19.11.2016

„Najmroczniejsza ciemność” Carin Gerhardsen


Przeczytałam sobie szwedzki kryminał pt. „Najmroczniejsza ciemność”. Jako że informacja o zabójstwie pojawia się dopiero na stronie 87, a o kolejnych zwłokach jeszcze później, nie zdradzę, kim są ofiary, bo odebrałabym Wam sporo przyjemności. Carin Gerhardsen tak skonstruowała powieść, że wszystkie ważne postacie poznajemy wcześnie, ale długo nie wiemy, która z nich ucierpi, a która okaże się przestępcą. Wśród bohaterów znajdują się m.in. dwie śliczne nastolatki z patologicznej rodziny, matka zmęczona płaczem chorego niemowlęcia, uparta staruszka bawiąca się w detektywa, bity przez ojca Jocke, pedofil, monstrualnie gruba kobieta i trzyletnia Hanna.

To właśnie Hanna stała się moją ulubioną postacią. Autorka szczegółowo przedstawiła jej emocje oraz zachowanie. Pewnego ranka ta dziewczynka zauważa, że w mieszkaniu oprócz niej nikogo nie ma. Jest przerażona, ale nie czeka biernie na powrót mamy, tylko dzwoni do przypadkowych osób i prosi o „uratowanie”. Próbuje wziąć kąpiel, otworzyć lodówkę, gotować. Wszystkie te czynności są niebezpieczne: w wannie można się utopić, ze stołka spaść i rozbić głowę, z kranu leci wrzątek. Tak przynajmniej podano w książce: „Jedna ręka znalazła się pod strumieniem gorącej wody i dziewczynka wypuściła garnek, który upadł w taki sposób, że wrzątek prysnął jej w twarz”*. Z chęcią bym się dowiedziała, czy w oryginale autorka użyła wyrazu „wrzątek”, czy też tłumacze, chcąc uniknąć powtórzenia słów „gorąca woda”, zastąpili je czymś, co błędnie uznali za synonim. 

Policjantów z powieści trudno nazwać inteligentnymi. Z niewiadomych powodów nie robią rewizji w mieszkaniu osoby zamordowanej na promie. Nie umieją (lub nie chcą) ustalić, z jakiego numeru dzwoniła Hanna. Nie interesuje ich, czy dziecko jest bezpieczne. Nie wiedzą, jak odkryć tożsamość ofiary znalezionej w pojemniku na śmiecie. Ma ona trochę pokaleczoną twarz, więc uważają, że nie można zamieścić jej fotografii w telewizji czy na stronie internetowej. Hm, a czy wyretuszowanie zdjęcia za pomocą programu komputerowego to taka trudna sprawa? Nie korzystają ze zdobyczy techniki, działają żmudną metodą przepytywania osób, które mogą coś wiedzieć. Jeżeli Carin Gerhardsen chciała pokazać, że sztokholmska policja pracuje bardzo nieudolnie, w pełni jej się to udało. 

Trochę nudziły mnie wątki o życiu osobistym policjantów, miałam wrażenie, że autorka wcisnęła je do powieści na siłę. O wiele bardziej podobały mi się te opowiadające o Hannie, Elise, Jennifer i zakochanym w niej chłopaku. Strony, na których opisano ich zachowanie, czytałam z przejęciem. W „Najmroczniejszej ciemności” nie ma wielu trupów, pobudki działania mordercy nie są wydumane, wątek kryminalny zgrabnie łączy się z obyczajowym i społecznym, akcja toczy się żywo, opisy śledztwa nie zajmują wiele miejsca – i to mi się podobało. Gerhardsen niewątpliwie umie pisać, z chęcią sięgnę po inne jej książki.

---
* Gerhardsen Carin, „Najmroczniejsza ciemność” (oryg. „Mamma, pappa, barn”), przeł. Anna Krochmal i Robert Kędzierski, Rebis, 2013, str. 53.

8 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że życie osobiste policjantów to obowiązkowy punkt każdego kryminału ;) Jednak ja bardzo lubię ten gatunek i z przyjemnością poznam tę autorkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga. A przecież kryminały mogłyby się obejść bez wątków o życiu prywatnym policjantów... Autorka pisze bardzo ciekawie. Mnie się ta książka podobała. :)

      Usuń
    2. Może chodzi o to, żeby zbudować wiarygodny portret psychologiczny danego bohatera. Ponadto taki zabieg pozwala ukazać wpływ pracy na codzienne życie :)

      Usuń
    3. Pewnie tak. Ale ja bardzo nie lubię, kiedy policjanci ukazywani są w domowych pieleszach. Jeśli takie wątki zajmują dużo miejsca, kryminał zmienia się w powieść obyczajową i nie trzyma czytelnika w napięciu tak, jak powinien. :)

      Usuń
    4. To, że policjanci i detektywi pojawiają się w powieściach kryminalnych - nawet w pieleszach i pod kołdrą - jest zrozumiałe. Ale dlaczego wszyscy muszą być spod jednej sztancy? Życiowi nieudacznicy, często rozwiedzeni, z problemem alkoholowym - narysowani w powieściach w obowiązkowym obłoku papierosowego dymu. Dlatego najbardziej lubię, gdy rolę śledczego przejmuje powieściowy "cywil". Wtedy też mamy sztampę - bo zwykle cywil rozwiązuje zagadkę szybko i skutecznie - ale przynajmniej jest ciekawie(j).

      Usuń
    5. O, ja też lubię, gdy śledztwo prowadzi osoba cywilna. W takim przypadku opisy sekcji zwłok i pracy nie zajmują zbyt wiele miejsca. Zresztą nie czytam kryminałów zbyt często. Nie uważam ich za gorszy gatunek, po prostu nudzą mnie trupy, śledztwa itd. Ciężko jest natrafić na naprawdę dobry, wciągający kryminał. Ze skandynawskich lubię te pisane przez Karin Fossum i Håkana Nessera. :)

      Usuń
  2. Pomimo tych nudnych wątków z życia policjantów chętnie się na tę książkę skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątki o życiu policjantów uważam za nudne, za to te o osobach wplątanych w śledztwo bardzo mnie zaciekawiły. Postacie Hanny, Jockego i Elise są świetne. :)

      Usuń