14.11.2018

„Mój ocean niespokojny” Krystyna Siesicka



Krystyna Siesicka prosi trzy kobiety będące siostrami, czyli Alicję, Weronikę i Justynę, by podzieliły się z nią wspomnieniami, które mogłaby wykorzystać jako materiał na książkę. Wkrótce otrzymuje wiele kartek z notatkami. I te właśnie notatki oraz komentarze autorki tworzą powieść o pięknym tytule „Mój ocean niespokojny”. 

Wszystkie trzy siostry w młodości kochały się w tym samym chłopcu – Antku. Ostatecznie poślubiła go Alicja, która myśli, że on, marynarz, ma łatwiejsze życie, bo żegluje po spokojnych oceanach, podczas gdy ona, zmuszona do zajmowania się dorastającą, zbuntowaną córką Klimą, tkwi w oku cyklonu. Weronika z kolei nie ma ani męża, ani dzieci. Niewykorzystane uczucia macierzyńskie przenosi na siostrzeńców. Zawsze staje po ich stronie, nie krytykuje i nie narzeka, nic więc dziwnego, że ci uważają ją za idealną ciocię. A Justyna prowadzi pracownię krawiecką i wrogo patrzy na Anusię, dziewczynę swojego syna Pelucha.

Do ciekawszych bohaterów drugoplanowych należy tajemniczy Edwin. Choć ubrany jest czysto i nikomu nie robi nic złego, Weronika czuje lęk na jego widok. A widuje go całkiem często, bo zamieszkał na działkach ulokowanych tuż za jej domem. Kolejną niejednoznaczną postacią jest Rozalia, przyjaciółka Klimy. Ta dziwna nastolatka bez końca przesiaduje w mieszkaniu Alicji, jej siostry chce nazywać ciociami, a matkę – babcią. Alicja pokazałaby tej dziewczynie drzwi, ale powstrzymuje ją podejrzenie, że odegnałaby osobę rozpaczliwie poszukującą ciepła rodzinnego. A na to nawet ona, bezwzględna i samolubna, zdobyć się nie potrafi. Justyna mówi:

Ja myślę, że między nimi jest zwyczajne dziewczyńskie zauroczenie, wiesz, więcej niż przyjaźń, mniej niż miłość. Ja też kiedyś wariowałam na punkcie Hanki, która była o klasę wyżej ode mnie, i co? Nic. Alicja panikuje. Może dlatego, że zrobiły się modne małżeństwa homo, więc ona boi się o Klimę. Rozumiem to doskonale, bo też nie byłabym zachwycona, jakby moja synowa miała na imię Grzesiek albo Tadeusz, chociaż uważam, że jestem bardzo tolerancyjna[1].

W „Moim oceanie niespokojnym” występują zarówno osoby zamożne, jak i biedne, utrzymujące się ze zbierania puszek. Niektórzy mają mnóstwo krewnych, inni – żadnych. Ci drudzy albo próbują przykleić się do dużych rodzin, albo ograniczają do podglądania. Autorka pisze o samotności, o związkach damsko-męskich, o obcości pomiędzy przedstawicielami różnych pokoleń. Trudno powiedzieć, by kontakty matek z dziećmi przebiegały idealnie. Pomiędzy Alicją a Klimą wciąż dochodzi do konfliktów, Justyna najchętniej odegnałaby Anusię i zagarnęła syna tylko dla siebie, Letycja podczas odwiedzin u córek ma wrażenie, że te najchętniej odesłałyby ją z powrotem do Krakowa. Niby kochają matkę, ale niekoniecznie chcą z nią przebywać, preferując kontakt telefoniczny. 

Dla wszystkich bohaterek bardzo ważna jest przeszłość. Dumne są z prababki Klementyny, która w czasach, gdy kobietom nie pozwalano na samodzielność, zrobiła coś niebywałego: uniosła się honorem i odeszła od niewiernego męża. Porzuciła tym samym posiadłość Koguty Wielkie i dostatek. Ale choć musiała pracować i wychowywać dzieci w biedzie, bez wsparcia najbliższych, wytrwała w swoim postanowieniu. Alicja, Weronika i Justyna ciągle ją wspominają, zresztą często mają wrażenie, że prababkę rozumieją lepiej niż Klimę i Pelucha. 

Kilka cytatów: 

Czy twoim zdaniem Anusia jest ładna? Peluch twierdzi, że tak, ale przecież każdy ma swoją gęś, którą uważa za łabędzia[2].
Życie jest niekonieczne, konieczne jest żeglowanie. Piękna myśl, prawda? Spróbuj jednak być tej myśli żoną. Ja spróbowałam i może dlatego częściej niż inne żony zalewam się łzami[3].
A mnie przecież życie nauczyło, że w sprawach miłości nie warto nikomu zadawać pytań, bo potem i tak trzeba powiedzieć: nie rozumiem[4]. 

