Po przeczytaniu dziesięciotomowego cyklu o policjantach z Maardam sądziłam, że już w żadnej książce nie spotkam inteligentnego, zgryźliwego Van Veeterena, ale oto Håkan Nesser opublikował „Stowarzyszenie Leworęcznych”, w którym mój ulubiony bohater znowu się pojawia. Tym razem jest już staruszkiem, lada dzień ukończy siedemdziesiąt pięć lat. Ale nie urządza imprezy z tej okazji, przeciwnie, rozpaczliwie pragnie uciec od urodzinowego zgiełku. Wraz ze swoją żoną Ulrike wyjeżdża więc z Maardam nad morze, do miejscowości dziwnym trafem leżącej blisko Oosterby, w którym kiedyś prowadził śledztwo dotyczące podpalenia pensjonatu U Molly. I dziwnym trafem akurat teraz to śledztwo zostaje wznowione, bo wypływają nowe fakty świadczące o tym, że VV obciążył winą niewłaściwą osobę, że jednak nie był nieomylny, jego słynna intuicja nie zawsze działała.
Kilka lat temu VV był bliski śmierci, na szczęście nie odniósł żadnych trwałych obrażeń na ciele ani umyśle. Wciąż da radę prowadzić antykwariat, grać w szachy, godzinami spacerować po plaży i zaspokajać wszelkie potrzeby swojej miłej, ale wymagającej żony. Teraz Ulrike chce, by naprawiał dawne błędy i angażował się w szukanie mordercy. Sama też nie próżnuje, wszędzie jej pełno – wpycha się na zebrania policjantów, a nawet udaje policyjnego psychologa i spotyka ze świadkami, nie mówiąc już o tym, że czyta tajne dokumenty udostępnione małżonkom przez prowadzącego śledztwo komisarza Radovica. VV nazywa ją żartobliwie „panią psycholog” oraz „panią inkwizytor”. Dostrzega więc wścibstwo i inne wady żony, ale ich nie krytykuje, woli pozostawać na etapie zachwytu. „Czym sobie zasłużył na taką kobietę cud? Zadawał sobie to pytanie trzy razy dziennie i w dalszym ciągu nie znał odpowiedzi”[1].
Powieść utrzymana jest w stylu typowym dla Nessera, czyli zawiera wiele dygresji, akcja toczy się wolno, poznajemy sytuację rodzinną i przemyślenia mnóstwa bohaterów, nawet takich, którzy w ogóle nie wpływają na fabułę. I podczas gdy postać snuje „cenne” refleksje w rodzaju „Życie na ziemi to przeklęty padół płaczu, tak to wygląda”[2], podczas gdy Barbarotti prowadzi rozmowy z „Naszym Panem” lub słucha nieżyjącej żony przemawiającej do niego z nieba, wątek kryminalny leży odłogiem.
Przeczytałam już kilkanaście książek Nessera: cały cykl o VV, „Człowieka bez psa”, „Intrigo” oraz „Półmordercę” i na ich tle „Stowarzyszenie Leworęcznych” wypada niesamowicie słabo. Jest rozwlekłe, nieprzemyślane, niedopracowane. Mamy tu do czynienia z sytuacją, że czytelnik wcześnie odgaduje, kto zabił, ale policjanci krążą jak dzieci we mgle i z niezrozumiałych powodów nie widzą tego, co oczywiste. Niewiarygodnie długo nie wpadają na trop mordercy, podczas śledztwa w roku 1991 nie odkrywają nawet, że Clara pracowała jako opiekunka pewnej dziewczynki, choć wszyscy w Oosterby o tym wiedzieli, choć Clarę przesłuchiwano i na komendzie musiały znajdować się protokoły z tych przesłuchań. Poza tym mało prawdopodobne jest, by Clara prosiła Birgitte o podszywanie się pod nią na zjeździe. Skoro przez wiele lat starannie ukrywała obrzydliwą tajemnicę, to dlaczego nagle miałaby wysyłać siostrę w miejsce, w którym będzie się o tej tajemnicy mówić? I to mówić otwarcie, bo przecież uczestnicy zjazdu będą sądzili, że Birgitte jest Clarą. Gdzie tu logika?
Poza tym Nesser pozwolił sobie na różne pomyłki w treści. Na przykład w jednym miejscu napisał, że Ludvig „miał jakiś mały defekt, ale chodził do zwykłej szkoły”[3], a w innym, że „chodził do szkoły specjalnej”[4]. Do jakiej więc szkoły uczęszczał ten chłopiec? Kolejna sprawa: autor twierdzi, że VV i Ulrike są razem od dwudziestu lat[5].
---
[1] Håkan Nesser, „Stowarzyszenie Leworęcznych”, przeł. Iwona Jędrzejewska, Czarna Owca, 2020, s. 27.
[2] Tamże, s. 392.
[3] Tamże, s. 138.
[4] Tamże, s. 179.
[5] Tamże, s. 330.
Nessera poznałam niedawno i był to "Człowiek bez psa". Czy u tego autora śledztwo zazwyczaj zaczyna się dopiero po 1/4 książki?;( Bo jeśli tak, to raczej porzucę ten cykl.
OdpowiedzUsuńW książkach z cyklu o Van Veeterenie wątek kryminalny zajmuje o wiele więcej miejsca i zaczyna się o wiele wcześniej niż w „Człowieku bez psa”. W „Jaskółce”, którą uważam za jedną z najlepszych części cyklu, opis morderstwa jest już na pierwszych stronach. :) Ja na razie rezygnuję z czytania cyklu o Barbarottim, bo Barbarotti wydaje mi się jakiś dziwny: rozmawia z nieżyjącymi osobami, z „naszym Panem”...
UsuńWłaśnie - to targowanie się z Panem Bogiem średnio pasuje mi do policjanta, zwłaszcza skandynawskiego.;) Podoba mi się natomiast, że komisarz ma zdrowe podejście do związków damsko-męskich.
UsuńOn chyba miał ojca pochodzącego z Włoch, ale z tego, co pamiętam, ten ojciec nie wywarł na niego żadnego wpływu. :) Zastanawiam się, czy Van Veeteren też miał zdrowe podejście do związków damsko-męskich. Z pierwszą żoną nie żył w zgodzie, ale to raczej wina żony i ich niedopasowania. Z drugą żoną żoną tworzy długi, zgodny związek, potrafi nawet zmienić się, złagodnieć pod wpływem tej kobiety.
UsuńTak, ojciec był Włochem.;)
UsuńTu Barbarotti dopiero zacieśnia związek z jakąś panią, po kilku latach od rozwodu. Niemniej to miłe, że autor nie poszedł w schemat gliny alkoholika stroniącego od kobiet, albo tworzącego wyłącznie złe związki.;)
Wśród policjantów z cyklu o policjantach z Maardam też nie ma alkoholików. Wprawdzie Van Veeteren podczas leczenia w szpitalu zmusza pielęgniarki, by przynosiły mu piwo, ale to nie alkoholizm, tylko kaprysy chorego. :) Ci policjanci są porządnymi ludźmi (z wyjątkiem jednego, o czym Nesser opowie w „Sprawie Ewy Moreno”), dobrymi dla swoich rodzin. Lubią czytać, rozmyślać o życiu. VV dodatkowo pasjonuje się grą w szachy i muzyką poważną. Nie jest amatorem popularnych rozrywek, i to mi się podoba.
UsuńUwielbiam książki tego autora, ale hmmm czasami są pewne luki logiczne, niedoliczenia, niedociągnięcia widoczne dla wiernego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńAno właśnie. :) Sięgnęłam po „Leworęcznych” nie dla intrygi kryminalnej, ale po to, by się przekonać, czy Van Veeteren jest zdrowy, sprawny i czy nadal mieszka z Ulrike, a tu taka niemiła niespodzianka – autor nie wie, od ilu lat zna się ta para... Niedobrze, kiedy pisarz nie pilnuje takich szczegółów. A w ogóle to małżeństwo wydaje mi się zbyt sielankowe, wyidealizowane. VV i Ulrike są razem od dwudziestu (?) lat, a zachowują się jak w początkowym okresie zakochania.
