23.04.2024

„Księga amerykańskich męczenników” Joyce Carol Oates

August Voorhees pracuje w klinice ginekologicznej. Z każdym dniem zajęcie to staje się coraz bardziej niebezpieczne, jednak nie zamierza zrezygnować, bo wtedy mieszkanki Ohio musiałyby jeździć aż 160 km po środki antykoncepcyjne, a na aborcję jeszcze dalej. Lekarz lituje się nad tymi kobietami, zmuszanie ich do rodzenia niechcianych dzieci uważa za barbarzyństwo. Poza tym myśli, że zwolennicy ruchu pro-life nic mu nie zrobią, ot, postoją pod kliniką, pomachają różańcami i zdjęciami okaleczonych płodów, rzucą kilka obelg i na tym się skończy. Tymczasem wśród demonstrantów pojawia się Luther Dunphy, prawdziwy świr, bardzo agresywny i przekonany, że Jezus osobiście do niego przemawia. Któregoś ranka ów Luther wyciąga broń palną i strzela do lekarza oraz ochroniarza. 

Tragedia zostaje nagłośniona w mediach, rodziny ofiar oraz zbrodniarza trafiają na usta wszystkich Amerykanów. Wydawać by się mogło, że w cywilizowanym kraju nikt nie będzie brał w obronę mordercy, okazuje się jednak, że nie tak łatwo rozstrzygnąć, kogo nazwać mordercą, a kogo ofiarą. Mnóstwo osób czy to pod wpływem wiary w Boga, czy też manipulacji zaczyna przebąkiwać, że zbrodniarzem jest raczej lekarz, bo to przecież on uśmiercał codziennie kilkanaście niewinnych duszyczek. A Luther próbował tylko ratować te dzieci. Owszem, postąpił dość brutalnie, ale czy dało się inaczej? Gdyby nie jego odważny czyn, w klinice nadal płynęłaby krew niewinnych istot. Ktoś mówi: „Zrobiłeś to, do czego reszta z nas nie ma jaj. Zabiłeś mordercę dzieci”, wyrażając w ten sposób uczucia mnóstwa Amerykanów, uważających zarodki i płody za pełnoprawne dzieci. Sam Luther postrzega siebie jako niewinnego, jako kogoś, kto jedynie wykonał rozkaz wydany przez Jezusa. Czy sąd uzna tę argumentację, czy też skaże go na śmierć?... 

„Księga amerykańskich męczenników” to powieść przerażająca i niestety bardzo aktualna. Joyce Carol Oates Oates pokazała w niej, jaka ciemnota panuje w naszych czasach, jak prześladuje się pracowników klinik aborcyjnych, jak religijni konserwatyści próbują narzucić swoje poglądy ludziom niewierzącym, jak pod pozorem obrony poczętego życia gnębi się kobiety, usiłuje odebrać im prawo do decydowania o własnym ciele. Wiele osób – i nie są to wyłącznie mężczyźni – utrzymuje, że ciężarna nie jest w stanie samodzielnie podejmować decyzji i nie rozumie, że jeśli podda się aborcji, popełni największy błąd w życiu. Ci religijni konserwatyści zabroniliby usuwania ciąż nawet wtedy, kiedy pochodzą z gwałtu lub kazirodztwa i kiedy płód jest zdeformowany. Ba, zabroniliby używania środków antykoncepcyjnych, bo to też grzech! 

Luther jest właśnie takim konserwatystą, a przy tym osobą bardzo agresywną w stosunku do kobiet. Żona bezmyślnie go popiera. Choć jest wyniszczona częstymi porodami i poronieniami, nie sięgnie po antykoncepcję. Nie odmówi mężowi seksu, bo według niej kobieta powinna bez szmerania spełniać zachcianki męża. Nienawidzi kobiet, które odwiedzają klinikę, nienawidzi tych, które zachorowały na raka narządów rodnych, bo uważa, że kiedyś usunęły ciążę i Bóg je za to pokarał. Nie prowadzi dzieci na szczepienia, bo to byłby brak zaufania do Boga, nie pozwala nastoletniej córce używać dezodorantów... Ta córka lepi się od potu, głowę myje od święta, nogi ma zarośnięte włosiskami. Jest tak samo tępa jak matka, ale w przeciwieństwie do niej nie godzi się na przemoc ze strony mężczyzn, potrafi ich solidnie pobić. A kiedy bije, to myśli: „Skurwiele! Macie za swoje. Myśleli, że skoro jest porządną chrześcijanką, to mogą ją upokarzać bez konsekwencji. Ale Dawn Dunphy nie da się upokorzyć. Jezus nie zawsze nadstawiał drugi policzek, by go uderzono”. Skłonność do agresji odziedziczyła po ojcu, który zawsze umiał pogodzić wiarę w Boga z krzywdzeniem kobiet. Cała ta trójka – Luther, jego żona i córka – miewa zwidy, wierzy, że Jezus osobiście do nich przemawia. Odrażające postacie, ale trzeba przyznać, że każda z nich jest przekonująca, ma swoje życie wewnętrzne, swoje racje, swoje cierpienia.

Luther oraz August reprezentują dwa wrogie obozy – ludzi zacofanych i ludzi postępowych. Ci pierwsi zastraszają drugich, narzucają im swoją religię, chcą zdominować kobiety, niekiedy są tak agresywni i oderwani od rzeczywistości, że zmieniają się w potwory. Ci drudzy dbają tylko o dobro kobiet, nie zastanawiają się, kiedy właściwie zbitka komórek zmienia się w stworzenie czujące strach i ból. August – ów zamordowany lekarz – niekiedy zauważa, że płody rozpaczliwie walczą o życie, lecz jeśli matka życzy sobie usunąć ciążę, to usuwa, nieraz bardzo okaleczając nienarodzone dziecko. Pomaga nawet tym kobietom, które w dzień stoją przed kliniką w gronie demonstrantów, a wieczorami potajemnie błagają go o aborcję, przekonane, że ten jeden jedyny raz Bóg, w którego wierzą, przymknie oko na  zabicie dziecka. 

Powieść jest bardzo poruszająca, obszerna, napisana z typową dla tej autorki wnikliwością, pełna detali i działających na wyobraźnię scen. Fabuła zaczyna się od opisu zbrodni, potem zaś obserwujemy jej konsekwencje, proces sądowy, poznajemy też wcześniejsze życie bohaterów. Oates jest niezrównana w pokazywaniu, na jak wiele sposobów można cierpieć po stracie kogoś bliskiego, przy tym to, co czują bohaterowie, nie jest lekką żałobą, tylko bardzo silną, niszczącą niczym nowotwór. Każdy inaczej ją przeżywa, inaczej sobie z nią radzi (lub nie radzi). Bardzo dużo jest w tej powieści cierpienia i przemocy, w tym tej zadawanej pod płaszczykiem religijności. Autorka stara się nie opowiadać po żadnej ze stron, ukazuje racje wszystkich bohaterów, nawet tych najpotworniejszych, osąd zostawiając czytelnikowi. 

Jedna tylko rzecz mnie irytowała. Otóż tłumaczka nie wiadomo dlaczego uważa, że podczas aborcji uśmiercane są... niemowlęta. I mamy takie kwiatki: „Śmierć ponad siedmiuset niemowląt, które unicestwiła aborcja” (s. 88), „Codziennie w samej tylko klinice w Muskeege z użyciem narzędzi aborcyjnych zabijało się od piętnastu do dwudziestu niemowląt” (s. 15). Tymczasem niemowlę to dziecko, które już się urodziło, a podczas aborcji uśmiercane są dzieci nienarodzone, czyli płody.

Moja ocena: 5/6.

---
Joyce Carol Oates, „Księga amerykańskich męczenników”, przeł. Dobromiła Jankowska, Marginesy, 2023

14 komentarzy:

  1. Bardzo trudna lektura. Trzeba mieć odpowiedni nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  2. Irytowałoby mnie podejście autorki do aborcji, więc nie za bardzo mam ochotę sięgnąć po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie akurat podoba się sposób, w jaki autorka przedstawiła zwolenników i przeciwników aborcji. :)

      Usuń
  3. Nie słyszałam o sprawie, ani o książce, ale po twojej recenzji bardzo chcę ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bardzo dobra książka. Dziwię się, że tak niewiele się o niej pisze.

      Usuń
  4. Widzę, że książka porusza bardzo trudne tematy i niestety aktualne. Zastanawia mnie, do którego miesiąca w klinice opisanej w powieści usuwana jest ciąża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie usuwane były nawet te póżne ciąże, kiedy płód już mógł mieć ukształtowany układ nerwowy i czuć ból, a na pewno czuł przerażenie. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że lekarz z powieści nie tylko usuwał ciąże, ale też ratował te zagrożone, przywożono do niego kobiety ranne w wypadkach, by odebrał poród. Usuwał ciążę albo ratował, w zależności od tego, co zażyczyła sobie klientka kliniki.

      Tak, tematy poruszone przez Oates są bardzo trudne i aktualne.

      Usuń
  5. Widzę, że to bardzo trudna książka, ale myślę, że warto po nią sięgnąć. Jestem jej bardzo ciekawa, dlatego zapisałam sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, naprawdę warto. A jeszcze jest w niej wątek sportowy, bo jedna z bohaterek próbuje odnieść sukces jako bokserka, wątek więzienny... Pasjonująca książka.

      Usuń
  6. Przerażające jak aktualna, a wręcz obserwując szczególnie to, co wciąż dzieje się w kolejnych stanach USA, coraz aktualniejsza jest to książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, coraz aktualniejsza. W Stanach Zjednoczonych mieszka dużo więcej osób religijnych niż niewierzących, a wielu z tych tych wierzących jest zmanipulowanych, naiwnych politycznie, wielu traci kontakt z rzeczywistością.

      Usuń
  7. Dawno nie czytałam już Oates, kiedyś b. ją lubiłam. Pora coś przeczytać, choć może nie o aborcji (dobijają mi aktywiści pro-life).
    Co do Jankowskiej - wydawało mi się, że to b. dobra tłumaczka, ale niedawno bodaj w książce Pauzy znalazłam jakiś zaskakujący translatorski "kwiatek".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim sięgnęłam po książkę przełożoną przez Jankowską, też słyszałam, że to bardzo dobra tłumaczka. A gdy sięgnęłam, rozczarowanie było ogromne (podobnie zresztą miałam z Justyną Czechowską). Mylenie płodu z niemowlęciem to straszny błąd. Przy okazji przestrzegam przed „Długą odpowiedzią” Anny Hogeland, bo tłumaczenie jest tak niechlujne, że podczas czytania trudno mi było skupić się na treści. Powieść wspaniała, ale lepiej czytać ją w oryginale. :)

      Usuń