Powieść „Wysadzony z siodła” Antoniego Sygietyńskiego pochodzi z roku 1891. Główny bohater, szlachcic Ernest Załogowski, spędza szesnaście lat na zesłaniu. Po powrocie do Warszawy odnosi wrażenie, że wszystko, co było dla niego ważne, obróciło się w zgliszcza. Rodzinny majątek Ocieszyn, składający się z pięćdziesięciu włók żyznej ziemi, łąk i lasów, został sprzedany na licytacji i zostało z niego zaledwie trzy tysiące rubli. Prawnik z sąsiedztwa, który miał zarządzać tymi dobrami, okazał się nieuczciwy. Żona zmarła na raka, a córka Zofia zatrudniła się w teatrze. Załogowski uważa, że zhańbiła ich szlacheckie nazwisko. Wyrzeka się jedynaczki – i rzuca do Wisły...
Bohater jest typowym polskim szlachcicem – wąsatym, butnym, porywczym, lekkomyślnym. Lubi hulanki i lubi pocieszać się myślą, że jakoś to będzie. Jest też zatwardziałym antysemitą. Szukając nowego źródła utrzymania, dostrzega dwa wyjścia: albo własnymi ręcami zarobi na chleb, albo zawrze korzystne małżeństwo. Zgodziłby się na każdą pracę, byle nie w handlu i nie u Żyda. „Daj mi miejsce u Niemca, Francuza, Szweda, u kogo chcesz zresztą, byle nie u parcha”[1] – mówi. Mógłby poślubić jakąś bogatą kobietę, ale w żadnym razie nie Żydówkę. „Z biedną się nie ożenię, to prawda; ale za nic bym nie pozwolił, by w żyłach moich dzieci miała płynąć krew żydowska! Br!...”[2].
W powieści tej autor ukazał dwie postacie urodzone w bogactwie, wychowane na panów, nienauczone żadnego zawodu, które nagle znalazły się bez środków do życia. Obie starają się przystosować do nowych warunków, zarobić na chleb. Jedna dołącza do trupy teatralnej i wykorzystuje swoją urodę, druga próbuje swoich sił w zawodzie rządcy, dorożkarza, a nawet pucybuta. Jedna chodzi po ulicach w przesadnie strojnej sukni i zniszczonych butach, obwieszona biżuterią otrzymaną od wielbicieli, druga godzinami stoi na ulicach, czekając na klientów. Postacie te szybko przystosowują się do podłych warunków, stają się ordynarne, zapominają o poprzednim życiu. Ale nie do końca. W Załogowskim co jakiś czas budzi się „pańskość”. Gotów jest wtedy toczyć boje w obronie honoru córki czy swojego nazwiska.
„Wysadzony z siodła” powstał niemal w tym samym czasie, co „Lalka” Prusa, i podobnie jak w „Lalce” nie ma w niej Rosjan. Nie jest nawet napisane wprost, że bohater brał udział w powstaniu styczniowym i był na zesłaniu. Pojawiają się tylko aluzje, podpowiedzi, które dla odbiorcy nieznającego historii nie będą czytelne. Raz więc Zofia wypomina ojcu: „Trzeba było pilnować majątku i córki, a nie dokazywać po lasach”[4], innym razem Cieżyński mówi do Zalogowskiego: „Jak widać, gorącego temperamentu kolegi nie ochłodził mróz Bałkanów”[5]. Nie wiadomo też, czy Załogowski walczył w powstaniu z powodów patriotycznych, czy też po prostu chciał dać upust wrodzonej energii. Cieżyński komentuje: „Temperament hulaki wziął górę nad poczuciem obowiązków. I zamiast pilnować żony, dziecka, majątku, poszliśmy niby to opiekować się.. losami społeczeństwa...”[6], ale Cieżyński jest nikczemny i często mówi źle o innych, nie można więc dawać mu wiary. Tak czy siak, kara za udział w powstaniu jest okrutna i spada nie tylko na szlachcica, ale też na jego niewinne dziecko. Rozmowa, w której Zofia opowiada ojcu, jak bardzo czuła się samotna i bezradna, należy do najbardziej wzruszających fragmentów książki.
