Marek Przygodny ze „Zbyt krótkiego szczęścia” Pawła Pollaka pracuje we wrocławskim wydziale zabójstw i nawet w Święto Zmarłych nie może poleżeć spokojnie na kanapie, bo oto jakiś bezczelny przestępca strzela do dwojga nastolatków. Komisarz musi więc jechać na miejsce zbrodni, powiadomić rodziny ofiar, prowadzić śledztwo. Sprawę tę próbuje rozwikłać również jego przyjaciel dziennikarz Jerzy Kuriata, tyle że jemu mniej zależy na wtrąceniu mordercy do więzienia, a bardziej na zdobyciu sławy. Obaj panowie ni to ze sobą rywalizują, ni to współpracują; czasami dzielą się zdobytymi informacjami, a czasami nie.
Ceniony przez zwierzchników Przygodny tym razem ma kłopoty z doprowadzeniem śledztwa do końca. Trochę w tym jego winy, bo na przykład nie przesłuchuje wszystkich osób, które mogłyby powiedzieć coś ważnego, nie rozmawia na osobności z przyjaciółmi ofiar. Lubi działać w pojedynkę, ponadto uważa, że z racji wieku i doświadczenia może pewnych ludzi ot tak wykluczać z kręgu podejrzanych. A to niedopuszczalne. Rasowy policjant powinien podejrzewać wszystkich, łącznie z własnymi dziećmi i kochanką. Zachowując się tak jak Przygodny, można popełnić tragiczną pomyłkę.
Z czego wynika rozkojarzenie komisarza? Otóż ma on wielkie problemy osobiste. Niedawno wziął rozwód i jeszcze nie zdążył przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Czuje ogromne wyrzuty sumienia i wstyd, że porzucił Gabi, ale nie potrafi żyć z kobietą, której nie kocha. Podobnie jak wielu innych mężczyzn z książek Pollaka, nie umie pogodzić się z faktem, że szczęście trwało tylko kilka dni lub kilka lat. Nie można nazwać go człowiekiem złym czy egoistycznym, po prostu potrzeba szukania miłości jest w nim tak silna, że ze wszystkich sił stara się ją zaspokoić – nawet kosztem narażenia się na ostracyzm. I rzeczywiście doświadcza nieprzyjemności: dawni znajomi zerwali z nim kontakty, eksżona przedstawia się jako poszkodowana. Przygodny mieszka teraz w wynajętym pokoiku i po pracy nie ma do kogo otworzyć ust. Przekonuje się, że bardzo trudno jest zmienić życie, gdy ma się już czterdzieści kilka lat. Ale nie narzeka, dzielnie próbuje przeczekać trudny okres pomiędzy rozwodem a znalezieniem nowej ukochanej.
Jak na kryminał, postacie drugoplanowe zostały wykreowane zaskakująco starannie. Są to: dziewczyna z pieskiem oraz trzej panowie, we własnym przekonaniu postępujący właściwie, jednak jacyś kontrowersyjni, szaleni. Pierwszym z nich jest kloszard koczujący na terenie liceum, obiekt nienawiści dzieciaków, niewątpliwie mający zaburzenia psychiczne. Druga dziwna postać to cieszący się uznaniem uczniów profesor historii. W zamieszczonej na początku książki rozmowie z Przygodnym nauczyciel ten nazywa dyrektorkę szkoły „hipopotamicą” i „górą mięsa”. Owszem, prowadzi ciekawe lekcje i umie nakłonić dzieciaki do zdobywania wiedzy, lecz co z tego, skoro przy okazji uczy je chamstwa i wyszydzania osób brzydkich?
Kolejną barwną postacią jest pisarz Adam Sobieski – utalentowany, szczery i odważny, lecz o dzikiej naturze. Ci, którzy mu się czymś narazili, powinni drżeć ze strachu. Napisał powieść, przygotował się na ogromną radość – tymczasem został oszukany. Podczas gdy wielu polskich autorów wolałoby w takiej sytuacji milczeć, byle tylko nie narazić się wydawcom, Sobieski reaguje ostro, nie myśląc o konsekwencjach. Scenki z udziałem tego porywczego pana są komiczne, a może raczej tragikomiczne, jeśli się weźmie pod uwagę, że wielu pisarzy rzeczywiście jest traktowanych tak jak on. Paweł Pollak przekazał tu kawał prawdy o polskim światku wydawniczym.
Sobieski w empiku, Kuriata próbujący zrobić karierę literacką, Kuriata walczący z feministką – te wątki rozśmieszą nawet największego ponuraka. „Zbyt krótkie szczęście” jest o wiele pogodniejsze od poprzedniej części cyklu o Przygodnym, czyli „Gdzie mól i rdza”. Autor pokpiwa sobie ze śmiesznostek i słabości swoich bohaterów, a także z polskich absurdów. Co nie znaczy, że w książce nie ma scen smutnych czy strasznych. Kilkakrotnie pozytywni bohaterowie spotykają się z okrucieństwem, a finał wręcz przeraża.
Jedna z postaci stwierdza dowcipnie: „Pisarz bez czytelników to jak prostytutka bez klientów”*. Autor „Zbyt krótkiego szczęścia” zdecydowanie zasługuje na to, by mieć tych czytelników dużo, a nawet bardzo dużo. Warto sięgnąć po tę książkę i pobyć z bohaterami na wrocławskim Biskupinie, poznać osobiste i zawodowe życie Przygodnego, pozłościć się na Kuriatę, a także śledzić ciekawą intrygę. Tę intrygę Pollak rozplanował w ten sposób, że wprowadził mordercę stosunkowo wcześnie i dał czytelnikom potrzebne wskazówki, jednocześnie w sprytny sposób odwracając ich uwagę od prawdy, tak że przez całą powieść można snuć domysły i podejrzenia. Nie jest łatwo odgadnąć, kto zabił i dlaczego.
Moja ocena: 5/6.
---
* Paweł Pollak, „Zbyt krótkie szczęście”, Oficynka, 2014, s. 310.
Jak głoszę wszem i wobec od lat jestem wielką miłośniczką kryminałów polskich, to dlaczego tego autora przegapiłam? Już-już miałam kupić ten tytuł, jednak w ostatniej chwili wycofałam wpłatę zrażona inną recenzją, z której dowiaduję się, że pan Kuriata pracujący, w lokalnej gazecie, zarobił na brykę za 350 złotych i postać kloszarda jest niespójna na zasadzie, że niczym średniowieczny święty pielęgnuje pamięć o ukochanej, na progu jej dawnej szkoły. Normalny człowiek tak nie zachowuje się. Jeszcze się waham choć nie ukrywam narobiłaś mi smaka. Na serio zastanawiam się, czy ja zgadłabym mordercę? Choć jest niełatwo, jednak lubię to, lubię wysiłek odgadywania mordercy! Czy wytrzymam bez pochłonięcia tej książki? Oto jest pytanie ;-)
OdpowiedzUsuńPiszesz, że Kuriata z dziennikarskiej pensji kupił drogi samochód. To bzdura, gdyż nigdzie nie jest powiedziane, że kupił go z pensji. Mógł go kupić za pieniądze odziedziczone po rodzicach, dostać od kochanki, dostać jako łapówkę itd. Sama byłam ciekawa, skąd ma samochód, ale autor tego nie zdradza. I nie zgadzam się, że postać kloszarda jest niespójna. Zgoda, normalny człowiek nie rzuciłby domu i pracy, by siedzieć na ulicy. Ale autor wcale nie twierdzi, że kloszard jest normalnym człowiekiem! Przecież to oczywiste, że ta postać ma silne zaburzenia psychiczne. Wśród bezdomnych jest bardzo wiele osób z zaburzeniami psychicznymi – z depresją, schizofrenią, silnymi nałogami itd.
UsuńMnie się ta książka bardzo podobała i cieszę się, że ją sobie kupiłam. :)
Jak teraz myślę to faktycznie codziennie mijam kloszarda i jak kilka razy dawałam mu kanapkę to bredził od rzeczy jakby miał nie wszystkie zwoje mózgowe w porządku. Kiedyś też siedział koło przystanku nie kloszard tyko akurat bezdomny który mówił że jest Jezusem i czeka na przyjście ojca w sensie ojca nieziemskiego. Tak tak to jest z tymi bezdomnymi i kloszardami. To biedni, chorzy ludzie. Nie wytrzymałam jednak i zamówiłam! A przy okazji jeszcze dwa kryminały innych polskich autorów do tej pory nieznanych mi. Za dobry kryminał dam się pokrajać ;)
UsuńMiłego czytania. :) Ciekawe, czy zgadniesz, kto jest mordercą. Ja nie zgadłam.
UsuńTak, jeden bezdomny uważa się za Jezusa, drugi za Napoleona, a ten z powieści jest wręcz podręcznikowym przykładem cierpiącego na monomanię – interesuje się jedną tylko sprawą i jest to zainteresowanie chorobliwie intensywne, ponadto czuje przymus, by wykonywać określoną czynność, czyli siedzieć przed szkołą. Jeśli odchodzi, to na krótko. Mówi na pozór logicznie i stara się umotywować swoje zachowanie, ale tak naprawdę jest to zachowanie sprzeczne z panującymi zwyczajami i prowadzące do samozagłady.
Muszę tu coś jeszcze dopisać. Już wiem, skąd Kuriata wziął samochód. Po rodzicach, którzy zginęli w katastrofie kolejowej, odziedziczył mieszkanie w atrakcyjnej dzielnicy Krzyki. Wziął kredyt pod hipotekę i kupił sobie porsche. Jest to wyjaśnione w „Gdzie mól i rdza”. :)
UsuńJuż sam fakt, że jest wydział kryminalny wrocławski - mi się spodobał (bo jestem z okolic Wrocławia) :)
OdpowiedzUsuńO Wrocławiu autor pisze bardzo ciekawie. Ja akurat mieszkam gdzie indziej i nie znam miejsc odwiedzanych przez bohaterów. :)
UsuńTo nie pierwsza książka autorstwa Pawła Pollaka, o której piszesz. Jeśli dodać jeszcze do tego fakt, że artysta jest tłumaczem, to coraz mocniej przekonuję się, że warto sprawdzić, co ten pisarz próbuje przekazać w swoich książkach. Dziwi mnie tylko, że o Pawle Pollaku mało się słyszy w przestrzeni publicznej - przyznaję, że bardzo rzadko spotykam się z recenzjami jego książek.
OdpowiedzUsuńI chyba nie ostatnia, bo bardzo polubiłam książki tego autora. :) Mała liczba recenzji na bogach wynika na pewno ze słabej promocji. I może z braku szczęścia, bo niektórzy słabi pisarze cieszą się popularnością, a o innych, o wiele lepszych, rzadko się słyszy. Poza tym większość blogerów pisze tylko o nowościach, a to jest książka sprzed czterech lat.
UsuńNie słyszałam o tej książce, czuję się zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńTo ciekawa książka, warto ją przeczytać. :)
UsuńDo kryminałów sięgam rzadko, co ma związek z tym, że większość pisana jest prostym, wypranym z indywidualności stylem. Do tego intrygi, które bardzo często powielają utarte schematy. A może ja po prostu nie mam szczęścia? Sądząc z Twojej opinii, ta książka potrafi zaskoczyć, więc może jest to jakiś pomysł na przeproszenie się z gatunkiem.
OdpowiedzUsuńJa też sięgam rzadko. W roku 2018 przeczytałam może z pięć powieści z wątkiem kryminalnym. Sięgałabym po ten gatunek częściej, gdyby nie fakt, że niemal zawsze natrafiam na miernoty, które nie intrygują i które porzucam po przeczytaniu kilkunastu stron. Ten akurat autor bardzo dba o styl. :)
UsuńKsiążki, które rozśmieszają biorę w ciemno. :) Ciekawe, czy do mnie też trafi ten humor, bo z tym różnie bywa. :)
OdpowiedzUsuńJasne, każdego co innego bawi. Najlepiej sięgnąć po książkę i się przekonać. :) Mnie chyba najbardziej śmieszyła postać Kuriaty. Śmieszyła, a zarazem gniewała, bo Kuriata często zachowywał się nieładnie wobec kobiet.
Usuń