Moja ocena: 4/6.

---
[1] Krystyna Siesicka, „Mój ocean niespokojny”, Akapit Press, 2006, s. 45.
[2] Tamże, s. 90.
[3] Tamże, s. 23.
[4] Tamże, s. 95.

16 komentarzy:

  1. Tytuł chyba jak najbardziej adekwatny do fabuły, na które składają się epizody z codziennego życia. Ciekawe są te interakcje zachodzące pomiędzy poszczególnymi bohaterami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Najciekawszą z sióstr była Weronika, z kolei Alicja – najmniej sympatyczną. :)

      Usuń
  2. Ten cytat z gęsią gdzieś już czytałem, ale zlokalizować w pamięci nie potrafię ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdanie o gęsi też mi się wydało znajome. Może po prostu jest takie powiedzonko, a autorka je spisała. W każdym razie to zdanie mi się podoba. :)

      Usuń
  3. Ciekawa inspiracja do napisania książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Siostry chętnie spełniły prośbę Krystyny i wręczyły jej wiele kartek z zapisem wspomnień. :)

      Usuń
  4. Mam do tej książki słabość, mimo iż uważam, że jest trochę przekombinowana - Siesicka miała taki schyłkowy okres w swojej twórczości, w którym szła bardziej w zagadki, symbolikę, a wychodziło to różnie. Mam słabość, bo jest pięknie napisana, a historia trzech sióstr - ciekawa.

    Agnieszko, a co powiesz na Siesicką na Święta? "Falbanek" chyba jeszcze nie czytałaś, to idealna świąteczna lektura:)

    PS. A ja teraz czytam "Bene nati", więc niedługo porównamy wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytasz teraz „Bene nati”? Z jednej strony przeogromnie się cieszę, że ta zapomniana książka znalazła czytelnika, z drugiej – boję się, że nie przypadnie Ci do gustu. :)

      Z „Falbankami” zrobię tak, jak radzisz. A teraz będę czytać „Gorzkie słodkie pocałunki”. „Mój ocean niespokojny” oceniłam tylko na 4. Sama nie wiem dlaczego. Historia sióstr jest ciekawa, forma ciekawa, a jednak coś mnie w tej książce drażniło, coś nie do końca przekonało. Może tajemnica wokół postaci Edwina? Zwykle nie przeszkadzają mi niedopowiedzenia, ale tym razem miałam wrażenie, że jest ich nieco za dużo.

      Bardzo podoba mi się tytuł. Niebanalny, tajemniczy, a jednocześnie mocno nawiązujący do treści. :)

      Usuń
  5. Te obawy są niepotrzebne:) Bardzo mi przypadła do gustu. Ile ta Orzeszkowa zyskała, gdy odeszła od tendencyjności. A tu znajdziesz moje wrażenia: https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=1070383

    Ja zupełnie nie pamiętam "Gorzkich, słodkich pocałunków". Ani fabuły, ani własnych wrażeń. Z przyjemnością oddałem ją potem swojej najlepszej przyjaciółce, która ogromnie tę książkę pokochała:)

    Ale jestem pewien, że "Falbankami" - zwłaszcza świątecznie! - się nie zawiedziesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że książka przypadła Ci do gustu. Nie dziwię się Twojej przyjaciółce, bo ja też bardzo polubiłam „Gorzkie słodkie pocałunki”. Może czytałeś je jako nastolatek, a to książka raczej nie dla nastolatków. Ja, gdybym sięgnęła po nią w wieku kilkunastu lat, zrezygnowałabym z czytania. Teraz mi się podoba. No to biegnę czytać Twoją recenzję. :)

      Usuń
    2. No to czekam na Twoją recenzję "Pocałunków" i "Falbanek":)

      Usuń
    3. Jedyne, co mi się nie podoba w „Gorzkich słodkich pocałunkach”, to tytuł. Siesicka zazwyczaj wymyślała ciekawe tytuły, ale tym razem jej się nie udało. :) „Falbanki” już leżą na mojej półce.

      Usuń
  6. Dawno nie czytałam książek Krystyny Siesickiej, choć mam do wielu z nich wielki sentyment. Chętnie bym do Jej książek wróciła, tym bardziej, że nie czytałam ani "Mój ocean niespokojny", ani wspomnianych "Falbanek", a to za każdym razem są przyjemne powroty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie może pomyślisz o powrocie do Siesickiej? Ja poznaję jej książki dopiero teraz, jako nastolatka niezbyt się nimi interesowałam. „Falbanki” mam zamiar przeczytać w styczniu. :)

      Usuń
  7. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń