Eva pochodzi z Islandii, ale od dzieciństwa mieszka w Stanach Zjednoczonych. Jest młodą, piękną kobietą o dość swobodnych obyczajach, obracającą się w środowisku bogatych bankierów i zakochaną w Hrafnie. Jednak Hrafn, znużony jej pijaństwem i kłótliwością, wyjeżdża do Reykjavíku. Sam. Eva podąża za nim, mając nadzieję, że związek uda się jeszcze uratować. Jeden ze znajomych w zamian za podlewanie kwiatków i karmienie kota pozwala jej zamieszkać w apartamencie na najwyższym piętrze luksusowego wieżowca. W mieszkaniu nie widać kwiatków, a kot pojawia się dopiero po kilku dniach i zachowuje tak, jakby widział te kąty po raz pierwszy. Eva ma nieprzyjemne wrażenie, że została „nieświadomym uczestnikiem jakiegoś horroru”[1], ale pomimo niepokoju nie opuszcza nowego locum. Uczucie lęku i samotności zagłusza piciem alkoholu.
W pierwszej połowie „Kobiet” Steinar Bragi sprawnie buduje nastrój klaustrofobii, narzucając czytelnikowi przekonanie, że w apartamencie wydarzy się coś okropnego. Jeszcze nie wiemy co, ale już czujemy powiew grozy i nie rozumiemy, dlaczego bohaterka nie ucieka. Jak można być tak lekkomyślną i luksusy stawiać wyżej od bezpieczeństwa? Druga połowa książki przypomina mrożący krew w żyłach thriller. Wiele tu opisów najróżniejszej przemocy, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Dręczyciele są doskonałymi manipulantami. Wykazują się wielką pomysłowością, znają życie swojej ofiary i wiedzą, co ją najbardziej zaboli. Oto przykładowy opis, bynajmniej nie najokrutniejszy:
„Rzucono ją na środek pomieszczenia, gdzie zamiast łóżka stała jakaś rzecz przypominająca siodło z wystającym bolcem, długim i rozszerzającym się ku dołowi. Leżała na podłodze obok siodła, ręce związane i wyciągnięte do góry przy pomocy liny zwisającej z sufitu; wszystko wirowało, łyżką włożono jej do ust więcej papki, a następnie posadzono ją na siodle, coś zimnego zatrzaśnięto na jej kostkach, żeby przytwierdzić stopy do podłogi, bolec wprowadzono do jej dróg rodnych, głęboko, aż poczuła ból; usiłowała zawołać kogoś na pomoc, bolec zaczął drgać, pęcznieć, poruszać się w przód i w tył i na boki jak macka wprowadzona do jej wnętrza i coś się rozerwało”[2].
Bragi przedstawia Islandię jako kraj smutny i groźny, do którego raczej nie chciałoby się jechać. Zamieszcza kilka opisów spacerów po Reykjaviku, ale większość akcji dzieje się na ostatnim piętrze punktowca. Spotykani przez bohaterkę ludzie są nieszczerzy, zblazowani, często wynaturzeni. Kobiety utraciły poczucie wstydu, podstarzała Bergthora kojarzy się z burdelmamą i wzbudza niechęć, a Novak – artysta, który w celu zabawienia publiczności strzelał do koni i wydłubywał kotom oczy – wydaje się wręcz potworem. Trudno zrozumieć, dlaczego Eva darzy go sympatią. Novak, dodajmy, jest seksistą, aprobuje gwałty i chce wykonać dzieło otwarte pokazujące „udział kobiet we własnym zatraceniu”[3].
Do autora nie mam żadnych zastrzeżeń, natomiast tłumacz Jacek Godek powinien bardziej uważać, bo w tekście można znaleźć takie oto zdania: „Przez wiele lat pozostawała w pogmatwanym związku z blogami, którymi jednocześnie gardziła i dziwnie lubiła”[4], „Na stole przed nią leżał talerzyk z okruszkami czekolady i do połowy wypita szklanka mleka”[5], „Rozszczelniła nieco oko od strony biurka”[6]. Leżące szklanki i rozszczelnione oczy nie dodają książce urody, prawda? Poza tym chciałabym się dowiedzieć, w jaki sposób bohaterka „ugotowała tortillę”[7].
Powieść jest mroczna, a nawet wstrząsająca. Zawiera wiele opisów cierpień, które z racji tego, że autor ma dobre pióro, działają na wyobraźnię i przerażają. Steinar Bragi zgrabnie wykorzystuje motyw maski, uważanej początkowo przez bohaterkę za dziwaczną rzeźbę. Stawia pytanie, czy w imię sztuki można krzywdzić zwierzęta oraz ludzi, przekonująco odtwarza uczucia osoby porzuconej, nieumiejącej wypełnić pustki i powoli tracącej instynkt samozachowawczy, porusza też problem przedmiotowego traktowania i niewolenia kobiet. Udowadnia, że zapewnienie ludziom najwyższego stopnia bezpieczeństwa równoznaczne jest z trzymaniem ich pod kontrolą. Chroniony najnowocześniejszymi sposobami apartament może stać się pułapką. Owszem, nie wejdzie tam nieproszony gość, ale i lokator nie wydostanie się ze środka, jeśli dojdzie do awarii lub ktoś z ochrony postanowi go więzić.
Moja ocena: 5/6.
---
[1] Steinar Bragi, „Kobiety” („Konur”), przeł. Jacek Godek, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010, s. 79.
[2] Tamże, s. 193.
[3] Tamże, s. 229.
[4] Tamże, s. 179.
[5] Tamże, s. 345.
[6] Tamże, s. 253.
[7] Tamże, s. 69.
Czyli nie są przesadą okładkowe rekomendacje tej powieści? Ponoć narobiła dużo szumu na Islandii.
OdpowiedzUsuńKiedyś nawet zaczęłam czytać, ale mroczny klimat okazał się dla mnie wtedy zbyt mroczny.;) Poczekam na lepsze czasy.
Powieść tę na pewno zaliczę do najlepszych przeczytanych w tym roku. :) Ale z rekomendacjami nie do końca się zgadzam, bo moim zdaniem „Kobiety” nie są ani „krytyką społeczeństwa w stanie kryzysu”, jak twierdzi wydawca, ani thrillerem politycznym; polityki w tej książce jest niewiele. Klimat panuje w niej tak mroczny, że drugą część ciężko mi się czytało. To, co napisał Bragi, mocno działa na wyobraźnię i wydaje się bardzo prawdopodobne.
UsuńRozumiem.
UsuńSkoro książka nie jest thrillerem, tym większa szansa, że ją przeczytam.
W sumie jest thrillerem, ale na pewno nie politycznym. Raczej psychologicznym. Bardzo dobrze są tu opisane uczucia więźnia. Główna bohaterka z początku wydawała mi się trudna do polubienia i zrozumienia. Zdecydowanie za dużo pije, zachowuje się lekkomyślnie, przyjmuje propozycję zamieszkania w bardzo luksusowym apartamencie i nie przychodzi jej do głowy, że za tą propozycją coś się kryje. A potem sobie uświadomiłam, że osoby tak samotne i zagubione jak ona często robią głupstwa. Ona straciła nie tylko ukochanego mężczyznę, ale i dziecko...
UsuńKolejna świetna recenzja i kolejna książka, która mnie zaintrygowała. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka niebanalna, dająca dużo do myślenia. Warto przeczytać. :)
UsuńPiątkę dałaś, najlepsza przeczytana w tym roku - już mam na liście do pożyczenia. Stoi w jednej z moich bibliotek na półce, więc niedługo będę ją miała :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam. Kiedy przeczytasz, podziel się wrażeniami. :) Mnie się podobała, bo to powieść z pomysłem, wzbudzająca emocje, ale widziałam wiele negatywnych opinii.
UsuńNie lubię takiego realizmu w opisach zdarzeń..... Wolę jednak książki bardziej wytonowane.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Tutaj jest realizm, a nawet naturalizm. Niektóre fragmenty trudno się czyta. No i jest w tej powieści bardzo smutny wątek śmierci niemowlęcia...
UsuńPrzyznaję, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie przepadam za tego typu pozycjami - takie epatowanie przemocą niespecjalnie mnie przekonuje. Z drugiej strony Twoja rekomendacja posiada dla mnie spore znaczenie. No i Wydawnictwo Krytyki Politycznej to oficyna, która nie publikuje szmirowatych książek :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że po książki z tego wydawnictwa sięgam niezwykle rzadko, oprócz wywiadu z Marią Janion nic sobie nie przypominam. Skoro nie poczułeś się przekonany, lepiej nie sięgaj po tę powieść. :) Na przeczytanie czeka przecież tyle innych. Ja zainteresowałam się nią tylko dlatego, że mam słabość do pisarzy z Islandii. Autorowi raczej nie chodziło o szokowanie czytelników, tylko o umożliwienie im zrozumienia, co czuła bohaterka i jak wielki koszmar przeżywała.
UsuńTo już rozumiem, czemu Miroslav Pech tak go lubi :). Przytoczony przez Ciebie cytat jest bardzo w stylu jego „Mainstreamu”. I Twoje wyjaśnienia, to „umożliwienie zrozumienia, co czuła bohaterka i jak wielki koszmar przeżywała”, też przypomina komentarze Pecha. Ale nie wiem, prawdę mówiąc, czy sięgnę – jednak w takich klimatach czuję się nie do końca dobrze. Nie wiem dokładnie, jak to działa, bo cenię sobie na przykład te okrutniejsze opowiadania Bukowskiego, ale choć też bywa naturalistyczny i drobiazgowy, nie mam takiego poczucia, że chce mi, jako czytelnikowi, sprawić ból. Muszę chyba na tym gruncie stąpać ostrożnie :)
OdpowiedzUsuńJeśli przeczucie mówi Ci, by nie sięgać po tę książkę, lepiej nie sięgaj, bo rzeczywiście jest w niej dużo okrucieństwa. Do tej pory nie mogę zapomnieć o tej powieści. Podziałała na moją wyobraźnię jak mało która. Odechciało mi się nawet mieszkać w luksusowym, dobrze strzeżonym apartamencie, bo uświadomiłam sobie, że te nowoczesne zabezpieczenia można wykorzystać zarówno do ochrony, jak i niewolenia przebywających w środku osób.
UsuńCzuję, że Mirosłav Pech jako autor przypadnie mi do gustu. :)