„Niebłahe igraszki” to przepiękna, pasjonująca powieść, której głównym wątkiem jest burzliwa miłość pomiędzy Arvidem i Lydią. Zakochali się oni w sobie, gdy byli jeszcze bardzo młodzi, ale ponieważ Arvid ociągał się z oświadczynami, niecierpliwa Lydia wyszła za innego. Z czasem i Arvid wstąpił w związek małżeński, ale nie umiał pokochać żony, coraz bardziej tęsknił za Lydią. I oto po latach spotkał Lydię ponownie. Tym razem szybko się porozumieli i zostali kochankami.
Niemal cała powieść została napisana z punktu widzenia Arvida, nie wiemy więc, co tak naprawdę myślała sobie Lydia i z czego wynikało jej dziwne zachowanie – a sami zobaczycie, że było dosyć dziwne. Lydia to zagadka, zaś o uczuciach Arvida wiemy wszystko. Arvid jest dobry, wrażliwy, łatwowierny, podatny na manipulację. Lubił zachowywać się odpowiedzialnie i uczciwie, a znalazł się w sytuacji, z której nie było dobrego wyjścia. Musiał porzucić albo żonę, albo Lydię, albo kłamać. Jego rozterki Hjalmar Söderberg przedstawił w sposób nie tylko przekonujący, ale i bardzo wzruszający.
W „Niebłahych igraszkach” nie dostrzegam żadnych niedociągnięć, mogę je tylko chwalić i z całego serca polecać. Już po przeczytaniu kilkunastu stron zorientowałam się, że mam do czynienia z powieścią nie tylko napisaną z niezwykłym kunsztem (i doskonale przetłumaczoną), ale też ogromnie ciekawą i nasyconą emocjami. Obok scen urzekająco pięknych znajdują się przejmująco smutne, a opisy spotkań kochanków przeplatają się z opisami tych partii życia Arvida, do których Lydia nie miała dostępu, czyli pracy w redakcji, kontaktów z żoną, z ojcem, z kolegami. I jeszcze mamy liryczne opisy Sztokholmu z lat 1897-1912, wzmianki o wydarzeniach, jakie pasjonowały Szwedów w tamtym okresie, ciekawe rozmowy bohaterów. Przy tym w książce nie ma dłużyzn, dobrze się ją czyta.
Dziwne tylko, że ta niezwykła powieść, zaliczana zresztą do największych dzieł klasyki światowej, w Polsce została wydana dopiero w roku 2006. Dlaczego przeoczyły ją osoby przygotowujące Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich? Inne utwory tego autora też zostały pominięte. Polskie wydanie jest bardzo staranne, z przypisami na końcu i z estetycznymi, nawiązującymi do treści okładkami.
Moja ocena: 6/6.
---
Hjalmar Söderberg, „Niebłahe igraszki” („Den allvarsamma leken”), przeł. Paweł Pollak, Wydawnictwo Szwedzka, Wrocław, 2006.
---
Hjalmar Söderberg, „Niebłahe igraszki” („Den allvarsamma leken”), przeł. Paweł Pollak, Wydawnictwo Szwedzka, Wrocław, 2006.
O proszę, kolejna literacka perełka wpada Ci w ręce. Książka sprawia wrażenie bardzo interesującej i faktycznie, ogromnie zastanawiający jest fakt, że zarówno powieść jak i jej autor, zostali pominięci przez peerelowskich wydawców. W okresie komunizmu w Polsce publikowano naprawdę dobrą i interesującą literaturę praktycznie z każdego zakątku świata.
OdpowiedzUsuńI to jest niesprawiedliwe, że Söderberga pominięto, a taki na przykład „Niels Lyhne” był wydany nie tylko w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, ale też w serii Nike. Ciekawe, dlaczego.
UsuńKsiążkę bardzo polecam :-)
Jako wyjaśnienie przychodzą mi do głowy jedynie jakieś kwestie polityczne, bo aż nie chce się wierzyć, że taki dobry twórca mógł zostać przeoczony przez ówczesnych wydawców.
UsuńTylko że ten autor nie pisał o polityce. Krytykował trochę chrześcijaństwo, ale to akurat władzom komunistycznym by nie przeszkadzało. Bardzo to zagadkowe.
UsuńTrzeba by odszukać jakiegoś wydawcę z tamtego okresu i spytać go o tę kwestię :)
UsuńPewnie nikt już nie pamięta, w końcu to dawno temu było... Inny pisarz szwedzki, Per Christian Jersild, ma w tej serii wydane aż trzy książki. Nie jest to sprawiedliwe.
UsuńTak zachwalasz Söderberga, że czuję się zachęcony :-)
OdpowiedzUsuńZachęcam, zachęcam, bo ta powieść wskoczyła do pierwszej dziesiątki moich ulubionych :)
UsuńZajrzałam sobie do recenzji na LC i ze zdziwieniem zauważyłam, że książka nie cieszy się uznaniem. Cóż, takie mamy czasy, że dobrzy pisarze są lekceważeni, a chwaleni Katarzyna
Michalak i Aleksander Sowa, który tworzy zdania w rodzaju „Ludzie wsiadali i wysiadali do autobusów i tramwajów”. Bylejakość rządzi :-(
Po tym co czytam na "Recenzję z Lubimy Czytać" nic mnie chyba nie zaskoczy. Sowa powinien Ci przysłać czekoladki (a Pawłowi Pollakowi pewnie z wagon czekoladek) za reklamę jaką mu zrobiłaś :-)
UsuńWiesz co, już nie napiszę, co sądzę o zachowaniu pana Sowy, bo boję się, że mi pogrozi sądem. Na blogu Pawła Pollaka znajduje się świetny wpis o zachowaniu Aleksandra Sowy wobec osób krytykujących jego teksty. Warto przeczytać.
UsuńI jeszcze taka uwaga: Sowa zapowiadał, że „Umrzeć w deszczu” odda do redakcji albo spali, bo jest pełne błędów, a jednak nie zrobił redakcji i znowu je sprzedaje. Nie pojmuję, że można aż tak nie szanować czytelników.
Zajrzałem pod link, który podałaś ale okazało się, że strona nie istnieje ale znając temperament polemiczny PP, jestem w stanie wyobrazić sobie tę filipikę :-) Niewykluczone, że AS doszedł do wniosku, że jednak napisał dobrą powieść, która redakcji nie wymaga ani tym palenia. Nie bądź taka żądna popiołów :-).
UsuńPodrzucam działający link:
UsuńLogik ze spluwą, czyli Jezus polskiej literatury
http://pawelpollak.blogspot.com/2016/01/logik-ze-spluwa-czyli-jezus-polskiej.html
UsuńProszę o wybaczenie, takie ze mnie antytalencie, że nie umiałam wstawić linka. Przeczytaj wpis i komentarze, warto, ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. Pan Sowa też pisze polemiki, ale jakie dziwne! Ostatnio edytował wpis archiwalny i w nim zamieścił swoją polemikę, licząc na to, że Paweł Pollak jej nie zauważy. Musi się go mocno bać :-)
O, dziękuję, Ambrose! :-)
UsuńCzytałem. Manipulacje tekstem złożyłbym raczej na karb nieumiejętności pogodzenia się z krytyką, bo że się PP nie boi, udowodnił pozywając go. Inna sprawa, że impertynenckie teksty PP trudno traktować wyłącznie w kategoriach rzeczowej krytyki i niejednemu mogłyby puścić nerwy po ich lekturze.
UsuńCzytałeś niedokładnie, bo to nie Aleksander Sowa pozwał Pawła Pollaka, tylko odwrotnie – w tym tekście jest to wyraźnie napisane. Napisane jest też, za co. Za to, że Sowa wypisywał o nim obraźliwe rzeczy. Taki właśnie jest Sowa, histerycznie reaguje na krytyczne recenzje i atakuje recenzenta, posuwając się nawet do kłamstw na jego temat. O mnie też napisał mnóstwo oszczerstw. Kiedy pokazałam, że w klipie do „Umrzeć w deszczu” jest rażący błąd ortograficzny („Z PRZED LAT”), oskarżył mnie m.in. o fałszowanie zdjęć.
UsuńMamy wolność słowa i można krytykować czyjeś książki, czyjeś wpisy na blogu. Krytykowany musi się z tym pogodzić. Histeryzując, tylko się ośmiesza.
Myślałby kto, że PP nie wypisuje obraźliwych rzeczy, ale oczywiście to nie tłumaczy zachowania AS.
UsuńŻe pisze ostro o Sowie, to się nie dziwię, bo Sowa sam zaczyna, poza tym Sowa wypisuje kłamstwa i przedstawia siebie jako poszkodowanego. No i powystawiał jedynki jego książkom (bez czytania ich).
UsuńUwielbiam lit. skandynawską, ale tej pozycji nie znałam. Koniecznie po lekturze twojej recenzji, koniecznie muszę zdobyć i przeczytać. Dziękuję za polecenie.
OdpowiedzUsuńPolecam, na pewno Ci się spodoba :-) Ja jestem oczarowana. Kupię sobie też pozostałe książki tego autora, ale to dopiero za kilka miesięcy, na razie niestety nie mogę. To klasyka, ale z tych, które się nie starzeją: prosty, pozbawiony ozdobników język, brak dłużyzn, uniwersalne tematy.
UsuńCzyli to, co najbardziej w lit. skandynawskiej lubię:) Na pewno upoluję w sieci i kupię.
UsuńCiekawa jestem, czy Lydia będzie Cię drażnić tak samo mocno jak mnie. Do pewnego momentu ją usprawiedliwiałam, ale potem... Zresztą sama zobaczysz.
UsuńJuż sam Sztokholm zachęca, bo tak mało się o nim wie. Nie mogę zaglądać na takie blogi jak Twój, bo od razu mam chęć sięgać do kieszeni.
OdpowiedzUsuńNiemniej książkę zapisuję.
A przy okazji : mam znajomych, którzy pobrali się dopiero po latach mimo iż kiedyś wcześniej zamierzali się pobrać. O coś im poszło wówczas i ona wyszła za mąż za innego jemu na złość. Po latach powrócili do siebie i dzisiaj są szczęśliwym małżeństwem....dobrze, że on jednak sie wcześniej nie ożenił...bo byłoby więcej unieszczęśliwionych....
Może będzie w bibliotece :-)
UsuńZ książek o Sztokholmie sprzed ponad stu lat bardzo ciekawe jest też „Miasto moich marzeń”.
Ja z kolei znam małżeństwo sześćdziesięciolatków, którzy pobrali się dwa lata temu, też są szczęśliwi, ale niestety ludziom to się nie podoba. Ciągle ktoś złośliwie komentuje ich wiek, tak jakby tylko młodzi ludzie mieli prawo do szczęścia.
Recenzja sprawiła, że chciałabym książkę już przeczytać, jak najszybciej. Zapisuję tytuł:)
OdpowiedzUsuńNo to zachęcam. A tytuł jest ładny i łatwo wpada w ucho :-)
UsuńNo proszę. Nie słyszałam nigdy o książce, ale wiem, że będę się za nią rozglądać. Koniecznie! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Polecam, bo to pasjonująca, przejmująca historia :-)
UsuńUwielbiam książki, w których autor-mężczyzna przedstawia miłosną relację z męskiej perspektywy. Czuję się bardzo zachęcona. Zbyt wiele czytałam powieści, w których prawo głosu dawano jedynie kobiecie, a nie ukrywam, że zdanie mężczyzny jest w tym kontekście równie, o ile nie bardziej, interesujące ;-)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo ciekawa jestem Twojej pierwszej dziesiątki ulubionych książek!
Myślę, że nie rozczarowałabyś się tą książką :-)
UsuńPrzez dłuższy czas Lydię lubiłam bardziej niż Arvida (kobieca solidarność), ale kiedy przeczytałam o jej zachowaniu w czasie, kiedy Arvid czuwał przy łóżku umierającego ojca, wszystko się zmieniło.
Kiedyś zrobię wpis z listą moich ulubionych książek.
Wysoko oceniasz. W przypadku tego autora mam wrażenie, że nie ważne o czym jest fabuła. Jego słowa i tak unoszą czytelnika jak nurt bystrej rzeki. I nie ważne - co znajdzie się za zakrętem:) Książkę z pewnością poznam:)
OdpowiedzUsuńAleż ładnie to napisałaś :-) Ja na język zwracam bardzo dużą uwagę. Tokarczuk, Oz Amos, Ernst Wiechert – ci autorzy nawet jeśli piszą o czymś mało ciekawym, to i tak chce się ich czytać.
UsuńKsiążka już jest na liście - do przeczytania :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
To naprawdę piękna, wzruszająca powieść :-)
UsuńZ książek skandynawskich wypożyczyłam sobie teraz „Te chwile” Herbjørg Wassmo. Autorka znana mi na razie tylko z nazwiska.
Wspominałam już, że jesteś moją przewodniczką po literaturze skandynawskiej?
OdpowiedzUsuńKompletnie nie słyszałam o tej pozycji, szkoda, że tak późno trafiła na polski rynek. Z dużą chęcią przeczytam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzez długi czas bałam się sięgać po tę książkę, bo wyczytałam w jednej recenzji, że z powieści wszelkimi szwami wyłazi nie tak głęboko skrywany mizoginizm autora. W końcu postanowiłam zaryzykować. Przeczytałam z zachwytem, żadnego mizogizmu nie zauważyłam.
UsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :-)