyszedł z nożem i ich zabił. Ale to je oczywiście zaniepokoiło. Ze coś takiego może im też się przytrafić. Zadają dużo pytań. Niektóre płakały*.
Które przedszkolanki mówiłyby maluszkom, że jakiś pan z nożem zabił ich kolegów? Czytając ten wątek, odnosiłam wrażenie, że autorkę poniosła chora wyobraźnia.
Najgorsze jest to, że Carin Gerhardsen w żenujący sposób żeruje na emocjach czytelnika, a mianowicie bez żadnego opamiętania uśmierca dzieci. Na kartach tej krótkiej powieści ginie ich aż pięcioro. Czy to nie za dużo? Jedno zmienia się w żywą pochodnię, drugiemu i trzeciemu morderca podcina gardło, pozostałe też umierają w męczarniach. W dodatku nie wszystkie dziecięce zgony łączą się z wątkiem głównym – dziewczynka ginąca w płomieniach nie ma żadnego wpływu na śledztwo, została wprowadzona tylko po to, by skłonić czytelników do wylewania łez i odwrócić ich uwagę od słabych punktów intrygi.
Moja ocena: 2/6.
---
* Carin Gerhardsen, „Kołysanka na śmierć” („Vyssan lull”), przeł. Anna Krochmal i Grzegorz Kędzierski, Rebis, 2013, s. 108.
Opis wydał mi się ciekawy i zainteresowały mnie również losy policjantów, więc szkoda, że ta część wypada nienajlepiej i że intryga jest tutaj słaba. Rzeczywiście zachowanie przedszkolanek jest dziwne i mnie też nie przekonuje. Jeśli sięgnę kiedyś po tę serię to pewnie i tę część też przeczytam, bo nie lubię niedokończonych serii, ale trochę będę się obawiać tego tomu.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu „Najmroczniejszej ciemności” liczyłam na to, że kolejna część będzie równie dobra, jednak bardzo się rozczarowałam... Co do przedszkolanek, powinny dbać o bezpieczeństwo i dobry nastrój dzieci, a nie je straszyć.
UsuńMocna książka, dobrze sie ją czyta. Wciąga i ma w sobie coś ciekawego. Dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńMój blog: sex portale erotyczne