UsuńMam do tego Autora słabość. Przeczytałam większość jego książek, nawet bez jakiejkolwiek analizy. Łykam jego twórczość jak pelikan ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam do niego słabość. Trochę mnie tym razem rozczarował, ale nadal będę sięgać po jego książki. W najbliższych planach mam „Kim Novak nigdy nie wykąpała się w jeziorze Genezaret”, którą mi już dawno polecano. :)
UsuńHa, sam tytuł książki jest niezwykle intrygujący. Czekam z cierpliwością na recenzję i mam nadzieję, że zdradzisz nieco, jakie jest jego źródło :)
UsuńA widzisz, ja też jestem bardzo ciekawa, kim jest Kim Novak i dlaczego nie wykąpała się w jeziorze, i dlaczego owo niewykąpanie się jest tak ważne, że aż trafiło do tytułu. Moją ciekawość wzmaga fakt, że jezioro Genezaret leży w Izraelu. :)
UsuńCzytałam już jakiś czas temu :) mnie się podobała. A "Jedenaście dni w Berlinie" czytałaś? Nesser w zupełnie innym wydaniu :)
OdpowiedzUsuńNie, ale mam w planach. Do tej pory przeczytałam cały cykl o VV, „Półmordercę”, „Intrigo”, „Człowieka bez psa”, no i „Stowarzyszenie Leworęcznych”. Nesser jest dosyć płodnym autorem, niedługo ukaże się kolejna jego powieść – „Smętny szofer z Alser”. :)
UsuńMam za sobą serię o panu Barbarottim. Teraz namyślam się nad zapoznaniem się z przygodami Van Vaterena. Takie małżeństwo pary emerytów może bardzo dobrze funkcjonować. Popędy wygasają, nie rodzą się konflikty, związek oparty jest nie na erotyce jak to u mlodszych, lecz na prawdziwych wartościach i bliskości nieerotycznej. Związek trwa lat dwanaście albo dwadzieścia, para tego już nie rozróżnia i może to pragnął dać do zrozumienia autor?
OdpowiedzUsuńPara bohaterów może nie orientować się, od ilu lat jest razem, autor jednak powinien to wiedzieć. :) A jeśli chodzi o popędy, Nesser daje do zrozumienia, że w życiu małżonków erotyka nadal jest obecna.
UsuńHmmm, nie znam jeszcze twórczości tego autora. Mam nadzieję, że będzie dostępny w mojej bibliotece :)
OdpowiedzUsuńNesser jest popularnym autorem, więc myślę, że jego książki – choć może nie wszystkie – znajdą się w każdej bibliotece. :) Warto sięgnąć po jego twórczość, z tym że lepiej nie zaczynać od „Stowarzyszenia Leworęcznych”, bo osoba, która nie zetknęła się wcześniej z cyklami o VV i Barbarottim, najprawdopodobniej pogubi się w licznych postaciach.
UsuńRaczej nie dla mnie, ale być może to autor dla mojej drugiej połówki. ;)
OdpowiedzUsuńNessera nie wszyscy polubią. Niektórzy narzekają na zbyt powolną akcję, innym nie podoba się rozbudowana warstwa psychologiczna, jeszcze innym, że autor lubi umieszczać akcję w fikcyjnych miejscowościach, a nawet krajach. :)
UsuńNiestety zupełnie nie znam książek autora ;<
OdpowiedzUsuńZachęcam więc do poznania Nesera. Ja czytuję jego książki od kilku lat. :)
UsuńKurczę niekonsekwencja i brak logiki u autora potrafi irytować i jak to się powtarza to takie coś zniechęca mnie do autora. A co do tego konkretnego pisarza to nie miałam styczności z jego twórczością i nie zapowiada się, żeby to się zmieniło.
OdpowiedzUsuńWstyd dla autora, kiedy czytelnik zauważa takie niekonsekwencje. A nie są to jedyne wpadki Nessera – podczas pisania „Jaskółki, kota, róży, śmierci” zapomniał, w ile zębów wyposażony został człowiek, i wśród bohaterów pojawiła się kobieta mająca ich aż czterdzieści osiem. :)
UsuńMoże autorowi myli się chronologia wydarzeń jak Musierowicz? ;) Tak sobie myślę, że prędzej czy później znowu po niego sięgnę. Czytałam tylko jedną książkę i źle jej nie wspominam (pomijam, że średnio pamiętam, o czym była), więc czemu nie? Może nie akurat tę wypożyczę, ale jakąś na pewno :)
OdpowiedzUsuńTej nie polecam, a już na pewno nie na początek, bo Nesser mocno przynudza, a i intryga nie jest tak przekonująca jak w innych jego książkach. :)
Usuń