Sygietyński pisał rzeczowo, bez egzaltacji, bez dłużyzn, wolał dialogi niż opisy, więc ta powieść o upadku człowieka, zdeklasowaniu szlachty i o skomplikowanych relacjach pomiędzy ojcem a córką bardzo dobrze przetrwała próbę czasu. Fabuła jest żywa, wyraźna, nasycona mnóstwem szczegółów obyczajowych. Z książki można się na przykład dowiedzieć, ile w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku kosztowały dorożka, flaczki czy piwo, jak wyglądała Warszawa, jak bardzo zmieniła się od czasów powstania, jak postrzegano i traktowano aktorki.
Kilka cytatów:
„Bylem się tylko na siodło dostał, a już jestem panem siebie”[7].
„Lepiej jest, mój panie, na starość żałować, że się w młodości używało za dużo, niż stracić młodość na głupim odmawianiu sobie najwyższych rozkoszy życia”[8].
„Bo to, widzisz, człowiekowi nie tak łatwo wydrzeć z serca dziecko, całe dziecko! Przecież ja ją tu całą czuję (...). Bo to, widzisz, szesnaście lat, jakem pojechał! Szesnaście lat!... Taka była malutka! Takie włosy miała białe jak len! Takie oczy niebieskie jak chaber!... Takie ciałko miękkie jak aksamit! Tak ślicznie szczebiotała!... Tak się śmiała jak dzwoneczek!... I wiesz? Przez szesnaście lat nic a nic nie urosła... Całą ją miałem tu w sercu, w kłębuszek zwiniętą! Śliczny kłębuszek!”[9].
![]() |
Załogowski dowiaduje się, że jego córka miała nieślubne dziecko |
Wydaje mi się, że ten tytuł przewinął się gdzieś na moich studiach polonistycznych, ale nie czytaliśmy go w całości - może teraz czas to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńTę książkę czyta się zaskakująco dobrze. Mnie się podobała. Lubię naturalizm. :)
UsuńJa też lubię naturalizm. :)
UsuńOj, jak ja dawno czytałam tę książkę! Dziękuję za przypomnienie, chyba ponownie się na nią skuszę. Kiedy zobaczyłam nagłówek recenzji, poczułam radość. Byłam ciekawa, jak odebrałaś powieść, która mnie swego czasu bardzo się spodobała. Cieszę się, że mamy podobne odczucia.
OdpowiedzUsuń"Autor zwraca uwagę na fatalnie niskie wynagrodzenie polskich aktorek, źle opłacanych i pogardzanych przez ludzi starej daty"... to zdanie przywodzi mi na myśl "Komediantkę" Reymonta. :)
O, bardzo się cieszę, że znalazła się osoba, która zna tę książkę. :) Wiedziałam oczywiście, że w dziewiętnastym wieku aktorki nie były darzone szacunkiem, jednak zdumiała mnie siła nienawiści Załogowskiego. On jest tak upokorzony, tak zatwardziały w swoich poglądach... „Komediantki” jeszcze nie czytałam. Może kiedyś po nią sięgnę, a na razie planuję zapoznać się z „Na skałach Calvados”. Sygietyński napisał właściwie trzy powieści, ale ta trzecia niestety zaginęła, kiedy jeszcze była w rękopisie.
UsuńNie spotkałam się wcześniej z tą książką, a widzę, że może być interesująca nie tylko ze względu na tematykę. Jako powieść z epoki może być traktowana prawie jak dokument, przynajmniej jej tło.
OdpowiedzUsuńTak, tła obyczajowego jest dużo, jest nawet przytoczony fragment Gońca Warszawskiego. :) Poza tym jest w niej dużo opisów jedzenia i picia alkoholu, przytaczane są też pogawędki prowadzone w trakcie tych posiłków.
Usuń