12.03.2022

„Śmierć tłumacza” Paweł Pollak

Kilkanaście lat temu ukazało się w Polsce „Millennium” Stiega Larssona i szybko zdobyło status bestsellera. Ludzie zachwycali się nim, nawet ci, którzy zazwyczaj nie czytali nic prócz telegazety, kupowali kolejne części i z wypiekami na twarzy poznawali przygody Lisbeth. A potem zapanowała wielka moda na skandynawskie kryminały. Ale właściwie to kto przetłumaczył „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”? Komu zawdzięczamy, że trafili na polski rynek? Okazuje się, że za kulisami wydania tej powieści stoi fascynująca historia kryminalna, że w środowisku tłumaczy polała się nawet krew. A przynajmniej tak wynika z powieści Pawła Pollaka zatytułowanej „Śmierć tłumacza”.

Zenon Naczyński, Witek Stypuła i Janina Cedro ukończyli filologię szwedzką, marząc o przekładaniu dzieł literackich. Niestety szybko wychodzi na jaw, że nie wszyscy mogą pracować w wymarzonym zawodzie. Teksty Naczyńskiego są suche, niezgrabne, Stypuła zaś, choć przekłada doskonale, nie umie zdobyć sympatii wydawców. Obaj panowie zostają więc tłumaczami przysięgłymi. Pierwszy z nich wyciąga z tej pracy całkiem spore pieniądze, ma dom, luksusowy samochód, drugi zniechęca do siebie klientów, nie próbuje walczyć o wyższe stawki i w efekcie klepie biedę. Im są starsi, tym rozpaczliwiej pragną zobaczyć swoje nazwisko w książce. Janina doświadczyła tego szczęścia już wiele razy i z góry patrzy na filologów mniej zaradnych, mniej płodnych niż ona.

Akcja dzieje się w Warszawie, w środowisku tłumaczy, przy czym wcale nie zostali oni przedstawieni jako łagodne owieczki. Są to postacie często zawistne, przekonane o swojej wyjątkowości, zdolne do tego, by przywłaszczyć sobie cudze dzieło, a nawet kogoś zabić. W książce padają nazwiska autentycznych tłumaczy, na przykład Bożeny Kojro, Ewy Gruszczyńskiej, pojawiają się aluzje do konkretnych wydarzeń, różne ciekawostki dotyczące współpracy z sądami czy kontaktów z wydawcami. Z tych powodów książkę można uznać za unikatowy portret polskich tłumaczy. Autor zna to środowisko, jest jego częścią, przekłada zarówno dokumenty dla prokuratury, jak i arcydzieła Hjalmara Söderberga. Co ciekawe i dosyć prowokacyjne, na karty powieści wprowadza też siebie. Aż kilka razy bohaterowie wspominają o nim, w różnych kontekstach. Okazuje się, że Pollak doskonale wie, co koledzy po fachu mówią za jego plecami, i nie waha się tej wiedzy wykorzystać w książce.

Morderca z powieści uważa, że nie trafi do więzienia, bo rzetelnych detektywów spotkać można tylko w filmach. Ci polscy na pewno nie przyłożą się do pracy, pójdą fałszywym tropem, będą nieudolni, mało przenikliwi. I rzeczywiście, do wyjaśnienia zagadki kryminalnej zostaje oddelegowany policjant o bardzo niepozornym wyglądzie, ubrany w zniszczony prochowiec, robiący notatki na karteczkach wpychanych do kieszeni. Trudno szanować kogoś takiego. Tylko czy lekceważenie go to nie błąd? Czy za nieatrakcyjną powierzchownością nie kryje się genialny umysł? Dlaczego morderca czuje coraz większy niepokój? Postać owego policjanta jest znakomicie zbudowana, niejednoznaczna, trudno ocenić, czy naprawdę ma problemy z myśleniem i musi co chwilę klepać się w czoło, czy tylko udaje i swoimi na pozór niewinnymi pytaniami osacza zbrodniarza.

„Śmierć tłumacza” to bardzo ciekawy kryminał, nietypowy, prowokacyjny, świadomie anachroniczny (w czasie, kiedy „Millennium” jest wprowadzane do Polski, wszyscy już mają smartfony, w policji pracuje porucznik), ocierający się o historię alternatywną. Na okładce wydawca informuje, że powieść jest hołdem złożonym nieśmiertelnemu porucznikowi Columbo. Owszem, jest, widać to w postaciach, widać w budowie fabuły. Ale jest też hołdem dla Stiega Larssona, bo przecież cała intryga bierze się stąd, że pewien tłumacz zapłonął żądzą zobaczenia swojego nazwiska na stronie tytułowej „Millennium”. Bohaterowie zachwycają się tą trylogią, a w jednej ze scen końcowych Pollak mocno nawiązuje do przygód Lisbeth.

---
Paweł Pollak, „Śmierć tłumacza”, Oficynka, 2022

30 komentarzy:

  1. Nie slyszałam wcześniej o tej książce, ale brzmi jak historia totalnie w moim klimacie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to świeżynka. :) Znaczy, premiera była niby 14 lutego, tak podano na stronie wydawnictwa, ale nie można było nigdzie dostać książki, dopiero w marcu stała się dostępna.

      Usuń
  2. Ja tam wielkim miłośnikiem kryminałów nie jestem, ale "Śmierć tłumacza" bardzo ciekawie mnie z racji profesji bohaterów. Czy w książce pojawiają się jakieś dygresje poświęcone warsztatowi pracy danych tłumaczy? Są jakieś rozważania o przekładzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozważań jako takich nie ma, akcja toczy się szybko i nie byłoby na nie miejsca, ale są różne spostrzeżenia o sytuacji polskich tłumaczy. O tym, że wydawców nie interesuje poziom tłumaczeń, że recenzenci i czytelnicy nie zauważają, że tłumacz opublikował parodię przekładu, i wiele innych. Bardzo trafne jest takie zdanie: Czasy, w których wydawcy dbali o jakość i publikowane tłumaczenia poniżej pewnego poziomu nie schodziły, dawno już minęły. Książkę sprzedawały sprawny marketing i szeroko skrojona promocja, a nie dobra polszczyzna czy zgodność z oryginałem (s. 129). Gorzkie są te spostrzeżenia.

      Usuń
  3. Brzmi ciekawie. Zapiszę sobie tytuł. Z chęcią kiedyś zajrzę do tej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, warto. Moja ulubiona postać to Kolonko. Jest najsympatyczniejsza, najciekawsza. :)

      Usuń
  4. Przyznam szczerze, że pierwszy raz słyszę o tej książce. Chociaż ostatnio wolę lżejsze klimaty, to jednak po przeczytaniu opisu tej historii oraz Twojej opinii poczułam zainteresowanie, zwłaszcza, że swego czasu zaczytywałam się w trylogii "Millenium", więc takie nawiązania mnie tylko kuszą. Zapisuję tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą trylogią to był szał. Wielu ludzi żałowało, że autor zmarł tak wcześnie, że z planowanych dziesięciu tomów zdążył napisać tylko trzy. Najlepsze nawiązanie znajduje się na końcu książki, ale nie będę zdradzać, na czym polega. :)

      Usuń
  5. Kolumbo to był kultowy serial. Detektyw w prochowcu z papierosem... Pamiętam go, to był kultowy serial. Nawet bym obejrzał w telewizorze jakiś odcinek dla przypomnienia, jest tylko jeden szkopuł - pilot mi miesiąc temu spadł za kanapę i nie mam jak nastawić. Książka wydaje się ciekawa. Nie wiedziałem, że jest taka książka. Nigdy o niej nie słyszałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie możesz tej kanapy odsunąć albo wypchnąć pilota szczotką na długim kiju? A jeśli to z jakichś powodów niemożliwe, czy nie możesz użyć smartfona? Ja kiedy chcę sobie coś wyszukać na YT, robię to telefonem. Jest to o wiele wygodniejsze i szybsze niż posługiwanie się pilotem. Tak, książka jest ciekawa, czytając ją, można mieć wrażenie, że Columbo odżył. :)

      Usuń
  6. Nawet mi ta książka nie mignęła, a brzmi super! Bardzo podobają mi się takie świadome nawiązania do polskiego "półświatku", czy to autorskiego, czy to wydawniczego, czy tak jak tutaj - tłumaczy. Świetny smaczek dla osób, które cenią osadzenie w realiach, nawet jeśli pozostała część fabuły jest anachroniczna. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anachronizmów nie ma zbyt wiele, zaledwie kilka, ale przy tym typie powieści musiały się pojawić. Wątek z Larssonem to taka wariacja na temat „co mogłoby się wydarzyć, gdyby w roku 2008 nie pojawiło się u nas tłumaczenie Män som hatar kvinnor”. :) Natomiast wątek tłumaczy jest bardzo mocno osadzony w realiach, wiernie oddaje rzeczywistość.

      Usuń
  7. Nie będę ściemniać, poczułam się mocno zaintrygowana. Światek tłumaczy zaledwie liznęłam na zajęciach z translatologii (i wiem już, że nie sprawdzę się jako tłumacz konsekutywny). Ten wątek zaciekawił mnie nawet bardziej niż sama intryga okołokryminalna ;)

    A sagę mam na półce, wciąż nieprzeczytaną. Ale regularnie oglądam filmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przeczytałam dopiero dwa tomy „Millennium”, trzeci ciągle przede mną. Ale cóż poradzę na to, że takie grube książki mnie odstraszają. :) Mnie też najbardziej zaciekawił wątek tłumaczy. Rzadko spotyka się ich w literaturze, w ciągu ostatnich dwóch lat takie postacie znalazłam jeszcze w powieściach „Listy od zabójcy bez znaczenia” Somozy i „Przekład” Pablo De Santisa.

      Usuń
  8. Zaciekawiłaś mnie tą książką. Poszukam jej w swojej bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę przyznać, że zarys fabuły brzmi intrygująco. Zapiszę sobie tytuł książki i jak będę miała ochotę na kryminał to sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać. W tej książce zbrodnia zostaje popełniona z nietypowego powodu. :)

      Usuń
  10. No czuję, że to coś dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ta książka się podobała, więc zachęcam do przeczytania. :)

      Usuń
  11. Witam serdecznie ♡
    Cudownie, że mogłam poznać u Ciebie ten tytuł. Zdaje się, że to coś w sam raz dla mnie :) Wspaniała recenzja!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, „Śmierć tłumacza” to dobra książka, warto poświęcić jej kilka godzin. :)

      Usuń
  12. To niemalże moja branża! Zapisuję, muszę koniecznie przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj, warto! Jeśli ktoś uważa tę branżę za spokojną, po przeczytaniu książki może zmienić zdanie. :)

      Usuń
  13. Jak wiesz, mam ją na swojej półce, więc cieszę się, że czeka na mnie ciekawa lektura.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kryminałów czytam dużo, ale z takim motywem jeszcze się nie spotkałam. Niewiele tak naprawdę wiem o świecie tłumaczy, choć zdaję sobie sprawę z tego, jak istotną rolę odgrywają. Zaciekawiłaś mnie "Śmiercią tłumacza"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tego kryminału nie można nazwać sztampowym, autor miał ciekawy, oryginalny pomysł. :)

      Usuń
  15. Nie czuję do końca, aby ta książka była dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wobec tego nie będę Cię namawiać do przeczytania. Jeszcze nie powstała książka, która by się podobała wszystkim. :)

      Usuń