Carmen, główna bohaterka „Listów od zabójcy bez znaczenia”, ma czterdzieści lat i pracuje jako tłumaczka, chce też napisać własną powieść. Mieszka sama, przez okno widzi Morze Śródziemne, a wokół siebie stosy książek. To właśnie książki stanowią główną oś jej życia, wpływają na jej poglądy, oczekiwania, nastroje. Obecnie Carmen próbuje przełożyć „Światłość w sierpniu”. Ale nie może spokojnie pracować, bo oto na murku otaczającym dom ktoś kładzie listy z zapowiedziami, że ją zabije. „Traktuję moją rolę kata poważnie, proszę zatem równie poważnie wejść w swoją rolę – ofiary”[1] – pisze ten ktoś.
Kim jest anonim? Czyżby to aptekarz, uchodzący za miejscowego podrywacza, wybrał taką pokrętną drogę do nawiązania znajomości? A może to Manolo, podstarzały intelektualista, mieszkający samotnie w chatce podobnej do statku? A może.. Śmierć? Według tutejszej legendy Śmierć już kilkakrotnie zakochiwała się w samotnych, zgorzkniałych kobietach, namawiała je listownie, by nałożyły mocny makijaż, białą chustę i tak wystrojone wyszły na spacer. Po spacerze wybrane kobiety umierały. Czyżby tłumaczka miała być kolejną ofiarą?
Można by się spodziewać, że bohaterka wpadnie w panikę, jednak José Carlos Somoza drwi z oczekiwań czytelnika i zupełnie inaczej rozwija tę historię. Carmen ani nie idzie na policję, ani na własną rękę nie próbuje zdemaskować nadawcy. Wprawdzie zastanawia się, kim on jest, ale wśród podejrzanych umieszcza... Louisa. Który niedawno zmarł. Można też odnieść wrażenie, że nie boi się anonima, a osobliwa korespondencja sprawia jej przyjemność. Czyżby postradała rozum? A może zachowanie tłumaczki ma jakieś racjonalne wytłumaczenie?
Na początku i końcu powieści znajdują się krótkie informacje od wydawcy dzieł Carmen, pozostały tekst to listy krążące pomiędzy nią a potencjalnym zabójcą. Oboje są do siebie podobni: inteligentni, oczytani, nieco oderwani od życia. On poucza tłumaczkę, że „Człowiek zawsze powinien budzić się z myślą, że dzisiaj może umrzeć”[2], przysyła jej limeryk własnego autorstwa i każe obserwować gwiazdy oraz słuchać wiatru, ona zaś dzieli się opisami swojej dosyć nudnej codzienności oraz przemyśleniami w rodzaju „życie jest wsteczną konsekwencją śmierci”[3], „Pan i ja stanowimy część samotności morza: pan jest falą, która się zbliża, ja tą, która się cofa. Pan mówi »chcę«, ale ledwie chce, ja mówię »nie chcę«, ale ledwie nie chcę”[4].
Choć książka traktuje o bliskości śmierci, nie wzbudza takich uczuć jak lęk czy gniew. W zamian kilka razy zaskakuje. Zresztą już sam tytuł brzmi jak oksymoron i wprawia w zdumienie, bo czy zabójca może być kimś bez znaczenia? Przecież to ktoś, kto odbiera życie, a więc coś najcenniejszego. Somoza tworzy ciekawą intelektualną zagadkę, poza tym pokazuje, jak elementy z tłumaczonej książki przenikają do rzeczywistości tłumacza oraz jak pisarze próbują podsycać w sobie wyobraźnię, by z zalążka pomysłu zbudować powieść. Hiszpańskiemu autorowi udało się w treść „Listów” wpleść obrazki z życia mieszkańców nadmorskiego miasteczka, miejscową legendę, refleksje o śmierci, a także Faulknera.
---
[1] José Carlos Somoza, „Listy od zabójcy bez znaczenia”, przeł. Agnieszka Rurarz, Muza, 2005, s. 7.
[2] Tamże, s. 106.
[3] Tamże, s. 108.
[4] Tamże, s. 88.
O proszę, ja właśnie wczoraj zacząłem czytać "Trzy pstre tygrysy" innego pisarza urodzonego na Kubie, Guillermo Cabrera Infante. José Carlosa Somozę poznałem za sprawą krótkiego zbiorku "Szczegół. Trzy krótkie powieści", ale przyznaję, że niewiele pamiętam z tamtej lektury, poza poczuciem dziwności. Dlatego kusi mnie, by wrócić Somozy, tym bardziej, że bardzo ciekawi mnie kwestia bohaterki-tłumaczki oraz tego, jakie dzieło stara się aktualnie przekładać. Faulkner to pisarz, którego dzieła wymagają ogromnej uwagi i skupienia od czytelnika/czytelniczki - pewnie nie mniej wysiłku musi w swoją pracę włożyć tłumaczka :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tłumacz Faulknera musi się wysilić o wiele bardziej niż czytelnik. :) A bohaterka akurat przekłada „Światłość w sierpniu” i pozostaje pod wielkim wrażeniem tej książki. Tłumaczy z pasją, zachwycając się tłumaczonymi autorami. Uważa się za medium. O swojej pracy pisze tak:
UsuńKiedy nie piszę, jestem tłumaczką, co oznacza również, że jestem medium: te swoiste seanse spirystyczne przy stoliku, gdy użyczam swego głosu martwym słowom! Ale czasem, w cieple języka, dusza, jaka mną zawładnęła, nie opuszcza mnie całkowicie, gdy kończę pracę. W tę noc, o której mówię, przeglądałam książkę, nad którą pracuję – „Światłość w sierpniu” – kiedy nagle odczułam czyjąś silną obecność, ciepły oddech bohaterów tego wielkiego piewcy Południa.
Ha, fascynujące porównanie, i jakże trafne!
UsuńTak zapewne czują się tłumacze z powołania. Są niestety też i tacy, którzy tłumaczą byle jak i nie czują żadnej więzi z tłumaczonym autorem. :)
UsuńŚwietny cytat!
UsuńA nie jest to jedyny ładny cytat. :)
UsuńWidzę, że tytuł jest warty zapamiętania :)
OdpowiedzUsuńTak, ale muszę przyznać, że mnie Somoza na kolana nie rzucił. Bardzo podobały mi się fragmenty o pracy tłumacza oraz o kobietach uwodzonych przez Śmierć, natomiast refleksje takie jak te w cytacie nr 3 i 4 działały na mnie zniechęcająco. :)
UsuńI znów kolejny raz pobiegłam na stronę biblioteki, żeby sprawdzić, czy mają tę książkę :)
OdpowiedzUsuńBohaterka jest ciekawą postacią. Podobało mi się jej podejście do pracy. :)
UsuńZaczytywałam się kiedyś w Somozie, a "Jaskinia filozofów" to niesamowity eksperyment literacki; uważam, że jest genialna! "Listów od zabójcy" nie znam, ale poczułam się zachęcona.
OdpowiedzUsuńJa z kolei poczułam się zachęcona do przeczytania „Jaskini filozofów”. „List od zabójcy bez znaczenia” był dla mnie pierwszym kontaktem z Somozą. Hiszpańskiej literatury raczej nie znam, czytałam tylko trzytomowe „Blaski i cienie” Ballestera, które bardzo dobrze wspominam. :)
UsuńBrzmi na tyle interesująco, że poszukam na allegro, zarówno to życie w otoczeniu książek, samotność bohaterów, jak i pomysł, no i pisanie listów. Jakże je uwielbiam i jak żałuję, że dziś nie pisze się listów.
OdpowiedzUsuńA ja z kolei nabrałam ogromnej ochoty na przeczytanie „Światłości w sierpniu”, której przekładem zajmuje się bohaterka, choć z drugiej strony się boję, bo Faulkner to trudny pisarz. :) Tak, dziś niestety nie pisze się listów. I powieści epistolarnych też się już chyba nie pisze...
UsuńPoszukam tej książki, bo Twój wpis jest bardzo zachęcający.:)
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora w ogóle, ale słyszałam bardzo dużo o wspomnianej wyżej "Jaskini filozofów". Też jest to powieść z wątkiem dziwnych zabójstw.
Cieszę się, że poczułaś się zachęcona do sięgnięcia po tę książkę. :)
UsuńKsiążki tego autora są dla mnie ogromnym wyrzutem sumienia. Mam jednak nadzieję, że znajdę czas na nadrobienie jego powieści.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto poznać jego twórczość. :)
Usuń