Bardzo lubię szperać na półkach ze starymi, zapomnianymi książkami, bo często znajduję na nich powieści, które sprawiają mi o wiele więcej przyjemności czytelniczej niż wychwalane bestsellery. Niedawno w ten sposób wypatrzyłam „Życie odzyskane” Zofii Lewandowskiej. Już po przeczytaniu kilkunastu kartek wiedziałam, że to książka idealna dla mnie: nie za trudna, nie za łatwa, psychologiczna, z historią w tle, poruszająca trudne tematy i do tego wzruszająca. Czego chcieć więcej?
Kiedy Anna i Kazimierz poznali się, mieli już za sobą nieudane małżeństwa, zawarte jeszcze przed drugą wojną światową. Anna wbrew woli rodziny związała się z Niemcem. Rodzice, brat oraz sąsiedzi nigdy jej tego nie wybaczyli. Z kolei Kazimierz czuł się znudzony zachowaniem swojej wiecznie smutnej żony Ireny, pragnął towarzystwa kobiety zdrowej i wesołej. A Irena? To ona jest najbardziej poszkodowaną postacią z tej powieści. Nieszczęście jej zaczęło się wtedy, gdy mąż wbrew jej woli postanowił ukrywać w mieszkaniu Żydówkę. Żydówka często wyglądała przez okno, wymykała się na ulicę i w końcu przez swoją nieostrożność sprowadziła do domu gestapo. Kazimierzowi udało się uciec, Irenie niestety nie. Trafiła do Ravensbrück, gdzie niemieccy pseudolekarze oszpecili ją i okaleczyli.
Zofia Lewandowska ujęła mnie tym, że umiała pokazać, jak bardzo pokrzywdzeni byli więźniowie lagrów. Nie dość, że w obozach zaznali niewyobrażalnych cierpień, to jeszcze po powrocie do domu często zauważali, że odstają od otoczenia i że najbliżsi nie mają cierpliwości do ich lęków, koszmarów nocnych i problemów zdrowotnych. Wątek Ireny jest przerażający, przedstawiony z wielką empatią i wnikliwością. Ileż namacalnego bólu w tej historii, ile smutku! Czytając o Irenie, można zrozumieć, dlaczego niektórzy byli więźniowie nie umieli cieszyć się odzyskanym życiem i coraz bardziej stronili od ludzi, a nawet wpadali w chorobę psychiczną.
Zdrada, samotność, poobozowa trauma, eksperymenty pseudomedyczne, tragiczne konsekwencje pomocy Żydom, nienawiść pomiędzy Polakami a Niemcami, klimat przedwojennego Śląska i warunki życia tuż po wojnie – tak wiele w „Życiu odzyskanym” trudnych tematów, a wszystkie przedstawione delikatnie, nienatrętnie, ładnym językiem. Autorka ukazała bohaterów w taki sposób, że każdego można zrozumieć i usprawiedliwić, nawet egoistycznego Kazimierza. Bo w końcu i on miał prawo do szukania szczęścia w życiu...
Moja ocena: 5/6.
---
Zofia Lewandowska, „Życie odzyskane”.
Faktycznie, po raz kolejny wypatrzyłaś niezwykle interesującą książkę! W literaturze faktycznie jest sporo wątków obozowych, ale temat egzystencji po takiej traumie pojawia się już odrobinę rzadziej. A przecież powrót na łono cywilizacji, z rąk której doznało się takiego rozczarowania, tylu cierpień z pewnością nie jest rzeczą łatwą.
OdpowiedzUsuńAż chciałoby się zapytać, tak przekornie, odnosząc się do tytułu - czy faktycznie to życie zostało odzyskane, czy tylko jakaś jego część, okruch? Bo przecież tego "życia przed" z "życiem po" nie sposób zestawić.
UsuńMasz rację, że temat egzystencji po traumie obozowej pojawia się w książkach dosyć rzadko. Powieść Leandowskiej bardzo mnie zainteresowała, a najbardziej wątek Ireny, "Króliczka z Ravensbrück". Najsmutniejsze jest to, że niektóre osoby, którym udało się przetrwać obóz, po uwolnieniu dostrzegały, że to odzyskane życie nie tylko nie sprawia im radości, ale jest męczarnią. O depresji wtedy się nie mówiło. Nieszczęśnik albo radził sobie ze swoją traumą, albo nie. Zdarzały się choroby psychiczne, samobójstwa.
UsuńJednym z "króliczków" była Wanda Półtawska. Ciekawe, czy Irena występuje w jej książce "I boję się snów"...
OdpowiedzUsuńŁatwiej mi uwierzyć w wyobcowanie po przeżytej obozowej traumie niż powrót do "normalnego" życia. To chyba w ogóle nie jest możliwe. Niektórzy z byłych więźniów próbowali zamknąć za sobą drzwi i żyć od nowa, ale przez szparę i tak wyłaziły potwory. Po dopiero co skończonej lekturze Posmysz, gdzie dopisała powojenne losy koleżanek-więźniarek, ogrom żalu i beznadziei. Niewyobrażalnie smutne tematy:(
Na pewno występuje, tylko pod innym imieniem, bo Irena to postać fikcyjna. Ale autorka na pewno słyszała od kogoś o eksperymentach, a może sama była w obozie? Próbowałam znaleźć w internecie szczegółowe informacje na temat jej życia, ale albo nie umiem szukać, albo nie ma :-(
UsuńNiektórym jednak udawało się wrócić do "normalnego" życia, ale to chyba zależało od ich charakteru. Po książce Posmysz przez kilka dni nie mogłam się pozbierać.
Wstrząsające wspomnienia pokrzywdzonych w okresie wojen zawsze mocno mnie wzruszają. Obyśmy już nigdy nie doświadczyli podobnych dramatów.
OdpowiedzUsuńTrochę trudno ocenić jest zachowanie bohaterów tej książki, właściwie każdy był w pewien sposób pokrzywdzony. Książkę tę "pochłonęłam" za jednym razem, nie jest gruba. Bardzo mi się podobała.
UsuńPółki biblioteczne kryją wiele zapomnianych książek, a Ty je odkrywasz i pokazujesz innym:)
OdpowiedzUsuńTa książka zasługuje na to, by ją czytać. Ciekawa jestem, jakie są inne książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuń