22.06.2012

Doris Lessing „Alfred i Emily”





„Alfred i Emily” Doris Lessing to dziwna książka. Składa się z dwóch części. Część pierwsza jest fikcyjną opowieścią o życiu rodziców noblistki, część druga to opis ich życia prawdziwego. Część pierwszą czytałam ze znużeniem, bo bardzo przeszkadzała mi świadomość, że muszę przebrnąć przez kilkadziesiąt kartek fikcji, by znaleźć prawdę. Bardziej pasowałoby mi, gdyby Lessing najpierw dała opisy prawdziwego życia, a potem wersję alternatywną. 

Ta druga część książki ogromnie mi się podobała. To opowieść, bardzo zresztą fragmentaryczna, o Alfredzie i Emily, czyli rodzicach Lessing, którzy z dwojgiem małych dzieci przybyli do Rodezji i kupili farmę. Z perspektywy czasu Lessing widzi, że była to zła decyzja, bo jako farmerzy nie czuli się szczęśliwi. Alfred miał amputowaną nogę, chorował na cukrzycę, męczyły go straszliwe wspomnienia z wojny. Emily nie umiała przystosować się do życia w środku buszu i do braku kontaktów z osobami z wyższej sfery. Cierpiała z powodu osamotnienia, przeżyła załamanie nerwowe. Przez wiele dni nie wstawała z łóżka i utrzymywała, że miała zawał serca, choć to nie była prawda. Stała się osobą zgorzkniałą, apatyczną, nie umiała dać ciepła i miłości swojej córce.

O swoim niewesołym dzieciństwie Lessing napisała w zwięzły sposób, nie skarżąc się i nie rozwodząc nad nieszczęściami. Wspomniała, że jako mała dziewczynka przez dłuższy czas mieszkała u jakichś ludzi, którzy byli „okrutni i głupi”[1] – i tyle. Nie wytłumaczyła, na czym polegało ich okrucieństwo. Niewiele też napisała o swoim pobycie w klasztorze. Siedmioletnich dzieci nie powinno się wysyłać z domu, wcale im to nie służy”[2] – na podstawie tego zdania łatwo można się domyślić, że ten okres wydawał się jej bardzo trudny i smutny.

Kiedy czytałam o ojcu pisarki, odniosłam wrażenie, że Lessing zbyt mocno wierzy we współczesną medycynę. Uważa, że dziś lekarze za pomocą cudownych pigułek szybko wyleczyliby jej ojca z depresji. A przecież takie pigułki nie istnieją, wielu chorym na depresję nie udaje się pomóc.

I na koniec bardzo ciekawe zdanie: 
Dzisiaj, kiedy umysły są przeżarte telewizją i internetem, nierzadko trafia się na recenzenta, który przyznaje, najwyraźniej z dumą, że nie przeczytał Wojny i pokoju, ponieważ jest za długa, lub Ulissesa, bo jest za trudny. W tamtych czasach ludziom czytającym nie przyszłoby do głowy chwalić się swoimi ograniczeniami”[3].  
---
[1] Doris Lessing, „Alfred i Emily”, przeł. A. Kołyszko, Wydawnictwo Literackie, 2008, str. 193.
[2] Tamże, str. 193.
[3] Tamże, str. 224.

18 komentarzy:

  1. Może być bardzo ciekawa historia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia jest bardzo ciekawa, ale nie jestem pewna, czy nadaje się na pierwsze spotkanie z Lessing :-)
      I jeszcze dodam, że noblistka napisała w niej o swoich ulubionych książkach i pisarzach.

      Usuń
  2. W ogóle ciekawy pomysł na książkę, opowiedzieć mniej więcej to samo w wersji prawdziwej i fikcyjnej. Biografie i autobiografie pisarzy, jeśli interesująco napisane, bardzo lubię, a Lessing czytałam do tej pory jedną książkę - i jeszcze jedna cegła stoi na półce - więc jak się bardziej zaprzyjaźnię z jej twórczością to i po tę chętnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pomysł bardzo ciekawy i oryginalny. Życie wymyślone przez Lessing było szczęśliwsze niż w rzeczywistości - w tym wymyślonym życiu nie tylko nie wybuchła pierwsza wojna światowa, ale też rodzice Lessing, czyli Alfred i Emily, w ogóle nie zostali małżeństwem! :-)

      Usuń
  3. Nie sledze twórczości Lessing, czytałam "Piąte dziecko" i "Podróż Bena". Na półce jeszcze nieczytane "O kotach", "Pod skórą" i "Spacer w cieniu" i jeszcze coś, ale wstyd, nie pamiętam, co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie przeczytałam wszystkich książek Lessing, a z tych, które przeczytałam, nie wszystkie mi się podobały. Nie podobała mi się "Podróż Bena", a "Lato przed zmierzchem" znudziło. Natomiast "Trawa śpiewa", "Piąte dziecko" i "O kotach" wywarły na mnie bardzo wielkie wrażenie :-)

      Usuń
    2. O widzisz, i mnie "Piąte dziecko" nie przypadło do gustu, a koleżanka, której pożyczałam "Piąte dziecko" i "Podróż Bena" - twierdzi, że "Ben" jest rewelacyjny.

      Usuń
    3. Odwrotnie - "Piąte dziecko" - tak, "Podróż Bena" - nie :-)

      Usuń
  4. Moja przygoda z twórczością Lessing to jedynie Piąte dziecko. Nie wiem, czy sięgać po kontynuację, bo napotykam na sprzeczne opinie, jedni twierdzą, że to strata czasu, inni przeciwnie, że koniecznie trzeba... A w sierpniu wybieram się z Anią (Czytanki Anki) do teatru na spektakl na podstawie Lessing (tytuł spektaklu Na początku był dom). Jeśli sięgnę po tę książkę skorzystam z twojej rady i będę czytać odwrotnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to życzę miłych wrażeń ze spektaklu :-) Na blog Czytanki Anki często zaglądam, lubię czytać te comiesięczne dyskusje o książkach.
      "Podróż Bena" czytałam bezpośrednio po "Piątym dziecku" i odniosłam wrażenie, że te dwie książki do siebie nie pasują, są zbyt inne, że Ben z "Podróży Bena" to zupełnie inny człowiek niż z "Piątego dziecka". "Piąte dziecko" mówiło o macierzyństwie, o stosunku matki do upośledzonego dziecka, o rozpadzie rodziny, a "Podróż Bena" to tylko opis podróży i nic więcej :-)

      Usuń
  5. Szalenie zaintrygowała mnie ta książka i nabrałam na nią wielkiej ochoty. Będę się na pewno rozglądała i mam nadzieję, że nie zawiodę się, gdy już wpadnie w moje łapki. :) Zresztą w ogóle pani Lessing zwraca moją uwagę od jakiegoś czasu. Trzeba się w końcu za nią zabrać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto przeczytać jakąś książkę Lessing, bo to jednak noblistka :-)

      Usuń
  6. Dałem Ci się namówić na "Trawa śpiewa" i nie żałuję :-) nabrałem nawet ochoty na więcej a tu nagle taki kubeł zimnej wody ... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki tam kubeł zimnej wody :-) "Alfred i Emily" to dobra, ciekawa książka, tyle że mnie część fikcyjna znudziła. Nie rozumiałam, dlaczego Lessing fantazjuje na temat życia rodziców, dlaczego nie pisze prawdy.
      Książki noblistki są bardzo różne. Niektóre bardzo ciekawe, inne mniej :-)

      Usuń
  7. Rzeczywiście ciekawe połączenie. Zaintrygowałaś mnie. A cytat na końcu, fenomenalny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie. Ciekawa jestem skąd pomysł na tę fikcyjną wstawkę? Czemu ten zabieg miał służyć.
    Z Lessing mam ten problem, że jej książki są dla mnie nierówne. Bardzo podobało mi się "Piąte dziecko", "Szczelina" i "Podróż Bena" już mniej, a "Pamiętnik przetrwania" męczyłam okrutnie i w końcu odłożyłam. Mimo wszystko będę próbowała dalej, a tak książka wydaje mi się odpowiednia do podjęcia kolejnej próby.

    http://soy-como-el-viento.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd pomysł na fikcyjną wstawkę? To dobre pytanie :-)
      Chyba to był sposób na oddanie hołdu rodzicom. Z pewnością też Lessing uważała, może podświadomie, że rodzice jej nie byli ze sobą szczęśliwi, że stałoby się lepiej, gdyby węzłem małżeńskim połączyli się z innymi osobami. I uważała też, że wybuch pierwszej wojny światowej był wielkim złem. Ojciec jej nie tylko stracił nogę, ale też wpadł w depresję, na którą cierpiał już do końca życia.
      O, tak, książki Lessing są nierówne. Zdarzyło mi się wypożyczyć z biblioteki jakąś jej książkę - chyba to była "Szczelina" - i oddać bez czytania, bo nie mogłam przebrnąć przez początek.

      Usuń
    2. Dla mnie "Szczelina" akurat nie była najgorsza. Już sam pomysł mi się bardzo spodobał, choć entuzjazm z każdą stroną nieco spadał. Lepiej się zapowiadało.

      Usuń