Dwudziestoparoletnia Matylda nieoczekiwanie dowiaduje się, że od nieżyjącej już babki, która nie utrzymywała kontaktów ani z nią, ani z jej matką Krystyną, dostała piękny dworek o nazwie Zawrocie. Inni krewni, czyli ciotka Irena ze swoimi dziećmi Emilką i Pawłem, czują się urażeni, bo dlaczego to nie oni odziedziczyli spadek? Dlaczego uzdolniony muzycznie Paweł nie otrzymał przynajmniej fortepianu? Odwiedzali przecież niemiłą staruszkę, zabiegali o jej względy. Gubiąc się w domysłach, Matylda obejmuje swoją nową posiadłość. „Mój dom! Mój park i sad! Moja ziemia! Mój staw! Mój brzozowy lasek! Moje wszystkie przedmioty i sprzęty, które gromadziłaś latami!”[1] – cieszy się. Dla niej, mieszkającej do tej pory w kawalerce w mieście, takie bogactwo wydaje się cudem nad cudami.
Szybko zakochuje się w Zawrociu, jednak o babce nadal nie potrafi myśleć ciepło. Zresztą to, czego się o niej dowiaduje, brzmi odrażająco. Babka uchodziła za relikt minionej epoki, za przedwojenną damę, której w socjalistycznej Polsce udało się nie pracować i zatrzymać dworek, za osóbkę upartą, apodyktyczną i bezwzględną, z wysoka patrząca na plebs. Ponieważ drażniła ludzi i pogardzała „czerwonym motłochem, tandetą, całym tym potwornym pięćdziesięcioleciem”[2], rzadko opuszczała swoje włości. Niestety, nie umiała być dobrą matką – córkę Irenę uważała za pospolitą i tchórzliwą, zaś Krystynę okaleczyła emocjonalnie, by potem zerwać z nią kontakty. Z wnuków ceniła tylko uduchowionego Pawła, ale i jego skrzywdziła. Nielubiana, osamotniona, zaczęła pisać pamiętniki. Czytając je, Matylda próbuje odtworzyć życie babki i ze zdumieniem odkrywa, że jest do niej podobna i z wyglądu, i z charakteru. Chwilami ma wrażenie, że dobrze odgaduje, co działo się w sercu tej dziwnej staruszki, ale na końcu książki stwierdza: „Może zresztą niczego o tobie nie wiem, może tylko mi się wydaje, że rozumiem twoje myśli, uczynki i postępki”[3].
Matylda nie poprzestaje na czytaniu pamiętnika babki, sama też zaczyna go zapełniać, dzieląc się obserwacjami dotyczącymi Zawrocia, nowych znajomych, ciotecznego rodzeństwa. Zastanawia się, dlaczego Emilka jej nienawidzi i co ukrywa Anna. Wspomina życie w mieście, jakże inne od obecnego, opowiada o zmarłym tragicznie mężu Świrze, a także o swoim obecnym chłopaku Michale. Tego chłopaka raczej żadna dziewczyna by jej nie pozazdrościła, bo to prostak zainteresowany jedynie miłością fizyczną. Ale Matyldzie, bojącej się uzależnienia od drugiego człowieka, taki układ odpowiada.
Książka została napisana ładnym, nastrojowym, choć niekiedy zbyt egzaltowanym językiem. Tę egzaltację można wytłumaczyć faktem, że narratorka (czyli Matylda) cieszy się nieoczekiwanym prezentem, upaja przyrodą, przeżywa huśtawkę uczuć. Trudniej znaleźć usprawiedliwienie dla pojawiających się tu i ówdzie zgrzytów w dialogach. Przykładowo osiemnastoletnia Renata, odwiedziwszy Matyldę, mówi: „Pani już się pewnie zorientowała w tej symbiozie pomiędzy Zawrociem a nami”[4]. Ta wypowiedź nie brzmi realistycznie, tylko książkowo. Podobnie ma się sprawa z rozmową pomiędzy Pawłem i Anną:
„ – Nie podziwiam, nie wsłuchuję się w ciebie, tylko pieprzę.– Jesteś pijany!– Ty też jesteś pijana. I wilgotna jak błotnisty brzeg kałuży. Ciap, ciap, ciap, tak to brzmi. (...) Gdy rzęzisz i krzyczysz jeszcze! jeszcze! jeszcze!, kuśka opada mi i kurczy się jak przekłuty balon”[5].
„Tego lata, w Zawrociu” to nie arcydzieło, ale całkiem ciekawa książka o samotnej dziewczynie obdarowanej niespodziewanym spadkiem, o tajemnicach rodzinnych, o tym, jak przedwojenna dama usiłowała przetrwać w PRL-owskiej rzeczywistości. Babka, choć niewątpliwie nikczemna, fascynuje, podobnie jak niepokorna, buntownicza, prowokacyjna Matylda. Główna bohaterka nie jest przewidywalna, trudno zgadnąć, czy poradzi sobie z niechęcią krewnych, czy odda im Zawrocie, sprzeda je czy też zamieszka w nim na zawsze.
---
[1] Hanna Kowalewska, „Tego lata, w Zawrociu”, Zysk i S-ka, 1998, s. 45.
[2] Tamże, s. 37.
[3] Tamże, s. 220.
[4] Tamże, s. 214.
[5] Tamże, s. 177.
Mnie zletka drażnią takie typowo książkowe, poprawne dialogi, na jakie nieraz natrafiam. Chciałabym takie naturalne, choćby i z jąkaniem się. Prawdziwe.
OdpowiedzUsuńChętnie przygarnęłabym taki spadek, nie powiem ;)
Takie spadki to tylko w książkach. :) Dobre dialogi, takie wzięte z życia, to rzadkość. U Kowalewskiej niekiedy brzmią nienaturalnie, ale nie rzuca się to mocno w oczy.
UsuńPrzyznaję, że najbardziej ciekawi mnie wątek babci, której udaje się utrzymać dwór mimo ustroju, jaki zapanował w Polsce po II WŚ.
OdpowiedzUsuńW powieści znajduje się wyjaśnienie, jak babka zdołała zatrzymać Zawrocie. Ktoś jej w tym pomógł – i nic więcej nie napiszę, bo może będziesz chciał przeczytać książkę i sam się tego dowiedzieć. :)
UsuńPrzyniosłam dzisiaj z biblioteki :-)
OdpowiedzUsuńCzekać będzie w kolejce.
Serdecznie Cię pozdrawiam :-)
O, to jestem bardzo ciekawa, czy Ci się spodoba. Poinformuj, dobrze? :) Co do mnie, zastanawiam się, czy sięgnąć po kolejny tom cyklu. Kowalewska napisała ich chyba z sześć. Kiedyś czytałam bardzo dobrą „Julitę i huśtawki” tej autorki. Pozdrawiam, Bogno!
UsuńNie wzięłabym jej do czytania, gdyby nie fakt, że jest tyle pozycji w cyklu, bo jak wiesz, nie lubię czytać "chudych" książek. Na razie wzięłam tę pierwszą, jutro się za nią zabiorę:-)
UsuńSkończyłam czytać cykl "Owoc granatu" , cztery książki Paszyńskiej. Czytałaś?
A nie, nie czytałam i nawet nie słyszałam o takim cyklu. Rozejrzę się za nim, dzięki za podpowiedź. :) Z cykli czytam na razie Nessera. Zostały mi jeszcze dwie części.
UsuńJuż dzisiaj pożegnałam się z Matyldą. Mam mieszane uczucia. co do postaci w tej książce. Wcale tak babki nie potępiam, wiemy o niej tylko to, co chciała nam o sobie powiedzieć (w pamiętnikach), lub to, co chcieli przekazać nam jej krewni.
UsuńFakt, nie dała się kochać, ale to aktualnie młode pokolenie jest dla mnie okropne. No nic. Zobaczę, co będzie w drugim tomie. Idę do biblioteki w poniedziałek lub we wtorek, bo muszę odebrać rezerwacje, to wezmę, ciekawa jestem, jak to się dalej potoczy.
A "Owoc granatu" przeczytaj; wiem, że cierpienie Cię nie zrazi. I tom zaczyna się w 1940 roku, a IV kończy się współcześnie". :-)
Już mam II tom i dzisiaj zacznę czytać. Dzięki Tobie wzięłam też "Wilcze dziecko" :-)
UsuńCzyli mamy nieco inne zdanie o babce. :) Ja nie umiem jej wybaczyć, że tak okrutnie obeszła się z Krystyną i nie interesowała się jej dziećmi. Wydaje mi się, że takie traktowanie córki i wnucząt to zbrodnia, dla której trudno znaleźć usprawiedliwienie. Ale doceniam fakt, że babka była twarda, nie okazywała słabości, zawsze miała własne zdanie. Musiało jej być bardzo ciężko. Może z kolejnych tomów dowiemy się czegoś więcej o jej życiu?
UsuńZastanawiam się, czy rozejrzeć się teraz za kolejną częścią cyklu o Zawrociu, czy za „Owocem granatu”. Chyba jednak zdecyduję się na tę drugą książkę. Kusi mnie, że akcja toczy się podczas wojny. A „Wilcze dziecko” do dziś pamiętam, szczególnie te opisy życia w bezdomności. Mocno się przejęłam historią Liesabeth. To, co przeżyła jako dziecko, i potem zresztą też, było niesamowicie okrutne. Myślę, że czasu poświęconego na tę książkę nie uznasz za stracony.
Zostało mi jeszcze kilkanaście kartek do przeczytania, ale już teraz mogę Ci powiedzieć, że "Góra śpiących węży" wiele wyjaśnia. I wyżej tę książkę oceniam, od pierwszego tomu. Już wypisałam sobie tytuły kolejnych ... Mam jednak w domu 20 książek pożyczonych z tej biblioteki, więc teraz trochę poczekają. Muszę czytać te, które mają wcześniejsze terminy oddania. Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
UsuńDrugi tom oceniasz wyżej od pierwszego? To już sama nie wiem, czy najpierw sięgnąć po „Górę śpiących węży”, czy po „Owoc granatu”. :) Ja nie wypożyczam jednorazowo więcej niż cztery książki, bo boję się, że będę je za długo przetrzymywać. Teraz kończę „Współczesną rodzinę”. Jest to powieść wydana niedawno w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, ale niestety nie tak ciekawa jak starsze części.
UsuńPozdrawiam również!
Nie wiem co Ci doradzić... Dziękuję Ci za podanie tytułu z serii skandynawskiej, już zarezerwowałam. Lubię tę serię i nawet jak książka będzie słabsza, to z przyjemnością przeczytam :-)
UsuńKu mojej radości ta seria została niedawno wznowiona. Wydano w niej jeszcze „Niewidzialnych” Jacobsena – niedawno czytałam, to bardzo dobra powieść o rodzinie żyjącej na malutkiej wyspie. A „Współczesna rodzina” może nie tyle jest nieciekawa, co jakoś mi nie pasuje do serii. Też tak mam, że z chęcią sięgam i po słabsze książki skandynawskie. Nawet najbardziej krytyczna recenzja mnie nie zniechęca. :)
UsuńJuż zarezerwowałam "Niewidzialnych" - dziękuje Ci bardzo za informację :-)
UsuńTo jeszcze dodam, że niedługo ukaże się (a może nawet już się ukazała) kontynuacja „Niewidzialnych”. :)
Usuń"Białe morze", już jest w sprzedaży, ale w moich bibliotekach jeszcze nie ma. Dziękuję Ci za informację, zapisałam sobie :-)
UsuńHm, w mojej też nie ma... Ale może jeszcze będzie, bo nowości często docierają z opóźnieniem.
UsuńMam już w domu dwa kolejne tomy "Zawrocia" i "Niewidzialnych". Jak przeczytam, to się odezwę, ale to trochę potrwa. Mam teraz trochę książek zarezerwowanych przez innych i te muszę czytać w pierwszej kolejności :-)
UsuńKoniecznie podziel się wrażeniami. :) Ja postanowiłam kolejny tom Zawrocia odłożyć jednak na listopad albo nawet na grudzień i najpierw sięgnąć po Paszyńską.
UsuńTrzeci tom Zawrocia, po przeczytaniu 67 stron odłożyłam i raczej do niego sięgnę. Szkoda mi czasu. Są ciekawsze książki. Przeczytaj więc kiedyś drugi tom, bo warto, wiele wyjaśnia, a dalsze tomy to już na własną odpowiedzialność.
UsuńDzisiaj odebrałam "Współczesną rodzinę", już się cieszę :-)
O, to mnie zaskoczyłaś... Wyczytałam, że niektórzy recenzenci kolejne tomy Zawrocia cenią bardziej niż pierwszy. Po drugą część na pewno sięgnę, a co do trzeciej, zobaczę. :)
UsuńSwego czasu zakochałem się w Zawrociu. Dziś mi ta miłość trochę minęła, ale przypuszczam, że ta pierwsza część nadal zdobyłaby moje serce.
OdpowiedzUsuńOczywiście, Matylda jest egzaltowana, ale ma taki sposób widzenia świata. Szczególnie uduchowiony - też po tej niedobrej, ale przecież niesamowicie fascynującej babce.
Babka to potwór. Nie wiem, jak można odrzucić jedną córkę, drugą bez końca krytykować i być tak podłą wobec wnuczek, które jej przecież nic złego nie zrobiły. A Matylda jest egzaltowana niczym nastolatka. Czy jest uduchowiona? Tego nie jestem pewna. Czy uduchowiona osoba zadawałaby się z kimś tak przyziemnym i prostackim jak Michał i czy profanowałaby fortepian? Pamiętasz przecież, co robiła z Michałem na fortepianie. :) Muszę chyba sięgnąć po kolejne tomy, by wyrobić sobie zdanie na temat Matyldy. W każdym razie polubiłam ją i Pawła, a babka, Michał, Emilka i Anna budzili we mnie negatywne emocje.
UsuńTwoja recenzja bardzo obrazowo opisuje książkę i mam przeczucie, że jednak nie jest ona dla mnie. Nie odnalazłabym się w takiej fabule, a język, o którym wspominasz nie budzi we mnie ciepłych uczuć... :D
OdpowiedzUsuńJęzyk z jednej strony jest bardzo piękny, bogaty, z drugiej egzaltowany, z wielką liczbą wykrzykników. Pasuje do narratorki – dziewczyny inteligentnej, reagującej na wydarzenia bardzo emocjonalnie. :)
UsuńInteresująca recenzja. Chociaż pozycja sama w sobie nie jest dla mnie .;)
OdpowiedzUsuńJa też myślałam, że jest nie dla mnie, i długo zwlekałam z sięgnięciem po nią. A kiedy zaczęłam czytać, odkryłam, że nawet mi się podoba. :)
Usuń