Marczewski, proboszcz dużej letniskowej wsi o nazwie Rokitnica, któregoś upalnego dnia znajduje zwłoki dziewczyny. Ofiara jest nietutejsza i dość dziwnie ubrana: pomimo upału ma na sobie rajstopy i kryte buty. Do pomocy miejscowym milicjantom, czyli marzącemu już o emeryturze sierżantowi Waśkowiakowi, jąkającemu się kapralowi i brzydkiej, ale rezolutnej szeregowej Hance, zostaje przysłany kapitan Witczak, lecz i on ma problemy z rozwiązaniem zagadki. Wkrótce dochodzi do kolejnego morderstwa. We wsi przebywa wiele osób, oprócz stałych mieszkańców są tu dzieci z kolonii, letnicy, robotnicy zatrudnieni przy budowie elektrowni, hipisi protestujący przeciwko tej budowie, dziennikarze. Nie jest łatwo odkryć, kto spośród nich zaczął zabijać. A może to nikt z nich, może to ktoś będący tu tylko przejazdem?
Marczewski to człowiek sympatyczny, ale nieco dziwny i zamknięty w sobie. Służbę w Rokitnicy pełni już od kilku lat, ale nic nie wie ani o jej mieszkańcach, ani o swoich poprzednikach, z których jeden się utopił, drugi powiesił, a trzeciego odwołano. Nie zastanawiał się nigdy, dlaczego właściwie dano mu tę parafię. Czy aby nie dlatego, że uchodzi za mało dociekliwego tchórza? Doszedłszy do smutnego wniosku, że pewnie tak, po raz pierwszy w życiu wyrywa się z gnuśności i zaczyna rozglądać wokół siebie, a także prowadzić śledztwo na własną rękę. Dopiero teraz odkrywa, że przed laty w pobliżu doszło do masakry rodziny Kozłów, a tutejsi ludzie duszą w sobie wiele bolesnych tajemnic.
Anna Kańtoch podkreśla, jak ciężko jest pracować milicjantom, kiedy pot leje się po ciałach, trudno złapać oddech, a w ciasnym, chyba nigdy niesprzątanym komisariacie tak cuchnie, że nie da się przesłuchiwać świadków i podejrzanych (swoją drogą, na miejscu Hanki wzięłabym miotłę, szmatki i zlikwidowała ten bajzel). Na szczęście nie trzeba cały czas przesiadywać w komendzie, śledztwo wymaga, by jeździć po Polsce i szukać znajomych ofiar. Opisując zachowanie księdza i milicjantów, autorka stara się odtworzyć klimat roku, w którym rozgrywa się akcja, czyli tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego szóstego. Przywołuje katastrofę w Czarnobylu, pierwsze odcinki Teleexpressu i wiele innych ciekawostek. Informuje, jakie potrawy bohaterowie zamawiali w jadłodajniach, ale unika pisania o tym, co ile kosztowało. O pieniądzach wspomina tylko raz – i niestety o raz za dużo.
Dlaczego tak uważam? Bo proboszcz cieszy się, że „W lipcu i sierpniu ma msze przychodziło tu tyle ludzi, że część musiała stać przed kościołem, a na tacy co niedziela lądowało ponad tysiąc złotych”[1]. Tymczasem w roku osiemdziesiątym szóstym tysiąc złotych to było bardzo mało. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wtedy dwadzieścia cztery tysiące, przeciętna książka kosztowała czterysta złotych. Czyli ksiądz zbierał na tacę jedną dwudziestoczwartą wypłaty lub równowartość dwóch książek. Powinien płakać, a nie cieszyć się i nazywać Rokitnicę „łakomym kąskiem”[2].
Pomyłka w kwestii pieniędzy nie jest jedyną. Już na samym początku autorka informuje, że proboszcz jeździł rowerem i dopiero myślał o kupnie samochodu, a potem okazuje się, że jednak od dawna miał samochód. Proboszcz nie wie, że księża nie składają ślubów czystości. Witczak dowiaduje się, że ofiara była dziewicą, a potem jakby o tym zapomina i zaczyna podejrzewać, że nocami umawiała się z chłopakiem w aptece, by robić „szybki numerek na ladzie”[3]. Szybkie numerki i dziewictwo raczej nie idą ze sobą w parze, prawda?
Anna Kańtoch pisze tak ciekawie, ma tak ładny, nieprzegadany, plastyczny styl, że pomimo kilku błędów merytorycznych i wydumanego zakończenia czytanie jej kryminału było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Chętnie sięgnę po kolejne powieści tej autorki, liczę jednak na to, że okażą się bardziej dopracowane niż „Wiara”.
Moja ocena: 4/6.
---
[1] Anna Kańtoch, „Wiara”, Czarne, 2017, s. 31.
[2] Tamże, s. 31.
[3] Tamże, s. 96.
Mam Kańtoch na uwadze, ale obawiam się, że moja biblioteka nie będzie mieć jej książek a staram się unikać kupowania.
OdpowiedzUsuńMoże ma, trzeba sprawdzić. :)
UsuńTy się skuś na fantastykę i przeczytaj jej "Przedksiężycowych". Jedna z najlepszych książek w polskiej fantastyce, dla mnie 10/10.
OdpowiedzUsuńSkoro jedna z najlepszych, to chętnie sięgnę. Nie boję się książek fantastycznych. A teraz czytam „Ale z naszymi umarłymi” Dehnela. :) To coś w rodzaju powieści apokaliptycznej z motywem trupów wyłażących z grobów.
UsuńDehnela mam w planach :)
UsuńA wiesz, że bardzo jestem ciekawa Twojej recenzji? To dziwna książka, sama nie wiem, co o niej myśleć. Nietypowa pozycja w dorobku Dehnela. Niby ciekawa, ale choć opowiada o makabrycznych wydarzeniach, czytałam ją bez emocji.
UsuńSzkoda, że te błędy nie zostały wyłapane. Tak czy inaczej książki autorki mam w planach, ale chyba najbardziej kusi mnie jej "Łaska".
OdpowiedzUsuń„Łaskę” kiedyś czytałam i podobała mi się nawet bardziej niż „Wiara”. :)
UsuńTeż pomyślałam o tym samym, co moja imienniczka powyżej - szkoda, że tych baboli nie wyłapali i nie usunęli przy redakcji. Przeżyłam również mały feministyczny bulwersik, kiedy napisałaś, że na miejscu Hanki posprzątałabyś komisariat ;) A to tamtejszym chłopcom rączki przykleiły się do zadka? Czemu na jej miejscu, a nie na ich miejscu?
OdpowiedzUsuńO Kańtoch słyszałam już dawno, ale wciąż nic nie czytałam. Zainteresowałaś mnie tą książką. Kupić nie kupię, ale może w końcu zapiszę się do lokalnej biblioteki i pobuszuję między półkami. Coś mi się wydaje, że warto poznać tę autorkę :)
Rzeczywiście, powinnam napisać „na ich miejscu”, a nie „na jej miejscu”. :) Ale z doświadczenia wiem, że jak się będzie czekać na to, by leniwi mężczyźni wzięli się za sprzątanie, to można się nie doczekać. Poza tym tamtejsi chłopcy coś jednak robili – odsuwali meble, żeby znaleźć zdechłą mysz, która leżała w jakimś kącie i dość brzydko pachniała. :)
UsuńJak pracownikom tego komisariatu nie było wstyd zapraszać ludzi na przesłuchania, to ja nie wiem...
A ja czekam cały czas na obiecaną recenzję "Małego życia"...:)
UsuńEch, z tą książką jest tak, że nie zdążyłam doczytać jej do końca. Nadszedł termin zwrotu i musiałam oddać. Teraz chcę odczekać z rok i jeszcze raz po nią sięgnąć...
UsuńPrzymierzam się i do Wiary, i do Łaski i do Pokuty ;) Za mną na razie powieści autorki z młodzieżowego cyklu o Ninie (Tajemnice diabelskiego kręgu, itd.), który swoją drogą bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńA o tym cyklu to nie słyszałam... Dzięki za polecenie, lubię młodzieżowe książki, chętnie sięgnę. :)
UsuńO, to bardzo polecam! Bo niby skierowany do młodzieży, ale poki co wszystkim moim dorosłym znajomym bardzo się podobał :)
UsuńJuż dopisałam do swojej listy. Dzięki. :)
UsuńOd pewnego czasu zamierzam sięgnąć po twórczość Anny Kańtoch, ale w planach mam jej prozę zaliczaną do science fiction. Ciekawi mnie cykl o Przedksiężycowych, ale dobrze wiedzieć, że autorka daje radę także w innych gatunkach.
OdpowiedzUsuńAnna Kańtoch jest niewątpliwie bardzo zdolną autorką. :)
Usuń