30.10.2019

„Punkt Borkmanna” Håkan Nesser


Komisarz Van Veeteren spędza urlop w swoim domku letniskowym nad morzem. Wyleguje się na plaży, czyta książki, próbuje rozmawiać z synem, będącym tu na przepustce z więzienia, a w końcu zaczyna pomagać miejscowym policjantom w ściganiu mordercy dwóch mężczyzn. Morderca ten posłużył się nietypowym narzędziem – toporem, toteż nazwano go Rzeźnikiem. Śledztwo szybko utyka w martwym punkcie. Jednak Van Veeteren niezbyt się tym przejmuje, bo ma dziwne przeczucie, że „sprawa rozwiąże się sama, wbrew wszelkim regułom. I ani on, ani nikt inny nie będzie miał na to wpływu”[1]. Czeka więc, aż sprawa rozwiąże się sama, a w międzyczasie przesiaduje w ogrodzie należącym do szefa miejscowej policji, Bausena, gra z nim w szachy i delektuje się trunkami z jego obficie zaopatrzonej piwniczki.

„Punkt Borkmanna”, drugą w kolejności powieść Håkana Nessera o policjantach z Maardam, uważam za słabszą od pierwszej. Intryga wydała mi się mało skomplikowana, a policjanci rozmamłani, niezdolni do rozwiązywania trudnych zagadek kryminalnych. Niewiele robią, zgadzając się z poglądem Van Veeterena, że „Temida upodobała sobie gliniarzy, którzy leżą i myślą, a nie harują jak woły”[2]. Nie zawsze mają plan na prowadzenie przesłuchań. Komisarz, czując pustkę w głowie, zwraca się do świadka w ten sposób: „A jakie pytanie by pan zadał, gdyby był pan mną?”[3]. 

Beate, przedstawiana przez Nessera jako najbardziej inteligentna i obiecująca pracownica miejscowej komendy, zachowuje się nadzwyczaj lekkomyślnie: na samotny jogging wybiera zawsze to samo miejsce, nie zmieniając trasy nawet wtedy, gdy w okolicy grasuje morderca. W efekcie daje mu wyśmienitą okazję do tego, by na nią napadł. Na domiar złego nie umie powstrzymać się od okazywania świadkom pogardy. W trakcie przesłuchiwania prostytutki, która grzecznie i konkretnie odpowiada na pytania, mówi: „Gdyby nie to, że jestem na służbie, zrzygałabym się na tę tandetną wykładzinę”[4]. Być może Nesser chciał rozbawić czytelników, ale mnie takie zachowanie policjantki wydało się żenujące.

Moja ocena: 4/6.

---
[1] Håkan Nesser, „Punkt Borkmanna” („Borkmanns punkt”), przeł. Małgorzata Kłos, Czarna Owca, 2012, s. 104.
[2] Tamże, s. 290.
[3] Tamże, s. 45.
[4] Tamże, s. 92.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz